Kolejny fragmencik ^^.
To opowiadanie zaczęłam pisać jakiś czas temu i mam go w zapasie, dlatego tu częściej mogą pojawiać się posty. Niestety tego nie mogę powiedzieć o Involutio, które teraz piszę na bieżąco. Mam nadzieję, że ten fragment przypadnie do gustu i podzielicie się ze mną własnymi uwagami. Miłej lektury i pozdrawiam.
IV
Wojtek spał niecałe dwa dni. Zbliżenie
z demonem może go nie zabiło, jednak wyczerpało jego siłę. Było późne popołudnie,
kiedy wstał z posłania. Ucieszył się, bo nic go nie bolało i mógł normalnie się
poruszać. Powoli rozejrzał się wkoło, uświadamiając sobie, że znajduje się w
innym pokoju. Ogarnął go szok na widok łańcucha z kajdanami przy wezgłowiu
łóżka, jak również dyby w jego nogach.
- To jakiś żart, prawda? – Przełknął
głośno ślinę w strachu. – Matko, muszę się stąd wydostać.
Okno było zakratowane, dlatego
sprawdził też drzwi, które okazały się zamknięte. Westchnął ciężko, po czym
owinął się w prześcieradło i znalezionym w łazience kawałkiem drutu zaczął
majstrować w mechanizmie zamka.
- Nie doceniasz mnie panie demonie –
mruknął pod nosem, otwierając wytrychem drzwi – gotowe.
Ostrożnie wyjrzał przez powstałą szparę, upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu.
- Droga wolna – szepnął wychodząc z
pokoju. Powoli posuwał się w stronę schodów bocznych, które zdążył spostrzec
pierwszego dnia. Po drodze znalazł kanciapę z ubraniami, chyba ogrodnika, które
pożyczył, po czym ruszył do wyjścia. Oczywiście tego dla służby. – Ten gościu
musi być ogromny, bo zaraz utonę w tych ogrodniczkach i koszuli.
Po dość długich poszukiwaniach,
wreszcie dotarł do tylnego wyjścia. Złapał za klamkę, która bez problemu
ustąpiła. Chłodny podmuch wiatru omiótł jego twarz, przynosząc ze sobą świeży
zapach lasu. Chłopiec przezornie się rozejrzał, bo nie chciał być zauważony.
Kiedy nikogo nie zobaczył, przekroczył próg drzwi, stając na trawie. Miał już
iść dalej, gdy poczuł silne pociągnięcie w górę. Zawisł na szelkach
ogrodniczek, które zaczęły wrzynać mu się w kroku, powodując niemiły ból.
- Aua – stęknął chłopiec, nie śmiejąc
spojrzeć w tył.
- Gdzie to się wybieramy? – Usłyszał
chłodny głos demona, co oznaczało jego złość. – Czyżbyś już wystarczająco odpoczął?
- Może mnie pan puścić? – Zapytał cicho
Wojtek głosem zbitego psa. – Proszę, ta pozycja jest niewygodna.
- Niewygodna – powtórzył blondyn, stawiając
chłopaka na ziemi – Znam ich trochę, wiesz?
- Tak podejrzewałem – mruknął
ciemnowłosy, masując bolące miejsca – moje łóżko na to wskazuje.
- Bystry jesteś – mężczyzna objął go
ramieniem do siebie przygarniając – Dziś podwędziłeś ubranie Alfreda. Nie
uważasz, że to lekka przesada zakładać ciuchy kogoś niemal o metr wyższego od
siebie?
- Nie znam go – Wojtek burknął, nadymając swoje policzki – To było pierwsze ubranie na jakie natrafiłem,
dlatego nie wybrzydzałem.
- Dąsasz się? – Demon z rozbawieniem
przyglądał się twarzy chłopca. Wyglądał dość uroczo z tą obrażoną miną. Miał
ochotę go pocałować, jednak w ostatniej chwili dał mu jedynie prztyczka w nos. –
To ja tu raczej mam powody do złości. Już drugi raz próbujesz stąd uciec.
- I będę to robił do skutku – szepnął
zdecydowany Wojtek – przy każdej okazji.
