środa, 17 grudnia 2014

Porachunki

Przegapiłam mikołajki, ale zajęła mnie papierologia i biurokracja, dlatego sorry. Nie daję Wam gwarancji, że zdążę coś sklecić do świąt, ale spróbuję ^^ Życzę miłej lektury.

XIII

Baal szedł korytarzem prowadzącym z jego gabinetu do sypialni. Niestety musiał wrócić do obowiązków, bo skończył się jego czas wolny. Skręcił właśnie w część mieszkalną, gdy poczuł, że coś w niego uderzyło. Spojrzał w dół i zobaczył parę dużych, brązowych oczu.

- Dzień dobry – przywitała się z nim właścicielka tego zjawiska – Jestem Misia.

- Dziecko – zdumiony patrzył na jasnowłosą dziewczynkę, która aż tryskała energią – Skąd ty się tu wzięłaś?

- Szukam Wojtka – oświadczyła wesoło kołysząc się na palcach – Braciszek powiedział, że on tu jest.

- Szukasz Wojtka? – Nie wierzył w to, co słyszał. W końcu wybuchł gromkim śmiechem. – W takim razie chodź.

Ruszył w stronę sypialni ciekaw co ta mała iskierka uczyni. Kiedy weszli do środka, dziewczynka podeszła do łóżka i bezceremonialnie pacnęła czoło śpiącego chłopaka. Niestety na swoje nieszczęście nie zareagował, więc ścisnęła płatki jego nosa. Od razu otworzył oczy.

- Miśka! – Warknął niezadowolony, że przerwano mu sen. – Skąd ty się tu wzięłaś?

- Skąd wiedziałeś, że to ja? – Zdziwiona przechyliła swoją jasną główkę. – Ten papla Wini ci powiedział?

- Nie widziałem się z nim od jakiegoś czasu – ziewnął leniwie się przeciągając – Tylko ty mnie tak budzisz roztrzepańcu.

- Zmieniłeś się trochę – przyglądała się ciemnowłosemu z uwagą – Masz kocie oczy, jak tamten pan ze szpitala.

- Byłaś w szpitalu?! – Zmartwiony patrzył w jej brązowe oczy. – Kiedy?

- Wczoraj – odpowiedziała spokojnie – Miałam operację, ale ten pan coś zrobił. Teraz nic mnie nie boli i nawet nie mam blizny po cięciu.

- Rozumiem – uśmiechnął się czując ulgę. Dobrze wiedział, jak ważna była dla Erwina. – Gdzie twój brat?

- Bawiliśmy się, ale nagle zasnął na podłodze – wydęła obrażona usteczka – postanowiłam więc poszukać ciebie.

- Aha – zaśmiał się mierzwiąc jej włosy – Jak tu trafiłaś?

- Przyprowadził mnie ten pan – pokazała palcem na stojącego w progu demona, po czym ściszyła głos – jest trochę straszny.

- Słyszałeś Baal? – Wojtek zachichotał spoglądając na męża. – Przestraszyłeś swoją przyszłą szwagierkę.

- Jest trochę młoda – prychnął w śmiechu podchodząc do łóżka – Ile masz lat maleńka?

- Nazywam się Michalina panie wysoki – wzięła się pod boki i posłała demonowi uparte spojrzenie – Mam jedenaście lat.

- Baal – Wojtek przymknął oczy czując nęcący zapach krwi dziewczynki. – Zabierz ją stąd.

- Już – demon od razu zauważył głód chłopaka. Złapał Misię i przeniósł ją do kuchni oddając w ręce Olgi. – Trzymaj ją z dala od Wojtka.

- Dobrze panie – Kobieta złapała rękę zdezorientowanego dziecka. – Panicz źle się czuje?

- Nie – Baal uśmiechnął się lekko – To tylko mały głód.

Po tych słowach zniknął wracając do sypialni, gdzie siedział starający się uspokoić Wojtek. Podziwiał go, że tak usilnie próbuje panować nad głodem. Podszedł do niego i czule go pocałował.

