poniedziałek, 28 lipca 2014

Porachunki

IX


Erwin od samego rana szukał po domu Wojtka, jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Był zdesperowany i chciał się kolegi poradzić w kwestii pójścia na całość. Bał się jak cholera tego co miało nastąpić wieczorem, a jego przyjaciel miał już w tej kwestii jakieś doświadczenie. Wparował do pustego pokoju ciemnowłosego i znalazł na szafce film pornograficzny od Wiki. Przeczytał opis na płycie DVD, z którego wynikało, że są tu trzy różne tematy.

- Związek hetero – czytał pod nosem lekko się rumieniąc – i dwa związki homoseksualne.

Chwilę myślał, po czym postanowił zaryzykować. Skoro nie ma Wojtka, to zasięgnie wiedzy z pornosa. Zajrzał do biurka kolegi, gdzie znalazł jego laptopa.

- Raz kozie śmierć – szepnął włączając film o tematyce gejowskiej. Z każdą kolejną klatką robił się coraz bardziej zawstydzony i wystraszony. – O kurwa. Nie ma mowy, że ja to będę robił. Zamknął komputer, po czym wybiegł z pokoju Wojtka. Chciał uciec frontowym wejściem, jednak za dużo kręciło się tam ludzi. Wrócił do sypialni demona i podszedł do okna.

- Do trzech razy sztuka – westchnął wspinając się na parapet i skacząc. Ku swojemu przerażeniu zauważył, że na dole stoi Nab i groźnie się mu przygląda. Niestety spadł wprost w jego ramiona. – Nie.

- Tak – warknął mężczyzna przerzucając sobie chłopaka przez ramię i ruszając z nim z powrotem do domu – Jesteś naprawdę nieposłusznym chłopcem rudzielcu.

- Puść mnie! – Szarpał się waląc pięściami w plecy demona. – Ja nie chcę! Nie będę tego robił!

- Jeśli nie przestaniesz się wiercić i krzyczeć – oznajmił popielatowłosy ochrypłym głosem – to wówczas wezmę cię tu i teraz nie zważając na publikę.

- Nie zrobisz tego – pisnął w strachu.

- A chcesz się założyć? – Syknął zły szczypiąc chłopaka w tyłek.

- Nie! – Zaszlochał Erwin raptownie nieruchomiejąc. Był wystraszony.

- Tak lepiej – pochwalił go przenosząc ich do sypialni i brutalnie rzucając na łóżko – Rozbieraj się!

- Nie – Erwin szybko zsunął się z posłania po przeciwnej stronie, po czym błyskawicznie wpełzł pod łóżko łapiąc się dla bezpieczeństwa za jego nogę od strony ściany. – Nigdzie się stąd nie ruszam.

- Zachowujesz się w tym momencie, jak dziecko – zarzucił mu popielatowłosy rozbawiony jego strachem – Albo sam stamtąd wyjdziesz, albo ci w tym pomogę.

- Nie ma mowy, że stąd wyjdę! – Upierał się rudzielec jeszcze bardziej ściskając nogę łóżka – Nie dostaniesz mnie tak łatwo!

- Bojowa kruszynka – Nab przykucnął i sięgnął pod łóżko. Złapał jedną nogę chłopaka i zaczął za nią ciągnąć. Kiedy mebel zaczął przesuwać się wraz z nim, złośliwy uśmieszek wypełzł na twarz mężczyzny. – Chcesz się tak ze mną bawić? W takim razie pozwól, że nauczę cię kilku ciekawych rzeczy.

Przybrał swoją prawdziwą formę, po czym jednym pstryknięciem palców sprawił, że ubrania chłopaka rozmyły się w powietrzu. Następnie sprawił, że ręce rudzielca przywarły do trzymanej nogi mebla, który podniósł się pod sam sufit.

- Aaaaaa! – Pisnął zwisając metr nad ziemią takim jakim go Pan Bóg stworzył. W strachu wierzgał nogami na wszystkie strony chcąc się uwolnić, jednak jak na złość ręce nie chciały puścić nogi łóżka. – Co jest?

- Piękny widok – zaśmiał się uwalniając ręce chłopaka, który wpadł w jego ramiona – Przede mną nie da się ukryć uparciuchu.

- Ja nie chcę – załkał rudzielec drżąc na całym ciele z przerażenia – zrobię wszystko tylko nie to.

- Zobaczysz, że nie będzie aż tak strasznie – zapewniał kładąc go na łóżku, które wróciło już na dawne miejsce – Boisz się, bo tego nie znasz. Będę starał się być delikatny, ale to nastąpi dopiero wieczorem. Teraz śpij.

Nab uśpił Erwina zaklęciem, po czym starł z jego oczu i policzków pozostałości łez. Chwilę patrzył na spokojną twarz chłopca przejeżdżając dłonią po jego nagim torsie. Kciukiem musnął lekko rozwarte, miękkie usta. Wieczorem posiądzie to ciałko i zatopi w nim swoje kły. Od czasu gdy skosztował tej słodkiej krwi, chciał mieć jej właściciela przy sobie.

- Dzisiejszej nocy całkowicie cię pożrę – szepnął przykrywając śpiącego rudzielca – Spiję każdą twoją łzę, którą uronisz wieczorem.

Po tych słowach opuścił pokój.

¨¨¨

Wojtek siedział w jednej z paryskich kawiarni i w zamyśleniu wpatrywał się w filiżankę z herbatą. Baal na chwilę zostawił go samego, bo musiał załatwić pewną sprawę w piekle. Spotkanie w Krakowie było łatwe do przewidzenia i przebiegło z podobnym scenariuszem, jak to w Egipcie. Westchnął tylko na samo wspomnienie starszego rodzeństwa i rodziców.

- No nic – mruknął pod nosem łyżeczką mieszając zawartość filiżanki – Moja rodzina w rzeczywistości nigdy nie istniała pod względem więzi, a jedynie kształtowało ją te słowo z nazwy. Ciekawe czy Wiki też się mnie wyprze, jak reszta?

- Wiki się ciebie nie wyprze – Usłyszał głos siostry, która z zadziornym uśmiechem postawiła mu pod nosem pucharek lodów pistacjowych. – Wiem, że nie lubisz słodyczy, ale kochasz lody pistacjowe. Ta kawiarnia ma je naprawdę wyśmienite.

- Wiki? Skąd wiedziałaś, że tu jestem? – Zdziwił się na jej widok. Fakt, siedział w kawiarni, która znajdowała się najbliżej jej mieszkania, ale myślał, że o tej porze będzie jeszcze w pracy. – Nie jesteś w biurze?

