Tak wiem, mam opóźnienia, ale niestety ostatnio rzadziej otwieram laptopa i tak jakoś wyszło. W sumie, dopiero dzisiaj pożegnałam dwójkę uroczych dzieciaczków, które są istnymi wulkanami energii. Tak bardzo byłam nimi zaabsorbowana, że nie miałam chwili na wrzucanie postów.
Życzę Wam miłej lektury i zachęcam do komentowania. Za wszelkie błędy z góry przepraszam ^^
VIII
Wojtek w zamyśleniu składał na łóżku
swoje ubrania. Od zniknięcia demonów i Erwina z jego sypialni minęło około
dziesięciu minut i miał odrobinę spokoju. Po chwili usłyszał ciche pukanie do
drzwi.
- Proszę! – Zawołał wyrwany z myśli, kończąc już składać ostatnią z koszulek.
- Przyniosłam soczek – oświadczyła
babcia, wchodząc do pokoju wnuka ze szklanką napoju z buraka i pokrzywy – Jakiś
markotny się wydajesz wnusiu.
- Hm – westchnął przymykając
oczy – Jutro mam odwiedzić rodziców wraz z Baalem i trochę obawiam się tego
spotkania.
- Nie powinieneś się obawiać tego
spotkania – oznajmiła podając wnukowi szklankę z sokiem – Ten demon
naprawdę wydaje się być poważnym mężczyzną i myślę, że pokaże twoim rodzicom,
jak wspaniałego syna stracili.
- Kocham cię babciu, wiesz? –
Uśmiechnął się smutnie – Jesteś jedyną osobą w rodzinie, pomijając
Wiki, która zawsze mnie wspierała.
- Wspierała?! – Dała mu prztyczka w nos. – Nadal cię wspieram głuptasie i będę to robić do samego końca.
- Dziękuję – duszkiem wypił
przyniesiony sok krzywiąc się z niesmakiem – ale ten sok nadal smakuję
obrzydliwie.
- Leki mają to do siebie, że są
niesmaczne wnusiu – zaśmiała się zabierając pustą szklankę z ręki
chłopca – Jadłeś już?
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą – Choć muszę przyznać, że pierwszy raz od jakiegoś czasu zacząłem
odczuwać głód. Wiesz, oddałbym życie za miseczkę żurku twojej roboty.
- Świetnie mi to słyszeć – usłyszeli
głos Baala, który raptem pojawił się w pokoju z jakimś kartonem pod pachą –
Ktoś zaraz przyniesie nam kolację.
- Słyszałam, że chce pan zabrać Wojtka
jutro do jego rodziców – pani Elżbieta zwróciła się do mężczyzny z poważną miną
– Prześlijcie niemiłe pozdrowienia dla mojej synowej.
- Babcia nie lubi się z moją matką –
poinformował spokojnie ciemnowłosy, kończąc układać ubrania w swojej szafie –
Moją matkę trudno jest lubić. Nigdy szczerze nie nazwała mnie synem. Robiła to
tylko na pokaz.
- Niech pan pokaże tym idiotom, którzy
uważają się za jego rodziców, jak wspaniałym chłopcem jest – szepnęła kobieta
do demona, który przystaną tuż przy niej – Ten brak wiary w siebie wynika z
poniżania, jakie mu non stop fundowano w domu. Tyle lat słyszał, że jest
nieporadnym dzieciakiem, aż w końcu sam zaczął tak myśleć.
- Wytknę im ich błędy droga pani
Elżbieto – syknął wściekły blondyn, widząc w myślach kobiety wielki żal do syna
– Niech będzie pani tego pewna.
- Cieszę się, że Wojtuś spotkał kogoś
takiego, jak pan – odparła już głośniej wychodząc z pokoju – Miłej nocy
wam życzę chłopcy.
- Dobranoc babciu – Wojtek pożegnał kobietę, siadając na łóżku zwrócony twarzą do blondyna. Chwilę mu się przyglądał
w milczeniu, a kiedy spostrzegł pytające spojrzenie, szepnął. – Boję się, że
rodzice otwarcie mnie odtrącą.
