środa, 23 lipca 2014

Porachunki

Tak wiem, mam opóźnienia, ale niestety ostatnio rzadziej otwieram laptopa i tak jakoś wyszło. W sumie, dopiero dzisiaj pożegnałam dwójkę uroczych dzieciaczków, które są istnymi wulkanami energii. Tak bardzo byłam nimi zaabsorbowana, że nie miałam chwili na wrzucanie postów. 
Życzę Wam miłej lektury i zachęcam do komentowania. Za wszelkie błędy z góry przepraszam ^^

VIII

Wojtek w zamyśleniu składał na łóżku swoje ubrania. Od zniknięcia demonów i Erwina z jego sypialni minęło około dziesięciu minut i miał odrobinę spokoju. Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi.

- Proszę! – Zawołał wyrwany z myśli, kończąc już składać ostatnią z koszulek.

- Przyniosłam soczek – oświadczyła babcia, wchodząc do pokoju wnuka ze szklanką napoju z buraka i pokrzywy – Jakiś markotny się wydajesz wnusiu.

- Hm – westchnął przymykając oczy – Jutro mam odwiedzić rodziców wraz z Baalem i trochę obawiam się tego spotkania.

- Nie powinieneś się obawiać tego spotkania – oznajmiła podając wnukowi szklankę z sokiem – Ten demon naprawdę wydaje się być poważnym mężczyzną i myślę, że pokaże twoim rodzicom, jak wspaniałego syna stracili.

- Kocham cię babciu, wiesz? – Uśmiechnął się smutnie – Jesteś jedyną osobą w rodzinie, pomijając Wiki, która zawsze mnie wspierała.

- Wspierała?! – Dała mu prztyczka w nos. – Nadal cię wspieram głuptasie i będę to robić do samego końca.

- Dziękuję – duszkiem wypił przyniesiony sok krzywiąc się z niesmakiem – ale ten sok nadal smakuję obrzydliwie.

- Leki mają to do siebie, że są niesmaczne wnusiu – zaśmiała się zabierając pustą szklankę z ręki chłopca – Jadłeś już?

- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą – Choć muszę przyznać, że pierwszy raz od jakiegoś czasu zacząłem odczuwać głód. Wiesz, oddałbym życie za miseczkę żurku twojej roboty.

- Świetnie mi to słyszeć – usłyszeli głos Baala, który raptem pojawił się w pokoju z jakimś kartonem pod pachą – Ktoś zaraz przyniesie nam kolację.

- Słyszałam, że chce pan zabrać Wojtka jutro do jego rodziców – pani Elżbieta zwróciła się do mężczyzny z poważną miną – Prześlijcie niemiłe pozdrowienia dla mojej synowej.

- Babcia nie lubi się z moją matką – poinformował spokojnie ciemnowłosy, kończąc układać ubrania w swojej szafie – Moją matkę trudno jest lubić. Nigdy szczerze nie nazwała mnie synem. Robiła to tylko na pokaz.

- Niech pan pokaże tym idiotom, którzy uważają się za jego rodziców, jak wspaniałym chłopcem jest – szepnęła kobieta do demona, który przystaną tuż przy niej – Ten brak wiary w siebie wynika z poniżania, jakie mu non stop fundowano w domu. Tyle lat słyszał, że jest nieporadnym dzieciakiem, aż w końcu sam zaczął tak myśleć.

- Wytknę im ich błędy droga pani Elżbieto – syknął wściekły blondyn, widząc w myślach kobiety wielki żal do syna – Niech będzie pani tego pewna.

- Cieszę się, że Wojtuś spotkał kogoś takiego, jak pan – odparła już głośniej wychodząc z pokoju – Miłej nocy wam życzę chłopcy.

- Dobranoc babciu – Wojtek pożegnał kobietę, siadając na łóżku zwrócony twarzą do blondyna. Chwilę mu się przyglądał w milczeniu, a kiedy spostrzegł pytające spojrzenie, szepnął. – Boję się, że rodzice otwarcie mnie odtrącą.

