niedziela, 29 czerwca 2014

Porachunki

Kolejny rozdział Porachunków składam w Wasze ręce ^^. Wyrobiłam się i wrzucam go zgodnie z planem, czyli w weekend - taki szczególik, że na sam koniec he he... Życzę miłej lektury ^^.


VI

Hank zanosząc nieprzytomnego Erwina do swojej sypialni czuł nęcący zapach jego krwi. Od razu skierował się z nim do łazienki, gdzie go rozebrał i wsadził do wanny wypełnionej ciepłą i pachnącą wodą. Wiedział, że przez najbliższą godzinę chłopiec się nie obudzi, dlatego niespiesznie obmył każdy skrawek jego ciała.

- Jesteś śliczny – mruknął przejeżdżając po umięśnionej klatce piersiowej rudzielca i brzuchu – Kiedy zobaczyłem cię wtedy pod apteką, zapragnąłem mieć cię na wyłączność.

Gdy skończył myć chłopca, wysuszył go ręcznikiem i ubrał jedynie w prześwitującą koszulkę, która ledwie zakrywała jego dolne partie ciała.

- Tyle garderoby na razie ci wystarczy – oświadczył szeptem ostrożnie kładąc nastolatka na łóżku i przykrywając go kocem. Wcześniej zaleczył rany na boku, które niechcący mu zadał podczas jego szamotaniny. – Jak wstaniesz, dokończymy naszą rozmowę i nieco się pobawimy.

Po tych słowach opuścił pokój pozostawiając w nim śpiącego chłopaka. Sam udał się do gabinetu brata napisać protokół z odbytego spotkania w Sopocie.

¨¨¨

Po niespełna dwóch godzinach Erwin otworzył szeroko oczy. Gwałtownie zerwał się do siadu i energicznie rozglądał wokoło. Wstał z łóżka i w szoku patrzył na to, co miał na sobie.

- Co to do kurwy nędzy ma być?! – Rumieńce wstydu wypłynęły na jego policzki, gdy desperacko starał się obciągnąć niżej lichą koszulkę. – Za jakie grzechy mnie to spotyka?

- Powinieneś być wdzięczny, że w ogóle dałem ci jakąkolwiek garderobę – usłyszał za sobą głos popielatowłosego, który słysząc poruszenie na górze od razu pojawił się w swojej sypialni – Nie zakrywaj się tak, bo już dokładnie cię sobie obejrzałem podczas kąpieli. Wiedziałeś, że masz pieprzyka na prawym pośladku?

- Jak to obejrzałeś mnie sobie? – Erwin w zażenowaniu wskoczył do łóżka i ukrył się pod kocem. – A o pieprzyku nie miałem pojęcia, bo niby skąd? Sam sobie nie zaglądam w takie miejsca.

- Rozumiem – Uśmiechnął się demon wyczytując z myśli chłopaka, że ten jest jeszcze niedoświadczony w łóżkowych sprawach. – Całowałeś się kiedyś?

- Co to za pytanie? – Para piwnych oczu wyjrzała spod koca z ognikami niepewności. – Tak, całowałem się.

- Tak? – Hank z rozbawieniem podszedł do chłopaka i usiadł na skraju łóżka. W myślach chłopaka czytał, jak z otwartej księgi. Najwyraźniej jeszcze sobie z tego nie zdawał sprawy, ale demon dobrze wiedział, że ten kłamie. – A z kim, jeśli można to wiedzieć?

- A po co ci ta wiedza? – Erwin coraz mocniej się denerwował. Nigdy dotąd nie całował się, jak dorośli ludzie, tylko niewinnie, jak dzieci. Skłamał bojąc się, że zostanie za to wyśmiany. – Z dziewczyną.

- No, co ty nie powiesz? – Popielatowłosy zerwał z chłopca koc i uwięził go pomiędzy swoimi ramionami. – Pokażesz, jak to robiliście?

- Nie – Nastolatek zakrył dłońmi usta w obawie, że się czymś zdradzi i z nerwów zamknął oczy.

