Mam ostatnio wenę na Porachunki, dlatego dość szybko napisałam kolejną notkę. Miłej lektury ^^
Fritz wracał właśnie z porannego
spaceru, kiedy dostrzegł coś niepokojącego w oddali. Zwykł ukrywać swoją
obecność i opanował kamuflaż do perfekcji, dlatego nie mógł być zauważonym. Na
jednej z polan w głębi lasu spotkało się dwóch dobrze znanych mu demonów.
Jednym z nich był jego wuj. Podszedł bliżej i wsłuchał się w ich rozmowę.
- Niedługo zjawi się posłaniec z
wiadomością od przywódcy – oświadczył towarzysz wuja nerwowo się rozglądając –
Ponoć grupa zwiadowcza poznała lokalizację kryjówki w Przedsionku.
- Wreszcie utrzemy nosa temu
aroganckiemu władcy – ucieszył się białowłosy zacierając ręce – Mój głupi brat
nigdy nie miał odwagi mu się sprzeciwić.
- Dlatego ukróciłeś jego nędzny żywot –
zaśmiał się poklepując jego ramię – A co zrobisz z resztą rodziny? Twoja
bratowa wydaje się być lojalna wobec króla.
- Niedługo dołączy do męża – odparł mrużąc
czerwone oczy – Dzieciaka mogę sprzedać. Jest ładny, więc dobrze zarobię.
Fritz w złości zacisnął pięści. Miał
ochotę wyjść z ukrycia i ukatrupić tych zdrajców, jednak bezpieczeństwo matki
było priorytetem. Po śmierci ojca on stał się głową rodziny. Bezzwłocznie
ruszył w kierunku domu. Nie pozwoli skrzywdzić nikogo z najbliższych.
¨¨¨
Olga kończyła właśnie przygotowywać
deser dla Erwina. Chłopak ostatnio martwił ją swoim zachowaniem. Chciała
przywrócić ten jego szczery uśmiech, którym zarażał po przybyciu do tego domu.
Wojtek też ostatnio czymś zaprzątał sobie głowę i ciągle gdzieś uciekał
myślami. Podejrzewała, że ciąża daje mu nieco w kość. Tym bardziej, że panicz
Baal zaczął coraz rzadziej wracać z pałacu.
- Olgita! – Usłyszała wołanie Mefisto,
na co aż podskoczyła. Ten amant nie dawał jej spokoju. – Chodźmy na spacer.
Jest tak pięknie na zewnątrz.
- Panicz lepiej pomógłby braciom
zamiast zajmować się błahostkami – skarciła go dając po nosie drewnianą łyżką –
Mam co robić, dlatego proszę by panicz przestał tracić swój, jak i mój czas.
- Jesteś bez serca – zarzucił jej z
udawana urazą – Może zrekompensujesz to małym buziakiem?
- A kysz siło nieczysta! – Tym razem
oberwał ścierką. – Jazda do pałacu wspierać rodzeństwo!
- Już idę – wycofał się dostrzegając
bojowe ogniki w jej oczach, a tym bardziej leżący pod ręką wałek, którym już
nie raz oberwał – Potrafisz zmotywować diabła kwiatuszku.
- Jak przyfasolę panicza w zadek, to
kwiatuszki wylecą paniczowi z buzi – poinformowała go słodko aczkolwiek przerażająco
– Chce panicz spróbować?
- Może innym razem – zbladł widząc jej
morderczą aurę – Chyba potrzebują mnie w pałacu.
- To jeden problem z głowy – odetchnęła,
gdy zniknął z kuchni i domu – Pozostały jeszcze dwa uparte dzieciaczki.
¨¨¨
Erwin w zamyśleniu przyglądał się
pierścieniowi na palcu. Niezależnie jak starał się go zdjąć, ten ani drgnął.
Nab był cholernie poważny wsuwając mu tę błyskotkę. Od tamtej pory minęły już
trzy dni, podczas których demon uważnie go pilnował. Wystarczyło, że pomyślał o
wyjściu na zewnątrz, a zjawiał się i zamykał go w pokoju na wszelkie możliwe
zamki.