- To zły pomysł Baal – jęknął mu w usta czując coraz większe pragnienie – To jest zbyt silne.

- Wiem – szepnął przytulając do siebie chłopaka – Śmiało.

Wbił swoje zęby w szyję męża powoli sycąc swój głód.

- Nadal nie rozumiem skąd wiem, jak to robić – wyszeptał składając pocałunek na zasklepiających się ranach – Oświecisz mnie mężu?

- Jesteś tak delikatny kochanie – zaśmiał się blondyn urzeczony zachowaniem Wojtka – Zyskałeś tę wiedzę podczas rytuału w momencie wypicia mojej krwi.

- Czyli przekazałeś mi wiedzę razem z krwią – upewniał się cicho – A kiedy minie ten pociąg do krwi?

- Nigdy – odpowiedział czując, jak chłopak w szoku drga – Z czasem zapanujesz nad głodem. Teraz całkiem dobrze ci to idzie. Potrafisz jeszcze zachować skrupuły.

- Tyle że to cholernie trudne – jęknął opierając głowę o ramię Baala – Prawie zaatakowałem Miśkę. Słyszałem szum jej krwi, czułem jej nęcący zapach i widziałem odznaczające się żyły.

- Ale jakoś zdołałeś się kontrolować – pochwalił go demon – Nie przejmuj się na zapas.

- Błagam – przytulił się do boku męża – nie pozwól mi stracić kontroli. Jeśli tak się stanie, po prostu mnie powstrzymaj. Nie przeżyłbym, gdybym kogoś skrzywdził.

- Wiem – wziął go pod boki i usadowił na swoich udach okrakiem – Obiecuję cię pilnować.

¨¨¨

Erwin skulony spał na środku sypialni, gdzie wcześniej bawił się z siostrą. Wizyta w świecie ludzi nadal dawała mu w kość objawiając się falami zmęczenia. Obudził go ładny zapach z kuchni. Węsząc nosem niczym zahipnotyzowany podążył za miłą wonią.

- Wini! – Zawołała szczęśliwa Misia rzucając się mu na szyję – Wreszcie wstałeś!

- Sorry za tamto – westchnął przytulając dziewczynkę – Jestem trochę zmęczony.

- Widziałam się z Wojtkiem – wyszczerzyła się zadowolona – wiesz, on ma teraz takie oczy jak pan co był z tobą w szpitalu. 

- Czyli wrócił – ziewnął sięgając po kubek z kawą, który podała mu Olga – Zazdroszczę mu trochę.

- Wszystko jeszcze przed tobą – Olga postawiła mu pod nosem talerz z naleśnikami – Panicz Nab z pewnością zamierza cię poślubić.

- A czy ja wyglądam na kogoś, kto tego chce? – Pochmurnie spojrzał na kobietę. W sumie, bezbłędnie odczytała jego emocje. Już od jakiegoś czasu odkrył, że darzy tego demona pewnym uczuciem, które nie chciało przejść mu przez gardło. – Jakoś nie widzę siebie w roli pokornej żony.

- Myślę, że panicz też cię w tej roli nie widzi – zaśmiała się stawiając pusty koszyk na stole – Poszedłbyś nazbierać jeżyn do placka?

- Pewnie – Erwinowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Jeśli chodziło o deser, to zawsze służył pomocą. – To na tej polance za domem?

- Braciszek nie może być żoną – Michalina patrzyła na brata i kobietę z poważną miną – Nie ma przecież pierścionka.

- Ugryź się czasem w język – jęknął zawstydzony zgarniając siostrę – Pomożesz mi zbierać owoce.

- Słyszał panicz? – Olga zapytała, gdy chłopak wyszedł z domu. Czuła obecność Nabuchodonozora od jakiegoś czasu. – Chyba czas dać mu pierścionek.

- Poczekam aż przyzna się do swoich uczuć – pojawił się na miejscu wcześniej zajmowanym przez rudzielca – Coś mi mówi, że zrobi to niebawem.

