Sorry za zwłokę, ale jakoś udało mi się wreszcie coś napisać. Mam pewne problemy egzystencjalne, co odbija się na moim pisaniu, przez to te opóźnienia. Powoli zbliżam się do końca tego opowiadania - może dlatego tak zwlekam? Sama nie wiem. Po prostu mam chwilową - tak przypuszczam - blokadę. Piszę, ale wolniej. Postaram się wziąć w garść, dlatego bez obaw.
Po Porachunkach z pewnością wrzucę coś jeszcze. Trochę natworzyło się tych opek ^^; Choć zauważyłam, że piszę według podobnego schematu i boję się, że to może Was znudzić. To tyle gwoli wyjaśnień i usprawiedliwień. Mam nadzieję, że fragment się spodoba. Miłej lektury :) i Pozdrawiam.
Erwin zmęczony opadł na łóżko. Cały
dzień starał się unikać Naba. Chciał w samotności przygotować się na spotkanie
z jego bratem. Jakoś nie uśmiechała mu się ta rozmowa, tym bardziej że nie miał
na nią ochoty.
- Chucha na mnie i dmucha jak na jakieś
jajko – mruknął pod nosem patrząc w sufit – Jak mam niby go zaskoczyć, kiedy
ciągle mnie obserwuje?
Zsunął się z łóżka i usiadł w cieniu na
podłodze. Postanowił poćwiczyć słowa, które nie chciały przejść mu przez
gardło. Położył przed sobą poduszkę, która miała pełnić rolę demona, po czym
układając w głowie zdania wypalił cicho.
- Nab, bardzo cię lubię… nawet więcej
niż lubię. – jąkał się niepewny i skołowany. Miał świadomość, że zachowuje się
właśnie jak zakochana gimnazjalistka, ale ponoć praktyka czyni mistrza. – Nie,
to zabrzmiało jak wyznanie słodkiej szesnastki. Jeszcze raz. – Roztrzepał swoje
rude loki w nerwach i niezadowoleniu. – Nab, obaj jesteśmy facetami i trochę
trudno to sprecyzować, ale stałeś się mi bardzo bliski… Nie, to też odpada. Nie
chcę mu urządzać jakiejś kiczowatej telenoweli. A może powiedzieć po prostu:
kocham cię uparty demonie? – Cały się zarumienił z zażenowania. – Matko, nigdy
mu tego nie powiem. To za bardzo krępujące. Czemu miłość musi być taka
upierdliwa? – Prawie wyrwał garść włosów w frustracji. Wziął głęboki oddech i
zamknął oczy. – Dobra, jeszcze jeden raz. Nab, kocham cię.
- Naprawdę?! – Usłyszał głos demona i w
szoku otworzył oczy. Nie spodziewał się, że tak szybko wróci do pokoju. –
Lisku?!
- T-tak – zająknął się nieśmiało
spuszczając wzrok. Był zażenowany tym, że go przyłapano aczkolwiek odczuwał
ulgę, że rozwiązał się jego problem. – To prawda.
- Zaskoczyłeś mnie takim wyznaniem –
Nab mocno przytulił do siebie chłopaka. – Teraz nie widzę przeszkód przed
zaręczynami.
- Zaręczyny?! – Wytrzeszczył swoje
piwne oczy. – A musimy? Jestem facetem i nie przykładam do tego aż takiej
uwagi. Grunt, że jesteśmy razem.
- Erwinie – lekko pacnął go w czoło –
Zaręczyny to niejako wstęp do ślubu, który zwieńczy nasz związek.
- Jesteś tego pewny? – Kluczył
wystraszony. – I stanę się taki jak Wojtek?
- Niejako tak – przyznał całując go w
piegowaty policzek – Jednak z taką różnicą, że będziesz jedynie moją królową, a
nie całego piekła.
- Akurat tym się nie martwię – jęknął
zmieszany – Przemienisz mnie, jak Baal Wojtka?
- Dokończę twoją przemianę w noc
poślubną – oznajmił demon popychając rudzielca na łóżko – Jest wiele rytuałów
przemiany. Baal użył tej tradycyjnej królewskiej rodziny, ale ja wolę inną.