- Nawet gdyby – demon podszedł do
chłopaka i łapiąc jego dłonie delikatnie gładził ich kłykcie – masz mnie,
babcię i rudzielca.
- Baal? – Wojtek raptem sobie coś
uzmysłowił.
- Tak? – Blondyn z zaciekawieniem
obserwował poruszenie chłopaka.
- Jak wygląda ślub w twoim świecie? –
Para błękitnych oczu z zaciekawieniem wpatrywała się w mężczyznę. – Też
towarzyszy temu taki splendor, jak u ludzi?
- Nie, no coś ty – zaśmiał się demon
rozbawiony miną chłopaka – U nas wszystko odbywa się w o wiele prostszy sposób.
Wymieniamy się krwią i wypowiadamy słowa przysięgi, to tyle.
- Dajemy sobie swoją krew?! –
Wystraszył się słysząc słowa blondyna. – Ty już piłeś moją, czy to znaczy, że ja muszę wypić
twoją? A jak zrobię coś nie tak?
- Tak – potwierdził mężczyzna – Nie
powinieneś się tego bać, bo cały czas będę przy tobie. Prawdę mówiąc ceremonię
możemy odprawić w każdej chwili składając przysięgę jedynie przed sobą bez
żadnych świadków. Za tydzień jedynie wyprawimy przyjęcie przedstawiające cię
mieszkańcom piekła.
- Naprawdę możemy tak zrobić? –
Upewniał się chłopiec. – Bez żadnych świadków?
- Tak – odpowiedział blondyn w śmiechu
– Problemem jest jedynie twoja anemia.
- Jest już lepiej – Wojtek zdecydowanie
spojrzał na demona – Baal, wyjdziesz za mnie?
- Co tak nagle malutki? – Blondyn zaskoczony
odsunął od siebie chłopca i uważnie wpatrywał się w jego oczy. – Jesteś tego
pewny?
- Jestem – Nastolatek posłał mężczyźnie
ciepły uśmiech. – Chyba, że nie chcesz.
- Chcę – Baal pocałował namiętnie usta
chłopaka – Jednak nie zrobimy tego dzisiaj, dobrze?
- Czemu nie dzisiaj? – Ciemnowłosy na
chwilę osłupiał. – Nie lubisz mnie aż tak?
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak
bardzo cię lubię głuptasie – zmierzwił mu włosy – Po prostu poczekamy na
zaćmienie, które będzie za trzy dni. Nasz ślub odbędzie się podczas zaćmienia
słońca o trzeciej po południu. Przygotuję odpowiednie miejsce do naszej
ceremonii.
- Dobrze – Wojtek zgodził się na
propozycję demona – Za trzy dni o trzeciej odbędzie się nasz ślub.
Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi,
a po chwili służka przyniosła ich kolację. Chłopiec przyglądał się tacy z
jedzeniem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, bo na jednym z talerzy było surowe
mięso.
- Nie będzie cię bolał po tym brzuch? –
Spytał w zamyśleniu mężczyznę, wskazując na mięso. – Mnie by bolał.
- Jestem demonem – wyjaśnił
nastolatkowi w rozbawieniu – Zazwyczaj sam sobie poluję w lesie, jednak
dziś nie mam na to ochoty.
- Rozumiem – Wojtek wziął do ręki
kanapkę z masłem orzechowym i zaczął wcinać ze smakiem. – Smacznego.
Mężczyzna chwilę obserwował mruczącego
podczas jedzenia ciemnowłosego, po czym sam zabrał się za konsumpcję.
- Z czym były te kanapki? – Wojtek
najedzony położył się do góry brzuchem. – Naprawdę mi smakowało.
- To było masło orzechowe –
poinformował go blondyn zadowolony, że chłopiec zjadł większość kanapek –
Myślałem, że je znasz.
- Nigdy przedtem tego nie jadłem –
ciemnowłosy sapnął podnosząc się do siadu – słyszałem o maśle orzechowym, ale
nie było mnie stać żeby je sobie kupić. Rodzice zostawiali mi liche
kieszonkowe, które ledwie starczało do końca miesiąca.