- Nawet gdyby – demon podszedł do chłopaka i łapiąc jego dłonie delikatnie gładził ich kłykcie – masz mnie, babcię i rudzielca.

- Baal? – Wojtek raptem sobie coś uzmysłowił.

- Tak? – Blondyn z zaciekawieniem obserwował poruszenie chłopaka.

- Jak wygląda ślub w twoim świecie? – Para błękitnych oczu z zaciekawieniem wpatrywała się w mężczyznę. – Też towarzyszy temu taki splendor, jak u ludzi?

- Nie, no coś ty – zaśmiał się demon rozbawiony miną chłopaka – U nas wszystko odbywa się w o wiele prostszy sposób. Wymieniamy się krwią i wypowiadamy słowa przysięgi, to tyle.

- Dajemy sobie swoją krew?! – Wystraszył się słysząc słowa blondyna. – Ty już piłeś moją, czy to znaczy, że ja muszę wypić twoją? A jak zrobię coś nie tak?

- Tak – potwierdził mężczyzna – Nie powinieneś się tego bać, bo cały czas będę przy tobie. Prawdę mówiąc ceremonię możemy odprawić w każdej chwili składając przysięgę jedynie przed sobą bez żadnych świadków. Za tydzień jedynie wyprawimy przyjęcie przedstawiające cię mieszkańcom piekła.

- Naprawdę możemy tak zrobić? – Upewniał się chłopiec. – Bez żadnych świadków?

- Tak – odpowiedział blondyn w śmiechu – Problemem jest jedynie twoja anemia.

- Jest już lepiej – Wojtek zdecydowanie spojrzał na demona – Baal, wyjdziesz za mnie?

- Co tak nagle malutki? – Blondyn zaskoczony odsunął od siebie chłopca i uważnie wpatrywał się w jego oczy. – Jesteś tego pewny?

- Jestem – Nastolatek posłał mężczyźnie ciepły uśmiech. – Chyba, że nie chcesz.

- Chcę – Baal pocałował namiętnie usta chłopaka – Jednak nie zrobimy tego dzisiaj, dobrze?

- Czemu nie dzisiaj? – Ciemnowłosy na chwilę osłupiał. – Nie lubisz mnie aż tak?

- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię lubię głuptasie – zmierzwił mu włosy – Po prostu poczekamy na zaćmienie, które będzie za trzy dni. Nasz ślub odbędzie się podczas zaćmienia słońca o trzeciej po południu. Przygotuję odpowiednie miejsce do naszej ceremonii.

- Dobrze – Wojtek zgodził się na propozycję demona – Za trzy dni o trzeciej odbędzie się nasz ślub.

Ich rozmowę przerwało pukanie do drzwi, a po chwili służka przyniosła ich kolację. Chłopiec przyglądał się tacy z jedzeniem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, bo na jednym z talerzy było surowe mięso.

- Nie będzie cię bolał po tym brzuch? – Spytał w zamyśleniu mężczyznę, wskazując na mięso. – Mnie by bolał.

- Jestem demonem – wyjaśnił nastolatkowi w rozbawieniu – Zazwyczaj sam sobie poluję w lesie, jednak dziś nie mam na to ochoty.

- Rozumiem – Wojtek wziął do ręki kanapkę z masłem orzechowym i zaczął wcinać ze smakiem. – Smacznego.

Mężczyzna chwilę obserwował mruczącego podczas jedzenia ciemnowłosego, po czym sam zabrał się za konsumpcję.

- Z czym były te kanapki? – Wojtek najedzony położył się do góry brzuchem. – Naprawdę mi smakowało.

- To było masło orzechowe – poinformował go blondyn zadowolony, że chłopiec zjadł większość kanapek – Myślałem, że je znasz.

- Nigdy przedtem tego nie jadłem – ciemnowłosy sapnął podnosząc się do siadu – słyszałem o maśle orzechowym, ale nie było mnie stać żeby je sobie kupić. Rodzice zostawiali mi liche kieszonkowe, które ledwie starczało do końca miesiąca.