- Czyżby? – Mężczyzna złapał chłopca
pod boki i mocno do siebie przyciągnął. Obraz wokół nich chwilowo się rozmył, a
kiedy ponownie się wyostrzył, byli już w pokoju blondyna. – Niegrzeczny
grubasek. Czas cię trochę ukarać.
Demon rzucił nastolatka na łóżko i
zdzierając z niego koszulę związał jej strzępkami jego ręce. Szelki ogrodniczek
lekko zsunęły się z ramion ciemnowłosego, ukazując nagi tors ze smakowicie wyglądającymi
sutkami.
- Proszę – Wojtek wystraszony spojrzał
na mężczyznę – tylko nie to. Znów nie będę mógł chodzić przez najbliższe kilka
dni.
- Oto właśnie mi chodzi – blondyn
zacisnął zęby na jednym z sutków, a następnie sprawnie pozbawił chłopca reszty
garderoby – o wiele lepiej wyglądasz bez tych szmat pączusiu.
- Nie chcę! – Krzyknął chłopak, odpychając od siebie demona. – Nie będę pana zabawką!
- Eh, chyba wypróbujemy dziś twoje
łóżko – złapał ciemnowłosego w objęcia i przeniósł ich do pokoju chłopca,
następnie zakuł go w dyby tak, by klęczał wypięty na łóżku. – Lubisz niewygodne
pozycje, prawda?
- To nie fair! – Wojtek szarpał się z
pętami, nieświadomie jeszcze bardziej wypinając w stronę mężczyzny – Niech pan
mnie uwolni!
- Jak będzie po wszystkim pączku –
odparł blondyn, przybierając swoją prawdziwą formę. Rozszerzył pośladki chłopaka
i od razu w niego wszedł, agresywnie się poruszając w środku. Ciemnowłosy zawył
z bólu, jednak po pewnym czasie doszły do tego krzyki podniecenia. Kiedy
zmęczenie ogarnęło jego ciało w takim stopniu, iż nie mógł już się opierać,
mężczyzna uwolnił go z dyb. Niestety to nie był koniec, bo demon brał go przez
calutką noc na każdy możliwy sposób.
- Byłeś wspaniały – szepnął chłopcu do
ucha po wszystkim – teraz mam pewność, że nie wyjdziesz stąd aż do mojego
powrotu.
Czule pogłaskał policzek nieprzytomnego
Wojtka, po czym opuścił pokój. Niechętnie zostawiał chłopca samego, jednak
musiał załatwić pewne sprawy w mieście. Po powrocie poświęci mu więcej uwagi.
Usadowił się w fotelu za biurkiem swojego gabinetu chwilę myśląc, po czym
skinieniem głowy odprawił swoich ludzi, pozostawiając tylko jednego z nich.
- Hank, zajmij się pączkiem do mojego
powrotu – polecił popielatowłosemu ochroniarzowi – Umyj, nakarm i pomóż w razie
potrzeby.
- Zrozumiałem szefie – mężczyzna
skłonił się grzecznie, przyjmując do wiadomości polecenie szefa – Mam nadzieję,
że interes pójdzie pomyślnie.
- Też mam taką nadzieję – odparł demon
w lekkim uśmiechu – Wiesz, że nie musisz zwracać się do mnie per szef, kiedy
jesteśmy w domu.
- Wiem – ochroniarz westchnął zmęczony
– jednak przyzwyczaiłem się tak ciebie nazywać bracie.
- Jesteśmy braćmi i tak cię traktuję –
blondyn podszedł do mężczyzny – w pracy rozumiem, ale w domu? Jesteś za bardzo
obowiązkowy i zbyt poważnie traktujesz niektóre rzeczy.
- Ktoś musi zadbać o detale – Hank
obdarzył brata ciepłym spojrzeniem – Jako jedyny się mną zaopiekowałeś spośród
rodzeństwa, a jesteś tym najmłodszym. Muszę się jakoś odwdzięczyć za twą
dobroć.
- Sam nieraz ratowałeś mnie z opresji w
dzieciństwie – blondyn klepnął brata po ramieniu – Jesteśmy kwita.