¨¨¨

Wojtek wyszedł na krótki spacer. Baal musiał wrócić do obowiązków władcy piekieł i do wieczoru był zdany na siebie. Kiedy wychodził z domu, kątem oka dostrzegł Erwina z Miśką. Postanowił do nich dołączyć.

- No, wreszcie raczyłeś się pokazać – mruknął rudzielec na widok przyjaciela – Jak się czujesz w roli żony?

- Dobrze, choć miewam pewne niedogodności – westchnął poprawiając swoje ciemne włosy – Gdzie idziecie?

- Olga poprosiła bym nazbierał jeżyn do placka – odpowiedział mu już nieco żywiej – Zabrałem ze sobą tego roztrzepańca, bo mieli ozorem na wszystkie strony.

- Hej! – Zaprotestowała kopiąc brata w piszczel. – Nie jestem roztrzepańcem!

- Matko, za co?! – Krzyknął z bólu skacząc na jednej nodze. – Jezu, żartowałem. Naucz się wreszcie to pojmować.

- Wasza dwójka chyba nigdy się nie zmieni – zachichotał Wojtek w reakcji na kłótnię rodzeństwa – Kiedy tak na was patrzę, zaczynam zazdrościć.

- Nie masz czego – pokazał język młodszej siostrze – chyba, ze lubisz zbierać siniaki.

- Pomogę wam zbierać owoce – zaoferował podchodząc do jednego z krzewów – Placek Olgi zasługuje na bogate nadzienie.

- Im więcej rąk tym lepiej – odparł Erwin pakując sobie garść jeżyn do buzi – Pyszne.

- Wrzucaj je do koszyka, a nie do gęby! – Skarciła go dziewczynka w złości. – W takim tempie to nie skończymy do wieczora!

Zdążyli uzbierać pół koszyka, gdy pojawiły się pewne komplikacje. Wojtek od razu wyczuł czyjąś obecność, dlatego odesłał Michalinę do domu po Naba. Sam zasłonił przyjaciela swoim ciałem, odgradzając go od niebezpieczeństwa. Po przemianie miał wyczulone zmysły. Do jego nozdrzy dochodził nieprzyjemny swąd siarki i padliny.

- Na nas już pora – zarządził łapiąc Erwina za rękę – Tyle owoców w zupełności wystarczy.

- Ale na krzaczkach jest ich tak dużo – jęknął rudzielec z trudnością odrywając się od czarnych i słodkich owoców – Czemu chcesz już wracać?

- Bo chcę! – Warknął popychając go w stronę domu. – Idziemy!

- Dokąd to? – Usłyszeli chrapliwy głos, a po chwili z głębi lasu wyłoniła się grupa dość ohydnie wyglądających stworów. Miały białą skórę i czarne, puste spojrzenie. Z ust wystawały zębiska, które uzupełniały ostre szpony. – Kąski.

- Żadne kąski – Wojtek poczuł strach przyjaciela. – Odejdźcie.

- Pachniecie ludźmi – wycharczał ten co wcześniej, chyba przywódca grupy – Ludzkie mięso to rzadkość w przedsionku.

- Cholera – zmrużył oczy oceniając szanse na ucieczkę. Niestety były dość nikłe, bo stwory zdążyły ich otoczyć. – Trzymaj się mnie, jasne?

- Yhm – Niemal zapiszczał ze strachu kurczowo trzymając się bluzy ciemnowłosego – Czym to jest?

- Nie wiem – Wziął głęboki oddech przybierając demoniczną postać. W tym momencie wydał się rudzielcowi piękny i straszny. – Miśka zawiadomi Naba, więc się nie bój.

- To dlatego ją odesłałeś? – Zszokowany patrzył na przyjaciela. – Dziękuję.

- Nie musisz – zbył go szukając słabego punktu tych stworów – jeszcze nie masz za co.