- Rozumiem – blondyn odgarnął grzywkę z oczu chłopca i czule pocałował jego czoło – pachniesz teraz fistaszkami.

- Jadłem przecież z nich masło – zaśmiał się niebieskooki przeciągając się na łóżku – Chyba powinienem się pójść wykąpać, bo zaraz usnę brudny.

- Idź – mężczyzna popchnął go w stronę łazienki – przygotuję ci jakąś pidżamę.

Wojtek podreptał do łazienki, z której wrócił po dziesięciu minutach owinięty w ręcznik. Demon podał mu czerwoną koszulkę od Erwina i nic poza tym. Ciemnowłosy zauważył, że bluzka wydaje się być jakoś wydłużona.

- Zrobiłeś z tej bluzki koszulę nocną? – Nastolatek włożył koszulkę, która sięgała mu do połowy ud i lekko się zawstydził czując na sobie wzrok mężczyzny. – Dziękuję, że ją wydłużyłeś.

- Ślicznie wyglądasz w takich rzeczach – stwierdził blondyn biorąc zarumienionego chłopca na ręce i zanosząc do łóżka – Tak smakowicie wyglądasz, jednak do ślubu już cię nie tknę.

- Eh, rozumiem to postanowienie, jednak widzę, że twoje ciało ma odmienne zdanie na ten temat – zachichotał Wojtek czując na udzie nabrzmiałego członka mężczyzny – Myślę, że to też moja wina, dlatego spróbuję wziąć za to odpowiedzialność.

Ciemnowłosy zsunął się niżej i zaczął mocować się z suwakiem spodni blondyna.

- Nie podejrzewałbym cię o takie rzeczy Wojtusiu – mężczyzna ze zdziwienia patrzył na poczynania chłopaka.

- Ostrzegam tylko, że nie jestem w tym dobry – poinformował go niebieskooki ostrożnie uwalniając z bielizny męskość demona – To mój pierwszy raz, jasne?

- Wiem malutki – blondyn pogłaskał czule policzek chłopca – Oddaje się w twoje ręce.

Wojtek delikatnie przejechał opuszkami palców wzdłuż penisa, a następnie lekko zacisnął dłoń na nim powoli go posuwiście masując. Pomruk demona utwierdził go w przekonaniu, że jednak dobrze zaczynał. Zachęcony takim początkiem postanowił kontynuować swój mały eksperyment. Delikatnie polizał czubek penisa powodując tym przyspieszony oddech blondyna, po czym leciutko go ugryzł.

- Urwisek z ciebie – usłyszał demona, który w odpowiedzi na ten atak wszedł głębiej w usta chłopaka. – Zamiast mnie gryźć lepiej trochę possij.

Wojtek posłuchał rady mężczyzny i possał czubek jego członka, a jednocześnie nacisnął czuły punkt pod jądrami, co było błędem. Demon złapał go za włosy i wepchnął mu swój organ niemal do gardła. Po chwili doszedł w jego ustach. Ciemnowłosy zaczął się krztusić, jednak połknął nasienie. Z oczu poleciały mu łzy wywołane zachłyśnięciem.

- Wojtusiu? – Baal z uśmiechem patrzył na chłopaka, po czym przyciągnął go do siebie i mocno przytulił. – Połknąłeś wszyściutko? Zuch chłopiec.

- Ty też połknąłeś wtedy – szepnął speszony nastolatek – Jesteś słono-gorzki, wiesz?

- Dobrze wiedzieć – zaśmiał się demon – Powinieneś już się położyć, bo jutro trochę powędrujemy.

- Yhm – Wojtek ułożył się na poduszce i przymknął oczy – Zostaniesz przy mnie dopóki nie zasnę?

- Zostanę z tobą na calutką noc – Baal położył się przy chłopcu i pocałował jego policzek – Dobranoc.

Wojtek wtulił się w tors mężczyzny, po czym pomrukując zasnął. Demon poszedł niedługo w ślad za nim, przykrywając ich obu kocem.