- Powiesz jaką? – Starał się wyciągnąć
coś więcej z popielatowłosego. – Nab?
- Dowiesz się podczas ceremonii
kochanie – skradł mu buziaka jednocześnie szponem rozcinając koszulkę na jego
piersi – Jesteś taki piękny i tylko mój.
- Nie patrz tak na te blizny – szepnął
Erwin, widząc złość w oczach demona – Było minęło, a ja nadal żyję.
- Prawda, żyjesz – przyznał delikatnie
przejeżdżając palcami po ciemno-różowych liniach na ciele chłopaka, które
pozostawiły widły – ale mogłeś nie przeżyć.
- Nie zadręczaj się tym – pacnął demona
w czoło – nie jestem przecież trupem. Moje serce jeszcze bije. Sam zobacz.
Chwycił rękę mężczyzny i przyłożył ją
do swojej piersi. Popielatowłosy wyczuł drżące serce chłopaka, które coraz
bardziej przyspieszało swój rytm.
- Bije tak szybko – odparł przykładając
ucho do torsu rudzielca – To ładna melodia.
- Ciesz się, bo skomponowana jest tylko
dla ciebie – Erwin ostrożnie pogłaskał popielate włosy Naba, czując się dość
niezręcznie. Nie wiedział co miałby robić. – Uspokoiłeś się trochę?
- Tak – spojrzał pożądliwie na usta
chłopaka, po czym się w nie wpił. – Cieszę się mój kompozytorze.
- I dobrze – zaśmiał się mrużąc piwne
oczy – Takie koncerty nie zdarzają się co dzień.
- Nie za twoim przyzwoleniem – przyznał
mu demon w śmiechu – Dlatego wykorzystam tę chwilę.
¨¨¨
Baal siedział w sali tronowej i
znudzony wysłuchiwał przybyłych na audiencję. Chciał wrócić już do domu i
spędzić czas z mężem, a czekała go jeszcze rozmowa z Erwinem. Kiedy grupka
mniejszych demonów zaczęła urządzać cyrk dziecinnymi kłótniami o skrawek ziemi,
nie wytrzymał.
- Bądźmy poważni – odparł z groźbą w
oczach – albo dojdziecie do porozumienia, albo odbiorę wam ziemie i nie
będziecie mieć powodów do tych niedojrzałych sporów.
- Ale panie – jęknął jeden z raptusów,
ten najodważniejszy – tak nie wolno.
- A wolno zawracać mi głowę sprawami,
które można załatwić samodzielnie? – Sarknął władca nie kryjąc niezadowolenia.
Nie dość, że go zanudzali, to jeszcze śmieli mu cokolwiek zarzucać. –
Siedlibyście na tyłkach i spokojnie przedyskutowali sporną kwestię, ale zamiast
tego wolicie się przekrzykiwać i w ogóle nie słuchać swoich zdań.
- To nie tak – wtrącił mu poddany z
głupią miną.
- A jak? – Zmierzył go czujnym
spojrzeniem rubinowych oczu, pod którego ciężarem ten się ugiął. – Właśnie.
Daję wam tydzień na załatwienie tej sprawy. Jeśli tak się nie stanie, dokonam
konfiskaty waszych majątków ziemskich. To chyba sprawiedliwy wyrok?
- Tak panie – Skłonili się i opuścili
spiesznie salę.
¨¨¨
Wojtek niepewnie przemierzał marmurowe
korytarze. Pierwszy raz przeszedł do królestwa demonów i miał pewne obawy.
- Może
zbyt pochopnie podjąłem decyzję? – Pomyślał skręcając w kolejny korytarz. –
To istny labirynt. Trzymają tu Minotaura?
Zobaczył grupkę wzburzonych demonów.
Pomimo tego postanowił zapytać ich o drogę. Jednak zanim to zrobił wsłuchał się
w ich rozsierdzone pomruki.
- W ogóle nam nie pomógł – odparł
białowłosy mężczyzna z czerwonymi oczami. – Też mi władca.