Nagle jeden z bladolicych skoczył na Erwina wbijając w jego rękę swoje szpony. Zapach jego krwi chwilowo zamroczył Wojtka, ale jakoś przezwyciężył pokusę. Poczucie obowiązku chronienia przyjaciela było silniejsze. W furii zaatakował napastnika odcinając mu ramię. Skamląc uciekł do towarzyszy. Niestety w tym samym czasie napadło go kilku naraz boleśnie raniąc jego bok i lewe udo. Syknął z bólu upadając na kolana.

- Wojtek?! – Erwin zobaczył opłakany stan przyjaciela. Nie myśląc złapał za gałąź i zaczął nią wymachiwać na wszystkie strony. Zdawał sobie sprawę, że z ich dwójki, to właśnie on był najsłabszym ogniwem. – Zostawcie go!

- Taki kruchy! – Szydziły z niego stwory. Co i rusz wbijały w niego szpony. Utrata krwi miała osłabić ich chęci obrony. – Taki słaby.

- Nie jestem słaby! – Zawył z bólu. Wojtek cały czas go wspierał odpierając kolejne ataki. – Nie aż tak!

- Jak śmiecie! – Nagle wszystkie stwory zmieniły się w krwawą miazgę. Tuż przed nimi ukazał się Baal w towarzystwie Naba.

- Kochanie – blondyn wziął na ręce poranionego męża i zaraz z nim zniknął.

- Spokojnie – Nab przytulił roztrzęsionego rudzielca i zabrał go do pokoju. Lepiej żeby siostra nie widziała go w takim stanie. – Już po wszystkim.

- Ja nie jestem słaby – załkał czując się bezsilny – Jestem tchórzem, ale nie jestem słaby.

- Wypij to – polecił mu demon podając fiolkę z jakąś miksturą – To pomoże zasklepić się ranom.

- Nab? – Spojrzał w ślepia popielatowłosego. – To ty Nab.

- Tak, to ja – zmusił go do wypicia leku – Połknij. Wojtek jest w lepszej sytuacji, bo Baal całkowicie go przemienił. Ty nadal jesteś w szczątkowej formie, a do tego nadal odczuwasz skutki pobytu w świecie ludzi.

- Wojtek mnie bronił – zaszlochał targany poczuciem winy – to z mojej winy jest ranny.

- Zdecydował się chronić przyjaciela – położył Erwina na łóżku zaczynając zdejmować z niego zakrwawione ubrania – Ty zrobiłbyś to samo.

Uśpił go zaklęciem, po czym obmył jego ciało i ubrał. Następnie opuścił pokój, pozostawiając go samego.

¨¨¨

Wojtek zwijał się z bólu i głodu. Jeszcze nigdy tak się nie czuł. Baal od razu mu pomógł lecząc rany, a po chwili służba przyniosła mu świeże mięso by mógł czymś zaspokoić wzmożony apetyt.

- Co z Erwinem? – Zapytał pochłaniając jedzenie. – Żyje?

- Żyje – Baal z uwagą go obserwował. Był z niego dumny, że stawił czoła stadu upadłych demonów. – Dzielnie go broniłeś.

- Kiedy go zranili, poczułem żądzę mordu – opowiadał podminowany – Nim to jednak nastąpiło byłem bliski posilenia się nim. Jestem najgorszy.

- Pokonałeś tę chęć – oświadczył blondyn głaszcząc włosy chłopaka – Nigdy nie skrzywdzisz bliskich ci ludzi.

- Jestem słaby – westchnął płacząc – Ledwie ich od niego odciągałem.

- Twoja siła wzrośnie – pocieszał go łagodnym głosem – nie obwiniaj się o porażkę, bo obaj jesteście żywi. To twoja zasługa.

- Jakoś tego nie czuję – sapnął wtulając się w demona – to był jedynie łut szczęścia. Gdybyś przybył chwilę później raczej byśmy tego nie przeżyli.

- Nie myśl o tym – wziął go na ręce i położył na łóżku – Odpoczywaj.

Uśpił go, po czym zniknął łaknąc śmierci wszystkich upadłych w okolicy.