- Właśnie wracałam do domu, kiedy ujrzałam mojego małego braciszka w oknie tej kawiarni – wyjaśniła siadając naprzeciw chłopca – Byłam w szoku i w pierwszej chwili myślałam, że może mam jakieś zwidy, dlatego postanowiłam to sprawdzić.

- Aha – Wojtek niepewnie patrzył na siostrę, która nabrała nieco lodów na łyżeczkę i bezceremonialnie wepchnęła mu ją do ust. – Dobre.

- A nie mówiłam? – Zaśmiała się posyłając mu szczęśliwe spojrzenie. – Matko, tak bardzo tęskniłam za tobą maleńki, wiesz? Jesteś już pełnoletni i nieco podrosłeś. Mój mały, śliczny chłopiec stał się już mężczyzną.

- Oj, przestań – zmieszał się zapychając się lodami – To zawstydzające.

- Co cię sprowadza do Francji? – Spytała nagle zmieniając temat. – Raczej wątpię, że tak bez powodu postanowiłeś mnie odwiedzić.

- Tak, jest coś o czym chciałem cię zawiadomić – zaczął niepewnie bawiąc się łyżeczką od herbaty – Wychodzę za mąż.

- Co?! – Wytrzeszczyła w szoku oczy na usłyszane wyznanie. – Jak to? Z kim? Kiedy?

- Tak jakoś wyszło – zarumienił się wyjaśniając – Ceremonia odbędzie się pojutrze. 

- Kto jest tym szczęściarzem a zarazem złodziejem mojego maleństwa? – Dopytywała rozemocjonowana kobieta. – Mój maluszek pokutrze przestanie być kawalerem. Kto mi ciebie zabiera?

- Ja – usłyszała za sobą męski głos, a po chwili obok Wojtka usiadł przystojny blondyn z marsową twarzą – Nazywam się Baal i jestem przyszłym mężem twojego syna.

- Baal?! – Wojtek zachłysnął się herbatą. – Wiki jest moją siostrą.

- Nie, Wiki jest twoją biologiczną matką – oznajmił spokojnie demon z powagą w oczach – Macie podobne aury i identyczne oczy.

- Tak Wojtusiu – Wiki posmutniała wyznając prawdę chłopcu. – Jestem twoją mamą, ale to nie tak, że cię porzuciłam. Cały czas starałam się przy tobie czuwać. Wybaczysz mi kiedykolwiek kłamstwo, w którym kazałam ci dorastać?

- Ja nie wiem co powiedzieć – Wojtek zdębiały patrzył na kobietę siedzącą tuż przed nim. Osoba, którą zawsze brał za starsza siostrą w rzeczywistości okazała się być jego mamą. – Czemu nic mi nie powiedziałaś?

- Byłam szaleńczo zakochana w mężczyźnie, którego nie akceptowali rodzice. Michał, twój ojciec, pochodził z tak zwanego marginesu. Kochał motocykle, a ty odziedziczyłeś tę jego miłość do tych jednośladów. – Opowiadała ciepło wspominając osobę, którą szczerze kochała. – Michał zginął tuż po twoim urodzeniu w wypadku podczas wyścigu motocyklowego. Rodzice nalegali bym oddała ciebie do adopcji. Uważali, że jesteś owocem skandalu, na który mogę skazać ich reputację. W ostateczności doszło do tego, że zabrali mi ciebie siłą twierdząc, iż zajmą się twoim wychowaniem lepiej niż ja. – Mina jej spochmurniała. – Byłam młoda i głupia godząc się na ich ultimatum. Kiedy wyszłam na prostą i mogłam już zapewnić ci dogodne warunki życiowe, oni nie chcieli mi ciebie oddać. Prawnicy ojca postarali się zacierając ślady po moim macierzyństwie. Nawet na twoim akcie urodzenia widnieje nazwisko moich rodziców. Starałam się być przy tobie, kiedy tylko mogłam, ale i tak ograniczali nasz kontakt ze sobą. Przegapiłam tyle ważnych dla ciebie momentów w życiu. Wybacz mi kochanie.

- Jakoś nie czuję do ciebie złości – szepnął Wojtek w zamyśleniu – Odkąd pamiętam, zawsze mnie wspierałaś i pocieszałaś w razie potrzeby. Dbałaś o mnie, kiedy byłem małym brzdącem. Mam mętlik w głowie, co powinienem myśleć i czuć.

- To zrozumiałe – Wiki delikatnie położyła swoją rękę na dłoni syna. – Raptem dowiadujesz się dość szokującej prawdy o sobie. Cieszę się jednak, że odnalazłeś swoją drugą połowę, ale przyznam, że Baal to dość niespotykane imię wśród ludzi. Wiecie, że moje życie zaczyna się właśnie od tego imienia?

- Jak to? – Zdziwił się Wojtek patrząc na Wiki. – Co masz na myśli?

- Moi głupi rodzice podczas pobytu w Syrii urządzili sobie romantyczny wieczór w świątyni Baala – Kobieta w rozbawieniu wspominała swoje odkrycie o  tym fakcie. – Zostałam tam właśnie poczęta, a najzabawniejsze jest to, że urodziłam się podczas nowiu, sześć miesięcy po tym, w pełni rozwinięta. Ty również Wojtusiu urodziłeś się w podobnych okolicznościach. Moja ciąża trwała jedynie sześć miesięcy.

- Ciekawych rzeczy się tutaj dowiaduję – zaśmiał się Baal powoli rozumiejąc wyjątkowość swojego pączusia – Tak czułem, że od razu mi się spodobasz Wiktorio.

- Baal, jesteś demonem, prawda? – Wiki utkwiła swój zaciekawiony wzrok w blondynie. – To ciebie Wojtuś spotkał w tamtym tartaku.

- Bystra jesteś – pochwalił ją demon – Tak, wtedy spotkałem go po raz pierwszy. Skupiał na sobie moją uwagę przez co postanowiłem go sobie zatrzymać. Niestety kiedy po niego wróciłem, nigdzie nie mogłem go znaleźć.

- Rozumiem – westchnęła na chwilę spuszczając wzrok – ten okres był ciężki dla mojego maleństwa.

- Nie nazywaj mnie tak – jęknął Wojtek krzywiąc się na brzmienie słowa „maleństwo”. – Nie jestem już dzieckiem, wiesz?