- Myślę, że dał nam motywację do
rozsądnego załatwienia tej sprawy – zauważył złotooki chłopiec o bujnej,
czarnej czuprynie – Jest dobrym królem.
- Przepraszam – Wojtek zaczepił
gromadkę. – Mogę o coś zapytać?
- Czego? – Białowłosy ryknął na niego z
pogardą w oczach.
- Chciałem tylko znaleźć władcę –
cofnął się o krok czując niechęć demona – Tylko tyle.
- Z choinki się urwałeś dzieciaku? –
Podszedł do Wojtka bacznie mu się przyglądając. – Pachniesz człowiekiem.
- Niedawno nim byłem – przyznał
niebieskooki w lekkim niepokoju. Wkroczył na nieznany mu teren i teraz trochę
tego żałował. – Powie mi pan, gdzie jest sala tronowa?
- Idź w tamtą stronę – wtrącił szybko
czarnowłosy chłopiec wskazując kierunek, z którego przyszli. Widząc jednak
zagubienie młodzieńca, pociągnął go za sobą. – Zaprowadzę cię.
- Dziękuję – Odczuł ulgę podążając za
złotookim. – Pierwszy raz tu jestem.
- Też przybyłeś na audiencję? – Spytał
go demon zerkając na niego z ukosa. – Nie wiem czy król cię przyjmie. Mój wuj
mocno go rozsierdził.
- Baal gorejący złością bywa straszny –
wzdrygnął się widząc lęk swojego dobroczyńcy – Ostatnio ciągle przesiaduje w
pałacu.
- Jesteśmy na miejscu – poinformował go
chłopiec pokazując ogromne drzwi, które otworzyły się z impetem.
- Audiencje zakończone! – Ryknął herold
prawie ogłuszając przybyłych.
- Ale władca jeszcze jest? – Spytał
nieśmiało Wojtek, wyglądając przez ramię mężczyzny. – Chciałem coś z nim
omówić.
- Jeszcze raz, a spędzisz tę noc w
lochach kmiocie! – Jeden ze strażników brutalnie popchnął chłopaka przez co
upadł na twardą posadzkę. – Władca nie przyjmuje.
- Rozumiem – Prychnął pocierając
pośladki. Jakoś upadek zabolał go dziwnie mocno. – W takim razie przekaż
władcy, że jego mąż śpi dziś u babci i też go nie przyjmie. Do widzenia.
- Mąż?! – Czarnowłosy krzyknął w zaskoczeniu
pomagając mu wstać.
- Eh, mówiłem, że nie nadaję się na
królową – sapnął kuśtykając korytarzem – Nikt mnie nie widzi w tej roli.
- Płaczesz? – Złotooki starał się go
pocieszyć. – Hej, to jeszcze nie koniec świata.
- Cholera, wiem – załkał wycierając łzy
rękawem bluzy – Mam ostatnio huśtawki nastrojów i beczę bez powodu.
- Jestem Fritz – przedstawił się
chłopiec w szczerym uśmiechu – Wiesz, fajna z ciebie królowa.
- Wojtek – mruknął opierając się o
ścianę. Znowu miał zawrót głowy. – Przeprasza cię z kłopot, ale chwilę muszę
posiedzieć.
- Rozchorujesz się, jeśli będziesz
siedział na tej zimnej podłodze – zauważył Fritz kucając przy niebieskookim.
- Kochanie! – Chłopiec poczuł gwałtowne
odsunięcie, po czym zobaczył władcę. – Co ty tu robisz?
- Chciałem cię prosić o to byś był
łagodny dla Erwina – spojrzał na męża zapłakanym wzrokiem – Miej na uwadze jego
ostatnie przeżycia.
- Nie mam już siły na wasz duecik –
westchnął jednocześnie ciesząc się, że trzyma go w ramionach – Tylko
porozmawiam z tym rudzielcem. Nie mam zamiaru go karać, bo to odbiłoby się na
Nabuchodonozorze.
- Słyszałem, że jesteś tyranem –
wyszeptał mu do ucha puszczając oczko do Fritza – Aha, i wiesz, że poślubiłeś
kmiota?