¨¨¨

Michalina czuwała przy łóżku brata czekając na jego pobudkę. Wszyscy chcieli ją chronić przed prawdą, ale ona ją znała. Po tym jak Wojtek ją wysłał do domu po pomoc, słyszała krzyki jego i Erwina. Później zobaczyła zakrwawione ubrania i przez szparę w drzwiach pokoju Winiego dostrzegła jego ciężki stan.

- Braciszku – trzymała jego dłoń. Pierwszy raz widziała by płakał. Nigdy tego nie robił w domu przy rodzinie. Otworzył się przed tym mężczyzną o kocich oczach. – Jestem przy tobie. Zawsze się mną opiekowałeś. Ja… ja też mogę zająć się tobą.

- Nie musisz – usłyszała za sobą głos popielatowłosego – Ja o niego zadbam.

- Ale .… – chciała coś powiedzieć, ale się najzwyczajniej rozpłakała. Ku jej zdziwieniu przytulił ją. – Nie chcę by był smutny.

- Wiem – patrzył na nią uważnie – Macie takie same oczy.

- Kim pan jest? – Spytała cicho zahipnotyzowana głębią jego spojrzenia. – I co pana łączy z braciszkiem?

- Jeśli o to ci chodzi to tak, nie jestem człowiekiem – wyjaśniał sadowiąc ją sobie na kolanach – Wybrałem Erwina na partnera życiowego.

- Czy to znaczy, że Wini będzie pana żoną? – Zapytała niewinnie czym rozbawiła Naba. – Ale zdaje sobie pan sprawę z tego, że to chłopiec? Fakt, potrafi sprzątać, przeciętnie gotować i nawet szyć, ale to kogut nie kura.

- Zdaję sobie z tego sprawę – zaśmiał się słysząc jej teorię – Nie ma to wielkiego znaczenia.

- Nab – usłyszeli warknięcie spod koca – Co ty wyczyniasz z moją siostrą?

- Rozmawiam – odpowiedział spokojnie – Pocieszam.

- Czemu siedzi na twoich kolanach? – Erwin usiadł na łóżku w złości. Włosy na jego głowie zjeżyły się tworząc ciekawe zjawisko. – Natychmiast postaw ją na podłogę.

- Już zazdrośniku – wstał z krzesła i postawił na podłodze Michalinę, po czym błyskawicznie siadając na łóżku złapał rudzielca i umieścił go sobie na kolanach – Tak tęskniłeś za moim dotykiem lisku? Nie bój się nigdy cię nie zostawię w spokoju.

- Co ty wyprawiasz?! – Szamotał się zawstydzony próbując uwolnić się z uścisku ramion demona. – Nab do cholery. Nie o to mi chodziło!

- Częściowo o to – szepnął mu do ucha na co zarumienił się i schował twarz w jego torsie – Właśnie.

- Macie moje błogosławieństwo – Michalina podbiegła do nich i pocałowała każdego w policzek. – Lubię twojego przyszłego męża Wini, dlatego myślę, że idealnie do niego pasujesz.

- Coś ty jej nagadał, gdy spałem? – Speszony patrzył to na siostrę, to na demona. – Jaki znowu przyszły mąż?

- No wiesz, Wojtuś z Baalem się pobrali – tłumaczył mu łagodnie głaszcząc dół jego pleców – teraz pora na nas.

- Po moim trupie! – Jakoś się uwolnił i uciekł do łazienki. – Nie ma mowy!

- Ale on cię kocha – zaświergotała Misia zauroczona tą scenką – Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Zawsze przybierał pokerową twarz.

- Wiesz, że dziś wracasz? – Spytał ją Nab, widząc że raptownie pochmurnieje. – Nie możesz zbyt długo przebywać w tym domu.

- Dlaczego nie mogę pobyć z nim trochę dłużej? – Zwróciła się do demona z wyrzutem. – Większość czasu był nieprzytomny.

- Takie są zasady – Musiał być stanowczy inaczej by nie zrozumiała. Cóż była jeszcze dzieckiem. – Za jakiś czas ponownie pozwolę ci tu przybyć.