- Kłamczuszek z ciebie piegusku – wyszeptał mu do ucha demon wsuwając pod koszulkę rękę – za karę troszeczkę cię pomęczę.

- Co robisz? – Wystraszony rudzielec spojrzał w oczy mężczyzny, jednocześnie próbując zabrać jego rękę spod ubrania. Niestety to nie skutkowało, a sprawne palce Hanka zacisnęły się na jednym z sutków chłopaka sprawiając, że ten zadrżał. – Przepraszam, że cię okłamałem. Nigdy się nie całowałem. Proszę, przestań to robić.

- Nie można było tak od razu? – Popielatowłosy delikatnie pogładził tors chłopaka by złagodzić nieco jego reakcję na wcześniejsze działania. – To teraz nagroda.

Hank pochylił się nad Erwinem i zaatakował jego lekko rozchylone usta. Wdarł się do ich wnętrza i delikatnie gładził swoim jego język zachęcając do zabawy. Nastolatek nieporadnie dołączył do niego onieśmielony zgłodniałym spojrzeniem mężczyzny. Fala gorąca przeszyła jego ciało, a kulminujące się w dole brzucha ciepełko obudziło w nim obawy. Wystraszony reakcją swojego ciała chłopiec odepchnął od siebie mężczyznę, zakrywając jednocześnie pobudzonego do życia penisa. Mocno się przy tym rumienił.

- Wiesz, podoba mi się twoja twarz skąpana w tym odcieniu czerwieni. – Zachichotał popielatowłosy rozbawiony nieśmiałością nastolatka. – Nie ma się czego wstydzić, to normalna reakcja na pieszczoty, które ci zafundowałem.

- Jak dla mnie, to nie jest nic normalnego – jęknął zażenowany Erwin mocniej ściskając uda i niespokojnie poruszając się pomiędzy ramionami mężczyzny. – Myślę, że powinienem wziąć zimny prysznic.

- Zepsułbyś tym jedynie zabawę – zamruczał mu do ucha popielatowłosy kładąc dłoń na jego podbrzuszu i delikatnie je masując – a widzę, że ciekawie się zapowiada.

- Nic się nie zapowiada! – Pisnął Erwin chcąc umknąć z pułapki w jakiej się znalazł. – Nie chcę bawić się w taki sposób.

- Nieśmiała bestyjka – zaśmiał się demon unieruchamiając go jednym z zaklęć – teraz lepiej.

- Co zrobiłeś? – Panikował chłopak nie mogąc poruszać swoim ciałem. – Czemu nie mogę się ruszyć?

- To takie środki zapobiegawcze – uśmiechnął się mężczyzna pieszczotliwie głaszcząc piegowaty policzek rudzielca. Jednocześnie zdarł z niego koszulkę i odsłonił ładnie umięśniony tors. – Pięknie wyglądasz z tą zawstydzoną miną i taki skrępowany.

- To w ogóle nie jest zabawne – nadąsał się chłopak nadymając policzki – Puść mnie do cholery!

- W twojej sytuacji raczej odnosiłbym się grzeczniej maleńki – odparł Hank jednym ruchem rozsuwając nogi chłopaka na boki – No proszę, jak ładnie się podnieciłeś.

- Zostaw mnie zboczeńcu! – Piszczał Erwin czując, jak dłoń mężczyzny zaciska się na jego przyrodzeniu. Jeden ruch sprawił, że niemal zobaczył gwiazdy. – O matko!

- Gdzie ty tu matkę widzisz? – Wyśmiał go złośliwie demon widząc, że chłopak jest już blisko spełnienia. – Dobrze ci, prawda?

- To nie fair – sapnął rudzielec drżąc na całym ciele – Co ty ze mną robisz?

- Wiesz przecież głuptasie – westchnął mężczyzna czując na dłoni ciepłą, lepką ciecz – Tak szybko ci poszło.

- O przepraszam, że nie potrafię nad tym zapanować – policzki chłopaka ponownie się nadymały, jednak z tą różnicą, że teraz do dąsów doszło mocne zawstydzenie. – Było mnie tak nie dotykać.