- Kto śmiał cię tak znieważyć? – Oczy
Baala błysnęły grozą.
- Pana strażnik dość brutalnie
potraktował Wojtka – odpowiedział mu Fritz w strachu – Chyba powinienem już
iść.
- Nie idź – zatrzymał go chłopak – Nie
podziękowałem ci za pomoc.
- Widzimy się za tydzień – Baal
zmierzył złotookiego czujnym wzrokiem – I masz się stawić z resztą.
- To sprawa wuja – oświadczył chłopiec
z pochmurną miną – Nie chciałem tu przychodzić, ale matka kazała mieć go na
oku.
- Nie obchodzi mnie to – demon warknął
odwracając się do niego plecami – Masz się stawić inaczej po ciebie poślę.
Po tych słowach zniknął z mężem,
pozostawiając Fritza na pustym korytarzu.
¨¨¨
Erwin niepewnym krokiem szedł w stronę
gabinetu Baala. Nie miał ochoty na rozmowę, ale niestety nie miał innego
wyjścia. Chwilę dreptał krążąc pod drzwiami bojąc się nacisnąć klamkę. Wtem
same się otworzyły i w progu stanął blondyn.
- Ile zamierzasz tu czekać? – Złapał
chłopaka za ramię i wciągnął do środka. Następnie posadził go na krześle przed
biurkiem, a sam zajął swój fotel. – Jakoś wcześniej nie miałeś oporów przed
mieleniem ozorem, a teraz zadziwiająco siedzisz cicho.
- Nie zmienię osobowości – odgryzł
Erwin w lekkiej irytacji, która tymczasowo przewyższyła strach – Jestem jaki
jestem.
- Nikt nie chce cię zmieniać – odparł
demon w rozbawieniu – Wyszedłem jednak z założenia, że potrzebna ci lekcja
dotycząca tego świata.
- Chodzi o tę hierarchię? – Upewniał
się zerkając w oczy blondyna. – Wiem, że jesteś na jej czele, ale Wojtek to mój
przyjaciel i nie masz na niego monopolu.
- Czyli przemawia przez ciebie zazdrość
– orzekł Baal wzdychając – Dobrze więc. Wytłumaczę ci również tę kwestię.
- Tu nie ma czego tłumaczyć – warknął
rudzielec gwałtownie podnosząc się z krzesła – Przez ciebie Wojtek się ode mnie
oddalił. Jest dla mnie jak brat, a ty go sobie przywłaszczyłeś.
- Siadaj – nakazał mu demon siląc się
na spokój – jeszcze nie skończyliśmy rozmowy.
- Nie obchodzi mnie to – wycedził przez
zęby zaciskając w nerwach i strachu pięści – Nie chcę rozmawiać.
- Ale to zrobisz! – Ryknął na niego,
przez co ten pobladł wyraźniej ukazując piegi na twarzy. – Siadaj i słuchaj!
Erwin posłusznie wykonał polecenie ze
spuszczonym wzrokiem. Jakoś wzory na dywanie wydały mu się interesujące.
- Obiecałem być łagodny, ale widocznie
przy tobie się nie da inaczej – stwierdził stając przed chłopakiem i łapiąc
jego podbródek. Nie cierpiał, gdy ktoś unikał jego spojrzenia, a ten ewidentnie
to robił. – Wojtek jest moim mężem i to logiczne, że spędzam z nim czas. Tym
bardziej, że niedługo da mi syna. Ty należysz do Nabuchodonozora i za jakiś
czas przekonasz się jak absorbujące jest małżeństwo. Na miejscu brata
trzymałbym cię krótko, zważywszy na twój talent do pakowania się w tarapaty. –
W trakcie mówienia złagodniał jego głos. Widział jak źrenice brązowych oczu
powoli się rozszerzają z osłupienia. – Miałem cię nie karać, ale zmieniłem
zdanie.
- Kara?! – Zadrżał zlękniony. – Będzie
bolesna?
- Dla twojego kurzego móżdżka owszem –
wręczył rudzielcowi gruby tom heraldyki demonów – Masz ją przeczytać w miesiąc.