- Od czasu porwania tego malucha jesteś
pogodniejszy – zauważył Hank w zadowoleniu. Martwił się ciągłą frustracją
brata, jaką przeżywał każdego dnia od przebudzenia pełnej mocy. – Zeszło z
ciebie całe napięcie, które miałeś w sobie od setek lat. Ten grubasek dokonał
cudu i sam nim w pewnym stopniu jest.
- Może – zamyślił się blondyn – Świadomość,
że mam go przy sobie koi moje nerwy.
- No cóż, szukałeś go ponad dekadę –
zaśmiał się popielatowłosy na widok spokojnej twarzy brata – Jaki jest? Spełnił
twoje oczekiwania?
- Szczerze, to mnie zaskoczył – blondyn
uśmiechnął się mimowolnie – Uległ, ale nadal pokazuje pazurki. Stara się
buntować, jednak tylko na początku.
- To zrozumiałe – zachichotał Hank w
reakcji na rozmarzoną minę brata. Ostatni raz widział go takiego w
dzieciństwie. – Dam sobie rękę uciąć, że nigdy przedtem nie bawił się w ten
sposób i pewnie czuje się mocno zażenowany i niepewny.
- Boi się swoich reakcji, co jest
naprawdę urocze – dodał uśmiechający się blondyn – Jest mocno nieśmiały i nie
lubi swojego ciała.
- A to czemu? – Zdziwił się Hank na
stwierdzenie brata. – Jest naprawdę niczego sobie i ma się na czym zawiesić
oko. Głuptas z niego.
- Też tak sądzę – zgodził się z nim
blondyn – Już teraz wiem, że nigdy nie da mi zaznać nudy. Jest wprost idealny.
- Powiedziałeś mu co zamierzasz? –
Popielatowłosy badawczo spojrzał na brata. – Kim tak naprawdę jesteś i jaką
rolę mu wyznaczyłeś?
- Nie – Blondyn wzruszył ramionami
wzdychając – Na razie wie tylko tyle, że jestem demonem.
- Cały ty – mruknął zmęczonym głosem
Hank – Nie jesteś jedynie demonem, a ich władcą. Myślę, że powinieneś uświadomić
tego malca, że jest przyszłą królową podziemia, czy jak ludzie je nazywają,
piekła. A może chcesz go postawić przed faktem dokonanym?
- Myślałem o tym – sapnął blondyn z
zamyślonym wzrokiem – zawiążę z nim kontrakt i wówczas powiem o wszystkim, chyba
że wcześniej sam o to zapyta.
- No tak – zaśmiał się Hank – kontrakt
uwiąże go i nie pozwoli się wycofać. Sprytne posunięcie braciszku.
- Czas już na mnie – westchnął ciężko
blondyn zerkając na zegar ścienny i podnosząc się z fotela – Spotkanie mam na jedenastą,
a muszę przed tym zajrzeć do firmy. Zadbaj o mojego pączka. Wrócę najpóźniej za
trzy dni.
- Zaopiekuję się nim, więc bądź o niego
spokojny i skup się na transakcji – zapewniał go Hank, obdarzając ciepłym
uśmiechem – Powodzenia.
Blondyn zniknął za drzwiami, pozostawiając w gabinecie brata. Popielatowłosy przybrał postać nastoletniego
chłopca, po czym ruszył w stronę pokoju ze śpiącym Wojtkiem. Kiedy wszedł do
środka, zastał leżącego na łóżku, nieprzytomnego ciemnowłosego.
- Naprawdę nie rozumiem tej twojej
niechęci do własnego ciała grubasku – mruknął pod nosem Hank, przykrywając
kocem nagiego chłopca – Z tego co widzę, mój brat chciał mieć pewność, że nie
wstaniesz przez najbliższe kilka dni, idąc na całość. Prawdopodobnie obudzisz
się dopiero jutrzejszego wieczoru.
Uśmiechnął się tylko słysząc ciche
sapnięcie chłopca, który mocniej wtulił twarz w miękką poduszkę. Nie potrafił
oderwać od niego wzroku i coraz bardziej rozumiał obawy brata. Ten maluch
stanowił niezły kąsek dla każdego demona i nawet nie zdawał sobie z tego
sprawy.