- Jestem w potrzasku – jęknął opadając
na łóżko – a jedyną osobą, którą mogę winić za ten stan jestem ja sam.
Postanowił wziąć odświeżający prysznic.
Wszedł do łazienki i zdjął ubrania. Miał już wchodzić do kabiny, gdy tuż przed
nim pojawiła się srebrnowłosa kobieta. Bezczelnie wpatrywała się w jego
strategiczne miejsca.
- Kim pani jest? – Pisnął desperacko
zakrywając się rękami. – Co pani tu robi do jasnej cholery?
- Uroczy z ciebie chłopaczek – podeszła
do niego i bezceremonialnie wzięła na ręce – Całkowicie w typie Nabusia.
- Niech mnie pani puści! – Spanikowany
starał się wyrwać z jej rąk. O dziwo miała potężny chwyt i pokłady energii. –
Co pani wyczynia?
- Och skarbeńku, uspokój się – ugryzła
go w nos – Nie zrobię ci krzywdy. Chcę cię bliżej poznać jako że niedługo
poślubisz mojego syna.
- Lilith – w sypialni pojawiła się Olga
– wreszcie przybyłaś.
- Olguś – rzuciła Erwina na łóżko i
podeszła spiesznie do gospodyni – Całe stulecia się nie widziałyśmy.
- Widzę, że poznałaś już Liska –
zaśmiała się Olga tuląc przyjaciółkę – Wystraszyłaś biedactwo.
- Wstydliwy ten chłopczyk – zauważyła
srebrnowłosa zerkając na zakrywającego się kocem rudzielca – Ma się czym
pochwalić. A gdzie drugi skarbeniek?
- Wojtek kręci się bez celu po domu –
odpowiedziała jej Olga – Tęskni za mężem, którego pochłonęły sprawy państwa.
- Rozumiem ten ból – westchnęła łapiąc
się pod boki – Widzę, że dobrze zrobiłam zjawiając się wcześniej niż było
ustalone.
¨¨¨
Fritz bez pukania wszedł do sypialni
matki. Kobieta siedziała przed gablotką i rozczesywała swoje długie, jasne
włosy. Wróciły jego wspomnienia z wczesnego dzieciństwa.
- Fritz?! – Zdumiona zaprzestała
wykonywanej czynności. – Czemu jesteś blady?
- Nie ma czasu na wyjaśnienia – w
pośpiechu zaczął wrzucać jej ubrania do torby – Musisz się ukryć. Jesteśmy w
niebezpieczeństwie.
- Co się stało? – Wstała patrzyła na
niego zdębiałym wzrokiem. – W jakim niebezpieczeństwie?
- Mamo, błagam cię – jęknął prosząc –
Wyjaśnię ci wszystko jak stąd znikniemy.
- Niech ci będzie – pomogła mu pakować
swoje rzeczy. Po chwili była gotowa do drogi. – To gdzie mamy się ukryć?
- Znam pewne miejsce, o którym nie wie
prawie nikt – oświadczył przytulając się do matki. Następnie mocno się skupił i
zniknęli ze świata demonów. – Tu nic ci nie grozi.
- Ale gdzie jest to tu synku? –
Rozejrzała się dokoła zdumiona widokiem. Pojawili się w kryształowej jaskini.
Pamiętała, że już kiedyś o niej słyszała w dzieciństwie od dziadka. Czyżby jej
mały chłopczyk był posiadaczem linii krwi jej rodu? To było dość rzadkie w
mieszanych małżeństwach, ponieważ dzieci dziedziczyły z reguły cechy alf. Ona
była recesywna, więc jak to możliwe? – Fritz?
- Kiedyś bez powodu się tu znalazłem –
odpowiedział jej dobrze wiedząc, że jest w szoku – Dziadek opowiadał mi o tym
miejscu, gdy dostrzegł we mnie swoją krew.
