niedziela, 10 sierpnia 2014

Porachunki

Sorry za lekką zwłokę, ale ciągle braknie mi czasu. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zyska kilka komentarzy ^^ Pozdrawiam.

X

Wojtek z samego rana ruszył do kuchni. Baal zostawił go samego w nocy twierdząc, że musi przygotować dla nich odpowiednie miejsce na obrzęd krwi. Olga postawiła mu przed nosem talerz z jajecznicą i szklankę z herbatą. Chwilę dłubał widelcem w jajku, ostatecznie stwierdzając, że nie jest głodny. Denerwował się czekającym go ślubem. Może dla Baala to nic takiego, ale dla niego owszem. A jak pomyślał o nocy poślubnej, to robiło mu się strasznie niedobrze.

- A gdzie Erwin? – Spytał Olgę dopiero zauważając, że nie ma przy stole jego przyjaciela.

- Jest w pokoju – usłyszał za sobą głos Naba – Odpoczywa po nocy.

- Aha – Wojtek wstał od stołu i złapał za drożdżówkę z truskawkami. – Idę do niego.

- Jest nie w humorze – poinformował go popielatowłosy zdumiony ich solidarnością – ale to normalne.

- Jak dla kogo? – Niebieskooki pokazał mu język, po czym opuścił kuchnię. – Mam nadzieję, że jest w lepszym nastroju niż ja.

Bez pukania wszedł do pokoju Erwina i Naba. Rudzielec leżał skulony na łóżku ciężko wzdychając i postękując z bólu. Na pierwszy rzut oka było widać, że najbardziej ucierpiała jego męska duma.

- Jak się czujesz? – Spytał Wojtek siadając na skraju łóżka. – Oceń w skali od jednego do dziesięciu.

- Tysiąc – jęknął Erwin odwracając się twarzą do przyjaciela – to było straszne, a zarazem niesamowite. Ale teraz czuję, jakby tyłek miał mi zaraz odpaść.

- Rozumiem – Wojtek podał rudzielcowi drożdżówkę. Dobrze wiedział, że chłopak zajadał nerwy i stres słodyczami. – Mnie Baal nie oszczędzał. Jak obudziłem się po pierwszym razie, to dopadł mnie w łazience i tam wykorzystał jeszcze dwa razy.

- O Boziu – Pisnął Erwin siadając na łóżku. – A co jak Nab też mi tak zrobi?

- Coś mi mówi, że jednak tego nie zrobi – uspokajał go niebieskooki – W odróżnieniu od Baala, on jest bardziej opanowany. Cierpliwie zaczeka, aż wydobrzejesz.

- Skąd ta pewność? – Erwin nie wierzył w słowa kolegi. – Zrobił mi to pomimo mojego sprzeciwu.

- Wiesz, zdążyłeś go nieco poznać przez te kilka dni – zauważył Wojtek wzdychając – Ja nie miałem takiego szczęścia. Baal posiadł mnie pierwszej nocy po porwaniu i szczerze nie był delikatny. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego, choć z początku chciałem od niego uciec w najdalszy zakamarek świata. – Chwilę się zamyślił wspominając swoje wybryki. – A jutro biorę z nim ślub i cholernie się denerwuję.

- Jesteś tego pewny? – Dopytywał się Erwin widząc smutek w oczach kumpla. – Nie widzę żebyś się cieszył.

- To nie dlatego – sapnął pochmurnie ciemnowłosy – Wczoraj zostałem porzucony przez rodzinę. Pozostały mi tylko babcia i Wiki, która okazała się być moją matką.

- Że co?! – Rudowłosy niemal nie spadł z łóżka na tę wieść. – Jak to Wiki jest twoją matką?

- Tak to – Wojtek wzruszył ramionami – Jest tutaj. Baal przeniósł ją tu w nocy. Sam byłem w szoku w momencie, gdy wyznała mi prawdę. Nie mam jednak do niej żalu. Zawsze starała się mnie wspierać.

- To prawda – przyznał mu rację Erwin – Ale to i tak duży szok.

- Co nie? – Westchnął na chwilę przymykając niebieskie oczy. – Wiesz, boję się, że jutro coś zrobię nie tak na ceremonii. No i jestem przerażony nocą poślubną. Baal zapowiadał, że szykuje wiele zboczonych rzeczy.

- Skończmy może ten temat, bo to nie na moje nerwy – Erwin był cały czerwony na twarzy ze wstydu. – Jestem jeszcze początkujący w tych sprawach. Zrozum.