- Rozumiem – blondyn odgarnął grzywkę z
oczu chłopca i czule pocałował jego czoło – pachniesz teraz fistaszkami.
- Jadłem przecież z nich masło –
zaśmiał się niebieskooki przeciągając się na łóżku – Chyba powinienem się pójść
wykąpać, bo zaraz usnę brudny.
- Idź – mężczyzna popchnął go w stronę
łazienki – przygotuję ci jakąś pidżamę.
Wojtek podreptał do łazienki, z której
wrócił po dziesięciu minutach owinięty w ręcznik. Demon podał mu czerwoną
koszulkę od Erwina i nic poza tym. Ciemnowłosy zauważył, że bluzka wydaje się
być jakoś wydłużona.
- Zrobiłeś z tej bluzki koszulę nocną? –
Nastolatek włożył koszulkę, która sięgała mu do połowy ud i lekko się
zawstydził czując na sobie wzrok mężczyzny. – Dziękuję, że ją wydłużyłeś.
- Ślicznie wyglądasz w takich rzeczach
– stwierdził blondyn biorąc zarumienionego chłopca na ręce i zanosząc do łóżka
– Tak smakowicie wyglądasz, jednak do ślubu już cię nie tknę.
- Eh, rozumiem to postanowienie,
jednak widzę, że twoje ciało ma odmienne zdanie na ten temat – zachichotał
Wojtek czując na udzie nabrzmiałego członka mężczyzny – Myślę, że to też moja
wina, dlatego spróbuję wziąć za to odpowiedzialność.
Ciemnowłosy zsunął się niżej i zaczął
mocować się z suwakiem spodni blondyna.
- Nie podejrzewałbym cię o takie rzeczy
Wojtusiu – mężczyzna ze zdziwienia patrzył na poczynania chłopaka.
- Ostrzegam tylko, że nie jestem w tym
dobry – poinformował go niebieskooki ostrożnie uwalniając z bielizny męskość
demona – To mój pierwszy raz, jasne?
- Wiem malutki – blondyn pogłaskał
czule policzek chłopca – Oddaje się w twoje ręce.
Wojtek delikatnie przejechał opuszkami
palców wzdłuż penisa, a następnie lekko zacisnął dłoń na nim powoli go
posuwiście masując. Pomruk demona utwierdził go w przekonaniu, że jednak dobrze
zaczynał. Zachęcony takim początkiem postanowił kontynuować swój mały
eksperyment. Delikatnie polizał czubek penisa powodując tym przyspieszony
oddech blondyna, po czym leciutko go ugryzł.
- Urwisek z ciebie – usłyszał demona,
który w odpowiedzi na ten atak wszedł głębiej w usta chłopaka. – Zamiast mnie
gryźć lepiej trochę possij.
Wojtek posłuchał rady mężczyzny i
possał czubek jego członka, a jednocześnie nacisnął czuły punkt pod jądrami, co
było błędem. Demon złapał go za włosy i wepchnął mu swój organ niemal do
gardła. Po chwili doszedł w jego ustach. Ciemnowłosy zaczął się krztusić,
jednak połknął nasienie. Z oczu poleciały mu łzy wywołane zachłyśnięciem.
- Wojtusiu? – Baal z uśmiechem patrzył
na chłopaka, po czym przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. – Połknąłeś
wszyściutko? Zuch chłopiec.
- Ty też połknąłeś wtedy – szepnął
speszony nastolatek – Jesteś słono-gorzki, wiesz?
- Dobrze wiedzieć – zaśmiał się demon –
Powinieneś już się położyć, bo jutro trochę powędrujemy.
- Yhm – Wojtek ułożył się na poduszce i
przymknął oczy – Zostaniesz przy mnie dopóki nie zasnę?
- Zostanę z tobą na calutką noc – Baal
położył się przy chłopcu i pocałował jego policzek – Dobranoc.
Wojtek wtulił się w tors mężczyzny, po
czym pomrukując zasnął. Demon poszedł niedługo w ślad za nim, przykrywając ich
obu kocem.