- Kiedy? – Dociekała z nadzieją i desperacją w oczach. – Za jakiś czas, kiedy to będzie?

- Jeszcze nie wiem – odpowiedział szczerze. Nie chciał robić jej zbyt wielkiej nadziei. – Na pewno nie wcześniej niż za rok.

- Rok?! – Krzyknęła aż Erwin wyłonił się z łazienki. – Nie chcę czekać aż tyle. Chcę widzieć go częściej! Pan nic nie rozumie! Oprócz mamy tylko on się mną przejmował.

- Rozumiem – podejrzewał, że tak to się skończy. Niestety nie mógł zagwarantować jej bezpieczeństwa w przedsionku. Nie w tym okresie. – Za jakiś czas twój brat będzie mógł cię odwiedzać częściej, nawet codziennie, ale nie teraz.

- Dlaczego nie teraz? – Dopytywała ze łzami w oczach.

- Teraz nie może zbyt długo przebywać wśród ludzi – wyjaśniał spokojnie i tonem odpowiednim dla dziecka – to by go zabiło. Musi w pełni wyzbyć się człowieczeństwa, by egzystować wśród ludzi.

- Egzystować? – Nie rozumiała tego słowa. – Trudnych słów pan używa.

- To znaczy żyć – odpowiedział za niego Erwin – Muszę przestać być człowiekiem, by wśród nich żyć. Nie wiem kim się stanę, ale nigdy nie przestanę cię kochać roztrzepańcu.

- Będziesz miał takie śliczne, kocie oczy jak Wojtek? – Zaszlochała wtulając się w jego pierś.

- Może? – Przytulił ją mocno czując, że drży z emocji. – Pamiętasz? Zawsze będę cię bronił.

- Ale teraz nie będzie cię przy mnie – zauważyła łykając łzy – Nie będziesz w stanie mnie chronić.

- Wyślę Wojtka – oznajmił nazbyt pewnie – On już może przebywać w świecie ludzi.

- Radzę ci mówić ciszej – polecił mu rozbawiony Nab – Jeśli Baal to usłyszy, to ci nie daruje.

- A co on ma do tego? – Machnął ręką ignorując ostrzeżenie popielatowłosego – Wojtek nie pozwoli skrzywdzić mojej siostry.

- Nie mam nic przeciwko – w pokoju zjawił się Wojtek – ale będziesz mi dłużny.

- Wow – Erwin zdumiony patrzył na przyjaciela. – Potrafisz już się tak zjawiać?

- Szybko się uczę – zaśmiał się, ale dostrzegając emocje kolegi i jego siostry spoważniał – A tak na marginesie, Baal jest moim mężem i ma dużo do tego co robię. Coś takiego kazał ci przekazać zaraz po tym, że porozmawiacie na osobności w jego gabinecie, kiedy odstawisz siostrę do domu.

- Zarobiłem dywanik u dyrektora – prychnął lekceważąco jak dziecko – Nie jest moim ojcem, więc nie muszę go słuchać.

- Wiesz, że w tym momencie podsycasz jego złość? – Wtrącił Nab czując irytację brata. Niestety nie będzie nic mógł poradzić na karę jaką zgotuje jego liskowi. – Jest władcą demonów, a ty podważasz jego autorytet.

- Może sobie być kim tam chce – sarknął wzdychając. Chciał jeszcze coś dodać, ale Wojtek szybko zatkał mu usta słodką bułką Olgi. Też czuł emocje męża i współczuł przyjacielowi czekającej go rozmowy.

- Myślę, że powinniśmy ruszać – Nab też postanowił zareagować – Lepiej się stąd wynieść nim ta Etna na dole wybuchnie.
¨¨¨


1 komentarz:

  1. Fajny rozdział,ciekawe czo ten Baal zrobi rudzielcowi??
    Ciekawość mnie zżera od środka :P
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Weeennnyyy :)

    OdpowiedzUsuń