- Rozumiem – patrzyła wzruszona na
ostatniego członka rodziny, którego posiadała. Zdolność jej rodu była dość
rzadka i mocno pożądana przez rządnych władzy. Dziękowała Panu Piekieł, że
Fritz nie odziedziczył tego daru i przekleństwa zarazem. Jak widać mocno się
pomyliła. – Jak udało ci się to ukryć? Czemu nic nie zauważyłam?
- Nie martw się – pocieszał ją ciepłym
spojrzeniem – Dziadek mnie ostrzegł, że ta moc jest niebezpieczna. Opowiedział
mi jak wyginął twój ród.
- W jaki sposób spotkałeś mojego ojca?
– Dopiero teraz zorientowała się, że mówi niestworzone rzeczy. – Urodziłeś się
wieki po jego śmierci.
- Mamo, linia krwi pozwala mi
kontaktować się ze zmarłymi posiadaczami tej zdolności – wyjaśniał spokojnie –
Zostawię cię na chwilę, dobrze?
- Gdzie chcesz się udać? – Złapała jego
ramię. – Wrócisz, prawda?
- Oczywiście, że wrócę – uśmiechnął się
i cmoknął ją w policzek, jak zwykł wychodząc z domu – Spróbuję zawiadomić
władcę o buncie wuja.
- Chcesz donieść na Alata? – Spytała
niedowierzając. – Czemu?
- Nie chcę by morderca mojego ojca miał
łatwo w życiu – odrzekł zgrzytając zębami. – Nie pozwolę by zabił i ciebie.
Wujaszek opracował czarny scenariusz dla naszej dwójki i planuje zaatakować dom
Baala, gdzie przebywa Wojtek.
- Wojtek? – Ponownie zgłupiała – Kim
jest ten chłopiec?
- To mąż naszego króla – westchnął
smutny – Gdyby Alat wiedział, kim jest Wojtek… Jeden czort wie do czego by
doszło.
- W takim razie idź – puściła ramię
syna – ostrzeż władcę.
Uśmiechnął się raz jeszcze, po czym
znikł.
¨¨¨
Wojtek chodził bez celu po domu czując
pod skórą, że szykuje się coś niedobrego. Nie mógł znaleźć swojego miejsca, tym
bardziej, gdy Baal całymi dniami przebywał z dala od niego.
- Baal wróć dziś wcześniej – szepnął
wchodząc do pokoju i opadając na łóżko – Boję się.
Dziecko w jego brzuchu poruszyło się
niespokojnie, ponownie pozbawiając go energii.
- Mój nastrój się udziela i tobie –
pogłaskał brzuch delikatnie – Tatuś niedługo wróci. Z pewnością jestem
troszeczkę przewrażliwiony.
Przekręcił się na bok i skulił nieświadomie
osłaniając maleństwo. Po chwili zasnął.
¨¨¨
Fritz pojawił się na korytarzu
prowadzącym do sali audiencji. Kiedy podszedł do drzwi, strażnicy od razu
zagrodzili mu drogę.
- Dokąd to mały? – Spytał jeden z nich
złowrogo łypiąc na młodego demona srebrnymi ślepiami. – Władca nikogo nie
przyjmuje.
- Mam coś ważnego do przekazania władcy
– starał się przekonać strażników – To naprawdę ważne.
- Nic z tego – wyśmiał go herold, który
wyłonił się zza straży – Nie wpuścimy jakiegoś smarkacza, by zawracał władcy
głowę swoimi błahymi sprawami.
- Wy nic nie rozumiecie – zacisnął zęby
i pięści wściekły na głupotę i ignorancję tych demonów – Nie zawracałbym władcy
głowy pierdołami.
- Opuść pałac smarkaczu – nakazał mu
herold z wyższością w głosie – Nie rób zamieszania.
- Przynajmniej przekażcie władcy, że
Wojtek jest zagrożony – poprosił z nadzieją, że przynajmniej przystaną na tę
prośbę – To naprawdę ważne.