¨¨¨
Wczesnym rankiem Wojtek leniwie się
przeciągnął otwierając zaspane oczy. Tej nocy naprawdę świetnie mu się spało,
co wywołało u niego lekkie zadowolenie. Nagle ze zdziwieniem spojrzał na prawą
rękę. Jeden z palców zdobił delikatny, srebrny pierścionek z rubinową otoczką.
Zerknął w bok i napotkał pełen pasji wzrok demona.
- Podoba ci się? – Zapytał mężczyzna z
zaciekawieniem w oczach. – To symbol naszej więzi.
Blondyn pokazał taki sam pierścień na
swoim palcu, tyle że ten miał szafirową otoczkę.
- Śliczne – Wojtek zarumienił się
nieśmiało całując policzek demona – Dziękuję.
- Ta twoja wstydliwa strona jest
urocza, wiesz? – Zaśmiał się Baal, po czym przysunął do siebie chłopaka i wbił
się w jego wargi namiętnie całując. – Nie bój się porządnych pocałunków
maleńki.
- Nie boję się tych pocałunków –
szepnął cichutko kryjąc czerwoną twarz w dłoniach – Ja po prostu boję
się, że zrobię coś nie tak i cię zawiodę.
- Nigdy mnie nie zawodzisz – demon
przyciągnął do siebie zażenowanego nastolatka i mocno go przytulił – Z czasem
wszystkiego się nauczysz, zobaczysz.
- Pewnie tak – westchnął pochmurny
niebieskooki – to jednak nie zmienia faktu, że jestem w tym zielony.
- Uwielbiam tę twoją nieporadność, a to
mnie utwierdza w przekonaniu, że jestem twoim pierwszym i jedynym – szepnął mu
do ucha blondyn delikatnie głaszcząc tył pleców – Czas się ubrać i coś zjeść.
Niedługo trzeba będzie nam ruszać.
- Dobrze – Sapnął Wojtek zsuwając się z
łóżka i nieco przeciągając przez co koszulka lekko się podniosła ukazując
demonowi jego krągłe pośladki. Szybko uzmysłowił sobie co zrobił i od razu
obciągnął w dół bluzkę. – Przepraszam za to.
- Za co? – Baal uśmiechnął się do niego
z drapieżnym wzrokiem – Przez chwilę miałem piękne widoki.
- Chyba okropne – poprawił go
nastolatek podchodząc do szafki i szukając w niej czystego ubrania.
- Zrób pięć skłonów nie zmieniając
swojego położenia – nakazał mu demon władczym tonem – To kara za nie docenianie
siebie.
Wojtek wzdrygnął się w reakcji na
polecenie, jednak wykonał je bez żadnego sprzeciwu. To było dość zawstydzające,
bo z każdym skłonem wypinał się centralnie na demona. Koszulka jak na złość
podwinęła się do połowy pleców całkowicie odsłaniając jego goły tyłek.
- Już – jęknął zażenowany nie śmiejąc
spojrzeć w stronę mężczyzny. Niemal całą głowę wsadził do szafki chcąc się w
jakimś stopniu ukryć. Nagle poczuł wokół talii silne ramiona blondyna, który
wziął go na ręce i zanosząc do łóżka ostrożnie go na nim ułożył.
- Nie mogę doczekać się naszej nocy
poślubnej – oznajmił łagodnie głaszcząc wewnętrzną stronę ud chłopca
– Tak seksownie wyglądasz w tej koszulce i nawet nie zdajesz sobie z tego
sprawy.
- Baal? – Wojtek zadrżał na dotyk demona. – Nic mi teraz nie zrobisz, prawda?
- Ubiorę cię maleńki – zamruczał
blondyn wsuwając ręce pod koszulkę chłopca i ją z niego zdejmując – Mój śliczny
pączuszek.
- Sam mogę się przecież ubrać – stęknął
nastolatek niespokojnie poruszając się na prześcieradle – Nie musisz się
kłopotać takimi rzeczami.
- Chcę się kłopotać – Baal leciutko
musnął palcem nos chłopaka w pieszczocie i posadził go na łóżku, tak by miał
spuszczone nogi – Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie skończę.