- Wiem – sapnęła smętnie w odpowiedzi – ubolewam nad tym faktem. Chciałabym pobyć z tobą nieco dłużej. Wiem, że to nie nadrobi straconego czasu, ale… matko wychodzisz za mąż w tak młodym wieku i to jeszcze za takiego adonisa.

- Nie przesadzasz? – Chłopiec w szoku patrzył na rozczuloną kobietę. – Jestem już dorosły.

- Ja przesadzam?! – Wiki z politowaniem spojrzała na syna. – Jeszcze do niedawna nie wiedziałeś co to seks skarbie. Mniemam jednak, że Baal w praktyce cię uświadomił w tych sprawach.

- No więc – Wojtek cały się zarumienił w zażenowaniu – tak troszeczkę?

- Troszeczkę to mało powiedziane – zaśmiał się demon widząc zawstydzenie chłopca – Twój syn zostanie niejako królową piekła.

- No proszę – ucieszyła się na tę wieść – urodziłam przyszłą królową.

- Robicie to specjalnie – zarzucił im Wojtek bordowy już na twarzy z zakłopotania – Specjalnie mnie zawstydzacie.

- Tak rozkosznie wyglądasz z tymi wypiekami na policzkach – zauważyła Wiki posyłając mu ciepły uśmiech – Myślę, że Baal także dostrzegł tę uroczą część twojego zachowania.

- To nic – mruknął mężczyzna z pożądliwym spojrzeniem – nie widziałaś jego ekspresji twarzy, kiedy dochodzi. Mam wtedy ochotę żywcem go pożreć.

- Naprawdę? – Wiki z podziwem patrzyła na demona. – Mój aniołek od kołyski był ślicznym chłopczykiem, a teraz zły władca piekieł mi go odbierze.

- Nie jestem aż taki zły – zaśmiał się blondyn widząc zamyślone oczy kobiety – Porywam go jedynie z tego świata, ale nie odbieram ci go na wieki. Możesz go przecież odwiedzać.

- Macie moje błogosławieństwo – odparła spokojnie Wiki, po czym wstała i podchodząc do syna złożyła pocałunek na jego czole, to samo uczyniła z zaskoczonym demonem. – Mam prośbę.

- Jaką? – Zapytali niemal chórem.

- Chciałabym towarzyszyć Wojtusiowi w przygotowaniach do ślubu – oznajmiła ze zdecydowaniem w oczach – Przegapiłam tyle ważnych chwil w jego życiu, dlatego nie mam zamiaru stracić tej najważniejszej.

- Rozumiem – Baal wyszczerzył się zadowolony, po czym wyciągnął z kieszeni wizytówkę. – Tu jest mój numer. Kiedy będziesz gotowa, zadzwoń, to po ciebie przybędę.

- Naprawdę?! – W podekscytowaniu rzuciła się mężczyźnie na szyję, czym ponownie go zaskoczyła. Ta kobieta coraz bardziej mu się podobała w odróżnieniu od reszty członków rodziny jego pączusia, no może pomijając babcię. – W takim razie, pędzę się pakować.

Pocałowała syna na pożegnanie, po czym wybiegła w skowronkach z kawiarni.

- Szalona jest – sapnął Wojtek wpychając sobie kolejną łyżeczkę lodów do ust – Nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie ona jest moją mamą.

- Jest interesująca – Baal w zamyśleniu patrzył na pałaszującego lody chłopca. – Myślałem, że nie przepadasz za słodyczami.

- Bo nie przepadam, ale to lody pistacjowe – oznajmił, po czym nabierając sporą ilość lodów na łyżeczkę wepchnął ją demonowi do ust – To moja słabość.

- Dobrze wiedzieć – zachichotał blondyn w odpowiedzi na wyznanie chłopca – Naprawdę są smaczne.

- A nie mówiłem – Wojtek dokończył pucharek lodów lekko brudząc nimi czubek nosa. – Pyszne.

- Urocze – Baal nachylił się nad ciemnowłosym, a następnie zlizał z jego nosa pozostałości po deserze. – Kiedyś umorusam cię całego w tych lodach i pomalutku je z ciebie zliżę.

- No wiesz? – Wojtek automatycznie się zarumienił. – Mówić o takich rzeczach w miejscu publicznym. Pomyślą, że jesteśmy jacyś niewyżyci.

- Ja jestem niewyżytym demonem – wyszeptał mu do ucha w rozbawieniu – Nawet nie wyobrażasz sobie co planuję z tobą zrobić w naszą noc poślubną.

- Może lepiej będzie, jak mi nie powiesz – pisnął cicho jeszcze bardziej się czerwieniąc – Postawisz mnie przed faktem dokonanym.

- Dobrze – zachichotał całując czoło skołowanego nastolatka – Czas wracać.

¨¨¨

Popielatowłosy demon ostrożnie obudził Erwina. Chłopak leniwie przeciągnął się na łóżku powoli otwierając oczy. Mina jednak mu zrzedła na widok mężczyzny. Próbował się odsunąć, ale ten wprawnie go złapał w pasie.

- Już chcesz uciekać? – Zaśmiał się czując przyspieszone tętno rudzielca. – Jeszcze nie zaczęliśmy, a już chcesz kończyć. Strach ma wielkie oczy, ale nie bój się. Będę naprawdę delikatny tej nocy.

- Błagam cię – Erwin drżąc na całym ciele szeptał w przerażeniu przed tym, co miało się stać – Nie rób mi tego. Ja tego nie chcę.

- I tak już długo na ciebie czekam malutki – wychrypiał demon unieruchamiając zaklęciem ciało chłopaka – z czasem to polubisz.

Nab nawilżył palce jednej dłoni wonnym olejkiem, po czym ostrożnie zagłębił jeden z nich we wnętrzu chłopaka. Zamierzał być dla niego bardziej miły tej nocy, ale zmienił zdanie po kolejnej próbie ucieczki. Za karę zdecydował ominąć grę wstępną i od razu wziąć się do rzeczy.

- Nie! – Pisnął rudzielec czując w sobie kolejny palec demona. – Nie chcę!

- Radziłbym ci się tak nie spinać, bo będzie bardziej boleć – poradził mu mężczyzna unosząc biodra chłopaka na dogodniejszą wysokość. Rozszerzył delikatnie pośladki, po czym zaczął powoli wchodzić w jego wnętrze. – Spróbuj się rozluźnić i oddychaj.

- Wyjmij! – Zawył Erwin z paniką w głosie. – To boli!

- Zaraz przestanie – uspokajał go demon zostając chwilę w bezruchu, by chłopak mógł przyzwyczaić się do jego rozmiarów – Zobaczysz, że będzie ci nawet przyjemnie.

- Ja tak nie chcę – zaszlochał rudzielec – Jestem chłopakiem do cholery, a nie dziewczyną.

Ostatnie zdanie wypowiedział nieco wyższym głosem, gdy penis demona otarł się o jego czuły punkt przy prostacie.

- Jesteś pięknym chłopcem – wychrypiał Nab przyspieszając swoje ruchy w chłopaku – Niczego ci nie brakuje i masz wszystko na miejscu, a co najważniejsze jesteś tylko mój.

- Nie – jęknął Erwin, gdy popielatowłosy przejechał językiem wzdłuż jego szyi – Czemu?

Nab nie odpowiedział, a zamiast tego wbił swoje kły w szyję chłopaka. Słodka krew zaspokoiła jego głód, a jednocześnie zaaplikowany w jej obieg jad wprowadził Erwina w ekstazę. Po chwili obaj doczekali się spełnienia, a rudzielec mocno dysząc łapczywie łapał powietrze.

- Byłeś cudowny lisku – komplementował go demon głaszcząc mokry od łez policzek – Mocno się zmęczyłeś, więc odpocznij.

Erwin niemal od razu zasnął wyczerpany stosunkiem i utratą krwi. Mężczyzna przykrył ich obu kołdrą dołączając się do chłopaka, jednak zamiast spać, wpatrywał się w zmęczoną twarz rudzielca. Zagłębił się w jego umysł i odgonił koszmary. Nie chciał by ten uparty lisek miał niespokojne sny.



- Eh, kiedy się obudzisz, znowu będziesz zachowywał się, jak uparty osioł – szepnął cicho bawiąc się miedzianymi włosami chłopca – Na szczęście dla ciebie, słynę ze stalowej cierpliwości.

środa, 23 lipca 2014

Porachunki

Tak wiem, mam opóźnienia, ale niestety ostatnio rzadziej otwieram laptopa i tak jakoś wyszło. W sumie, dopiero dzisiaj pożegnałam dwójkę uroczych dzieciaczków, które są istnymi wulkanami energii. Tak bardzo byłam nimi zaabsorbowana, że nie miałam chwili na wrzucanie postów. 
Życzę Wam miłej lektury i zachęcam do komentowania. Za wszelkie błędy z góry przepraszam ^^

VIII

Wojtek w zamyśleniu składał na łóżku swoje ubrania. Od zniknięcia demonów i Erwina z jego sypialni minęło około dziesięciu minut i miał odrobinę spokoju. Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi.

- Proszę! – Zawołał wyrwany z myśli, kończąc już składać ostatnią z koszulek.

- Przyniosłam soczek – oświadczyła babcia, wchodząc do pokoju wnuka ze szklanką napoju z buraka i pokrzywy – Jakiś markotny się wydajesz wnusiu.

- Hm – westchnął przymykając oczy – Jutro mam odwiedzić rodziców wraz z Baalem i trochę obawiam się tego spotkania.

- Nie powinieneś się obawiać tego spotkania – oznajmiła podając wnukowi szklankę z sokiem – Ten demon naprawdę wydaje się być poważnym mężczyzną i myślę, że pokaże twoim rodzicom, jak wspaniałego syna stracili.

- Kocham cię babciu, wiesz? – Uśmiechnął się smutnie – Jesteś jedyną osobą w rodzinie, pomijając Wiki, która zawsze mnie wspierała.

- Wspierała?! – Dała mu prztyczka w nos. – Nadal cię wspieram głuptasie i będę to robić do samego końca.

- Dziękuję – duszkiem wypił przyniesiony sok krzywiąc się z niesmakiem – ale ten sok nadal smakuję obrzydliwie.

- Leki mają to do siebie, że są niesmaczne wnusiu – zaśmiała się zabierając pustą szklankę z ręki chłopca – Jadłeś już?

- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą – Choć muszę przyznać, że pierwszy raz od jakiegoś czasu zacząłem odczuwać głód. Wiesz, oddałbym życie za miseczkę żurku twojej roboty.

- Świetnie mi to słyszeć – usłyszeli głos Baala, który raptem pojawił się w pokoju z jakimś kartonem pod pachą – Ktoś zaraz przyniesie nam kolację.

- Słyszałam, że chce pan zabrać Wojtka jutro do jego rodziców – pani Elżbieta zwróciła się do mężczyzny z poważną miną – Prześlijcie niemiłe pozdrowienia dla mojej synowej.

- Babcia nie lubi się z moją matką – poinformował spokojnie ciemnowłosy, kończąc układać ubrania w swojej szafie – Moją matkę trudno jest lubić. Nigdy szczerze nie nazwała mnie synem. Robiła to tylko na pokaz.

- Niech pan pokaże tym idiotom, którzy uważają się za jego rodziców, jak wspaniałym chłopcem jest – szepnęła kobieta do demona, który przystaną tuż przy niej – Ten brak wiary w siebie wynika z poniżania, jakie mu non stop fundowano w domu. Tyle lat słyszał, że jest nieporadnym dzieciakiem, aż w końcu sam zaczął tak myśleć.

- Wytknę im ich błędy droga pani Elżbieto – syknął wściekły blondyn, widząc w myślach kobiety wielki żal do syna – Niech będzie pani tego pewna.

- Cieszę się, że Wojtuś spotkał kogoś takiego, jak pan – odparła już głośniej wychodząc z pokoju – Miłej nocy wam życzę chłopcy.

- Dobranoc babciu – Wojtek pożegnał kobietę, siadając na łóżku zwrócony twarzą do blondyna. Chwilę mu się przyglądał w milczeniu, a kiedy spostrzegł pytające spojrzenie, szepnął. – Boję się, że rodzice otwarcie mnie odtrącą.

- Nawet gdyby – demon podszedł do chłopaka i łapiąc jego dłonie delikatnie gładził ich kłykcie – masz mnie, babcię i rudzielca.

- Baal? – Wojtek raptem sobie coś uzmysłowił.

- Tak? – Blondyn z zaciekawieniem obserwował poruszenie chłopaka.

- Jak wygląda ślub w twoim świecie? – Para błękitnych oczu z zaciekawieniem wpatrywała się w mężczyznę. – Też towarzyszy temu taki splendor, jak u ludzi?

- Nie, no coś ty – zaśmiał się demon rozbawiony miną chłopaka – U nas wszystko odbywa się w o wiele prostszy sposób. Wymieniamy się krwią i wypowiadamy słowa przysięgi, to tyle.