- Zastanowię się – zbył go strażnik ze
złośliwym uśmieszkiem.
- Posłuchajcie kretyni! – Nie wytrzymał
sfrustrowany. Puściły mu nerwy. – Wojtek jest zagrożony do cholery! To ważna
wiadomość barany!
- Coś ty powiedział? – Spytał go ktoś z
drugiej strony korytarza. Był dość daleko i Fritz nie mógł rozpoznać jego
twarzy. – Powtórz dzieciaku!
- Niczego nie będę powtarzał – Miał już
dość tych wszystkich wywyższających się arystokratów. – Już mnie to nie
obchodzi. Jak widzę nie ma to sensu. Niepotrzebnie ryzykowałem bezpieczeństwo
mojej rodziny.
Po tych słowach opuścił pałac z
mieszanymi uczuciami. Nie zamierzał się jednak poddawać tak łatwo. Miał jeszcze
jeden plan.
¨¨¨
Nabuchodonozor spiesznie podszedł do
strażników pilnujących wejścia do sali tronowej. Patrzył na miejsce, gdzie
jeszcze przed chwilą stał ciemnowłosy chłopiec.
- Czego chciał ten dzieciak? – Spytał herolda
zdumiony, że nie mógł wyczuć obecności chłopca. – Odpowiadajcie?
- Chciał się widzieć z władcą –
odpowiedział mu jeden ze strażników – nie do końca wiemy o co mu chodziło.
- Co mówił o Wojtku? – Tym razem
zmrużył oczy. Czuł zaangażowanie tego ciemnowłosego chłopaka.
- Nie wiemy kim jest ten Wojtek – tym
razem głos zabrał herold – Ponoć jest zagrożony.
- Co?! – Nab zbladł. – Cholera jasna!
Baal!
- Co jest? – Blondyn niemal natychmiast
się zjawił przy bracie. – Nab?
- Był tu taki szkrab o czarnych włosach
– wyjaśniał bratu w nerwach – chciał ci przekazać, że Wojtek jest w
niebezpieczeństwie.
- Miał złote oczy? – Spytał go Baal w
zamyśleniu. Jeden ze strażników potwierdził to kiwnięciem głowy. – Jutro
powinien tu się zjawić na obowiązkowej audiencji z rodziną.
- Baal – Nab złapał ramie blondyna i
wymownie na niego spojrzał – Ten szkrab raczej się tu już nie zjawi. Wyczułem,
że coś mocno go zdenerwowało. Z zewnątrz może i się trzymał, ale w środku był
kupką nerwów pełną obaw.
- Wracamy do domu – zarządził władca –
Tylko spławię tych starych pierdzieli.
¨¨¨
Fritz stanął przed kryształowym lustrem
i w skupieniu odkopywał wspomnienie Wojtka. Po kilku minutach dostrzegł
błękitną niteczkę energii, za którą podążył. Takim sposobem znalazł się w
jakiejś sypialni. Na łóżku spał skulony chłopak.
- Wojtek? – Podszedł spiesznie do łóżka
i delikatnie potrząsnął śpiącym ciemnowłosym. – Obudź się.
- Co jest? – Otworzył zaspane,
niebieskie oczy i się zdumiał. – Fritz?!
- Pamiętasz mnie – uśmiechnął się lekko
– Też cię zapamiętałem, dlatego tu jestem.
- Skąd wiedziałeś? – Dopytywał
podnosząc się do siadu. – Ten dom jest mocno ukryty.
- Przybyłem cię ostrzec – zaczął
drżącym głosem. Emocje brały nad nim górę. Posypał się jego dotychczasowy świat
i resztkami sił starał się go jakoś pozbierać. – Mój wuj knuje z buntownikami.
Chce zaatakować władcę.
- Skąd o tym wiesz? – Wojtek od razu
spostrzegł rozpacz w oczach chłopca. – Fritz. Wszystko dobrze?
- Nic nie jest dobrze – pokręcił głową
– Musisz się gdzieś ukryć. Beliar wie o tym miejscu i chce je zaatakować.