- No, humorzasty piegusie, teraz już poznałem nieco twój bojowy charakterek – Hank z zadowoleniem spoglądał na odwracającego z niego wzrok Erwina – Myślę, że nasza przyszłość zapowiada się dość interesująco i kusząco. Lubię takie żywiołowe stworzonka, a twoje zachowanie jedynie podsyca i tak już ogromny apetyt na ciebie.

- Chcesz mnie zjeść?! – Erwin wytrzeszczył w szoku oczy. – A tak na surowo, czy raczej mnie ugotujesz?

- Pożrę cię, ale w innym tego słowa znaczeniu – zaśmiał się demon rozbawiony słowami chłopaka – i pomyśleć, że dopiero była przystawka, a danie główne jeszcze nie ruszone. – Pocałował zagłębienie w szyi chłopaka i liznął grdykę powoli zataczając krąg na zarysowującym się jabłku Adama, które poruszyło się w momencie, kiedy ten przełknął nerwowo ślinę. Powoli zjeżdżał coraz niżej, aż dotarł do sutków, a później do pępka. Nastolatek wił się pod wpływem doświadczanych doznań cicho pojękując. – Pierwsze danie – mruknął cicho liżąc pobudzonego już członka chłopca, który by nie krzyknąć, zagryzł dolną wargę. – I jak?

- Przestań! – Stęknął Erwin z zamglonym wzrokiem i przyspieszonym oddechem. Język mężczyzny wyczyniał z nim takie rzeczy. – Ja już nie mogę.

Demon na te słowa tylko nasilił intensywność doznań, aż w końcu chłopak doszedł w jego ustach. Rudzielec zmęczony przymknął oczy nadal spazmatycznie oddychając.

- Na dziś zakończymy tę miłą zabawę – Hank namiętnie pocałował usta nastolatka – Drugie danie spożyję kiedy indziej.

- A co jest tym daniem? – Erwin był już w półśnie i nie za bardzo kojarzył znaczenie słów demona. Nawet nie zauważył, że może już poruszać ciałem.

- Dowiesz się w swoim czasie – popielatowłosy pogłaskał biodra pogrążającego się we śnie chłopaka. W planach miał stopniowo przygotowywać go do nieuniknionego złączenia, choć teraz odczuwał minusy swojej strategii. Rudzielec niebywale kusił go swoją postawą, czego dowody można było dostrzec w jego spodniach. Westchnął ciężko nakrywając nagie ciało nastolatka, a następnie wyskoczył przez okno z zamiarem urządzenia sobie długiego spaceru. Miał nadzieję, że chłodne powietrze pomoże mu nieco zmniejszyć napięcie spomiędzy nóg i trochę ochłonąć.

¨¨¨

Wojtek zmęczony wrócił do swojego pokoju o własnych siłach. Oczywiście po drodze był asekurowany przez blondyna, co pomimo narzekań chłopaka było pomocne, bo z powodu bombardujących go zawrotów głowy nieraz był bliski spotkania z podłogą. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył czekającą na niego babcię. Kobieta siedziała na łóżku i z niezadowoleniem patrzyła na łańcuchy i dyby w nie wbudowane.

- To jakaś awangardowa moda stylizowana na średniowieczne lochy? – Spytała chłodno demona, który zdziwiony jej obecnością przystanął na progu. – Współczesność mnie przeraża, a raczej pańskie pomysły. Nie mam wątpliwości kto dekorował ten pokój.

- Babciu? – Wojtek ostrożnie wskazał na tacę leżącą obok kobiety. – Co to jest?

- Ach, z tego zwiedzania zapomniałam po co tu przyszłam – posłała wnukowi ciepłe spojrzenie – To kochanie jest sok z buraka i pokrzywy.

- Burak i pokrzywa – powtórzył z niesmakiem chłopak – Po co przyniosłaś tu to świństwo?

- To stary i dobry środek na zwalczanie anemii – wyjaśniała spokojnie kobieta wstając z łóżka. Dobrze wiedziała, że jej wnuk nie cierpi przyjmować leków w żadnej postaci, a pochodzenia naturalnego tym bardziej. – Bądź grzecznym chłopczykiem i wypij soczek, który ci przyniosłam.

- Nie ma takiej opcji – nastolatek automatycznie się cofał, aż natrafił na opór zderzając się z twardym torsem mężczyzny. – Zjadłem już kolację i nie ma w moim brzuchu miejsca na twój soczek.

- Erwin zawsze pije co mu daję, a ty, jak zwykle, się przed tym bronisz – zarzuciła mu kobieta z udawanym szlochem – Wypij to wnusiu.

- Erwin to oszołom i dziwak w kwestiach żywieniowych – Wojtek nadal wzbraniał się przed wypiciem mikstury babci. Miał złe wspomnienia ze szpitala, kiedy wmuszano w niego przeróżne leki, po których stawał się otępiały i bezsilny. Po babcinych ziółkach z reguły czuł się dobrze, ale trauma z kliniki psychiatrycznej pozostała. – Proszę cię babciu. Wiesz, że tego nie lubię.

- Wiem – zgodziła się z nim kobieta – jednak to dla twojego dobra. Nic ci po tym nie będzie, jak po tamtych lekach. Może nie będzie smakować zbyt dobrze, ale powoli będzie cię wzmacniać.

- No dobrze – Wojtek zrezygnowany podniósł w myślach białą flagę. Ostrożnie wziął od babci szklankę z bordowym roztworem, po czym zatykając nos, duszkiem wypił jej zawartość. – Fuj, smakuje jeszcze gorzej niż myślałem.

- Zuch chłopiec – pochwaliła go zadowolona kobieta zabierając z powrotem szklankę – Przed śniadaniem zaparzę ci świeżego krwawniku. Dużo rośnie go przed domem.

- Nie rozpędzaj się tak babciu! – Wojtek przerażony spojrzał na rozmarzoną kobietę. – Wypiłem to ohydztwo jedynie dla świętego spokoju, dlatego nie snuj żadnych planów po tym jednym sukcesie.

- Będę ci zakłócać spokój do czasu całkowitego wyzdrowienia – zaświergotała kobieta wychodząc z pokoju – Miłych snów wnusiu.

- Jasna cholera. – Chłopak w rezygnacji uderzył się otwartą dłonią w czoło. – Co mnie podkusiło pić to świństwo? Teraz będę musiał toczyć batalię z babcią i jej naturalnymi sposobami lecznictwa.

- Zaczynam coraz bardziej lubić twoją babcię – zachichotał demon biorąc użalającego się nad sobą chłopaka na ręce i zanosząc do łóżka – Chyba nawet stworzę z nią wspólny front przeciwko tobie.

- No, wie pan? – Wojtek zmierzył go groźnym spojrzeniem. – To jakiś koszmar. Zboczony demon sprzymierzony z moją babcią, która ma hopla na punkcie zielarstwa.

- Tej wojny nie wygrasz – zaśmiał się blondyn w reakcji na niemrawą minę chłopaka – Mówiłem, przecież, że osobiście wyleczę cię z tej anemii, a niekonwencjonalne pomysły twojej babci są dość ciekawym rozwiązaniem.

- Tak łatwo się nie poddam – ziewnął ciemnowłosy układając się do snu, jednak przed tym ściągnął z siebie bluzkę i starannie złożył w kostkę. Może niezbyt mu się podobał nowy strój, ale nie posiadał na razie nic innego w tym domu. – Dobranoc.

- A spodenki? – Usłyszał pytanie blondyna, który posłał mu cyniczny uśmieszek.

- Co spodenki? – Wojtek w pierwszej chwili nie skojarzył, o co chodzi mężczyźnie; nieprzytomnie patrzył na niego zdziwiony.

- Czemu nie zdejmiesz i spodenek? – Demon głodnym wzrokiem błądził po nagim torsie chłopca. Może nie mógł się z nim bawić, jak zwykle, ale chciał przynajmniej sobie popatrzeć na to i owo. – Wyskakuj z nich i ładnie złóż jak bluzeczkę.

- Nie ma mowy! – Wojtek krzyknął w reakcji na polecenie mężczyzny. – Nie będę udawał księżyca w pełni i świecił gołym tyłkiem przed panem. Co to, to nie!

- A wiesz, że chętnie bym sobie popatrzył na tę twoją pełnię? – Zaśmiał się blondyn widząc rumieńce wstydu na twarzy chłopaka. – Teraz to mam nów, a nie pełnię, dlatego zrób mi tę przyjemność pączek.

- A w życiu! – Pisnął chłopak kryjąc się pod kołdrą. Po chwili jednak nieśmiało położył złożone spodenki na koszulce zezując na przyglądającego mu się mężczyznę. – Zrobiłem, jak pan chciał, więc czy mogę iść już spać?

- Chodź do mnie – zawołał go demon wskazując swoje kolana – Ululam cię do snu.

- Nie trzeba – Nastolatek kurczowo trzymając brzegi kołdry spoglądał na blondyna – tutaj mi dobrze.

- Uparciuszek – westchnął mężczyzna z dziwnym błyskiem w oczach, a następnie posyłając mu złośliwy uśmieszek odkrył go od strony nóg – Jak widzisz, to trzymanie brzegów kołdry w niczym nie pomaga.

- Aaaa! – Krzyknął zaskoczony chłopiec automatycznie podkulając pod siebie nogi – Zboczeniec!

- Masz zamiar spać na siedząco w takiej pozycji? – Demon nachylił się nad ciemnowłosym i niespodziewanie połaskotał go w czułe miejsca przy szyi, na co ten zaśmiał się w kolana, a następnie puszczając ścisk nóg opadł na poduszkę spuszczając gardę. – Mam cię!

Mężczyzna położył dłoń na brzuchu chłopaka przygwożdżając go do posłania. Ten ani drgnął. Podświadomość podpowiadała mu, że lepiej tak zostać, tym bardziej, po spotkaniu wygłodniałego spojrzenia blondyna.

- Będziesz już grzeczny? – Zapytał demon wpatrując się w błękitne oczy nastolatka. – Czy może mam dobrać się do twojego tyłeczka.

- Yhm – Wojtek kiwnął posłusznie głową lekko drżąc w obawie o swoje tyły. Wolał nie ryzykować. – Będę grzeczny.

- W takim razie rób to, o co cię poproszę – polecił mężczyzna zabierając rękę. Chwilę patrzył na struchlałego chłopaka, po czym wykrzywiając usta w lichy uśmieszek usiadł na stojącym przy łóżku krześle. – Stań na łóżku przodem do mnie. Ręce załóż za głowę.

Wojtek powoli wykonał polecenie nie śmiejąc przy tym spojrzeć na blondyna. W duchu modlił się by ten pokaz szybko się skończył. Czuł się upokorzony, a jednocześnie był zmęczony.

- A teraz odwróć się tyłem, klęknij i nieco wypnij w moją stronę dupcię – demon nie wzruszony stojącymi w oczach chłopaka łzami dyktował kolejne komendy. – Właśnie tak. Do kogo należysz?

- Do pana – załkał w odpowiedzi pokonany nastolatek. Chciałby teraz umrzeć, ale wiedział, że to w niczym mu nie pomoże. Po śmierci i tak trafiłby w ręce demona.

Nagle poczuł, jak oplatają go silne ramiona mężczyzny i że coś twardego ociera się o jego pośladki. W pierwszej reakcji chciał się wyrwać, jednak uchwyt blondyna mu to uniemożliwił.

- Nie bój się – ciepły oddech musnął jego ucho, gdy demon szeptał do niego spokojnie – Nie wejdę w ciebie, ale za to złącz nogi i tak przez chwilę pozostań.

Wojtek wykonał polecenie, po czym wzdrygnął się czując między udami erekcję mężczyzny. Serce zaczęło mu bić mocniej, kiedy nabrzmiały organ ocierał się o jego krocze. W pewnym momencie demon przyspieszył ruchy łapiąc za biodra chłopaka i do siebie dociskając. Tego już było za wiele. Członek ciemnowłosego także chciał się dołączyć do zabawy podnosząc ochoczo główkę i dając boleśnie o sobie znać.

- Widzę, że ci się podoba – zaśmiał się mężczyzna łapiąc męskość chłopaka i masując go posuwistymi ruchami – Daj mi posłuchać swojego głosu pączusiu.

Wojtek jakby na komendę jęknął przeciągle w odpowiedzi na pieszczoty mężczyzny. Odchylił się lekko do tyłu i instynktownie poruszał lędźwiami dostosowując do narzuconego rytmu demona. Spełnienie przyszło dość szybko, a po chwili poczuł, że i blondyn się doczekał tego momentu. Ciepła, lepka ciecz spływała po wewnętrznej stronie jego ud, a on półprzytomny starał się uspokoić oddech. Cały czas podtrzymywany był przez silne ramiona demona.

- Prześpisz się dziś w moim pokoju – szepnął mu do ucha mężczyzna czule całując w rumiany policzek – ale przed tym, musimy cię umyć.

- Ale ja nie mam na to siły – ziewnął Wojtek ledwie utrzymując się w pionie – Tak bardzo chce mi się spać.

- W takim razie śpij – mruknął demon łagodnie biorąc chłopca na ręce – ja się wszystkim zajmę.

Ciemnowłosy zamknął oczy od razu zasypiając ze zmęczenia i osłabienia. Blondyn umył go szybko, a następnie przenosząc się do własnej sypialni, ostrożnie położył chłopca na łóżku i szczelnie opatulił kocem.

- Dobrych snów Wojtusiu – delikatnie musnął swoimi usta śpiącego nastolatka – Odpocznij, bo w pełni na to zasłużyłeś.

¨¨¨

Bladym świtem Erwin zerwał się z koszmaru. Chwilę siedział w bezruchu wystraszony nieznaną mu scenerią, jednak dość szybko przypomniał sobie gdzie się znajduje. Rumieńce wstydu wypłynęły na jego policzki na samo wspomnienie wydarzeń z nocy. Skulił się w kłębek i otulił szczelniej kocem czując przeszywający chłód. W pokoju było strasznie zimno.

- Oto przyczyna – mruknął do siebie na widok szeroko otwartego okna – Jak tak dalej pójdzie, to będę chory.

Obwinięty kocem podszedł do okna i je zamknął z utęsknieniem patrząc w dal. Zadrżał z zimna i postanowił wziąć ciepłą kąpiel. Po chwili siedział w wannie z gorącą wodą gorączkowo analizując swoją sytuację. Nie znajdując zadowalającego go rozwiązania z westchnieniem opuścił łazienkę. Ku jego zdziwieniu na zasłanym łóżku leżało czyste ubranie. Podszedł do niego i z zaciekawieniem obejrzał swój strój. Były to bawełniane szorty i zwykły podkoszulek.

- No cóż – sapnął naciągając na siebie otrzymaną garderobę – lepsze to niż nic.

Zaburczało mu w brzuchu, co przypomniało mu, że od wczorajszego obiadu w domu nic jeszcze nie jadł. Złapał za klamkę drzwi wyjściowych, która ku jego uciesze ustąpiła i opuścił pokój w poszukiwaniu kuchni. Dość szybko ją znalazł kierując się nosem, bo węch miał niezwykle wyczulony.

- Halo? – Zawołał wychylając się przez szparę w drzwiach kuchni lustrując jej wnętrze. – Jest tu kto?

- A co to za dziecko mi się tu kręci? – Usłyszał kobiecy głos za sobą, po czym został wepchnięty do kuchni i siłą posadzony przy stole. – Pewnie jesteś głodny?

- Tak proszę pani – odparł nieśmiało Erwin lekko zawstydzony – Nazywam się Erwin i nie jestem już dzieckiem.

- Ach, jesteś gościem panicza Naba – starszawa kobieta obdarzyła chłopaka ciepłym uśmiechem – Nazywaj mnie Olga. Lubisz drożdżówki z różaną konfiturą?

- Pewnie – buzia rudzielca się rozjaśniła – kocham słodkie rzeczy!

- W takim razie pałaszuj! – Zaśmiała się kobieta stawiając mu pod nosem talerzyk z bułeczkami i szklankę herbaty malinowej. – A wiesz może co lubi ten drugi chłopiec?

- Wojtek? – Erwin podniósł wzrok znad talerza – On nie przepada za zbyt słodkimi rzeczami, ale te bułeczki z pewnością mu posmakują, bo marmolada jest lekko kwaśnawa.

- Cieszy mnie, że ci smakuje – uśmiechnęła się kobieta – Panicz Nab niedługo do ciebie przyjdzie.

- Kto to Nab? – Zdziwił się Erwin wpychając sobie do buzi kolejną drożdżówkę – Mnie przyniósł tu niejaki Hank.

- No tak, jesteś człowiekiem – westchnęła kobieta z politowaniem patrząc na chłopca, który umazał się dżemem – Hank, to pseudonim panicza Nabuchodonozora, starszego brata naszego władcy.

- Nabuchodo… co? – Erwin wybuchł śmiechem łamiąc sobie język na imieniu demona – Pokręcone imię.

- Tak? – Usłyszał za sobą głos właściciela imienia – Coraz bardziej sobie grabisz malutki. Nie licz na taryfę ulgową tego wieczoru.

- Co?! – Rudzielec w szoku zakrztusił się herbatą, kiedy demon zlizał z jego twarzy pozostałości konfitury z drożdżówki – Nic przecież nie zrobiłem!

- Paniczu, to przecież ludzkie dziecko i nie zna naszych praw – westchnęła kobieta rozbawiona miną chłopaka – Pozwoliłam sobie wyjawić panicza imię temu chłopcu, bo nie zostało mi to zabronione, jak w przypadku władcy.

- Nie jestem na ciebie zły Olgo – uśmiechnął się do niej demon – Po prostu przyszedłem w dobrym momencie, żeby zobaczyć jego reakcję. Masz rację w kwestii jego niewiedzy, ale powoli go oświecę.

- Nie! – Usłyszeli krzyk Wojtka, który zdyszany wpadł do kuchni. – Schował się za Erwinem ignorując stojącego przy nim mężczyznę. – Ukryjcie mnie przed tą fanatyczką zdrowia, bo jej dobre chęci mnie zgubią.

- Wojtusiu! – Po chwili do kuchni wbiegła pani Elżbieta ze szklanką jakiegoś naparu w ręku i z szarą bluzą pod pachą. Erwin od razu rozpoznał prezent, który dla żartu dał na urodziny koledze. – Wypij ziółka i załóż na siebie coś cieplejszego. Jesteś bardzo chorowity ostatnimi czasy, a ten cienki podkoszulek i spodenki w ogóle cię nie grzeją.

- Ty nic nie rozumiesz! – Jęknął załamany uporem babci ciemnowłosy – Ta bluza to zło wcielone! Nie wiesz czym grozi jej założenie!

- Ej, Wojtek – Zaśmiał się Erwin rozbawiony całą sytuacją – Twoja babcia tak ładnie cię prosi. Załóż tę bluzę.

- Ty się w ogóle nie odzywaj kretynie, bo dobrze wiesz co to za bluza! – Wycedził przez zęby wściekły Wojtek. – Że też musiała wyciągnąć akurat tę bluzę pakując moje ciuchy w pośpiechu.

- Pan go przytrzyma – pani Elżbieta zwróciła się do Hanka wykorzystując chwilę nieuwagi wnuka – ten urwis zaraz będzie pociągał nosem z przeziębienia.

Mężczyzna zręcznie złapał ciemnowłosego i nawet pomógł nałożyć mu bluzę. Chłopak naburmuszony usiadł przy stole nerwowo bębniąc palcami o jego blat.

- Zadowoleni? – Bąknął z obrażoną miną – Chcecie chyba, żeby ten zboczeniec mnie wykończył.

- Znając mojego brata – Hank wybuchł śmiechem na widok nadrukowanego na bluzie ciasteczka i napisu „Schrup mnie” pod nim. – Uzna to za zaproszenie.

- Zaproszenie do czego? – Do kuchni wparował blondyn zwabiony głośnymi śmiechami. Omiótł wszystkich czujnym wzrokiem natrafiając na zasłaniającego się tacą niebieskookiego nastolatka.

- Ani mi się waż – chłopak wysyczał do Erwina, który w śmiechu wyrwał mu tacę z rąk odsłaniając tym samym napis na bluzie – Cholera! Ja cię kiedyś zamorduję kretynie!

- Schrup mnie – przeczytał na głos blondyn złośliwie się uśmiechając – No pączek, takie deklaracje z rana?

- Żadna deklaracja do cholery! – Wojtek ściągnął z siebie bluzę i jak oparzony rzucił nią w rudzielca – Mam dość!

Ciemnowłosy chciał wyjść z kuchni, jednak zatrzymały go silne ramiona blondyna i z powrotem pociągnęły do stołu.

- A moje ciasteczko już coś jadło? – Zapytał szarpiącego się chłopaka. – Widzę nieruszone ziółka od babci.

- Nic nie jadł paniczu – poinformowała go Olga lekko się skłaniając.

- Nie ma pan nic lepszego do roboty? – Wojtek zmierzył mężczyznę badawczym wzrokiem, a widząc, że ten nie ustąpi, wypił napar od babci. – Mogę już iść?

- Zadbanie o twoje posiłki jest teraz priorytetem – oświadczył demon wpychając mu do buzi kawałek drożdżówki – Jeśli nie wydobrzejesz, nie będę mógł cię porządnie schrupać moje ty ciasteczko.

- Co? – Wojtek zakrztusił się powietrzem, kiedy mężczyzna pogładził jego dół pleców. – To wszystko przez ten twój nietrafiony prezent kretynie! – Wskazał z wyrzutem na rumieniącego się Erwina, po czym uwalniając się z pułapki ramion demona uciekł z kuchni ze łzami w oczach.

- Yyy – Erwin wystraszony spojrzał na osłupiałą panią Elżbietę przypominając sobie o innych prezentach jakie dał koledze – Jeśli pakując go pani natrafiła na taką czerwoną koszulkę, to lepiej będzie od razu ją spalić.

- Hm, były jeszcze takie dresowe szorty z kluczykiem – zastanawiała się na głos kobieta – czerwona koszulka i granatowa bluza. Wszystko głęboko schowane w jego szafie.

- A co to za czerwona koszulka? – Zaciekawił się Hank widząc zawstydzenie rudzielca – Coś ty mu nadawał?

- Nieważne – Erwin wspominając wściekłość kolegi wolał nie poruszać tematu śmiesznych prezentów od niego i starszej siostry Wojtka. – Moje prezenty i tak są niewinne w porównaniu do tych od jego siostry.

- Tych sznureczków w ogóle nie brałam – szepnęła chłopakowi do ucha kobieta – Nawet nie wiem co ona myślała mu to przysyłając.

- A czego się pani spodziewała po dziewczynie pracującej w branży porno? Odkąd pamiętam to zawsze chciała zdeprawować swojego niewinnego braciszka. – Mruknął zażenowany Erwin czując na sobie zaciekawione spojrzenia dwóch demonów – Zresztą nieważne. Bezpieczniej będzie skończyć ten temat.

- Ciekawych rzeczy się dowiaduję o moim pączku – zachichotał blondyn ruszając w stronę drzwi – Muszę przejrzeć jego garderobę, bo z tego co słyszę niezłe kwiatki można tam znaleźć.

- Na mnie też już pora – westchnęła pani Elżbieta nagle coś sobie przypominając – powinnam przenieść ubrania Wojtusia do jego pokoju.

- Pomogę pani – zaoferował się Erwin zeskakując z krzesła – Od razu wywalimy te rzeczy, które dałem mu dla żartu i prezenty od Wiki.


- Zgoda – kobieta machnęła ręką wychodząc z kuchni, a rudzielec spiesznie podążył za nią.