¨¨¨

Wczesnym rankiem Wojtek leniwie się przeciągnął otwierając zaspane oczy. Tej nocy naprawdę świetnie mu się spało, co wywołało u niego lekkie zadowolenie. Nagle ze zdziwieniem spojrzał na prawą rękę. Jeden z palców zdobił delikatny, srebrny pierścionek z rubinową otoczką. Zerknął w bok i napotkał pełen pasji wzrok demona.

- Podoba ci się? – Zapytał mężczyzna z zaciekawieniem w oczach. – To symbol naszej więzi.

Blondyn pokazał taki sam pierścień na swoim palcu, tyle że ten miał szafirową otoczkę.

- Śliczne – Wojtek zarumienił się nieśmiało całując policzek demona – Dziękuję.

- Ta twoja wstydliwa strona jest urocza, wiesz? – Zaśmiał się Baal, po czym przysunął do siebie chłopaka i wbił się w jego wargi namiętnie całując. – Nie bój się porządnych pocałunków maleńki.

- Nie boję się tych pocałunków – szepnął cichutko kryjąc czerwoną twarz w dłoniach – Ja po prostu boję się, że zrobię coś nie tak i cię zawiodę.

- Nigdy mnie nie zawodzisz – demon przyciągnął do siebie zażenowanego nastolatka i mocno go przytulił – Z czasem wszystkiego się nauczysz, zobaczysz.

- Pewnie tak – westchnął pochmurny niebieskooki – to jednak nie zmienia faktu, że jestem w tym zielony.

- Uwielbiam tę twoją nieporadność, a to mnie utwierdza w przekonaniu, że jestem twoim pierwszym i jedynym – szepnął mu do ucha blondyn delikatnie głaszcząc tył pleców – Czas się ubrać i coś zjeść. Niedługo trzeba będzie nam ruszać.

- Dobrze – Sapnął Wojtek zsuwając się z łóżka i nieco przeciągając przez co koszulka lekko się podniosła ukazując demonowi jego krągłe pośladki. Szybko uzmysłowił sobie co zrobił i od razu obciągnął w dół bluzkę. – Przepraszam za to.

- Za co? – Baal uśmiechnął się do niego z drapieżnym wzrokiem – Przez chwilę miałem piękne widoki.

- Chyba okropne – poprawił go nastolatek podchodząc do szafki i szukając w niej czystego ubrania.

- Zrób pięć skłonów nie zmieniając swojego położenia – nakazał mu demon władczym tonem – To kara za nie docenianie siebie.

Wojtek wzdrygnął się w reakcji na polecenie, jednak wykonał je bez żadnego sprzeciwu. To było dość zawstydzające, bo z każdym skłonem wypinał się centralnie na demona. Koszulka jak na złość podwinęła się do połowy pleców całkowicie odsłaniając jego goły tyłek.

- Już – jęknął zażenowany nie śmiejąc spojrzeć w stronę mężczyzny. Niemal całą głowę wsadził do szafki chcąc się w jakimś stopniu ukryć. Nagle poczuł wokół talii silne ramiona blondyna, który wziął go na ręce i zanosząc do łóżka ostrożnie go na nim ułożył.

- Nie mogę doczekać się naszej nocy poślubnej – oznajmił łagodnie głaszcząc wewnętrzną stronę ud chłopca – Tak seksownie wyglądasz w tej koszulce i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.

- Baal? – Wojtek zadrżał na dotyk demona. – Nic mi teraz nie zrobisz, prawda?

- Ubiorę cię maleńki – zamruczał blondyn wsuwając ręce pod koszulkę chłopca i ją z niego zdejmując – Mój śliczny pączuszek.

- Sam mogę się przecież ubrać – stęknął nastolatek niespokojnie poruszając się na prześcieradle – Nie musisz się kłopotać takimi rzeczami.

- Chcę się kłopotać – Baal leciutko musnął palcem nos chłopaka w pieszczocie i posadził go na łóżku, tak by miał spuszczone nogi – Zamknij oczy i nie otwieraj dopóki nie skończę.