Podsłuchałem to dzisiaj w lesie, gdy wracałem ze spaceru. Jesteś w
niebezpieczeństwie. Ukryłem już mamę, bo Alata planuje ją zabić…
- Uspokój się – Przytulił chłopca
czując jak drży. – Baal musi się o tym dowiedzieć.
- Chciałem mu powiedzieć – załkał
tracąc opanowanie – Straż mnie nie wpuściła. Wybacz.
- Nic nie szkodzi – westchnął lekko się
uśmiechając – Wszystko będzie dobrze. Baal nie pozwoli mnie skrzywdzić.
- Powinienem już wracać do mamy –
ostrożnie wyrwał się z uścisku niebieskookiego – Zostawiłem ją samą w tej
jaskini. Może powinienem cię tam zabrać? Też byłbyś bezpieczny.
- Doceniam twoją troskę, ale pozwól
wykazać się mojemu mężowi – odparł łagodnie – Jutro powinieneś stawić się na
audiencji, nieprawdaż? Minął tydzień od naszego spotkania.
- Wojtek, przeproś króla – spuścił
wzrok – Nie zamierzam wracać do pałacu. Ostrzeż tylko władcę, że jutro może
zostać zaatakowany.
- Rozumiem – poczuł niepokój bijący od
Fritza. Ten dzieciak był zrozpaczony i wystraszony. Znał ten stan i wiedział,
że nie powinien zostawiać go samego. – Może sprowadź tu swoją mamę i razem
zjemy obiad?
- Nie – pokręcił głową – Wiesz, kiedyś
miała takie piękne srebrzyste włosy. Teraz gdy zabrakło taty są takie matowe i
nie przypominają dawnej świetności.
- Do czego zmierzasz? – Spojrzał w
złote oczy.
- Jestem ostatnim przedstawicielem jej
rodu – oświadczył ze łzami w oczach – Gdyby Alat wiedział kim tak naprawdę
jestem, zabrałby mnie do Beliara. Muszę się ukryć, by nikomu nie zagrażać.
- Co wiesz o Beliarze? – W sypialni
zjawił się Baal i od razu złapał czarnowłosego. – Dobrze cię widzieć.
- Powiedziałem wszystko Wojtkowi –
Fritz wzdrygnął się czując aurę władcy. – Muszę wracać do matki.
- Skoro o matkach mowa – zjawił się
blady na twarzy Nabuchodonozor – Czujesz ją, prawda Baal.
- Cholera – przeklął blondyn – Idzie
tu.
- Kto tu idzie? – Wtrącił się Wojtek. –
Czy ktoś mnie oświeci?
- Ja cię oświecę skarbeńku – do pokoju
wparowała piękna kobieta ze wściekłym spojrzeniem – Witam moi skryci synowie.
- Witaj matko – Baal cofnął się z
Fritzem oceniając sytuację. – Co za niespodzianka, że zjawiłaś się tak
wcześnie.
- To nazywasz niespodzianką – prychnęła
z mordem w oczach – A jak powinnam nazwać fakt, że jako ostatnia dowiaduję się
o twoim ślubie? Do tego okazuje się, że będę babcią.
- To chyba powód do szczęścia –
zasugerował Nab próbując nieco wesprzeć młodszego brata.
- Tak kochanie – uśmiechnęła się do
popielatowłosego przerażając go do szpiku kości – Już poznałam twojego Liska.
Dość wstydliwy z niego chłopaczek.
- Poznałaś – powtórzył i natychmiast
zniknął.
- Jednego mniej – zaśmiała się
diabolicznie i zwróciła się do najmłodszego syna – A kogóż to trzymasz
syneczku?
- Nazywam się Fritz proszę pani –
przedstawił się drżąc ze strachu złotooki – chyba powinienem już wracać do
mojej mamy.
- Biedactwo – błyskawicznie podeszła do
chłopca i wzięła go w ramiona – Pozwól, że ja sprowadzę tu twoją mamę.