- Kumam – Wojtek posłał koledze ciepły uśmiech. – Przywykniesz, choć nie tak od razu.

- Pomożesz mi dojść do łazienki? – Poprosił nieśmiało rudowłosy. – Ledwo mogę ustać na nogach.

- Ja cię tam zaniosę – usłyszeli za sobą głos Naba, który chwilę w ukryciu przysłuchiwał się rozmowie chłopców. Musiał przyznać, że Wojtek naprawdę był idealnym kandydatem dla jego brata. – Baal wrócił i szuka swojego przyszłego męża.

- Och – Wojtek automatycznie wstał w lekkim speszeniu. – Chyba nie czuję się na siłach, by teraz go widzieć.

- Nie bój się – Nabuchodonozor podszedł do ciemnowłosego i przykucając przed nim delikatnie pogłaskał jego rumiany policzek. – Baal wszystkim się zajmie i powie ci co masz robić. To się tylko wydaje trudne i straszne, ale w rzeczywistości nic w tym skomplikowanego. Zobaczysz.

- Mało to pocieszające – westchnął Wojtek w przygnębieniu – Może Baal powinien poszukać sobie kogoś bardziej odpowiedniego. A co jak splamię jego wizerunek? Ja się nie nadaję do niczego.

- Jedyną osobą, która może splamić mój wizerunek jestem ja – Wojtek poczuł wokół talii silne ramiona blondyna, który niespodziewanie pojawił się w pokoju swojego brata. – Coś mi mówi, że musimy odbyć poważną rozmowę.

- Co?! – Wojtek w panice próbował się uwolnić z więzienia ramion demona, ale nie miał szans z jego siłą. – Nic nie musimy. Tak tylko gadam w nerwach, to wszystko.

- Wojtuś, przeoczyłeś coś dość istotnego wymyślając na poczekaniu tę wymówkę – zachichotał Nabuchodonozor w reakcji na minę niebieskookiego – Wiemy co uroiło się w twojej głowie.

- No tak – Wojtek uderzył się w czoło otwartą dłonią. – Ten szczegół mi uciekł. Ciągle o tym zapominam. Pewnie nieźle się ubawiliście moją głupotą.

- Nic z tych rzeczy pączusiu – Baal pocałował czubek głowy ciemnowłosego – raczej się zmartwiliśmy twoim niskim poziomem pozytywnego myślenia. Osobiście wyrzucę z twojego umysłu tego niepoprawnego krytyka.

- To raczej będzie trudne – ostrzegał go Wojtek – Przez te jedenaście lat mocno się z nim zżyłem.

- To z nim zerwiesz – Baal wziął chłopaka na ręce, a następnie brutalnie go pocałował. – Teraz w twoim umyśle mam być tylko ja, wszystko inne uznam jako grzech.

- Czekajcie, jak to szło – Nab w śmiechu przypatrywał się narzeczeństwu. – Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem?

- To jakiś terror – zauważył Erwin chowając się niemal całkowicie pod kocem. Widać było jedynie głowę. – Weź ty lepiej przemyśl tę opcję z małżeństwem, bo nie będziesz miał życia z tym demonem.

- Na twoim miejscu trzymałbym język za zębami piegusie – Baal zgromił rudzielca groźnym spojrzeniem, na co ten ukrył głowę pod kocem. – Przyszła żono Naba.

- Nigdy w życiu! – Pisnął spod koca rudowłosy. – Co to, to nie!

- Pożyjemy, zobaczymy – zaśmiał się blondyn rozmywając się z Wojtkiem w powietrzu. – Miłego dnia.

Kiedy Baal z Wojtkiem zniknęli, Nab podszedł do ukrywającego się pod kocem Erwina.

- Chodź królewno, twoja karoca już czeka – poinformował go w rozbawieniu zrywając z niego koc – Chciałeś iść do łazienki.

- Nie potrzebuję twojej pomocy – bąknął rudzielec powoli zsuwając się z łóżka – sam się tam jakoś doczłapię.

- Uparciuch – sapnął w rezygnacji biorąc chłopaka na ręce i zanosząc go do łazienki – we wszystkim ci pomogę, więc przestań udawać osła.

- To prawda z tą żoną? – Spytał go Erwin dość niepewnym głosem. – Zdajesz sobie sprawę, że nie należę do łatwych osób?