Wojtek z wahaniem wykonał polecenie
mężczyzny, a po chwili poczuł jak jest ubierany. Chłodny materiał bluzki
wywołał u niego gęsią skórkę przez co się wzdrygnął na początku. Demon jakoś
nie szczególnie spieszył się z zakładaniem mu ciuchów i dopiero po upływie
dwudziestu minut chłopak mógł otworzyć oczy.
- Już? – Spytał dla pewności.
- Tak – odparł Baal mierzwiąc mu włosy.
Wojtek otworzył oczy i spojrzał na swój
strój. Miał na sobie białą, jedwabną koszulkę z kwiecistą, haftowaną
ornamentyką, a do tego dopasowane jeansy i wygodne tenisówki.
- Wow – szepnął w zachwycie muskając opuszkami palców haftowane wzory na swojej bluzce – Jak to możliwe, że
ubrania od ciebie tak dobrze dopasowują się do mojego ciała? Zazwyczaj miałem
problemy w sklepach i musiałem kupować rzeczy za duże o kilka rozmiarów, a
później samodzielnie je przerabiać.
- Mogę manipulować materią, a twoje
ciało dogłębnie już zbadałem – wyjaśnił w uśmiechu całując jego czoło –
Wiem, co jak ma leżeć.
- No tak, głupie pytanie zadałem –
westchnął Wojtek wstając z łóżka i dając całusa w policzek demonowi – dziękuję
za tak piękne ubranie.
Nastolatek uśmiechnął się zawadiacko,
po czym uciekł z pokoju kierując się do kuchni. Po prostu zgłodniał, a z
doświadczenia wiedział, że Baal wolałby raczej coś więcej niż jednego buziaka w policzek.
- A to mały huncwot – Roześmiał się znikając z sypialni chłopaka. Cieszył go fakt, że poprawił się jego humor
i stan. Pojawił się w jadalni, przez którą właśnie przebiegał ciemnowłosy, by
dotrzeć do kuchni. Bez problemu go złapał, ponieważ ten nie patrząc przed
siebie uderzył w jego tors. – Mam cię mój psotny.
- Hej, to nie fair – narzekał Wojtek z
lekko przyspieszonym oddechem – Ty nie biegłeś.
- Nie chciałem, to nie biegłem –
uśmiechnął się złośliwie demon, łaskocząc chłopaka w brzuch przez cieniutki
materiał bluzki. Nastolatek skulił się chichocząc. – To kara za prowokowanie i
uciekanie zaraz po tym.
- Przepraszam – pisnął przez łzy
śmiechu upadając na tyłek – Obiecuję, że postaram się tak nie robić.
- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy –
oświadczył spokojnie pomagając wstać chłopcu z podłogi – to możemy coś
zjeść.
Objął ciemnowłosego ramieniem i pociągnął w stronę
stołu sadowiąc go sobie na kolanach.
- Wolę siedzieć na krześle – Wojtek
niespokojnie wiercił się na udach mężczyzny niezadowolony z faktu, że nie może
siedzieć normalnie przy stole. – Tak jest niewygodnie dla nas obu i jestem za
ciężki.
- Nie jesteś – szepnął mu do ucha demon, całując jego odsłonięty kark i mocniej do siebie dociskając – Leciutki jesteś i
apetyczny.
- A jak będziesz jadł siedząc w takiej
pozycji? – Zapytał drżącym głosem chłopiec. – Przeze mnie będzie ci trudno.
- Już jadłem – odpowiedział blondyn
lekko podgryzając szyję niebieskookiego – Kiedy spałeś wyszedłem zapolować. Tuż
przed świtem.
Nagle do jadalni weszła Olga z tacą
wypełnioną jedzeniem. Uśmiechnęła się tylko widząc zadowolonego panicza. Od
czasu jego wczesnego dzieciństwa nie widziała w nim tyle szczęścia. Ten ludzki
chłopiec sprawił cud.
- Strasznie tego dużo – zauważył
zaskoczony Wojtek widząc ilość jedzenia na tacy – jestem głodny, ale nie aż
tak.
- Najpierw wypijesz ziółka – odparł
demon stanowczym głosem – twoja babcia jednak zna się na rzeczy, bo jej
mikstury postawiły cię na nogi malutki. Nie musisz zjadać tego wszystkiego, po
prostu nie wiedzieliśmy na co miałbyś ochotę.