Wojtek z wahaniem wykonał polecenie mężczyzny, a po chwili poczuł jak jest ubierany. Chłodny materiał bluzki wywołał u niego gęsią skórkę przez co się wzdrygnął na początku. Demon jakoś nie szczególnie spieszył się z zakładaniem mu ciuchów i dopiero po upływie dwudziestu minut chłopak mógł otworzyć oczy.

- Już? – Spytał dla pewności.

- Tak – odparł Baal mierzwiąc mu włosy.

Wojtek otworzył oczy i spojrzał na swój strój. Miał na sobie białą, jedwabną koszulkę z kwiecistą, haftowaną ornamentyką, a do tego dopasowane jeansy i wygodne tenisówki.

- Wow – szepnął w zachwycie muskając opuszkami palców haftowane wzory na swojej bluzce – Jak to możliwe, że ubrania od ciebie tak dobrze dopasowują się do mojego ciała? Zazwyczaj miałem problemy w sklepach i musiałem kupować rzeczy za duże o kilka rozmiarów, a później samodzielnie je przerabiać.

- Mogę manipulować materią, a twoje ciało dogłębnie już zbadałem – wyjaśnił w uśmiechu całując jego czoło – Wiem, co jak ma leżeć.

- No tak, głupie pytanie zadałem – westchnął Wojtek wstając z łóżka i dając całusa w policzek demonowi – dziękuję za tak piękne ubranie.

Nastolatek uśmiechnął się zawadiacko, po czym uciekł z pokoju kierując się do kuchni. Po prostu zgłodniał, a z doświadczenia wiedział, że Baal wolałby raczej  coś więcej niż jednego buziaka w policzek.

- A to mały huncwot – Roześmiał się znikając z sypialni chłopaka. Cieszył go fakt, że poprawił się jego humor i stan. Pojawił się w jadalni, przez którą właśnie przebiegał ciemnowłosy, by dotrzeć do kuchni. Bez problemu go złapał, ponieważ ten nie patrząc przed siebie uderzył w jego tors. – Mam cię mój psotny.

- Hej, to nie fair – narzekał Wojtek z lekko przyspieszonym oddechem – Ty nie biegłeś.

- Nie chciałem, to nie biegłem – uśmiechnął się złośliwie demon, łaskocząc chłopaka w brzuch przez cieniutki materiał bluzki. Nastolatek skulił się chichocząc. – To kara za prowokowanie i uciekanie zaraz po tym.

- Przepraszam – pisnął przez łzy śmiechu upadając na tyłek – Obiecuję, że postaram się tak nie robić.

- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy – oświadczył spokojnie pomagając wstać chłopcu z podłogi – to możemy coś zjeść.

Objął ciemnowłosego ramieniem i pociągnął w stronę stołu sadowiąc go sobie na kolanach.

- Wolę siedzieć na krześle – Wojtek niespokojnie wiercił się na udach mężczyzny niezadowolony z faktu, że nie może siedzieć normalnie przy stole. – Tak jest niewygodnie dla nas obu i jestem za ciężki.

- Nie jesteś – szepnął mu do ucha demon, całując jego odsłonięty kark i mocniej do siebie dociskając – Leciutki jesteś i apetyczny.

- A jak będziesz jadł siedząc w takiej pozycji? – Zapytał drżącym głosem chłopiec. – Przeze mnie będzie ci trudno.

- Już jadłem – odpowiedział blondyn lekko podgryzając szyję niebieskookiego – Kiedy spałeś wyszedłem zapolować. Tuż przed świtem.

Nagle do jadalni weszła Olga z tacą wypełnioną jedzeniem. Uśmiechnęła się tylko widząc zadowolonego panicza. Od czasu jego wczesnego dzieciństwa nie widziała w nim tyle szczęścia. Ten ludzki chłopiec sprawił cud.

- Strasznie tego dużo – zauważył zaskoczony Wojtek widząc ilość jedzenia na tacy – jestem głodny, ale nie aż tak.

- Najpierw wypijesz ziółka – odparł demon stanowczym głosem – twoja babcia jednak zna się na rzeczy, bo jej mikstury postawiły cię na nogi malutki. Nie musisz zjadać tego wszystkiego, po prostu nie wiedzieliśmy na co miałbyś ochotę.