- Nie – wyrwał się z jej objęć – Tam
jest bezpieczna. Tam nikt jej nie zabije.
- Dziecko – pstryknęła palcami, a Fritz
stracił przytomność – Tak lepiej. Zajmij się nim Baaluniu.
- Baaluniu? – Zachichotał cicho Wojtek.
– Urocze.
- Moja matka jest dość specyficzną
osobą – jęknął blondyn wykorzystując fakt, że Lilith zniknęła – Z reguły
wszystkich przeraża.
- No wiesz, po kimś musiałeś to
odziedziczyć – szczerzył się do męża – Już wiem po kim jesteś takim despotą.
- Wierz mi, że jeszcze nie poznałeś
prawdziwego despoty z krwi i kości – mruknął Baal kładąc na łóżku
nieprzytomnego chłopca – Poczekaj aż zjawi się tu Lucyfer.
- Ilu was tak naprawdę jest? – Był
ciekaw. – Nigdy cię o to nie pytałem. Kiedy spotkałem Mefisto, po prostu
wiedziałem kim jest.
- To przez krew – wyjaśniał spokojnie.
– W sumie było nas siedmioro. Lucyfer, Asmadaj, Mefistofeles, Nabuchodonozor,
Belzebub, Asarot i ja. Niestety Asmadaj zginął próbując zabić ojca i
Lucyfera. Takim sposobem zostało nas
sześcioro.
- Aha – patrzył na bladą twarz Fritza –
On jest zrozpaczony. Coś go mocno zraniło.
- Też to czuję – odgarnął czarne
kosmyki włosów z czoła nieprzytomnego – Jest wyjątkowy, wiesz?
- Pod jakim względem? – Spojrzał w oczy
Baala. – Coś wspominał, że jest ostatni z rodu matki.
- Fritz! – W pokoju pojawiła się Lilith
w towarzystwie zmizerniałej kobiety, która od razu podbiegła do chłopca. – Tak
się martwiłam.
- Poznajcie Klotod – Przedstawiła ją
Lilith. – Przedstawicielkę wymarłego rodu dżinów wojny, jak również matkę tego
chłopca.
- Ta Klotod?! – Baal był zdumiony. –
Myślałem, że zginęłaś w tamtej wojnie.
- Było blisko, ale uratował mnie
Mastema, ojciec Fritza – wyjaśniła kobieta – Kiedy okazało się, że jestem w
ciąży, postanowiliśmy się ukryć i wychować dziecko z dala od przeszłości. Tak
bardzo się myliłam co do zdolności syna.
- Pani wie, że Mastemę zabił Alat? –
Odezwał się Wojtek. – Fritz się tego dowiedział dzisiejszego ranka. Ponoć jego
wuj planuje panią zgładzić.
- Łudziłam się, że Alat jest dobrym
demonem – sapnęła głaszcząc włosy syna – Mąż właśnie taki był, więc sądziłam,
że jego brat również. Tak mocno się myliłam.
- Tak, to bolesne gdy członek rodziny
celuje w ciebie mieczem – wtrąciła Lilith – Niestety tak się zdarza. Twój syn
jest dobrym dzieckiem.
- Nigdy nie miał kolegów – szepnęła
patrząc na Fritza – Dlatego ucieszyłam się, gdy wspomniał o Wojtku. Nie
sądziłam jednak, że okaże się on być mężem samego władcy.
- Baal zapomniał zawiadomić o ślubie
nawet własną matkę – warknęła Lilith srogo spoglądając na władcę piekła – No
cóż, zawsze był skrytym dzieckiem i stronił od rodziny.
- Nie muszę ci się spowiadać z całego
życia – odgryzł jej w irytacji – Czyż twoim najukochańszym synem nie jest
przypadkiem Lucyfer? Nigdy cię nie obchodziło co się dzieje ze mną czy Nabem.
- Czyżby przemawiała przez ciebie
zazdrość? – Zadrwiła groźnie mrużąc oczy. – Baalu?