- Aha – zawstydzony nastolatek powoli
sączył herbatkę z krwawnika, a dla poprawy smaku zagryzał ją owocami z sałatki.
- Dobre? – Spytał go mężczyzna
rozbawiony działaniem chłopca – Tak ochoczo to jesz.
- To sam spróbuj – Wojtek wziął do ręki
kawałek pomarańczy i namoczył ją w miodzie, a następnie w jogurcie, po czym
wepchnął ją do ust demona – I jak?
- Doskonale wyważyłeś jej smak –
blondyn oblizał z miodu usta i wykorzystując chwilę nieuwagi chłopaka, wbił się
w jego usta – Jednak wolę twój smak.
- Jesteś niemożliwy, wiesz? – Sapnął
ciemnowłosy zakrywając usta mężczyzny swoją lekko zabrudzoną sokiem z owoców
dłonią. Jakież było jego zaskoczenie, kiedy ten zaczął lizać lepkie palce. Ciemny
rumieniec wypłynął na jego policzki. – Chyba powinienem pójść się umyć, bo mam klejące się ręce.
- Już się najadłeś? – Zdumiał się
blondyn widząc, jak niewiele zjadł – Myślę, że powinieneś coś jeszcze zjeść.
- Nie chcę – Wojtek zsunął się z kolan
mężczyzny kryjąc przed nim zaniepokojony wzrok – Dziękuję za pyszne śniadanie.
Pozwól, że teraz cię opuszczę.
Zwinnie uniknął ręki demona wybiegając
z jadalni i kierując się do najbliższej łazienki. Denerwował się spotkaniem z
rodzicami i choć na początku był głodny, to po przypomnieniu sobie o tym fakcie,
apetyt mu minął. Umył klejące się od owoców i miodu ręce, a następnie nalał
wody do umywalki i zanurzył w niej twarz chwilę tak pozostając. Kiedy wytarł
ręcznikiem oczy, w odbiciu lustra zobaczył za sobą przyglądającego mu się
Baala.
- Skończyłeś? – Zapytał blondyn
łagodnym głosem.
- Yhm – kiwnął głową w odpowiedzi.
- W takim razie chodź do mnie –
przywołał chłopca do siebie melodyjnie, który jakby na rozkaz, od razu ruszył w
jego stronę i się do niego przytulił – nie wstydź się pokazywać mi swoich
prawdziwych odczuć. Chcę poznać twoją pełną istotę. Boisz się spotkać rodziców,
jednak nie będziesz z nimi sam na sam, a ze mną. Zapamiętaj sobie jedno.
Pierścień, który ci dałem jest symbolem naszej więzi. Wystarczy, że o mnie
pomyślisz i wypowiesz moje imię, a się zjawię.
- Rozumiem – szepnął już spokojniejszy
chłopak – W takim razie możemy ruszać.
¨¨¨
W Kairze panował skwar, kiedy pojawili
się w centrum badawczym rodziców chłopca. Baal podszedł do informacji i spytał
o namiary na państwa Hoffmann. Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się serdecznie
do Wojtka, który jak urzeczony rozglądał się na wszystkie strony. Nie znał
języka i nie rozumiał żadnego z wypowiedzianych przez nią słów, dlatego zdał
się na demona.
- Musimy udać się do Doliny Królów – oświadczył
rozbawiony zachowaniem nastolatka – Ta kobieta stwierdziła, że uroczy
z ciebie chłopczyk.
- Co?! – Wojtek zarumienił się tylko w
reakcji na usłyszane słowa. – Pewnie pomyliła mnie z kimś innym.
- Nie, nie pomyliła cię z nikim innym –
pocałował jego czoło, po czym obaj zniknęli, by pojawić się pośrodku gorącej
pustyni – Jeśli źle się poczujesz, natychmiast mi o tym powiedz.
- Dobrze – Ciemnowłosy zmrużył oczy od
oślepiającego go słońca. W oddali były widoczne jakieś namioty. – To chyba tam jest
ekspedycja rodziców.
- Najprawdopodobniej – zaśmiał się
demon przenosząc ich do samego obozowiska – Teraz wystarczy znaleźć twoich
rodziców.
Wojtek chwilę się rozglądał w skupieniu
szukając znajomych twarzy, aż w końcu podskoczył zauważając ojca.
- Tam jest mój tata – wskazał palcem na
pochylonego nad jakimś dokumentem mężczyznę i kłócącego się z którymś z
parobków – Pójdę go zawołać. Zaczekasz?
- Zaczekam – uśmiechnął się, delikatnie gładząc policzek chłopca – Leć.
Wojtek wystrzelił jak z procy i po
niecałej minucie znalazł się przy ojcu, który odwrócił się do niego przodem i
groźnie łypnął wściekłym wzrokiem.
- Co ty tu do diabła robisz?! –
Wycedził przez zęby na widok syna. – Zwiałeś od babci?
- Też się cieszę, że cię widzę –
przywitał się chłopiec stawiając jeden krok do tyłu – Gdzie jest mama?
- W namiocie ekspedycyjnym – rzucił
ojciec z niechęcią wskazując spory namiot po lewej stronie – Czego chcesz? I
skąd wziąłeś pieniądze na bilet do Egiptu?
- Chciałem wam kogoś przedstawić –
mruknął zdenerwowany nastolatek. Ojciec zawsze go przerażał, bo w złości był
zdolny niemal do wszystkiego. – I powiedzieć coś ważnego.
- W takim razie chodź – Ojciec boleśnie
chwycił ramię syna i zaciągnął do namiotu. Matka na ich widok niemal nie
wybuchła ze złości. – Zobacz kto nas odwiedził.
- Co ty tu robisz smarkaczu? – Ryknęła nie kryjąc złości. W sumie, nie musiała, bo nikt z pracujących na
wykopaliskach nie znał języka polskiego. – Okradłeś babcię i tu przyjechałeś.
Przyznaj się ohydny bachorze!
- Nie, ja nic takiego nie zrobiłem! –
Bronił się przed oskarżeniami. Nie ma to, jak rodzinne spotkanie
bez zahamowań. – Ja tylko…
Nie zdążył wyjaśnić celu przybycia, bo
matka mocno go spoliczkowała. Zaskoczony patrzył na wściekłą twarz kobiety, która
lustrowała go zimnym spojrzeniem.
- Za co to było? – Spytał nadal nie
wierząc, że go uderzyła tak szybko. Nie rozumiał czemu tak się złoszczą za jego
przybycie do Egiptu. – Nie dałaś mi nawet wyjaśnić.
- Pewnie, jak zwykle coś zbroiłeś i
teraz szukasz u nas pomocy – prychnęła matka z jadem w głosie – Nigdy nie byłeś
moim synem. Jesteś przeklętym bękartem, którego nikt nigdy nie zechce.
- Ale – Wojtek poczuł jakby coś
rozrywało się w jego piersi. Zaczęło brakować mu powietrza i raptownie zbladł.
Tego się obawiał. Został odrzucony. – Mamo?
- Nie nazywaj mnie tak! – Ryknęła odwracając się do niego plecami. – Jesteś już pełnoletni i bezkarnie
możemy wyrzucić cię na bruk.
- Baal! – Krzyknął zrozpaczony Wojtek.
– Proszę cię, zabierz mnie stąd!
- Wojtek? – Demon natychmiast
zmaterializował się przy roztrzęsionym niebieskookim. Jego stan wywołał w nim niepokój.
– Mały spokojnie. Jestem przy tobie. Powiedz co się stało?
- Nic – załkał wtulając się w ramię
mężczyzny – nie mam już rodziców.
- Odrzuciliście go? – Teraz Baal
skierował wściekłe spojrzenie na Hoffmannów. – Mieliście czelność to zrobić
własnemu dziecku?
- Baal, już dobrze – Wojtek starał się
okiełznać furię demona, który ujawnił swoją prawdziwą formę. – Powiedziałeś, że
jeśli mnie odtrącą, ty będziesz przy mnie. Dlatego jest w porządku. Błagam cię,
nie zabijaj ich.