- Aha – zawstydzony nastolatek powoli sączył herbatkę z krwawnika, a dla poprawy smaku zagryzał ją owocami z sałatki.

- Dobre? – Spytał go mężczyzna rozbawiony działaniem chłopca – Tak ochoczo to jesz.

- To sam spróbuj – Wojtek wziął do ręki kawałek pomarańczy i namoczył ją w miodzie, a następnie w jogurcie, po czym wepchnął ją do ust demona – I jak?

- Doskonale wyważyłeś jej smak – blondyn oblizał z miodu usta i wykorzystując chwilę nieuwagi chłopaka, wbił się w jego usta – Jednak wolę twój smak.

- Jesteś niemożliwy, wiesz? – Sapnął ciemnowłosy zakrywając usta mężczyzny swoją lekko zabrudzoną sokiem z owoców dłonią. Jakież było jego zaskoczenie, kiedy ten zaczął lizać lepkie palce. Ciemny rumieniec wypłynął na jego policzki. – Chyba powinienem pójść się umyć, bo mam klejące się ręce.

- Już się najadłeś? – Zdumiał się blondyn widząc, jak niewiele zjadł – Myślę, że powinieneś coś jeszcze zjeść.

- Nie chcę – Wojtek zsunął się z kolan mężczyzny kryjąc przed nim zaniepokojony wzrok – Dziękuję za pyszne śniadanie. Pozwól, że teraz cię opuszczę.

Zwinnie uniknął ręki demona wybiegając z jadalni i kierując się do najbliższej łazienki. Denerwował się spotkaniem z rodzicami i choć na początku był głodny, to po przypomnieniu sobie o tym fakcie, apetyt mu minął. Umył klejące się od owoców i miodu ręce, a następnie nalał wody do umywalki i zanurzył w niej twarz chwilę tak pozostając. Kiedy wytarł ręcznikiem oczy, w odbiciu lustra zobaczył za sobą przyglądającego mu się Baala.

- Skończyłeś? – Zapytał blondyn łagodnym głosem.

- Yhm – kiwnął głową w odpowiedzi.

- W takim razie chodź do mnie – przywołał chłopca do siebie melodyjnie, który jakby na rozkaz, od razu ruszył w jego stronę i się do niego przytulił – nie wstydź się pokazywać mi swoich prawdziwych odczuć. Chcę poznać twoją pełną istotę. Boisz się spotkać rodziców, jednak nie będziesz z nimi sam na sam, a ze mną. Zapamiętaj sobie jedno. Pierścień, który ci dałem jest symbolem naszej więzi. Wystarczy, że o mnie pomyślisz i wypowiesz moje imię, a się zjawię.
- Rozumiem – szepnął już spokojniejszy chłopak – W takim razie możemy ruszać.

¨¨¨

W Kairze panował skwar, kiedy pojawili się w centrum badawczym rodziców chłopca. Baal podszedł do informacji i spytał o namiary na państwa Hoffmann. Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się serdecznie do Wojtka, który jak urzeczony rozglądał się na wszystkie strony. Nie znał języka i nie rozumiał żadnego z wypowiedzianych przez nią słów, dlatego zdał się na demona.

- Musimy udać się do Doliny Królów – oświadczył rozbawiony zachowaniem nastolatka – Ta kobieta stwierdziła, że uroczy z ciebie chłopczyk.

- Co?! – Wojtek zarumienił się tylko w reakcji na usłyszane słowa. – Pewnie pomyliła mnie z kimś innym.

- Nie, nie pomyliła cię z nikim innym – pocałował jego czoło, po czym obaj zniknęli, by pojawić się pośrodku gorącej pustyni – Jeśli źle się poczujesz, natychmiast mi o tym powiedz.

- Dobrze – Ciemnowłosy zmrużył oczy od oślepiającego go słońca. W oddali były widoczne jakieś namioty. – To chyba tam jest ekspedycja rodziców.

- Najprawdopodobniej – zaśmiał się demon przenosząc ich do samego obozowiska – Teraz wystarczy znaleźć twoich rodziców.

Wojtek chwilę się rozglądał w skupieniu szukając znajomych twarzy, aż w końcu podskoczył zauważając ojca.

- Tam jest mój tata – wskazał palcem na pochylonego nad jakimś dokumentem mężczyznę i kłócącego się z którymś z parobków – Pójdę go zawołać. Zaczekasz?

- Zaczekam – uśmiechnął się, delikatnie gładząc policzek chłopca – Leć.

Wojtek wystrzelił jak z procy i po niecałej minucie znalazł się przy ojcu, który odwrócił się do niego przodem i groźnie łypnął wściekłym wzrokiem.

- Co ty tu do diabła robisz?! – Wycedził przez zęby na widok syna. – Zwiałeś od babci?

- Też się cieszę, że cię widzę – przywitał się chłopiec stawiając jeden krok do tyłu – Gdzie jest mama?

- W namiocie ekspedycyjnym – rzucił ojciec z niechęcią wskazując spory namiot po lewej stronie – Czego chcesz? I skąd wziąłeś pieniądze na bilet do Egiptu?

- Chciałem wam kogoś przedstawić – mruknął zdenerwowany nastolatek. Ojciec zawsze go przerażał, bo w złości był zdolny niemal do wszystkiego. – I powiedzieć coś ważnego.

- W takim razie chodź – Ojciec boleśnie chwycił ramię syna i zaciągnął do namiotu. Matka na ich widok niemal nie wybuchła ze złości. – Zobacz kto nas odwiedził.

- Co ty tu robisz smarkaczu? – Ryknęła nie kryjąc złości. W sumie, nie musiała, bo nikt z pracujących na wykopaliskach nie znał języka polskiego. – Okradłeś babcię i tu przyjechałeś. Przyznaj się ohydny bachorze!

- Nie, ja nic takiego nie zrobiłem! – Bronił się przed oskarżeniami. Nie ma to, jak rodzinne spotkanie bez zahamowań. – Ja tylko…

Nie zdążył wyjaśnić celu przybycia, bo matka mocno go spoliczkowała. Zaskoczony patrzył na wściekłą twarz kobiety, która lustrowała go zimnym spojrzeniem.

- Za co to było? – Spytał nadal nie wierząc, że go uderzyła tak szybko. Nie rozumiał czemu tak się złoszczą za jego przybycie do Egiptu. – Nie dałaś mi nawet wyjaśnić.

- Pewnie, jak zwykle coś zbroiłeś i teraz szukasz u nas pomocy – prychnęła matka z jadem w głosie – Nigdy nie byłeś moim synem. Jesteś przeklętym bękartem, którego nikt nigdy nie zechce.

- Ale – Wojtek poczuł jakby coś rozrywało się w jego piersi. Zaczęło brakować mu powietrza i raptownie zbladł. Tego się obawiał. Został odrzucony. – Mamo?

- Nie nazywaj mnie tak! – Ryknęła odwracając się do niego plecami. – Jesteś już pełnoletni i bezkarnie możemy wyrzucić cię na bruk.

- Baal! – Krzyknął zrozpaczony Wojtek. – Proszę cię, zabierz mnie stąd!

- Wojtek? – Demon natychmiast zmaterializował się przy roztrzęsionym niebieskookim. Jego stan wywołał w nim niepokój. – Mały spokojnie. Jestem przy tobie. Powiedz co się stało?

- Nic – załkał wtulając się w ramię mężczyzny – nie mam już rodziców.

- Odrzuciliście go? – Teraz Baal skierował wściekłe spojrzenie na Hoffmannów. – Mieliście czelność to zrobić własnemu dziecku?

- Baal, już dobrze – Wojtek starał się okiełznać furię demona, który ujawnił swoją prawdziwą formę. – Powiedziałeś, że jeśli mnie odtrącą, ty będziesz przy mnie. Dlatego jest w porządku. Błagam cię, nie zabijaj ich.