- Będziesz idealną królową – wyszeptał opuszczając pokój i zamykając drzwi na klucz. Dla bezpieczeństwa nałożył na
wejście dodatkową barierę, mającą uchronić dzieciaka przed nieproszonymi
gośćmi. – Słodkich snów.
¨¨¨
Późnym popołudniem Wojtek otworzył
zaspane oczy. W ogóle nie czuł się wypoczęty, a jedyne na co miał siły, to
podkulenie pod siebie kolan. Najdrobniejszy ruch powodował nieprzyjemny ból
brzucha, bioder, dolnej części kręgosłupa, a o tyłku nie wspomnieć. Zażenowany
schował twarz w dłoniach i zaczął szlochać.
- Ja chcę do domu – załkał połykając
gorzkie łzy – Mam dość. To takie upokarzające.
Nasunął na siebie koc tak, by zakrywał
go całkowicie. Z jakiegoś powodu widok pokoju, w którym leżał napawał go
strachem. Sam nie miał pojęcia dlaczego tak się stało. To pomieszczenie było
jego klatką i dobrze zdawał sobie z tego sprawę.
- Babciu, Erwin – płakał cicho załamany, kuląc się pod kocem – proszę was, odnajdźcie mnie i stąd zabierzcie. Błagam. Ja
tak dłużej nie dam rady.
- Hej maleńki, nie płacz – usłyszał
czyjś głos nad sobą, a po chwili ktoś pogłaskał delikatnie jego wystającą spod
koca głowę – Jeśli będziesz tak płakał, to tylko rozboli cię głowa.
- Mam to gdzieś – wyszlochał cicho
Wojtek drżącym głosem – Jeden dodatkowy ból niczego nie zmieni i tak czuję się,
jak śmieć.
- Może się tak czujesz, ale nikt tutaj
cię tak nie traktuje – oświadczył spokojnie Hank widząc, że chłopiec jest na
granicy załamania psychicznego i emocjonalnie rozbity. Z jego perspektywy pod
tym kocem wyglądał, jak mała, drżąca kulka. – Chodź, zrobimy ci ciepłą kąpiel,
która poprawi nieco twój stan.
- Nigdzie się stąd nie ruszę – jęknął z
bólu chłopiec – Tak mi dobrze.
- Rozumiem – Hank od razu domyślił się
o co chodzi i bez słowa wziął na ręce tę kupkę nędzy i rozpaczy, zanosząc do
łazienki. Ostrożnie ułożył go w wannie wypełnionej ciepłą wodą, którą wcześniej
zaprawił miksturą leczniczą. Para zapłakanych, błękitnych oczu z bólem patrzyła
na popielatowłosego, który w milczeniu zaczął delikatnie obmywać ich
właściciela. – Niedługo ból powinien się zmniejszyć, a kiedy nałożymy jeszcze
maści, zniknie całkowicie.
- Kim jesteś? – Wojtek zdziwiony
patrzył na chłopca niewiele starszego od niego. – Czemu się mną zajmujesz? Nie
masz nic lepszego do roboty?
- Właśnie tak – uśmiechnął się
zadziornie popielatowłosy w odpowiedzi na zadane pytanie – Nie mam nic
ciekawego do roboty. Nie musisz znać mojej tożsamości i funkcji w tym domu, bo
to nie będzie ci do niczego potrzebne.
- Aha, nieważne – Wojtek spuścił wzrok
i już się nie odzywał. Kąpiel naprawdę pomagała i jego ciało odczuwało lekką
ulgę.
- Muszę jeszcze umyć cię w tamtym
miejscu – poinformował Hank spokojnym głosem, odwracając go w wannie na brzuch.
Chłopiec w pierwszej reakcji znieruchomiał, jednak po chwili zaczął się wyrywać
pomimo bólu. – Nie bój się. Wpuszczę tam trochę wody z lekarstwem, która niemal
od razu wypłynie z nieczystościami.
- Nie chcę – panikował ciemnowłosy –
Wystarczy, że dotyka mnie tam tamten facet. Nie chcę, by ktoś jeszcze to robił.
- Nie będę cię dotykał w taki sposób –
zaśmiał się Hank – Potraktuj to raczej, jak zabieg lekarski.
- Jakoś nie potrafię – stęknął Wojtek, próbując się odwrócić, jednak nie mógł tego zrobić – Nie mogę się ruszyć,
czemu?
- To dla twojego dobra – popielatowłosy
unieruchomił go zaklęciem i wyczyścił porządnie, jak zamierzał od samego
początku, nie zwracając uwagi na sprzeciwy płaczącego już chłopaka. – I po
wszystkim. Teraz możemy cię wysuszyć i przenieść do łóżka, gdzie naniesiemy
maści.
Jak powiedział, tak zrobił, jednakże
przed nałożeniem maści uśpił chłopca zaklęciem, oszczędzając mu kolejnego
upokorzenia. Obudził go dopiero po skończeniu uzdrawiania ran na jego ciele.
- Kiedy ostatni raz jadłeś? – Zapytał
nieoczekiwanie, patrząc w oczy ciemnowłosego.
- W dniu porwania jadłem śniadanie. – Odpowiedział
smętnie nastolatek z sennym wzrokiem. – Nie jestem głodny. Chce mi się spać.
- Wiem, że jesteś zmęczony – westchnął
Hank lekko zaniepokojony stanem chłopaka – Ale nie pozwolę ci zasnąć, dopóki
czegoś nie zjesz. Od tygodnia nic nie jadłeś i to cud, że nadal jako tako się
trzymasz. – Będzie musiał się rozmówić z młodszym bratem za takie
niedopatrzenie. Służba pewnie przynosiła grubaskowi jedzenie, jednak ten
niczego nie ruszał i tym samym taca wracała do kuchni w nienaruszonym stanie. –
Przyniosę coś do jedzenia, dobrze?
- Nie trzeba – mruknął sennie chłopiec
z osłabienia – w ogóle nie mam apetytu.
- Hm, a co powiesz na chwilę spaceru w
zamian za kilka łyżek zupki? – Zachęcał go Hank, biorąc od służki tacę z obiadem.
– Musisz się przemóc i coś zjeść.
- Nie mam ochoty – upierał się przy
swoim Wojtek – Chcę spać.
- Pozwolę ci spać, ale pod warunkiem,
że zjesz kilka łyżek tej zupy. – Popielatowłosy był nieustępliwy. – To jak? Ja
mogę jeszcze długo wytrzymać, a ty?
- Ja – szepnął ciemnowłosy
nieprzytomnie patrząc na Hanka – Zjem, ale tylko trochę. Potem, dasz mi już
spokój?
- Jeśli zjesz, to dam – oświadczył
nieugięty Hank, podsuwając chłopcu do ust łyżkę z zupą. Kiedy ten przełknął, od
razu podał mu następną. – Grzeczny maluszek. Jeszcze trochę.
Wmusił w nastolatka cały talerz zupy, z
czego był rad. Po skończonym posiłku, zgodnie z obietnicą, pozwolił mu spać.
Opatulił go szczelnie kocem, po czym opuścił pokój.
¨¨¨
Erwin nie mógł się na niczym skupić. Od
tygodnia nie mógł nawiązać kontaktu z Wojtkiem, a przecież wcześniej widywali
się niemal codziennie. Teraz z niepokojem stał przed drzwiami domu pani
Elżbiety, babci kolegi. Nacisnął dzwonek kilkakrotnie, by po dłuższej chwili
doczekać się rezultatów.
- Dzień dobry pani – przywitał zmizerniałą
kobietę, która wyglądała na o wiele starszą niż zazwyczaj. To potwierdziło jego
obawy. – Co się stało?
- Porwali Wojtusia – zaszlochała
kobieta prawie osuwając się z osłabienia na podłogę. Przed upadkiem uratował ją
chłopak. Wszedł do środka i posadził ją w fotelu. – Niech się pani uspokoi i
opowie, co się wydarzyło. Może jakoś temu zaradzimy.