- Dajemy sobie swoją krew?! – Wystraszył się słysząc słowa blondyna. – Ty już piłeś moją, czy to znaczy, że ja muszę wypić twoją? A jak zrobię coś nie tak?

- Tak – potwierdził mężczyzna – Nie powinieneś się tego bać, bo cały czas będę przy tobie. Prawdę mówiąc ceremonię możemy odprawić w każdej chwili składając przysięgę jedynie przed sobą bez żadnych świadków. Za tydzień jedynie wyprawimy przyjęcie przedstawiające cię mieszkańcom piekła.

- Naprawdę możemy tak zrobić? – Upewniał się chłopiec. – Bez żadnych świadków?

- Tak – odpowiedział blondyn w śmiechu – Problemem jest jedynie twoja anemia.

- Jest już lepiej – Wojtek zdecydowanie spojrzał na demona – Baal, wyjdziesz za mnie?

- Co tak nagle malutki? – Blondyn zaskoczony odsunął od siebie chłopca i uważnie wpatrywał się w jego oczy. – Jesteś tego pewny?

- Jestem – Nastolatek posłał mężczyźnie ciepły uśmiech. – Chyba, że nie chcesz.

- Chcę – Baal pocałował namiętnie usta chłopaka – Jednak nie zrobimy tego dzisiaj, dobrze?

- Czemu nie dzisiaj? – Ciemnowłosy na chwilę osłupiał. – Nie lubisz mnie aż tak?

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię lubię głuptasie – zmierzwił mu włosy – Po prostu poczekamy na zaćmienie, które będzie za trzy dni. Nasz ślub odbędzie się podczas zaćmienia słońca o trzeciej po południu. Przygotuję odpowiednie miejsce do naszej ceremonii.

- Dobrze – Wojtek zgodził się na propozycję demona – Za trzy dni o trzeciej odbędzie się nasz ślub.

Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi, a po chwili służka przyniosła ich kolację. Chłopiec przyglądał się tacy z jedzeniem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, bo na jednym z talerzy było surowe mięso.

- Nie będzie cię bolał po tym brzuch? – Spytał w zamyśleniu mężczyznę, wskazując na mięso. – Mnie by bolał.

- Jestem demonem – wyjaśnił nastolatkowi w rozbawieniu – Zazwyczaj sam sobie poluję w lesie, jednak dziś nie mam na to ochoty.

- Rozumiem – Wojtek wziął do ręki kanapkę z masłem orzechowym i zaczął wcinać ze smakiem. – Smacznego.

Mężczyzna chwilę obserwował mruczącego podczas jedzenia ciemnowłosego, po czym sam zabrał się za konsumpcję.

- Z czym były te kanapki? – Wojtek najedzony położył się do góry brzuchem. – Naprawdę mi smakowało.

- To było masło orzechowe – poinformował go blondyn zadowolony, że chłopiec zjadł większość kanapek – Myślałem, że je znasz.

- Nigdy przedtem tego nie jadłem – ciemnowłosy sapnął podnosząc się do siadu – słyszałem o maśle orzechowym, ale nie było mnie stać żeby je sobie kupić. Rodzice zostawiali mi liche kieszonkowe, które ledwie starczało do końca miesiąca.

- Rozumiem – blondyn odgarnął grzywkę z oczu chłopca i czule pocałował jego czoło – pachniesz teraz fistaszkami.

- Jadłem przecież z nich masło – zaśmiał się niebieskooki przeciągając się na łóżku – Chyba powinienem się pójść wykąpać, bo zaraz usnę brudny.

- Idź – mężczyzna popchnął go w stronę łazienki – przygotuję ci jakąś pidżamę.

Wojtek podreptał do łazienki, z której wrócił po dziesięciu minutach owinięty w ręcznik. Demon podał mu czerwoną koszulkę od Erwina i nic poza tym. Ciemnowłosy zauważył, że bluzka wydaje się być jakoś wydłużona.

- Zrobiłeś z tej bluzki koszulę nocną? – Nastolatek włożył koszulkę, która sięgała mu do połowy ud i lekko się zawstydził czując na sobie wzrok mężczyzny. – Dziękuję, że ją wydłużyłeś.

- Ślicznie wyglądasz w takich rzeczach – stwierdził blondyn biorąc zarumienionego chłopca na ręce i zanosząc do łóżka – Tak smakowicie wyglądasz, jednak do ślubu już cię nie tknę.

- Eh, rozumiem to postanowienie, jednak widzę, że twoje ciało ma odmienne zdanie na ten temat – zachichotał Wojtek czując na udzie nabrzmiałego członka mężczyzny – Myślę, że to też moja wina, dlatego spróbuję wziąć za to odpowiedzialność.

Ciemnowłosy zsunął się niżej i zaczął mocować się z suwakiem spodni blondyna.

- Nie podejrzewałbym cię o takie rzeczy Wojtusiu – mężczyzna ze zdziwienia patrzył na poczynania chłopaka.

- Ostrzegam tylko, że nie jestem w tym dobry – poinformował go niebieskooki ostrożnie uwalniając z bielizny męskość demona – To mój pierwszy raz, jasne?

- Wiem malutki – blondyn pogłaskał czule policzek chłopca – Oddaje się w twoje ręce.

Wojtek delikatnie przejechał opuszkami palców wzdłuż penisa, a następnie lekko zacisnął dłoń na nim powoli go posuwiście masując. Pomruk demona utwierdził go w przekonaniu, że jednak dobrze zaczynał. Zachęcony takim początkiem postanowił kontynuować swój mały eksperyment. Delikatnie polizał czubek penisa powodując tym przyspieszony oddech blondyna, po czym leciutko go ugryzł.

- Urwisek z ciebie – usłyszał demona, który w odpowiedzi na ten atak wszedł głębiej w usta chłopaka. – Zamiast mnie gryźć lepiej trochę possij.

Wojtek posłuchał rady mężczyzny i possał czubek jego członka, a jednocześnie nacisnął czuły punkt pod jądrami, co było błędem. Demon złapał go za włosy i wepchnął mu swój organ niemal do gardła. Po chwili doszedł w jego ustach. Ciemnowłosy zaczął się krztusić, jednak połknął nasienie. Z oczu poleciały mu łzy wywołane zachłyśnięciem.

- Wojtusiu? – Baal z uśmiechem patrzył na chłopaka, po czym przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. – Połknąłeś wszyściutko? Zuch chłopiec.

- Ty też połknąłeś wtedy – szepnął speszony nastolatek – Jesteś słono-gorzki, wiesz?

- Dobrze wiedzieć – zaśmiał się demon – Powinieneś już się położyć, bo jutro trochę powędrujemy.

- Yhm – Wojtek ułożył się na poduszce i przymknął oczy – Zostaniesz przy mnie dopóki nie zasnę?

- Zostanę z tobą na calutką noc – Baal położył się przy chłopcu i pocałował jego policzek – Dobranoc.

Wojtek wtulił się w tors mężczyzny, po czym pomrukując zasnął. Demon poszedł niedługo w ślad za nim, przykrywając ich obu kocem.

¨¨¨

Wczesnym rankiem Wojtek leniwie się przeciągnął otwierając zaspane oczy. Tej nocy naprawdę świetnie mu się spało, co wywołało u niego lekkie zadowolenie. Nagle ze zdziwieniem spojrzał na prawą rękę. Jeden z palców zdobił delikatny, srebrny pierścionek z rubinową otoczką. Zerknął w bok i napotkał pełen pasji wzrok demona.

- Podoba ci się? – Zapytał mężczyzna z zaciekawieniem w oczach. – To symbol naszej więzi.

Blondyn pokazał taki sam pierścień na swoim palcu, tyle że ten miał szafirową otoczkę.

- Śliczne – Wojtek zarumienił się nieśmiało całując policzek demona – Dziękuję.

- Ta twoja wstydliwa strona jest urocza, wiesz? – Zaśmiał się Baal, po czym przysunął do siebie chłopaka i wbił się w jego wargi namiętnie całując. – Nie bój się porządnych pocałunków maleńki.

- Nie boję się tych pocałunków – szepnął cichutko kryjąc czerwoną twarz w dłoniach – Ja po prostu boję się, że zrobię coś nie tak i cię zawiodę.

- Nigdy mnie nie zawodzisz – demon przyciągnął do siebie zażenowanego nastolatka i mocno go przytulił – Z czasem wszystkiego się nauczysz, zobaczysz.

- Pewnie tak – westchnął pochmurny niebieskooki – to jednak nie zmienia faktu, że jestem w tym zielony.

- Uwielbiam tę twoją nieporadność, a to mnie utwierdza w przekonaniu, że jestem twoim pierwszym i jedynym – szepnął mu do ucha blondyn delikatnie głaszcząc tył pleców – Czas się ubrać i coś zjeść. Niedługo trzeba będzie nam ruszać.

- Dobrze – Sapnął Wojtek zsuwając się z łóżka i nieco przeciągając przez co koszulka lekko się podniosła ukazując demonowi jego krągłe pośladki. Szybko uzmysłowił sobie co zrobił i od razu obciągnął w dół bluzkę. – Przepraszam za to.

- Za co? – Baal uśmiechnął się do niego z drapieżnym wzrokiem – Przez chwilę miałem piękne widoki.

- Chyba okropne – poprawił go nastolatek podchodząc do szafki i szukając w niej czystego ubrania.

- Zrób pięć skłonów nie zmieniając swojego położenia – nakazał mu demon władczym tonem – To kara za nie docenianie siebie.

Wojtek wzdrygnął się w reakcji na polecenie, jednak wykonał je bez żadnego sprzeciwu. To było dość zawstydzające, bo z każdym skłonem wypinał się centralnie na demona. Koszulka jak na złość podwinęła się do połowy pleców całkowicie odsłaniając jego goły tyłek.

- Już – jęknął zażenowany nie śmiejąc spojrzeć w stronę mężczyzny. Niemal całą głowę wsadził do szafki chcąc się w jakimś stopniu ukryć. Nagle poczuł wokół talii silne ramiona blondyna, który wziął go na ręce i zanosząc do łóżka ostrożnie go na nim ułożył.

- Nie mogę doczekać się naszej nocy poślubnej – oznajmił łagodnie głaszcząc wewnętrzną stronę ud chłopca – Tak seksownie wyglądasz w tej koszulce i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.

- Baal? – Wojtek zadrżał na dotyk demona. – Nic mi teraz nie zrobisz, prawda?

- Ubiorę cię maleńki – zamruczał blondyn wsuwając ręce pod koszulkę chłopca i ją z niego zdejmując – Mój śliczny pączuszek.

- Sam mogę się przecież ubrać – stęknął nastolatek niespokojnie poruszając się na prześcieradle – Nie musisz się kłopotać takimi rzeczami.

- Chcę się kłopotać – Baal leciutko musnął palcem nos chłopaka w pieszczocie i posadził go na łóżku, tak by miał spuszczone nogi – Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie skończę.

Wojtek z wahaniem wykonał polecenie mężczyzny, a po chwili poczuł jak jest ubierany. Chłodny materiał bluzki wywołał u niego gęsią skórkę przez co się wzdrygnął na początku. Demon jakoś nie szczególnie spieszył się z zakładaniem mu ciuchów i dopiero po upływie dwudziestu minut chłopak mógł otworzyć oczy.

- Już? – Spytał dla pewności.

- Tak – odparł Baal mierzwiąc mu włosy.

Wojtek otworzył oczy i spojrzał na swój strój. Miał na sobie białą, jedwabną koszulkę z kwiecistą, haftowaną ornamentyką, a do tego dopasowane jeansy i wygodne tenisówki.

- Wow – szepnął w zachwycie muskając opuszkami palców haftowane wzory na swojej bluzce – Jak to możliwe, że ubrania od ciebie tak dobrze dopasowują się do mojego ciała? Zazwyczaj miałem problemy w sklepach i musiałem kupować rzeczy za duże o kilka rozmiarów, a później samodzielnie je przerabiać.

- Mogę manipulować materią, a twoje ciało dogłębnie już zbadałem – wyjaśnił w uśmiechu całując jego czoło – Wiem, co jak ma leżeć.

- No tak, głupie pytanie zadałem – westchnął Wojtek wstając z łóżka i dając całusa w policzek demonowi – dziękuję za tak piękne ubranie.

Nastolatek uśmiechnął się zawadiacko, po czym uciekł z pokoju kierując się do kuchni. Po prostu zgłodniał, a z doświadczenia wiedział, że Baal wolałby raczej  coś więcej niż jednego buziaka w policzek.

- A to mały huncwot – Roześmiał się znikając z sypialni chłopaka. Cieszył go fakt, że poprawił się jego humor i stan. Pojawił się w jadalni, przez którą właśnie przebiegał ciemnowłosy, by dotrzeć do kuchni. Bez problemu go złapał, ponieważ ten nie patrząc przed siebie uderzył w jego tors. – Mam cię mój psotny.

- Hej, to nie fair – narzekał Wojtek z lekko przyspieszonym oddechem – Ty nie biegłeś.

- Nie chciałem, to nie biegłem – uśmiechnął się złośliwie demon, łaskocząc chłopaka w brzuch przez cieniutki materiał bluzki. Nastolatek skulił się chichocząc. – To kara za prowokowanie i uciekanie zaraz po tym.

- Przepraszam – pisnął przez łzy śmiechu upadając na tyłek – Obiecuję, że postaram się tak nie robić.

- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy – oświadczył spokojnie pomagając wstać chłopcu z podłogi – to możemy coś zjeść.

Objął ciemnowłosego ramieniem i pociągnął w stronę stołu sadowiąc go sobie na kolanach.

- Wolę siedzieć na krześle – Wojtek niespokojnie wiercił się na udach mężczyzny niezadowolony z faktu, że nie może siedzieć normalnie przy stole. – Tak jest niewygodnie dla nas obu i jestem za ciężki.

- Nie jesteś – szepnął mu do ucha demon, całując jego odsłonięty kark i mocniej do siebie dociskając – Leciutki jesteś i apetyczny.

- A jak będziesz jadł siedząc w takiej pozycji? – Zapytał drżącym głosem chłopiec. – Przeze mnie będzie ci trudno.

- Już jadłem – odpowiedział blondyn lekko podgryzając szyję niebieskookiego – Kiedy spałeś wyszedłem zapolować. Tuż przed świtem.

Nagle do jadalni weszła Olga z tacą wypełnioną jedzeniem. Uśmiechnęła się tylko widząc zadowolonego panicza. Od czasu jego wczesnego dzieciństwa nie widziała w nim tyle szczęścia. Ten ludzki chłopiec sprawił cud.

- Strasznie tego dużo – zauważył zaskoczony Wojtek widząc ilość jedzenia na tacy – jestem głodny, ale nie aż tak.

- Najpierw wypijesz ziółka – odparł demon stanowczym głosem – twoja babcia jednak zna się na rzeczy, bo jej mikstury postawiły cię na nogi malutki. Nie musisz zjadać tego wszystkiego, po prostu nie wiedzieliśmy na co miałbyś ochotę.

- Aha – zawstydzony nastolatek powoli sączył herbatkę z krwawnika, a dla poprawy smaku zagryzał ją owocami z sałatki.

- Dobre? – Spytał go mężczyzna rozbawiony działaniem chłopca – Tak ochoczo to jesz.

- To sam spróbuj – Wojtek wziął do ręki kawałek pomarańczy i namoczył ją w miodzie, a następnie w jogurcie, po czym wepchnął ją do ust demona – I jak?

- Doskonale wyważyłeś jej smak – blondyn oblizał z miodu usta i wykorzystując chwilę nieuwagi chłopaka, wbił się w jego usta – Jednak wolę twój smak.

- Jesteś niemożliwy, wiesz? – Sapnął ciemnowłosy zakrywając usta mężczyzny swoją lekko zabrudzoną sokiem z owoców dłonią. Jakież było jego zaskoczenie, kiedy ten zaczął lizać lepkie palce. Ciemny rumieniec wypłynął na jego policzki. – Chyba powinienem pójść się umyć, bo mam klejące się ręce.

- Już się najadłeś? – Zdumiał się blondyn widząc, jak niewiele zjadł – Myślę, że powinieneś coś jeszcze zjeść.

- Nie chcę – Wojtek zsunął się z kolan mężczyzny kryjąc przed nim zaniepokojony wzrok – Dziękuję za pyszne śniadanie. Pozwól, że teraz cię opuszczę.

Zwinnie uniknął ręki demona wybiegając z jadalni i kierując się do najbliższej łazienki. Denerwował się spotkaniem z rodzicami i choć na początku był głodny, to po przypomnieniu sobie o tym fakcie, apetyt mu minął. Umył klejące się od owoców i miodu ręce, a następnie nalał wody do umywalki i zanurzył w niej twarz chwilę tak pozostając. Kiedy wytarł ręcznikiem oczy, w odbiciu lustra zobaczył za sobą przyglądającego mu się Baala.

- Skończyłeś? – Zapytał blondyn łagodnym głosem.

- Yhm – kiwnął głową w odpowiedzi.

- W takim razie chodź do mnie – przywołał chłopca do siebie melodyjnie, który jakby na rozkaz, od razu ruszył w jego stronę i się do niego przytulił – nie wstydź się pokazywać mi swoich prawdziwych odczuć. Chcę poznać twoją pełną istotę. Boisz się spotkać rodziców, jednak nie będziesz z nimi sam na sam, a ze mną. Zapamiętaj sobie jedno. Pierścień, który ci dałem jest symbolem naszej więzi. Wystarczy, że o mnie pomyślisz i wypowiesz moje imię, a się zjawię.
- Rozumiem – szepnął już spokojniejszy chłopak – W takim razie możemy ruszać.

¨¨¨

W Kairze panował skwar, kiedy pojawili się w centrum badawczym rodziców chłopca. Baal podszedł do informacji i spytał o namiary na państwa Hoffmann. Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się serdecznie do Wojtka, który jak urzeczony rozglądał się na wszystkie strony. Nie znał języka i nie rozumiał żadnego z wypowiedzianych przez nią słów, dlatego zdał się na demona.

- Musimy udać się do Doliny Królów – oświadczył rozbawiony zachowaniem nastolatka – Ta kobieta stwierdziła, że uroczy z ciebie chłopczyk.

- Co?! – Wojtek zarumienił się tylko w reakcji na usłyszane słowa. – Pewnie pomyliła mnie z kimś innym.

- Nie, nie pomyliła cię z nikim innym – pocałował jego czoło, po czym obaj zniknęli, by pojawić się pośrodku gorącej pustyni – Jeśli źle się poczujesz, natychmiast mi o tym powiedz.

- Dobrze – Ciemnowłosy zmrużył oczy od oślepiającego go słońca. W oddali były widoczne jakieś namioty. – To chyba tam jest ekspedycja rodziców.

- Najprawdopodobniej – zaśmiał się demon przenosząc ich do samego obozowiska – Teraz wystarczy znaleźć twoich rodziców.

Wojtek chwilę się rozglądał w skupieniu szukając znajomych twarzy, aż w końcu podskoczył zauważając ojca.

- Tam jest mój tata – wskazał palcem na pochylonego nad jakimś dokumentem mężczyznę i kłócącego się z którymś z parobków – Pójdę go zawołać. Zaczekasz?