- Pozwólcie, że się przedstawię nic nie warci ludzie – warknął groźnie demon – Jestem Baal, Władca Piekieł i osobiście zadbam o niewyobrażalne męczarnie dla was, kiedy zemrzecie.

- Pojutrze jest nasz ślub – dodał Wojtek beznamiętnie ze smutkiem patrząc na Hoffmannów – Babcia mieszka ze mną i Baalem. Raczej już się nie zobaczymy, wedle waszego życzenia.

- Czekaj! – Zatrzymał go ojciec. – Wojtek, ty naprawdę nie jesteś naszym biologicznym synem. W rzeczywistości jesteśmy twoimi dziadkami.

- To i tak nie jest już ważne – westchnął chłopak patrząc w górę – Wy nigdy nie traktowaliście mnie, jak członka rodziny. Niezależnie jakie łączą nas relacje, zawsze byłem kulą u nogi. Nie, byłem po prostu nic nie wartym śmieciem, nieprawdaż?

- Ty jednak nie kłamałeś – odezwała się kobieta nie mogąc oderwać wzroku od demona – Jedenaście lat temu naprawdę spotkałeś potwora.

- Zapowiedziałem, że po niego przyjdę – wyjaśnił od niechcenia Baal, wracając do ludzkiej postaci – Odbieram wam mojego ślicznego. Nie wyobrażacie sobie, jak cenne dziecko posiadaliście.

- Żegnajcie – szepnął Wojtek wychodząc z namiotu – Odwiedzę jeszcze Krzysztofa, Wiktorię i Paulinę.

- I wy mnie uważacie za potwora – rzekł zirytowany demon – Oceniliście mój wygląd i pochodzenie, jednak sami nie jesteście lepsi. Potwory w ludzkiej skórze, żerujące na emocjach niewinnego chłopca. Mam nadzieję, że sami kiedyś posmakujecie własnej broni. U mnie współczucia ani litości nie znajdziecie.

Po tych słowach Baal wyszedł z namiotu i z niepokojem szukał wzrokiem Wojtka. Znalazł go siedzącego w cieniu jednej z wydm, miał zadartą do góry głowę i patrzył w milczeniu na sunące po niebie chmury. Przykucnął przy nim i delikatnie zakrył dłonią jego mokre od łez oczy.

- Baal? – Wojtek cicho wymówił jego imię. – Czy ja jestem ohydny?

- Co to za pomysły? – Demon złapał chłopca i mocno do siebie przytulił. – Jesteś najpiękniejszy w świecie i tylko mój!

- Przestań wariacie – zaśmiał się niebieskooki. Ten mężczyzna działał kojąco na jego nerwy. – Dziękuję.

- Za co? – Zdziwił się blondyn.

- Za to, że przy mnie jesteś – Wojtek mocniej wtulił się w jego tors. – Że mnie tolerujesz i akceptujesz.

- Głuptas – zmierzwił chłopakowi włosy – To teraz Kraków?


- Może być – zgodził się na to ciemnowłosy – a później Paryż.

4 komentarze:

  1. Kocham! Baal jest taki kochany! Wojtuś będzie miał cudowne życie u boku demona. I mam nadzieję, że dzieci też xD
    Ciekawi mnie wątek tego, że jego rodzice są jego dziadkami. Więc czyim synem jest Wojtuś?
    Wiesz, codziennie patrzyłam czy jest rozdział, a gdy doczekałam się to usiedzieć na miejscu nie mogłam xD
    Pozdrawiam i chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. Rodzice Wojtka to podstępnie, dwulicowe świnie. Baal i Wojtek są świetną parą :)
    P.S. Sąsiedzi mają dzieci - Weronike i Wojtka, i córka jest statsza. Trochę jak tu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, dziadkowie Wojtka to podstępne, dwulicowe świnie. A matką Wojtusia, nie jest może Wiki?

      Usuń
    2. W kolejnym rozdziale dowiesz się prawdy o matce Wojtka.
      No i miałaś prawo się pomylić ^_~

      Usuń