- Nawet nie wiesz, jak bardzo – Nab posadził chłopaka w wannie, do której zaczął napuszczać ciepłą wodę. – Może dlatego tak bardzo mi się podobasz. Nie lubię łatwych i nudnych osób, a ty jesteś żywiołowy i nieco skomplikowany.

- Nieco skomplikowany, tak? – Powtórzył niezadowolony Erwin, po czym ochlapał wodą demona. – I co, panie wszystko wiedzący demonie?

- Żywiołowość ci wraca – Nab wysuszył się zaklęciem, po czym figlarnie spojrzał na chłopaka. Skoro chce z nim pogrywać, to zabawi się nieco jego kosztem. – Może powinienem zażądać drugiej rundy po naszej upojnej nocy? Co ty na to niegrzeczny lisku? Mam sprawić byś stał się jeszcze bardziej niegrzecznym chłopcem?

- Nie! – Zawył Erwin w momencie, gdy mężczyzna dotknął pod wodą jego krocza. – Przepraszam.

- Żartowałem – zaśmiał się popielatowłosy dając mu prztyczka w nos – jak skończysz, to daj mi znać, wówczas pomogę ci wrócić do pokoju.

Po tych słowach demon opuścił łazienkę, pozostawiając w niej zdezorientowanego chłopaka. Erwin w szoku ledwie utrzymywał się w pozycji siedzącej. Ten mężczyzna doprowadzi go kiedyś do zawału serca.

- To naprawdę nie na moje nerwy – szepnął do siebie ciężko wzdychając. Był skołowany i nie wiedział co czuje względem Naba. – To na pewno nie jest miłość.

¨¨¨

Wojtek siedział w fotelu tuż przed biurkiem Baala z mieszanymi uczuciami. Miał wrażenie jakby znalazł się na dywaniku u dyrektora tuż po jakiejś psocie. Demon nic nie mówił, a jedynie się mu przyglądał. Chłopiec dobrze wiedział, że ten lustruje jego myśli, które z każdą sekundą podwajały swoją ilość.

- Proszę, powiedz coś – Wojtek przerwał katujące go milczenie. – Ta cisza mnie przeraża.

- Wiem – Baal uśmiechnął się lekko nie spuszczając wzroku z chłopaka. – Skąd te krytyczne myśli i wątpliwości Wojtusiu?

- Sam nie wiem – Ciemnowłosy niespokojnie poruszył się w fotelu, kurczowo zaciskając na kolanach palce rąk. – Boję się, że nie jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera. Ty jesteś władcą piekła, a ja marnym człowiekiem.

- Eh, myślałem że wszystko już sobie wyjaśniliśmy – Baal podszedł do chłopca i kucnął naprzeciwko. – Jesteś tym jedynym, którego wybrałem już jedenaście lat temu. To, że jesteś człowiekiem, jedynie podkreśla twoją wyjątkowość.

- Nie rozumiem – niebieskie oczy z wyrazem zdziwienia patrzyły na demona – Niby w czym jestem wyjątkowy?

- Jesteś człowiekiem, który oparł się mojej klątwie – wymieniał blondyn kciukami głaszcząc pobielałe knykcie chłopca – przeżyłeś tyle czasu w przedsionku piekła, a to jest równoznaczne z tym, że nie jesteś zwyczajnym człowiekiem. Masz w sobie demoniczną krew, którą przekazała ci matka.

- A skąd demoniczna krew wzięła się u Wiki? – Wojtek nadal nie mógł zrozumieć wyjaśnień demona. Te wszystkie informacje były dla niego nowe. – Jak człowiek może mieć w sobie demoniczną krew?

- To proste pączusiu – Baal posłał chłopcu pełne politowania spojrzenie – Wiki została poczęta w miejscu kultu demona, który wzmocnił jej krew.

- Aha – Ciemnowłosy cicho westchnął próbując poskładać sobie wszystko do kupy. – Czy to znaczy, że od chwili narodzin byłem pod twoją opieką?

- Niejako – zaśmiał się w reakcji na konkluzję chłopca – W sumie, nie wiedziałem, że istniejesz. Rzadko się zdarza, że na świat przychodzą takie dzieci. Nasze świątynie od wieków tkwią pod ziemią popadając w ruinę.

- Czyli nasze spotkanie było wynikiem przypadku – zauważył Wojtek z dość komiczną miną.