- Zaczekam – uśmiechnął się, delikatnie gładząc policzek chłopca – Leć.

Wojtek wystrzelił jak z procy i po niecałej minucie znalazł się przy ojcu, który odwrócił się do niego przodem i groźnie łypnął wściekłym wzrokiem.

- Co ty tu do diabła robisz?! – Wycedził przez zęby na widok syna. – Zwiałeś od babci?

- Też się cieszę, że cię widzę – przywitał się chłopiec stawiając jeden krok do tyłu – Gdzie jest mama?

- W namiocie ekspedycyjnym – rzucił ojciec z niechęcią wskazując spory namiot po lewej stronie – Czego chcesz? I skąd wziąłeś pieniądze na bilet do Egiptu?

- Chciałem wam kogoś przedstawić – mruknął zdenerwowany nastolatek. Ojciec zawsze go przerażał, bo w złości był zdolny niemal do wszystkiego. – I powiedzieć coś ważnego.

- W takim razie chodź – Ojciec boleśnie chwycił ramię syna i zaciągnął do namiotu. Matka na ich widok niemal nie wybuchła ze złości. – Zobacz kto nas odwiedził.

- Co ty tu robisz smarkaczu? – Ryknęła nie kryjąc złości. W sumie, nie musiała, bo nikt z pracujących na wykopaliskach nie znał języka polskiego. – Okradłeś babcię i tu przyjechałeś. Przyznaj się ohydny bachorze!

- Nie, ja nic takiego nie zrobiłem! – Bronił się przed oskarżeniami. Nie ma to, jak rodzinne spotkanie bez zahamowań. – Ja tylko…

Nie zdążył wyjaśnić celu przybycia, bo matka mocno go spoliczkowała. Zaskoczony patrzył na wściekłą twarz kobiety, która lustrowała go zimnym spojrzeniem.

- Za co to było? – Spytał nadal nie wierząc, że go uderzyła tak szybko. Nie rozumiał czemu tak się złoszczą za jego przybycie do Egiptu. – Nie dałaś mi nawet wyjaśnić.

- Pewnie, jak zwykle coś zbroiłeś i teraz szukasz u nas pomocy – prychnęła matka z jadem w głosie – Nigdy nie byłeś moim synem. Jesteś przeklętym bękartem, którego nikt nigdy nie zechce.

- Ale – Wojtek poczuł jakby coś rozrywało się w jego piersi. Zaczęło brakować mu powietrza i raptownie zbladł. Tego się obawiał. Został odrzucony. – Mamo?

- Nie nazywaj mnie tak! – Ryknęła odwracając się do niego plecami. – Jesteś już pełnoletni i bezkarnie możemy wyrzucić cię na bruk.

- Baal! – Krzyknął zrozpaczony Wojtek. – Proszę cię, zabierz mnie stąd!

- Wojtek? – Demon natychmiast zmaterializował się przy roztrzęsionym niebieskookim. Jego stan wywołał w nim niepokój. – Mały spokojnie. Jestem przy tobie. Powiedz co się stało?

- Nic – załkał wtulając się w ramię mężczyzny – nie mam już rodziców.

- Odrzuciliście go? – Teraz Baal skierował wściekłe spojrzenie na Hoffmannów. – Mieliście czelność to zrobić własnemu dziecku?

- Baal, już dobrze – Wojtek starał się okiełznać furię demona, który ujawnił swoją prawdziwą formę. – Powiedziałeś, że jeśli mnie odtrącą, ty będziesz przy mnie. Dlatego jest w porządku. Błagam cię, nie zabijaj ich.

- Pozwólcie, że się przedstawię nic nie warci ludzie – warknął groźnie demon – Jestem Baal, Władca Piekieł i osobiście zadbam o niewyobrażalne męczarnie dla was, kiedy zemrzecie.

- Pojutrze jest nasz ślub – dodał Wojtek beznamiętnie ze smutkiem patrząc na Hoffmannów – Babcia mieszka ze mną i Baalem. Raczej już się nie zobaczymy, wedle waszego życzenia.

- Czekaj! – Zatrzymał go ojciec. – Wojtek, ty naprawdę nie jesteś naszym biologicznym synem. W rzeczywistości jesteśmy twoimi dziadkami.

- To i tak nie jest już ważne – westchnął chłopak patrząc w górę – Wy nigdy nie traktowaliście mnie, jak członka rodziny. Niezależnie jakie łączą nas relacje, zawsze byłem kulą u nogi. Nie, byłem po prostu nic nie wartym śmieciem, nieprawdaż?

- Ty jednak nie kłamałeś – odezwała się kobieta nie mogąc oderwać wzroku od demona – Jedenaście lat temu naprawdę spotkałeś potwora.

- Zapowiedziałem, że po niego przyjdę – wyjaśnił od niechcenia Baal, wracając do ludzkiej postaci – Odbieram wam mojego ślicznego. Nie wyobrażacie sobie, jak cenne dziecko posiadaliście.

- Żegnajcie – szepnął Wojtek wychodząc z namiotu – Odwiedzę jeszcze Krzysztofa, Wiktorię i Paulinę.

- I wy mnie uważacie za potwora – rzekł zirytowany demon – Oceniliście mój wygląd i pochodzenie, jednak sami nie jesteście lepsi. Potwory w ludzkiej skórze, żerujące na emocjach niewinnego chłopca. Mam nadzieję, że sami kiedyś posmakujecie własnej broni. U mnie współczucia ani litości nie znajdziecie.

Po tych słowach Baal wyszedł z namiotu i z niepokojem szukał wzrokiem Wojtka. Znalazł go siedzącego w cieniu jednej z wydm, miał zadartą do góry głowę i patrzył w milczeniu na sunące po niebie chmury. Przykucnął przy nim i delikatnie zakrył dłonią jego mokre od łez oczy.

- Baal? – Wojtek cicho wymówił jego imię. – Czy ja jestem ohydny?

- Co to za pomysły? – Demon złapał chłopca i mocno do siebie przytulił. – Jesteś najpiękniejszy w świecie i tylko mój!

- Przestań wariacie – zaśmiał się niebieskooki. Ten mężczyzna działał kojąco na jego nerwy. – Dziękuję.

- Za co? – Zdziwił się blondyn.

- Za to, że przy mnie jesteś – Wojtek mocniej wtulił się w jego tors. – Że mnie tolerujesz i akceptujesz.

- Głuptas – zmierzwił chłopakowi włosy – To teraz Kraków?


- Może być – zgodził się na to ciemnowłosy – a później Paryż.