Osobiście cię przepytam.
- Ale to jest napisane nieznanym mi
językiem – jęknął przekartkowując księgę – Co to za znaczki?
- Pismo demonów – odpowiedział mu w
rozbawieniu. Mina chłopaka była bezbłędna. Dał mu jeszcze słownik greki, by
postraszyć go bardziej. – Tu masz słownik.
- Greka?! – Pisnął patrząc na drugą
książkę. – Lepiej od razu mnie zabij. To jest niewykonalne!
- Jak się przyłożysz, to z pewnością
temu podołasz – poklepał go po ramieniu w duchu bawiąc się jak dziecko – Dla
motywacji powiem ci, że za każdy dzień zwłoki otrzymasz dodatkową karę, której
wykonawcą będzie Nabuchodonozor. Chyba wiesz, jakiego charakteru one będą? –
Zrobił wymowny gest, na co ten się zarumienił. – Właśnie.
- Może lepiej mnie zabij – błagał
drżącym głosem – Już chyba wolę śmierć niż to.
- Śmierć byłaby nudnym rozwiązaniem – odprowadzał
go do drzwi w śmiechu – A tak przynajmniej czegoś się nauczysz. Miłej lektury
Erwinie.
Wypchnął go z gabinetu na korytarz od
razu zamykając drzwi. Chłopak stał skamieniały w ogóle nie rozumiejąc, jak do
tego doszło. Trzymał w rękach dwa opasłe tomiszcza stworzone w językach,
których nie znał. Jak niby ma odszyfrować treść zadanej lektury, skoro nawet
nie umie czytać tych znaczków?
- Zacznij się wreszcie gryźć w język
matole – mruknął pod nosem idą w stronę pokoju – Na pewno nie wyrobię się w
miesiąc. Ta książka ma z tysiąc stron.
Wszedł do sypialni i z frustracji
rzucił się na łóżko. Był na siebie wściekły, że dał się ponieść nerwom, przez
co skończył z ręką w nocniku. Baal skutecznie potrafił odizolować go od
przyjaciela, a ta kara była świetnym tego dowodem. Chwilę wyklinał swój los,
demony i własną głupotę, po czym pogrążył się w głębokim śnie.
¨¨¨
Kiedy Baal wrócił do pokoju, zastał
męża w niepokojącym nastroju. Świadczyły o tym: książkowy dzióbek i zaplecione
na piersi ręce. Od razu uświadomił sobie, że nie wyciszył gabinetu i każdy mógł
podsłuchać jego rozmowę z Erwinem.
- Rasowy
błąd żółtodzioba – zganił się w myślach, idąc w stronę łóżka – Przez zmęczenie obradami zaczynam być
nieuważny.
Usiadł przy mężu i delikatnie pogłaskał
jego policzek. W odpowiedzi dostał spojrzenie pełne oskarżenia.
- Miałeś być łagodny – zarzucił mu
chłopak nieco się odsuwając – Może ja też powinienem cię ukarać? Twoi strażnicy
skazali mnie na bliskie spotkanie z marmurową posadzką nazywając kmiotem.
Wybaczyłem ci, że mnie nie przyjąłeś na audiencję, ale myślałem, że w zamian
przynajmniej wypełnisz moją prośbę. Grubo się jednak pomyliłem.
- Wojtusiu – starał się go ugłaskać.
Przez te huśtawki nastrojów nie było łatwo w ich związku. Dzięki losowi, że ciąża
demonów trwała jedynie trzy miesiące. Zaczynał podziwiać ludzkich samców, że
wytrzymują ich dziewięć.
- Nie Wojtusiuj mi teraz – burknął
odpychając od siebie demona – Mam już dość. Pozostawiasz mnie samego w domu i
oddajesz się tylko pracy. Zaczynam myśleć, że to ona jest dla ciebie
ważniejsza.
- Nic nie poradzę, że jestem władcą i
mam sporo obowiązków wagi państwowej – wyjaśniał Baal, czując że mąż ma nieco
racji w swoich zarzutach – Niedługo wprowadzę cię w życie Piekła i będziesz
zasiadał u mojego boku. Na razie nie chcę cię zamęczać polityką.