- Niby o co miałbym być zazdrosny? –
Prychnął obojętnie. – A może powinienem jeszcze przeprosić za to, że przeżyłem
tamtej nocy? Moja śmierć byłaby wam wszystkim na rękę.
- Wreszcie to powiedziałeś –
błyskawicznie zbliżyła się do syna i mocno go objęła, na co zdębiał –
Zastanawiałam się kiedy to zrobisz. Moja czarna owieczka.
- Puść mnie – wycedził przez zęby – Nie
jestem dzieckiem.
- Jesteś moim dzieckiem – wyśmiała go
jeszcze bardziej zaciskając na nim ramiona – Nic nie możesz mi zrobić, bo
jestem twoją matką.
- Bądź choć raz poważna – westchnął
zrezygnowany – Zawsze ze mnie żartujesz.
- Widziałeś Wojtusiu jaką uroczą minę
robi mój synek, gdy czuje się bezradny? – Zwróciła się do niebieskookiego,
który zdumiony obserwował całą tę sytuację. – Nigdy nie podejrzewałam, że
Baaluś w kimś się zakocha. A tym bardziej, że ta osoba będzie taka piękna.
- No co pani – zawstydził się
spuszczając wzrok – Piękna to jest pani, a nie ja.
- Teraz rozumiem – uśmiechnęła się
puszczając syna – Ty i ten rudzielec jesteście naprawdę interesującym
zjawiskiem.
¨¨¨
W sali tronowej panował dość spory
ruch. Był dzień audiencji, dlatego większość demonów odwiedziła pałac. Baal
siedział z pochmurną miną i obserwował całe zgromadzone towarzystwo. W pewnym
momencie zdumiony podniósł nieco wyżej głowę, dostrzegając w tłumie znajomą
parę błękitnych oczu skrytą za jedną z kolumn.
- Ciekawość
czasem jest silniejsza od zdrowego rozsądku – pomyślał ciężko wzdychając – w domu odpowiednio cię ukarzę za złamanie
zakazu.
- Sprawa sporu o ziemię rodzin Madness
i Sadness – obwieścił herold pilnujący porządku dnia.
- I co postanowiliście względem mojej
propozycji? – Spytał władca znudzonym głosem. – Pogodziliście się, czy mam
wykonać to co obiecałem?
- Doszliśmy do porozumienia –
oświadczył białowłosy o aroganckim spojrzeniu – postanowiliśmy zlikwidować
powód naszej niezgody.
- Czyżby?! – Zmrużył swoje czerwone
oczy. – Spiskując przeciwko mojemu rodowi wraz z Beliarem?
- Skąd… - Alat cofnął się w szoku – To
już nie jest ważne.
- Masz rację – wstał z tronu z mordem
wymalowanym na twarzy – ostrzegł mnie znajomy dzieciak. Okazało się, że to syn
mojej dawnej znajomej.
- Niby kto śmiał nas zdradzić? –
Białowłosy rozglądał się wokoło szukając zdrajcy. – Pokaż się!
- Nie radziłbym – ostrzegł blondyn
dostrzegając błysk stali u jednego z towarzyszy Alata. Niestety go nie
posłuchano. Sprawił, że zamachowcy spłonęli żywcem na oczach zebranych i Alata.
– Ostrzegałem. Mówisz o zdradzie, ale czy ty pierwszy się jej nie dopuściłeś
względem władcy i rodziny? Zabiłeś młodszego brata, planowałeś zgładzić jego
żonę i sprzedać bratanka.
- Myślisz, że się ciebie boję? –
Wrzasnął wściekły Alat. – Co mi niby możesz zrobić? Zabić? Proszę bardzo!
- Masz rację – zaśmiał się Baal –
Zabiję cię, ale bez łaski życia. Wiesz co to oznacza?
- Nikt nie ma takiej mocy – zadrwił
białowłosy – Tylko król królów może unicestwić duszę.