- Pozwólcie, że się przedstawię nic nie
warci ludzie – warknął groźnie demon – Jestem Baal, Władca Piekieł i osobiście
zadbam o niewyobrażalne męczarnie dla was, kiedy zemrzecie.
- Pojutrze jest nasz ślub – dodał Wojtek
beznamiętnie ze smutkiem patrząc na Hoffmannów – Babcia mieszka ze mną i
Baalem. Raczej już się nie zobaczymy, wedle waszego życzenia.
- Czekaj! – Zatrzymał go ojciec. –
Wojtek, ty naprawdę nie jesteś naszym biologicznym synem. W rzeczywistości
jesteśmy twoimi dziadkami.
- To i tak nie jest już ważne –
westchnął chłopak patrząc w górę – Wy nigdy nie traktowaliście mnie, jak
członka rodziny. Niezależnie jakie łączą nas relacje, zawsze byłem kulą u nogi.
Nie, byłem po prostu nic nie wartym śmieciem, nieprawdaż?
- Ty jednak nie kłamałeś – odezwała się
kobieta nie mogąc oderwać wzroku od demona – Jedenaście lat temu naprawdę
spotkałeś potwora.
- Zapowiedziałem, że po niego przyjdę –
wyjaśnił od niechcenia Baal, wracając do ludzkiej postaci – Odbieram wam mojego
ślicznego. Nie wyobrażacie sobie, jak cenne dziecko posiadaliście.
- Żegnajcie – szepnął Wojtek wychodząc
z namiotu – Odwiedzę jeszcze Krzysztofa, Wiktorię i Paulinę.
- I wy mnie uważacie za potwora – rzekł
zirytowany demon – Oceniliście mój wygląd i pochodzenie, jednak sami nie
jesteście lepsi. Potwory w ludzkiej skórze, żerujące na emocjach niewinnego
chłopca. Mam nadzieję, że sami kiedyś posmakujecie własnej broni. U mnie
współczucia ani litości nie znajdziecie.
Po tych słowach Baal wyszedł z namiotu
i z niepokojem szukał wzrokiem Wojtka. Znalazł go siedzącego w cieniu jednej z
wydm, miał zadartą do góry głowę i patrzył w milczeniu na sunące po niebie
chmury. Przykucnął przy nim i delikatnie zakrył dłonią jego mokre od łez oczy.
- Baal? – Wojtek cicho wymówił jego
imię. – Czy ja jestem ohydny?
- Co to za pomysły? – Demon złapał
chłopca i mocno do siebie przytulił. – Jesteś najpiękniejszy w świecie i tylko
mój!
- Przestań wariacie – zaśmiał się
niebieskooki. Ten mężczyzna działał kojąco na jego nerwy. – Dziękuję.
- Za co? – Zdziwił się blondyn.
- Za to, że przy mnie jesteś – Wojtek
mocniej wtulił się w jego tors. – Że mnie tolerujesz i akceptujesz.
- Głuptas – zmierzwił chłopakowi włosy
– To teraz Kraków?
- Może być – zgodził się na to
ciemnowłosy – a później Paryż.
Kocham! Baal jest taki kochany! Wojtuś będzie miał cudowne życie u boku demona. I mam nadzieję, że dzieci też xD
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie wątek tego, że jego rodzice są jego dziadkami. Więc czyim synem jest Wojtuś?
Wiesz, codziennie patrzyłam czy jest rozdział, a gdy doczekałam się to usiedzieć na miejscu nie mogłam xD
Pozdrawiam i chcę więcej!
Cudowny rozdział. Rodzice Wojtka to podstępnie, dwulicowe świnie. Baal i Wojtek są świetną parą :)
OdpowiedzUsuńP.S. Sąsiedzi mają dzieci - Weronike i Wojtka, i córka jest statsza. Trochę jak tu :)
Wybacz, dziadkowie Wojtka to podstępne, dwulicowe świnie. A matką Wojtusia, nie jest może Wiki?
UsuńW kolejnym rozdziale dowiesz się prawdy o matce Wojtka.
UsuńNo i miałaś prawo się pomylić ^_~