- Ukarałeś Erwina w sposób dość okrutny
– załkał Wojtek ogarnięty nagłą potrzebą płaczu – On nie da rady rozszyfrować
pisma demonów w tak krótkim czasie.
- Wiem, trochę przegiąłem – przyznał
mężowi – jednak sam jest sobie winny. Wyprowadził mnie z równowagi niedojrzałym
zachowaniem.
- Po prostu przyznaj, że chciałeś się
go pozbyć i ograniczyć nasze kontakty – zauważył niebieskooki – I powiedziałeś
mu o ciąży, choć to ja chciałem…
- Postanowiłem upiec dwie pieczenie
przy jednym ogniu – odparł spokojnie – ta kara zbliży Erwina i Naba, a przy
okazji zrozumie prawo rządzące tym światem.
- Chcesz uszczęśliwić brata, ale
pośpiech nie jest wskazany w uczuciach – oznajmił Wojtek już w lepszym nastroju
– Erwin kocha Nabuchodonozora, ale z natury jest bardzo płochliwy.
- Oni do siebie pasują – mruknął demon
przyciągając do siebie męża. Od razu wykorzystał jego chwilę nieuwagi. – Tak
jak my do siebie.
- Rola swatki ci nie pasuje – stęknął w
usta blondyna, czując zbite pośladki i biodro – Despota nie może bawić się w
tak delikatne sprawy.
- Skarbie – Baal spostrzegł grymas bólu
na jego twarzy i szybko zareagował. Położył go delikatnie na posłaniu i
ściągnął mu spodnie do kolan. Zobaczył siniaki wokół kości ogonowej i na lewym
biodrze. Dopiero teraz zdał sobie sprawę ze słów złotookiego o brutalnym potraktowaniu.
Podczas ciąży ciało stawało się delikatniejsze i było bardziej narażone na uszkodzenie, a o dziecku nie
wspomnieć. – Czemu nic nie mówiłeś, że cierpisz?
- Nie chciałem cię martwić – jęknął
kryjąc zawstydzoną twarz – Choć byłem zaskoczony, że od takiego upadku moje
ciało ucierpiało w takim stopniu.
- Musisz na siebie uważać – przytulił
go do siebie – Przez okres ciąży twoje ciało jest o wiele bardziej wrażliwsze.
- To znaczy, że jestem teraz kruchy? –
Spytał zdenerwowany. – Mogłem narazić naszego synka.
- Na szczęście nic się nie stało –
pocieszał go masując jego spięte plecy – Już dobrze. Postaram się wracać
wcześniej, ale w zamian obiecaj mi, że nie opuścisz domu.
- Niech ci będzie – zgodził się
niechętnie – Ale czuję się tu jak w klatce. Mogę przynajmniej chadzać na
spacery?
- Nie sam – przystał na to całując jego
miękkie wargi – przyślę ci straż przyboczną, by czuwała nad waszym bezpieczeństwem.
- Przesadzasz – patrzył w poważne oczy demona
nie rozumiejąc jego obaw – Czego mi nie mówisz?
- Wisi nad nami groźba wojny – wyjaśniał mu cicho
Baal – To dlatego tak długo obradujemy w pałacu. Chcemy temu zapobiec. Niestety
głównym wichrzycielem jest ktoś, kto poprzysiągł wybić mój ród w pień. Kiedyś uderzył
w Nabuchodonozora dogłębnie go raniąc. Nie chcę by to się powtórzyło, dlatego poświęcam
temu więcej uwagi.
- Rozumiem – Wojtek dla uspokojenia męża
ostrożnie zaczął pocałunek. Intuicja podpowiadała mu, że tylko tak może to zrobić.
Nie słowami, a czynem. – Zawsze masz moje wsparcie.
- Kocham cię, wiesz? – Pogłębił pocałunek
mocno tuląc do siebie niebieskookiego. – Jak mogłem żyć bez ciebie u boku?
No trochę te demony narwane ale współczuję kary sama wolałabym nie musieć uczyc sie greki:-)
OdpowiedzUsuń