- A myślisz, że czemu zostałem władcą
centralnego Piekła – odparł pozbawionym emocji głosem – To mało prawdopodobne
by najmłodsze dziecko odziedziczyło tron. Ty śmiałeś mnie zdradzić, swojego
władcę.
- Nie może być – zbladł widząc
prawdziwą postać Baala. Dopiero teraz uświadomił sobie popełniony błąd. Sądził,
że władca nie przyjmuje demonicznej formy, bo jest słaby. Było na odwrót. Jego
siła i mrok pochłaniały wszystko wokół pozbawiając życia. – To niemożliwe.
- Pozwoliłem wam myśleć, że jestem
zwykłym demonem – oświadczył obserwując przerażonych zdrajców. Sala była nimi
zapełniona. – Chcieliście zobaczyć
śmierć, więc się dobrze przypatrzcie jak umieracie.
- Ty potworze – zaskomlał z bólu Alat.
Z trwogą patrzył jak wszyscy jego sprzymierzeńcy leżą martwi na posadzce auli.
Nie, ktoś przeżył. Już gdzieś widział te błękitne oczy. – Nienawidzę cię!
- O matko – wyszeptał Wojtek zakrywając
oczy. Widział jak żywe demony zaczynają się rozkładać wypełniając salę
krzykami. Do tego jeszcze ten smród, od którego targnęły nim torsje. – To
straszne.
- Podejdź do mnie skarbie – usłyszał
polecenie męża, ale nie mógł zrobić jakiegokolwiek ruchu. Egzekucja odkopała w
pamięci zdarzenie sprzed lat, chwilowo go paraliżując. – Wojtek!
- Tak? – Drgnął wyrwany z pułapki jego
umysłu. – Ja żałuję, że tu przyszedłem.
- Wiem – Baal nadal stał na swoim
miejscu nie zmieniając się w ludzką powłokę. – Chcę żebyś do mnie przyszedł.
- Będzie ciężko – stęknął hamując
kolejną falę wymiotów. Jednak po chwili mignął zjawiając się przy mężu, który
objął go stanowczym ruchem. – Wybacz, że cię nie posłuchałem. Byłem ciekaw
takiej audiencji. Nie spodziewałem się, że tak się ona zakończy.
- Panie! – Do sali wszedł herold i
zamarł zatrzymując się w bezpiecznej odległości. Ze zdziwieniem patrzył na
błękitnookiego chłopaka wtulonego we władcę, który nadal był w postaci
demonicznej. Zaskakujące było to, że żył. – Wrócę później.
- Zwołaj ekipę sprzątającą – zarządził
Baal dość chłodno – Trzeba posprzątać ten śmietnik.
- Trochę współczucia – wtrącił Wojtek
wtulony w jego tors – Może i byli zdrajcami, ale żyli.
- Kochanie – uszczypnął głuptasa w
tyłek – w domu otrzymacie odpowiednią karę za wyjście z domu bez pozwolenia.
- Potwór – jęknął z maślanym wzrokiem –
Nie masz serca. Chcesz karać ciężarnego męża?
- Za karę zjesz tabliczkę czekolady
mlecznej i popijesz to herbatką ziołowa babci – poinformował go w śmiechu – Nie
igra się z władcą demonów skarbie.
- Ciekawe kiedy tego dopilnujesz skoro
ciągle przesiadujesz w pałacu – zarzucił mu wyzywając patrząc w jego szkarłatne
oczy – Może poślubiłeś tych Arcydemonów?
- Grabisz sobie maleńki – delikatnie
ugryzł go w nos. To była dość specyficzna oznaka sympatii w ich rodzinie. Czego
oczywiście chłopak nie wiedział. – Dziś wrócę wcześniej i spędzę z tobą cały
wolny czas.
- Łapię cię za słowo – Wyprostował się
speszony trochę wzrokiem herolda i strażników. – Jeśli nie wrócisz do obiadu,
zrobię ci coś gorszego od Armagedonu.
Wyrwał się z objęć męża i z gracją
ruszył w stronę wyjścia. Minął oniemiałych gapiów, po czym zniknął z pałacu.