- Uznałbym to jako nieuniknione skrzyżowanie losów – odparł demon opierając się o biurko – Dzięki temu spotkaniu poznałem swoją przyszłą królową.

- Królową?! – Wojtek wzdrygnął się na dźwięk tego słowa. – Ja chyba nie nadaję się na królową. One są ładne i mają wrodzony wdzięk, a ja jestem zwyczajny i przeciętny.

- Wojtusiu, dla mnie jesteś śliczny i czarujący – oznajmił Baal biorąc chłopaka na ręce – Nawet nie wiesz ile posiadasz w sobie tego wdzięku podczas seksu. Najchętniej nie wypuszczałbym cię z ramion i non stop do siebie tulił.

- A co jeśli coś zepsuję podczas ceremonii? – Zapytał cichutko Wojtek. – I cię nie zadowolę?

- Głuptasie – demon westchnął z rezygnacją – tu nie da się niczego zepsuć, a tym bardziej mnie nie zadowolić. W sumie, nie będziesz musiał nic robić, bo ja się wszystkim zajmę.

- Wszystkim?! – Ciemnowłosy w szoku patrzył w oczy blondyna. – A co ja będę robił?

- Pozwalał mi się bawić swoim ciałem – Baal wyszczerzył się do chłopca pokazując mu swoje ostre zęby. – Już ci mówiłem, że zaplanowałem dla nas długą noc poślubną.

- Coś wspominałeś – jęknął Wojtek czując jak dłoń mężczyzny ściska jeden z jego pośladków – i coraz bardziej zaczynam się ciebie bać. Jesteś strasznie niewyżyty.

- Kochanie, jestem demonem na przymusowym celibacie – oświadczył blondyn przenosząc się z chłopakiem do sypialni z ogromnym łożem małżeńskim. – To jest pałacowa sypialnia królewska, gdzie od jutra zamieszkasz.

- W tym łóżku można się zgubić – ocenił Wojtek wytrzeszczając oczy – jest stanowczo za duże.

- Nie bój się pączusiu – szepnął mu do ucha dość pożądliwie – zawsze cię w nim znajdę i nie pozwolę się nudzić.

- Wierzę ci – sapnął chłopak cały czerwony na twarzy – może już wracajmy?

- Racja – Baal od razu przeniósł ich z powrotem do swojego gabinetu. – Idź do matki i spędź z nią trochę czasu. Przyjdę po ciebie przed kolacją.

Wojtek posłusznie opuścił gabinet demona, po czym ruszył do kuchni, gdzie zazwyczaj przesiadywała jego babcia. Podejrzewał, że również tam znajdzie i Wiki. Intuicja jednak go nie myliła.

- Wojtuś – Wiki z uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka i mocno go przytuliła. – Jak się czujesz? Jutro twój wielki dzień.

- Znam to spojrzenie – Wojtek z przerażeniem spojrzał w oczy matki. – Coś ty znowu wymyśliła?

- Pogadałam chwilkę z babcią i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że trzeba cię odpowiednio ubrać – wyjaśniała dość żywiołowo, jak dla chłopca aż za bardzo – Mam coś wprost idealnego. Chodź!

Pociągnęła syna do sypialni gościnnej, gdzie nocowała. Posadziła go na łóżku, po czym nucąc coś pod nosem zaczęła grzebać w jednej z walizek.

- Oszalałaś? – Ciemnowłosy aż się zachłysnął powietrzem, gdy zobaczył preferowany przez matkę strój na noc poślubną. – Jak Baal mnie w tym zobaczy, to na bank nie wyjdę przez miesiąc z sypialni.

- Kochanie, żona powinna uszczęśliwiać męża – zaśmiała się Wiki w reakcji na minę syna – Przynajmniej to przymierz.

- To nie wchodzi w grę – zapierał się w zawstydzeniu – Przez to wszystko widać.

- I o to chodzi – puściła mu oczko – Musisz uwieść na nowo swojego demona.

- Nie z takim ciałem – jęknął wskazując na siebie – zrozum, nie jestem gotów na tak krzykliwe stroje.

- Czas byś się przemógł – zachęcała go podsuwając pod nos koronkową koszulkę i stringi – uwierz mi, że będziesz wyglądał bosko.

- Jakoś w to wątpię – stęknął biorąc do ręki ubranie – Tylko przymierzę, więc nie rób sobie nadziei.

Pomaszerował do łazienki z miną straceńca. Po jakimś kwadransie wychylił się cały w rumieńcach przez szparę w drzwiach.

- Czemu w twojej łazience nie ma żadnych luster? – Spytał z wyrzutem w głosie. – Nie ma tu nikogo więcej?

- Nie – odparła otwierają garderobę i pokazując mu ogromne lustro w drzwiach – chodź się zobaczyć, śmiało.

Wojtek niepewnie opuścił łazienkę, kierując się do garderoby. Kiedy zobaczył swoje  odbicie w lustrze, aż zaparło mu dech w piersi.

- Wyglądam, jak jakaś kurtyzana – mruknął dość żałośnie – Kto w ogóle wymyślił stringi? Tyłek od nich boli i tyle. A poza tym ta koronka nic nie zakrywa.

- Myślę, że Baalowi ten strój przypadłby do gustu – stwierdziła Wiki wpatrując się w swoje dzieło – Masz do tego dopasowany szlafroczek z jedwabiu.

- Kto w ogóle powiedział, że jutro to założę? – Wojtek powoli wycofywał się do łazienki, jednak w połowie drogi natrafił na przeszkodę. Kiedy odwrócił się, by sprawdzić co nią jest, aż zamarł. – O kurczę.

- Wpadłem na chwilę, bo chciałem o coś spytać – zaczął Baal nie mogąc spuścić wzroku z ciemnowłosego – widzę, że warto było się tu pofatygować.

- A kysz podglądaczu! – Wiki rzuciła w blondyna poduszką. – Nie wolno oglądać panny młodej w stroju ślubnym. Zmykaj stąd Baal!

- Jeśli Wojtuś założy jutro te wdzianko, to będę niemal w niebie – wychrypiał demon z drapieżnym wzrokiem – już nie mogę się doczekać.

- Powtarzam – warknął ciemnowłosy w złości – nie założę tego! Ani jutro, ani nigdy więcej! I jaka panna młoda? Jestem przecież mężczyzną!

- Czemu? – Baal nie krył rozczarowania. – Tak pięknie i smakowicie w tym wyglądasz.

- Po pierwsze, to jest niewygodne, po drugie, prawie nic nie zakrywa – wyliczał zirytowany nastolatek – a po trzecie, wyglądam w tym, jak kokietka.

- Zmienimy  strój – poinformowała ich Wiki – założysz go dopiero jutro, tuż przed ceremonią. Tak unikniemy kolejnego podglądania.

- A nie mogę ubrać normalnego stroju, jak garnitur? – Zasugerował chłopiec z nadzieją w oczach. – Na śluby z reguły zakłada się garnitur.

- Z reguły na ceremonię nie powinieneś mieć na sobie żadnego stroju – oznajmił blondyn w śmiechu – Zastanów się nad tym, dobrze?

- Ok. – Wojtek westchnął w rezygnacji. – Przemyślę to.

- To dobrze – Baal przyciągnął do siebie chłopaka i mocno zacisnął dłonie na jego pośladkach, które ładnie prezentowały się w kusych stringach. – Osobiście uważam, że apetycznie wyglądasz w tym stroju, choć z drugiej strony, bez niczego jesteś jeszcze bardziej kuszący.

- Aha – w panice głośno przełknął ślinę – dobrze wiedzieć.

- Już ci mówiłem, co masz zrobić z wewnętrznym krytykiem – posłał mu groźne spojrzenie – Masz myśleć jedynie o mnie, rozumiesz?

- Yhm – stęknął w odpowiedzi z ledwością wytrzymując wzrok demona – mam myśleć o tobie.

- Nie uważasz Baal, że to trochę egoistyczna prośba? – Wiki chciała wstawić się za synem. – Wojtuś powinien też myśleć o sobie.

- Nie zabraniam mu tego – demon posłał kobiecie łagodny uśmiech – chodzi mi tylko o to, by przestał się krytykować.

- Rozumiem – przyznała mu rację wymownym spojrzeniem – jeśli tak to się ma.

- Do wieczora – Baal pożegnał się z ciemnowłosym delikatnym pocałunkiem – Mam nadzieję, że jutro mnie zaskoczysz.


Po tych słowach zniknął nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.

2 komentarze:

  1. Cudowne, jak zawsze. To życzenie Baal'a jest w sumie urocze. Mam nadzieję, że sie nie przemęczasz ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Za mało. Jestem nienasycona po rozdziale, ale rozumiem co masz na myśli mówiąc brak czasu. Też się z tym borykam.
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń