poniedziałek, 7 lipca 2014

Porachunki


VII

Wojtek skulony siedział ukryty w kanciapie ogrodnika. Miał nadzieję, że przez chwilę zdoła uchronić się przed wygłodniałym wzrokiem demona. Niestety nie minęło półgodziny, gdy drzwi jego kryjówki się otworzyły i do środka wszedł mężczyzna, przed którym uciekał.

- Mogłem się spodziewać, że schowasz się w kanciapie Alfreda – blondyn kucnął przy nastolatku i potargał mu włosy – Ciekawych rzeczy się nasłuchałem o tobie w kuchni i chciałbym je zweryfikować krótką rozmową. Jednak do tego potrzeba odpowiedniego miejsca, dlatego pójdziemy do mojego gabinetu.

- Obiecuje pan nie naciskać, jeśli nie będę chciał o czymś mówić? – Zapytał cicho chłopak lekko zaniepokojony faktem, że demon chce rozmawiać na jego temat.

- Nie mogę ci tego obiecać – odparł dyplomatycznie mężczyzna, po czym przeniósł ich do swojego gabinetu. Wskazał jeden z foteli nakazując tym gestem usiąść chłopcu. – Siadaj.

Wojtek wykonał polecenie i zajął wyznaczone miejsce, a demon zrobił to samo siadając naprzeciwko.

- To co chce pan wiedzieć? – Chłopiec zagłębił się w fotelu i podkulił pod siebie kolana. – Mam nadzieję, że ta rozmowa będzie obopólna i także się czegoś dowiem, bo jak na razie nawet nie znam pana imienia.

- Chcesz poznać moje imię? – Mężczyzna posłał mu uśmiech. – To, które używam w twoim świecie, czy te prawdziwe?

- Najlepiej oba – szepnął nieśmiało ciemnowłosy – chciałbym też wiedzieć czego tak naprawdę pan ode mnie oczekuje.

- Dobrze, powiem ci to wszystko, ale pod warunkiem, że ty najpierw opowiesz mi o sobie malutki – oświadczył blondyn poważnie spoglądając na chłopaka – Co ty na to?

- Może być – Wojtek westchnął ciężko przystając na warunki demona – A co pan konkretnie chce wiedzieć?

- Najlepiej wszystko – mruknął blondyn, ale widząc niemrawą minę nastolatka postanowił nieco ustąpić – Powiedz swoje imiona i co dotąd porabiałeś. Aha, o rodzinie też chciałbym coś usłyszeć.

- Rozumiem – Chłopiec przymknął lekko oczy, po czym zaczął opowiadać. – Nazywam się Wojtek Gabriel Hoffmann i mam osiemnaście lat. Jestem najmłodszym dzieckiem, którego rodzina się wstydziła ze względu na odpychający wygląd. Po zdarzeniu w tartaku na rok zamknięto mnie w szpitalu psychiatrycznym uważając, że oszalałem. Tam dosłownie zrobiono mi pranie mózgu wmawiając, że tego wypadku w ogóle nie było. Od tamtego czasu mam lekowstręt, co zresztą mógł pan zauważyć wczorajszego wieczoru i chyba dożywotni nadzór psychiatryczny. Później mieszkałem w klasztorze wraz z wujem, który widział we mnie pomiota szatana i zamykał na całe dnie w celi nakazując pić wodę święconą i odmawiać różaniec. – Przerwał na chwilę wtulając się w kolana. Demon zauważył, jak raptownie posmutniał wspominając swoje dzieciństwo. – Kiedy poszedłem do gimnazjum, rodzice oświadczyli, że jestem na tyle duży by mieszkać samodzielnie. Ta, byłem ujmą dla rodziny z etykietką świra. Na tle dwóch ślicznych i wybitnie uzdolnionych sióstr, jak również brata inżyniera wypadam nisko w rankingu rodziców.

- A to prawda, że jedna z twoich sióstr robi w branży porno? – Zapytał ciekawy demon.

- Wiki prowadzi agencję modelek, a dla rozrywki bawi się w producentkę finansując jedną z wytwórni filmów pornograficznych – odpowiedział spokojnie chłopak – Mogłem się spodziewać, że pan o to zapyta.

- Rozumiem – Demon uśmiechnął się do ciemnowłosego i gestem ręki przywołał go do siebie – Chodź tu do mnie.

Wojtek niepewnie wstał i podszedł do mężczyzny. Kiedy ten wskazał swoje kolana, nieśmiało na nich usiadł. Blondyn przyciągnął go do siebie tak, że chłopiec oparł głowę o jego tors. Nie wiedzieć czemu poczuł się bezpieczny w ramionach tego mężczyzny.

- Chcesz żebym zwracał się do ciebie po imieniu? – Zadał chłopcu pytanie – Jednak wiedz, że wówczas ty również będziesz musiał tak się do mnie zwracać.

- Ale ja nawet nie znam pana imienia – szepnął Wojtek w zdziwieniu – Choć miło by było słyszeć własne imię.

- W takim razie Wojtusiu wyjawię ci moje prawdziwe imię – oświadczył mężczyzna posyłając mu uśmiech – Nazywam się Baal i jestem Władcą Piekieł, a ty będziesz stał u mego boku, jako mój śliczny małżonek.

- Co?! – Wojtek wzdrygnął się na brzmienie swojego imienia, ale po usłyszeniu roli, jaką mu wyznaczono zrobiło mu się strasznie gorąco. – Małżonek?

- Tak, a dokładniej żona – demon czule pocałował czoło skołowanego chłopaka, który z wrażenia po prostu zemdlał. – Widzę, że to dla ciebie zbyt wiele informacji za jednym razem.

Przeniósł się z chłopcem do jego sypialni i ostrożnie położył na łóżku siadając obok. W oczekiwaniu aż ten odzyska przytomność bawił się jego włosami. Po chwili Wojtek otworzył oczy i w milczeniu przyglądał się mężczyźnie.

- Wojtek – blondyn łagodnie wyszeptał imię chłopca sprawiając tym jego wzdrygnięcie – Powiedz je. Wypowiedz moje imię.

- Baal – wymówił cicho chłopiec lekko się rumieniąc – ale czy ja pasuję do roli małżonka władcy demonów?

- Jak najbardziej – oznajmił spokojnie demon głaszcząc policzek nastolatka – Nawet nie wyobrażasz sobie, jakim łakomym kąskiem jesteś.

- To nieprawda – Wojtek spuścił swój wzrok – Z pewnością jest wielu lepszych kandydatów i ładniejszych. Ja jestem nic niewartym brzydalem.

- Dla mnie jesteś najpiękniejszym stworzeniem jakie spotkałem w całym swoim życiu – musnął delikatnie usta chłopca swoimi – nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli mojej żony Wojtusiu. Pogódź się z tym faktem.

- Trudno mi w to uwierzyć – jęknął ciemnowłosy – Całe życie powtarzano mi, że jestem odrażającym grubasem, a na mój widok dziewczyny udawały odruch wymiotny.

- Kochany – Demon poważnie spojrzał na chłopaka pokazując mu swoją determinację – nie obchodzi mnie to, co inni o tobie myślą i mówią. Jeśli chcesz mogę zetrzeć ich wszystkich na proch zsyłając na męczarnie w czeluściach piekła.

- Nie, nie chcę tego – wystraszony Wojtek zakrył usta mężczyźnie – będę pana żoną, ale niech nikt nie umiera.

- Nie mów do mnie „pan” – Blondyn już subtelniej zwrócił się do chłopca – Chcę byś wypowiadał moje imię.

- Proszę cię Baal, nikogo nie zabijaj z tych wszystkich ludzi, którzy mnie krzywdzili – nieśmiało pocałował policzek mężczyzny – mam nadzieję, że spełnię wszystkie twoje oczekiwania jako żona.

- Jutro udamy się do twoich rodziców – poinformował go blondyn obrysowując opuszkami palców usta chłopca – damy im zaproszenie na ślub. Twoje rodzeństwo także nawiedzimy.

- Nie jestem pewny, czy ich to obejdzie – sapnął ciemnowłosy reagując na dotyk demona – już dawno spisali mnie na straty.

- W takim razie nie będą mieć nic przeciwko temu, że cię im odbiorę – mruknął ochryple mężczyzna wpatrując się w usta nastolatka – Do ślubu musisz być zdrowy.

- A kiedy będzie ten ślub? – Zapytał szeptem Wojtek.

- Za tydzień kochanie – odparł drapieżnie blondyn zaklęciem usypiając chłopaka – Za tydzień Wojtusiu będziesz oficjalnie tylko mój. Posiądę na własność twoje zmysłowe ciało i całego ciebie.

¨¨¨

Erwin siedział w pokoju pani Elżbiety i segregował rzeczy Wojtka. Właśnie natrafił na zieloną koszulkę motocrossową z nadrukowanym imieniem kolegi i numerem 13.

- Co to za koszulka? – Spytał kobiety czytając na odwrocie jakieś podziękowania od niejakiego Stasia. – Kim jest Staś?

- Och – Pani Elżbieta znieruchomiała na chwilę wpatrując się w koszulkę. – Staś to chłopiec starszy od Wojtka jakieś dwa lata.

- A za co to podziękowanie? – Nie rozumiał zbytnio wymijającej odpowiedzi – I od kiedy Wojtek jeździ na motorach?

- Od sześciu lat – mruknęła zamyślona kobieta – Staś należy do grona tak zwanych chuliganów i nieraz znęcał się nad Wojtkiem.

- O takie rzeczy, jak moja przeszłość pytaj mnie, a nie babcię – Do pokoju wszedł Wojtek i czujnie zmierzył wzrokiem kolegę – chcesz poznać historię tej koszulki? W takim razie ci ją opowiem. – Wyminął kolegę i zaczął zbierać swoje rzeczy. – Zabiorę to do swojego pokoju i sam uporam się ze wszystkim babciu. Nie musisz przejmować się takimi błahostkami, bo nie jestem już dzieckiem.

- Rozumiem – kobieta dojrzała w oczach wnuka zdecydowanie i tak dawno utraconą siłę. Kamień spadł jej z serca na ten widok. – Po kolacji przyniosę ci soczku, dobrze?

- Zgoda – pocałował ją w policzek, po czym z kupką swoich ubrań w rękach ruszył w stronę wyjścia. Drugi taki stosik wziął Erwin podążając za kolegą. – Do wieczora.

Szli w milczeniu pustym korytarzem, aż dotarli do sypialni ciemnowłosego. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił do środka rudzielca. Rzucił na łóżko ubrania, po czym usiadł obok powstałej kupki ciuchów.

- Stasiek, to mój daleki kuzyn – wyjaśnił koledze, który zdziwiony usiadł na podłodze – Niezły z niego delikwent. Założył nawet swego rodzaju gang w Krakowie i siał zamęt na mieście. Jego ulubionym workiem treningowym byłem oczywiście ja i nieraz zaczajał się na mnie w jakimś zaułku i prał na kwaśne jabłko. Swoją frustrację wyładowywałem jeżdżąc motorem. Ta szybkość i wiatr we włosach sprawiały, że choć na chwilę mogłem poczuć się wolny i niczym nieograniczony. Rodzice oczywiście nie wiedzieli o moim pociągu do motocykli do czasu. – Westchnął cicho wspominając niemiłe wydarzenie. – Pewnej nocy ścigałem się w pewnym nielegalnym wyścigu. Ta koszulka pochodzi właśnie z niego. W tym samym czasie Stasiek wdał się w poważny zatarg z jakimś mafiosem. Przejeżdżałem przez któryś z kolei park i kątem oka dojrzałem, jak grupka rosłych gości dosłownie maltretuje tego idiotę. Chciałem to zignorować, ale usłyszałem strzał. Nawet nie wiem, jak znalazłem się w tamtym miejscu. Złapałem rękę Staśka i wciągnąłem na motor. Na plecach poczułem coś ciepłego i mokrego. – Wojtkowi zawiesił się głos. – Zawiozłem go do mafijnego lekarza. Wiesz, akcja ze strzelaniną nie mogła się roznieść, tym bardziej, że Stasiek jest synem dyplomaty. Okazało się, że potrzebna jest natychmiastowa transfuzja krwi, a że obaj mamy tę samą grupę, to się zaoferowałem.

- To za to ci podziękował? – Upewniał się Erwin, ponieważ mina kolegi na to nie wskazywała. – Uratowałeś mu życie.

- Chciałbyś – zaśmiał się gorzko Wojtek – Ten skurwiel po wszystkim udawał, że nic się takiego nie zdarzyło.

- W takim razie, za co to podziękowanie? – Rudzielec już nie rozumiał.

- Rok później ten idiota został potrącony przez samochód – mruknął ciemnowłosy z bólem wymalowanym na twarzy – Niestety rodzice byli wtedy w mieście i musiałem udawać nieporadnego tłuściocha, jakim zresztą jestem. – Tu posłał koledze wymowny uśmieszek, jaki pamiętał z dzieciństwa. – Znowu stracił sporo krwi, a ta którą podawano mu w szpitalu nie chciała się przyjąć. Wtedy przypomniało mu się o mnie. Zadzwonił do moich rodziców i opowiedział o wszystkim co wiedział na mój temat. Z jego wersji wyszedłem na niezłego kryminalistę, który po nocach ściga się na nielegalnych wyścigach motocyklowych. Ojciec mnie sprał, a matka siłą zaciągnęła do szpitala. Powiedziała: „choć raz na coś się przydaj mały pasożycie”. Ta, nie ma to jak matczyna miłość.

- Jak ona mogła? – Erwin nie mógł uwierzyć, że pani Hoffmann mogła w taki sposób potraktować własne dziecko.

- Moja rodzina to jedynie pozór. Idealni dla innych, porażka w środku. – Wyjaśnił spokojnie Wojtek, po czym kontynuował opowieść. – Transfuzja została przeprowadzona poprawnie i nie było po niej żadnych komplikacji. Stasiek wrócił do normy, a ja zostałem wysłany na jakiś obóz dyscyplinarny. To podziękowanie na koszulce napisała siostra tego kretyna. Alicja dobrze wiedziała jaka jest prawda i nie mogła wybaczyć bratu takiej niewdzięczności. Bluzkę zatrzymałem jedynie dlatego, bo nawiązuje do czasów, kiedy mogłem bezkarnie czuć się wolnym człowiekiem. Od tamtego czasu nie jeździłem na motorach, bo rodzice zagrozili, że jeśli to zrobię, naślą policję na moich kumpli od wyścigów. To tyle.

- Cholera, nie miałem pojęcia, że twoi starzy to takie cioty! – Ryknął wściekły Erwin. – Zawsze, kiedy ich widziałem sprawiali wrażenie kochających rodziców, a w rzeczywistości to para buraków.

- Lepiej bym tego nie ujął – zachichotał Wojtek. Erwin od dziecka działał kojąco na jego nerwy i poprawiał mu samopoczucie. – Zawsze potrafiłeś kogoś oczernić w tak zabawny sposób. Wiesz, brakowało mi tego przez te jedenaście lat rozłąki bracie.

- Też tęskniłem za tobą brachu – zaśmiał się Erwin w odpowiedzi na ulgę płynącą od strony kolegi – Choć wiesz, że nieźle się wpakowaliśmy naszym braterstwem krwi? Okazało się, że ofiarowaliśmy się władcy demonów i jesteśmy na jego łasce.

- Jakoś podświadomie to czułem – odparł spokojnie Wojtek – Wtedy w lesie, kiedy omiótł nas ten wiatr, zawrzała moja krew. Miałem wrażenie, że coś zapoczątkowaliśmy tym rytuałem, a w dwa miesiące po tym spotkałem Baala i jego towarzyszy. Wtedy zostałem też naznaczony.

- Słyszałem od twojej babci, co cię spotkało później z rąk rodziców – zasępił się rudzielec – Przykro mi. Miałem cię chronić i wspierać, jako starszy brat, a zamiast tego zostałeś sam. Wybacz mi proszę.

- Nie mam czego, bo o nic nie żywię do ciebie pretensji – Wojtek posłał koledze ciepły uśmiech – Wiesz, za tydzień się żenię.

- Co?! – Erwin w szoku wytrzeszczył swoje brązowe oczy. – Jak to? Z kim?

- Z Baalem – oświadczył w śmiechu ciemnowłosy lekko się rumieniąc – Sam się dziś dowiedziałem.

- Zmusił cię? – Dopytywał energicznie rudzielec – Pewnie cię zastraszył.

- Wiesz, z początku się go bałem i to nawet bardzo. – Tłumaczył zawstydzony niebieskooki. Musiał się komuś zwierzyć, a Erwin wydawał się być odpowiednią do tego osobą. – Dziś jednak zauważyłem, że czuję się przy nim bezpieczny. Jego dotyk sprawia, że płonę, a pocałunki odbierają mi rozum. To, co ze mną wyczynia mocno mnie przeraża, bo nigdy przedtem nic podobnego nie przeżyłem.

- No nie gadaj – Erwina zawstydziło wyznanie przyjaciela. – Z tego co mówisz wynika, że lubisz tego Baala i to bardziej niż normalnie.

- Posiadł moje ciało siłą – szepnął zażenowany ciemnowłosy kryjąc twarz w dłoniach – Moje serce chyba samoistnie podążyło za ciałem. Krew mi przy nim wrze, a kiedy na mnie patrzy, to niemal się rozpływam. To napawa mnie lękiem, bo sam zaczynam mieć nieprzyzwoite myśli z tym mężczyzną w roli głównej.

- Zaraz, zaraz – przystopował go Erwin – jakie nieprzyzwoite myśli?

- No wiesz – Wojtek spojrzał na kolegę już całkowicie czerwony na twarzy – to jak mnie dotyka i całuje.

- Ok, już kumam – Rudzielec zerwał się na równe nogi z podłogi – Mam dość.

- Wybacz – Ciemnowłosy zakrył twarz poduszką – Po prostu nie miałem się komu wygadać, a babci tego nie powiem, tym bardziej Baalowi.

- Cieszy mnie twoje zaufanie – zaczął niepewnie Erwin w zakłopotaniu pocierając czoło – jednak to mnie nieco przerosło. Nie jestem dobry w sprawach uczuciowych i sam nie mam w tym doświadczenia. To samo tyczy się kwestii łóżkowych, co mnie przeraża. Wczorajszej nocy najadłem się strachu i upokorzenia, kiedy dobierał się do mnie tamten demon.

- Spokojnie – Wojtek podszedł do przyjaciela i mocno go przytulił. Rudzielec niemal zaczynał już płakać z frustracji i drżał na samą myśl, że czeka go powtórka z wczoraj. – Wiem, że to straszne, ale niestety nie unikniesz zbliżenia. Hank wydaje się być łagodnym gościem i nawet Baal stwierdził, że jest delikatniejszy niż on sam w tych sprawach.

- To mnie w ogóle nie pociesza – załkał już zrozpaczony Erwin mocniej wtulając się w ramię kolegi. Całe tłumione dotąd napięcie zaczęło z niego wychodzić. – Mogę u ciebie dziś spać?

- Jak dla mnie tak – szepnął Wojtek uspokajająco gładząc tył głowy przyjaciela. – Nie wiem jednak co na to powie Hank, a tym bardziej Baal.

- Błagam cię – Erwin z maślanym wzrokiem upadł na kolana – Ja nie chcę wracać do tamtego pokoju.

- Możesz zostać – Niebieskooki chłopak całkowicie zmiękł widząc stan kumpla – Przestań już płakać, dobrze?

- Dzięki – Erwin wytarł łzy i lekko się uśmiechnął – Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego miałem.

- Nie przeceniaj mnie – zaśmiał się Wojtek rzucając w rudzielca czerwoną koszulką, którą właśnie wygrzebał ze stosu ubrań – Za takie prezenty mam czasem ochotę cię powiesić.

- Hej, to były takie niewinne żarciki – usprawiedliwiał się już w lepszym nastroju Erwin. Rozłożył koszulkę i pokazał jej nadruk koledze. – Wtedy nie myślałem, że trafimy w ręce takich napaleńców.

- Tę koszulkę trzeba spalić i to natychmiast – Wojtek spalił się rumieńcem widząc napis na czerwonej bluzce. – Coś ty myślał kupując mi takie coś?!

- Nie myślałem – Jęknął zmieszany rudzielec – To był pomysł twojej siostry.

- Wiki?! – Ciemnowłosy zdębiał – Ona mnie do grobu wpędzi ze swoimi zboczonymi pomysłami.

Erwin rzucił w niego koszulką, którą od razu mu oddał. Chwilę rzucali się czerwoną kulką chichocząc, aż wylądowała na twarzy wchodzącego do pokoju blondyna.

- O matko! – Wojtek zbladł widząc, że demon zaczyna czytać nadruk na bluzce. – Nie czytaj tego, proszę.

- 69 mój szczęśliwy numerek – przeczytał Hank pojawiając się nagle za bratem – No nieźle.

- To mnie utwierdza w przekonaniu, że jednak muszę przejrzeć twoją garderobę Wojtuś – Baal udawał opanowanie trzęsąc się z tłumionego śmiechu – Ciekawe prezenty dostawałeś od rudego.

- Całe szczęście, że babcia nie wzięła prezentów od Wiki – sapnął pod nosem Erwin klepiąc kolegę po ramieniu – Przyznaj, że ta koszulka to przy tamtym pikuś.

- Przyznaję, choć sam się wygadałeś, że tu także Wiki palce maczała – burknął zmieszany ciemnowłosy – Do czasu otrzymania tej koszulki nawet nie wiedziałem co ten numer oznacza, ale Wiki nie omieszkała mnie uświadomić. Od razu wrzuciłem ją w jak najgłębszy kąt.

- Erwin! – Usłyszeli zza drzwi wołanie pani Elżbiety, która po chwili też weszła do sypialni wnuka – Podejrzewałam, że nadal tu będziesz.

- O co chodzi? – Rudzielec zdziwiony spojrzał na kobietę. – Coś się stało?

- Nic takiego, tylko przypomniałam sobie, że Wiki przysłała prezent na twoje urodziny – rzuciła chłopakowi niewielkie pudełeczko zapakowane w papier pakowy. – To będzie twoja dwudziestka, dlatego mówiła, że z tej okazji ma dla ciebie coś ekstra.

- O nie – Erwin zbladł na te słowa i rzucił pudełkiem w chichoczącego Wojtka – Ja tego nie otworzę. Czemu twoja siostra przysyła mi prezenty na urodziny. Nie chcę ich.

- To do niej kieruj te skargi, a nie do mnie – Wojtek odrzucił koledze prezent – Ja tym bardziej nie wiem, czemu akurat teraz zaczęła przysyłać ci prezenty.

- Weź, ostatnim razem nawet moja matka zdębiała widząc prezent od Wiki – panikował rudzielec – A ojciec niemal wyszedł z siebie.

- Oj przestań – śmiał się ciemnowłosy – może nie będzie aż tak źle.

- Sam w to nie wierzysz – zarzucił mu Erwin – Jak przysłała mi to co tobie, jednak pasuję. Lepiej od razu to spalić nawet tam nie zaglądając.

- Tchórz – Wojtek wziął od przyjaciela pakunek i zaczął go otwierać. Kiedy zajrzał do pudełeczka sam zbladł. Znalazł też tam liścik, który po przeczytaniu zgniótł już wściekły. – Tak, natychmiast trzeba to spalić.

- Aż tak źle? – Jęknął zażenowany Erwin biorąc liścik od kolegi i szeptem czytając. – Erwiś. Myślę, że ten rozmiar będzie odpowiedni. To ostatni krzyk mody we Francji i twój tyłeczek powinien wyglądać w nich świetnie. Dodałam jeszcze coś ekstra. Obejrzyj go koniecznie z Wojtusiem, może się czegoś nauczy. Całuski Wiki. – Chłopak podobnie, jak kolega zmiął karteczkę w złości. – Palimy to od razu. Nawet nie myślę tego wkładać.

- Postanowione – Chłopcy zamknęli pudełko i ruszyli w stronę drzwi chcąc wyrzucić prezent od Wiki – W kuchni widziałem kominek.

Mocno zaintrygowani mężczyźni złapali gniewnych chłopców i pociągnęli ich w stronę łóżka. Hank wyrwał pudełko z rąk Wojtka, a Baal zabrał liścik Erwinowi. Po chwili obaj z niebezpiecznym błyskiem w oczach przyglądali się zawartości paczki, którą okazały się mocno wycięte stringi i filmik pornograficzny.

- Tobie też przysłała te sznureczki – zaśmiała się pani Elżbieta wychodząc z pokoju – Naprawdę nie wiem na co przysyła wam takie prezenty.

- Wojtek, koniecznie musimy poznać twoją siostrę – oznajmił Hank drapieżnie patrząc na Erwina, który wystraszony schował się za ciemnowłosym.

- Koniecznie – wtórował bratu blondyn także wbijając wygłodniałe spojrzenie na tyłek Wojtka. – Jutro z pewnością zawitamy w Paryżu.

- Wolę nie myśleć co obaj uroiliście sobie w tych demonicznych głowach – westchnął Wojtek z niepokojem w oczach – Jednak bądźcie obaj pewni, że ani ja, ani Erwin nie założymy tych sznureczków.

- Twoje zostały w domu babci, prawda? – Dociekał blondyn drapieżnie się uśmiechając, co w ogóle nie podobało się niebieskookiemu. – Zaraz wracam.

- Na nas chyba już pora – Hank chwycił błyskawicznie Erwina i zarzucił go sobie na ramię. Chłopak wił się i wyrywał, jednak nic tym nie wskórał. – miłego wieczoru życzę.

- Ja nie chcę! – Piszczał rudzielec waląc pięściami w plecy demona. – Ja dziś śpię u Wojtka!

- Oj, wierz mi, że nie chcesz zostawać tu na tę noc malutki – zaśmiał się popielatowłosy pojawiając się z chłopakiem w swojej sypialni. Rzucił go na łóżko i niebezpiecznie się mu przyglądał. – Rozbierz się mój lisku.

- Ani myślę – Erwin drżał bojąc się wzroku mężczyzny. Sam desperacko starał się znaleźć drogę ucieczki. – Czemu mi się tak przyglądasz?

- Zastanawiam się, czy lepiej poczekać, aż sam ściągniesz te ciuchy, czy od razu je z ciebie zerwać. – Odparł spokojnie demon rozbawiony reakcją chłopaka. – Którą opcję wybierasz?

- Żadną – pisnął rudzielec cofając się na drugą stronę łóżka – Pójdę spać w ubraniu.

- Nie lisku, ty tu nie masz nic do gadania – zaśmiał się popielatowłosy podchodząc do łóżka – To tylko moja dobra wola pozwala ci wybrać, nic poza tym.

- Sam to zrobię – szepnął cichutko chłopak powoli ściągając z siebie ubrania drżącymi rękami. Zostawił jedynie bokserki. – Już.

- Nie do końca – mruknął demon grożąc mu palcem – masz zdjąć wszyściutko.

- Po co? – Erwin pytająco spojrzał na mężczyznę. – Nie chcę tego robić.

- Powiedz mi, ile tak naprawdę masz lat? – Popielatowłosy uważnie patrzył w oczy chłopaka, który nadal powoli się wycofywał na łóżku.

- Dwadzieścia, a co? – Rudzielec raptownie zleciał z łóżka wywijając przy tym fikołka do tyłu lądując na brzuchu. Z nosa popłynęła strużka krwi. – Au, cholera.

- Zabawny jesteś wciąż próbując przede mną uciec – Hank podszedł do chłopaka i nachylając się nad nim złapał za jego podbródek i przyciągnął do siebie. Zlizał cieknącą z nosa krew powodując znieruchomienie jej właściciela. – Dobrze smakujesz piegusku.

Wykorzystując oszołomienie chłopaka przeniósł go na łóżko i do końca rozebrał. Przybrał swoją prawdziwą postać i unieruchomił ręce rudzielca nad jego głową. Kiedy chłopak nadal trwał w szoku, lekko poklepał jego policzek delikatnie wyciągając go z tego stanu.

- Pobudka – uśmiechnął się widząc jak w brązowych oczach mieszają się emocje. Zdziwienie przeszło w złość, która następnie ustąpiła miejsca przerażeniu. – Pozwoliłem sobie odpowiednio przygotować cię do naszej zabawy.

- Co?! – Erwin wił się na prześcieradle próbując uwolnić ręce, jednak nic to nie dawało – Puść mnie! Nie chcę się już z tobą w nic bawić!

- Jak zwykle waleczny z ciebie lisek – zaśmiał się popielatowłosy szponem rozcinając skórę na przedramieniu chłopaka i spijając z rany sączącą się krew – Smakujesz tak słodko.

- Puść! – Zawył Erwin, kiedy mężczyzna złapał za jego członka i zaczął poruszać na nim ręką – Błagam cię, przestań.

- Czemu mam przestawać, skoro widzę, że ci się podoba – mruknął demon w złośliwym uśmieszku – Może przestanę, ale pod warunkiem, że powiesz moje imię, z którego rano miałeś czelność się śmiać.

- To nie fair! – Jęknął chłopak z zalążkami łez w oczach – Nie potrafię tego wymówić. Twoi rodzice musieli się naćpać wymyślając ci imię.

- Widzę, że lubisz mnie drażnić maleńki – Hank posłał rudzielcowi cyniczny uśmieszek, po czym ścisnął jeden z jego pośladków. – W twojej sytuacji kilka razy zastanowiłbym się zanim coś powiem.

- Nie rób tak – prosił spazmatycznie oddychający brązowooki – to nie moja wina, że masz takie pokręcone imię.

- Ty się chyba nigdy nie nauczysz trzymać języka za zębami – westchnął demon maczając palce we krwi chłopaka, a następnie delikatnie wsuwając jeden z nich do jego wejścia. Erwin próbował się odsunąć, jednak sprawnie go przytrzymał. – Nowe doświadczenie, co?

- Wyjmij go! – Rudzielec krzyknął na niemiłe uczucie rozpierania w środku. – To boli! Proszę wyjmij ten palec!

- Nie – Mężczyzna wbił się w wargi chłopaka jednocześnie dodając kolejny palec, na co ten pisnął w jego usta wijąc się coraz bardziej na łóżku. – Niedługo się do tego przyzwyczaisz.

Erwin w szoku powoli zaczynał zatracać się w słodkiej nieświadomości. Hank od razu zauważył tę próbę izolacji od rzeczywistości chłopaka i wdzierając się w jego myśli brutalnie wyrwał go z tego stanu.

- Nie pozwolę na to byś wyłączył się podczas zabawy – oświadczył stanowczo wbijając szpon w bok rudzielca, który zaszlochał w odpowiedzi na zadany ból – Musisz być świadomy i aktywnie uczestniczyć w tym co robimy. Dopilnuję tego nawet gdybym miał zamienić się w tyrana.

- Twój brat kłamał – załkał Erwin drżąc na całym ciele z doznanego wstrząsu – ty w ogóle nie jesteś łagodny.

- Baal nie kłamał maleńki – szepnął mu do ucha popielatowłosy ścierając z oczu spływające łzy – W porównaniu z nim jestem o stokroć łaskawszy. Wiem, że to, co ci teraz robię wydaje się być straszne i nieprzyjemne, jednak z czasem zmienisz swoje nastawienie. Dla własnego dobra powinieneś ze mną współpracować, bo w przeciwnym wypadku sam siebie skrzywdzisz.

- To jest jakiś obłęd – Erwin jęknął głośno czując falę gorąca w ciele, a następnie niemal widząc iskry światła przed oczami. Demon natrafił na czuły splot mięśni dostarczając chłopakowi przyjemnych doznań.

- Czyli to tu jest twój czuły punkt – zaśmiał się mężczyzna ponawiając ostatni ruch palców. Rudzielec krzyknął w ekstazie jednocześnie doczekując się spełnienia. Hank spojrzał na zmęczonego chłopaka i czule pogładził jego biodra. – Na dziś skończymy. Myślę, że miałeś tego dnia wystarczającą ilość wrażeń. Jutro pójdziemy już na całość, dlatego nie forsuj się zanadto w dzień.

- Co?! – Erwin z przerażeniem spojrzał na demona – Już jutro?

- Wiesz mój lisku – Popielatowłosy w rozbawieniu patrzył na minę rudzielca, po czym łagodnie do niego przemówił. – Sporo zwlekałem starając się ciebie jakoś do tego przygotować. Wojtek nie miał takiego szczęścia, bo mój brat posiadł go od razu tego samego dnia, w którym go sprowadził. Jesteś w o wiele lepszej sytuacji niż twój przyjaciel w tamtej chwili, dlatego radziłbym ci się zastanowić nad tym i przestać narzekać.

Po tych słowach zaniósł chłopaka do łazienki, gdzie go pozostawił, a sam wrócił do sypialni. Erwin chwilę posiedział w wannie odreagowując przeżyty stres płaczem. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, jednak po pewnym czasie umył się i opatulony w ręcznik opuścił łazienkę. Zdziwił się zastając demona siedzącego na świeżo zasłanym łóżku. To był pierwszy raz, kiedy mężczyzna został w pokoju.

- Czemu nadal tu jesteś? – Spytał go chłopak stojąc w progu drzwi łazienki – Zawsze zostawiałeś mnie tutaj samego.

- Nie tym razem – westchnął popielatowłosy skinieniem przywołując go do siebie – To moja sypialnia i tylko zrządzeniem losu spędziłeś w niej dwie samotne noce. Dziś będziemy spać razem.

Erwin niepewnie ruszył w stronę łóżka na trzęsących się nogach. Mężczyzna widząc jego stan raptownie wstał i do niego podszedł, a następnie pociągnął za sobą na posłanie.

- Nie wytarłeś porządnie włosów – skarcił go demon susząc czystym ręcznikiem rudą czuprynę – dbaj o takie szczegóły, bo szybko się przeziębisz w tym domu. Demony nie odczuwają zmian temperatur w takim stopniu jak ludzie.

- Aha – prychnął chłopak zezując ukradkiem na Hanka – Kiedy ci się znudzę, to mnie wyrzucisz, prawda?

- To się okaże – szepnął mężczyzna dając mu prztyczka w nos – a teraz kładź się do snu.

Erwin wykonał polecenie i po czubek głowy nakrył się kołdrą. Leżał tak skulony i nadal drżał ze strachu. Nie mógł zasnąć przypominając sobie o nawiedzającym go koszmarze. Nagle poczuł wokół talii silne ramiona, które przyciągnęły go do nagiego torsu mężczyzny znajdującego się za nim.

- Nie bój się maleńki – mruknął mu do ucha demon łagodnym głosem – Ten sen nie nawiedzi cię tej nocy, dlatego nie martw się tym i śpij.

- Na pewno? – Spytał cichutko Erwin nieco się rozluźniając czując bliskość innej osoby.

- Oczywiście – zapewnił go mężczyzna całując w tył głowy – śpij.

Chłopak zamknął oczy i wsłuchał się w bicie serca demona, które spokojnym rytmem niejako dawało mu gwarancję bezpieczeństwa. Po chwili już spał nieświadomie trzymając rękę Hanka.

- Widzę, że podświadomie lubisz moje towarzystwo – zachichotał mężczyzna czując silny chwyt wokół swojej ręki – Miłych snów.

4 komentarze:

  1. Bardzo dobrze mi się ten rozdział czytało. Zrekompensował mi on wszystko co mi nie pasowało ostatnio:) Dziękuję.
    W końcu zaczynają ze sobą rozmawiać. I coś mi się wydaje, że ta Wiki będzie chciała utrzymywać kontakt ze swoim bratem i pewnie jako jedyna zjawi się na ślubie. Co do Erwina to zgadzam się z nim, on nie jest milszy niż Baal, może też nie jest gorszy ale na pewno jest taki sam, w końcu to bracia :p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham, po stokroć. Twoje opowiadanie jest świetne i czytam je z wielką przyjemnością! Polubiłam braci demonów!

    OdpowiedzUsuń