- Dobrze – pani Elżbieta wzięła głęboki
oddech nieco się uspokajając, po czym zaczęła mówić – Tydzień temu Wojtek, jak
zwykle, pomagał mi w kawiarni. Kiedy mieliśmy już zamykać, przyszedł ten
człowiek, którego nazywają potworem. Pokazał, że jest nim naprawdę. – Kobieta z
bólem spojrzała na rudzielca. – Wojtek był przerażony, jednak starał się
bronić. Niestety zagrożono mojemu bezpieczeństwu, co zmusiło mojego wnuka do
kapitulacji.
- Poszedł z nim?! – Zdziwił się Erwin. –
No tak, szantaż poskutkował. Wojtek prędzej zginie, niż pozwoli skrzywdzić
kogoś mu bliskiego.
- Tu chodziło o coś więcej – westchnęła
kobieta – Wojtuś w wieku siedmiu lat był świadkiem czegoś strasznego. To
zdarzenie mocno zakorzeniło się w jego pamięci, choć siłą je wymazywaliśmy i
wmówiliśmy mu, że to tylko zły sen.
- Chodzi o ten koszmar, który ostatnio
go nawiedzał? – Upewniał się rudzielec. – Ten, przez który zmuszony był brać
leki nasenne?
- Tak – potwierdziła pani Elżbieta –
Wojtuś był świadkiem mordu na swoich kolegach w starym tartaku. Znaleziono go
wśród rozkładających się ciał. Przez miesiąc nic nie mówił, a potem opowiadał,
że wszystkich zabiły potwory. – Kobieta chwilę myślała. – Nikt mu oczywiście
nie uwierzył, a w szczególności rodzice. On tak bardzo się bał i potrzebował
wsparcia. Twierdził, że ten potwór po niego wróci.
- Rodzice go nie wspierali? – Erwin był
w szoku. Zawsze myślał, że państwo Hoffmann są oddanymi rodzicami i kochają
swojego syna.
- Mój syn umieścił Wojtka na rok w
szpitalu psychiatrycznym. – Kobieta wypowiedziała to zdanie w złości. – Po tym
Wojtuś już nie był tym samym chłopcem. Został sam. Rodzice go porzucili
zajmując się pracą. Mieszkał u wuja w klasztorze i tam uczęszczał do szkoły
katolickiej.
- Nie miałem żadnego pojęcia, że Wojtek
przeszedł przez taki koszmar – Erwin był wściekły na siebie, że niczego nie
zauważył. Fakt, Wojtek wydawał się o wiele dojrzalszy niż kiedyś, ale myślał,
że to normalne. – Znajdę go.
Więcej *Q*
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że dodasz tu coś i się nie pomyliłam :) Naprawdę uwielbiam Twoje historię. Co do treści to nie spodziewałam się, że demon będzie władcą piekieł, no i żal mi Wojtka, że tyle w życiu przeszedł i teraz jak dla mnie to jest traktowany jak seks zabawka. Myślałam, że trochę więcej będzie innych relacji Blondyn- Wojtek, a nie tylko łóżkowe, ale to pewnie muszę jeszcze poczekać. Tak sobie myślę, że teraz Erwin będzie starał się uwolnić Wojtka i sam wpadnie w sidła jakiegoś demonka :):):):):):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I popieram Ewę- WIĘCEJ- koniecznie :):):):)
OdpowiedzUsuńW weekend coś wrzucę, ok?
UsuńNo to czekam :):):):)
UsuńNo pięknie. Ja jutro muszę wstać do pracy, a tu znalazłam świetne opowiadanie i odpłynęłam w świat twojego dzieła na kilkanaście ładnych. Cieszę się, że nie ma już więcej rozdziałów do przeczytania, bo tak to był pewnie czytała dalej, ale też się smucę bo chcę znać ciąg dalszy! Sama już nie wiem co mam czuć xD
OdpowiedzUsuńAle i tak czekam na więcej! :3
To znaczy dzisiaj muszę wstać xD
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńo jest władcą i chce zrobić z niego królową, babcia wszystko pamięta co się działo i opowiedziała o przeszłości Erykowi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie