niedziela, 24 sierpnia 2014

Porachunki

Po dość dużej zwłoce wrzucam kolejny fragment opka. Mam nadzieję, że choć trochę Was usatysfakcjonuje. Życzę miłej lektury ^^

XI

Erwin nadąsany siedział przy kuchennym stole i skubał nadgryzioną drożdżówkę. Tyłek nadal go bolał, a na dodatek nie mógł się pozbyć nachalnego demona.

- Czy nie mogę mieć chwili spokoju? – Warknął posyłając popielatowłosemu wściekłe spojrzenie. – Nie potrzebny mi nadzór podczas jedzenia. Przez ciebie straciłem apetyt!

- Czyżbyś coś do mnie czuł lisku? – Nab z rozbawieniem w oczach patrzył na prychającego rudzielca. – Brak apetytu to ponoć objaw miłości.

- Chciałbyś – pokazał mu język, po czym wepchnął sobie do ust kawałek bułki – Przez ciebie boli mnie tyłek, a zamiast chwili prywatności w zamian dostałem natręta na wyłączność.

- Nie powinieneś mówić z pełną buzią – dał mu prztyczka w nos w ramach kary – to niegrzeczne, wiesz?

- Nie skomentuję tego – mruknął Erwin pocierając bolący nos – jak mnie jeszcze raz uderzysz, to ci oddam.

- Tak? – Nab wstał od stołu i podchodząc do chłopca pocałował go w policzek. – A całusy też oddajesz?

- Ej! – Zwrócił swoje piwne oczy na demona. – nie rób tak!

- Szkoda – podał rudzielcowi szklankę mleka – popij tę suchą bułkę, bo zaraz mi się zatkasz.

- Nie jestem dzieckiem – żachnął się biorąc łyk mleka – i wolałbym kakao.

- Mówisz i masz – nagle mleko przybrało czekoladową barwę – Pij póki ciepłe.

- Jak ty to… – Erwin w szoku patrzył na szklankę, gdzie jeszcze przed chwilą było mleko. – Fajne.

- Choć raz mnie za coś pochwaliłeś – udał focha wracając na miejsce – Może dodałbyś coś jeszcze?

- Dziękuję – wymówił dość niepewnie w lekkim zawstydzeniu. Po chwili niemal duszkiem wypił swoje kakao. – Pyszne, zrobisz więcej? Proszę.

- Eh – pochylił się w stronę chłopaka i zlizał czekoladowe wąsy znad jego górnej wargi – co ja z tobą mam.

Rudowłosy wzdrygnął się na działanie mężczyzny. Ciepłe ciarki przebiegły wzdłuż jego kręgosłupa. Jednocześnie policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora.

- Myślę, że czas na mały spacer – Nab zachichotał na widok speszonej miny chłopaka. – Mamy dziś ładną pogodę.

- Zwariowałeś? – Erwin niespokojnie poruszył się na krześle. – Ledwie mogę ustać na nogach, a ty chcesz mnie wyciągnąć na spacer?

- Będę cię niósł – oświadczył demon biorąc chłopaka na ręce – Jutro będzie zaćmienie, więc dziś wzejdzie czarny księżyc w przedsionku.

- Że co proszę? – Erwin w strachu objął szyję mężczyzny. – Jaki czarny księżyc?

- Jak miło, że się przytuliłeś – zaśmiał się wychodząc z nim na zewnątrz – Mój słodki lisek.

- Daruj sobie takie teksty – stęknął, gdy demon złapał za jego pośladki – Nie jestem panienką.

- Aha – Przybrał swoją demoniczną postać, po czym rozwinął skrzydła i wzniósł się z chłopakiem ponad korony drzew. – Podziwiaj widoki.

- Mam lęk wysokości baranie! – Zapiszczał jeszcze bardziej przywierając do torsu demona. – Postaw mnie na ziemię!

- A magiczne słowo? – Naciskał na niego czując nęcący zapach strachu. – Ładnie pachniesz.

- Natychmiast! – Krzyknął wystraszony rudzielec. Lęk odbierał mu zdrowy rozsądek. – Puść mnie!

- Jesteś tego pewny? – Droczył się z nim igrając z jego strachem. – Znajdujemy się jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią.

- Nie – załkał drżąc na całym ciele – Proszę cię.

- Jesteśmy już na miejscu – wylądował z nim na szczycie wzgórza skąd był ładny widok na niebo, które przybrało barwę krwi – Niedługo wzejdzie księżyc.

- Nie obchodzi mnie ten księżyc – Erwin nadal tulił się do piersi demona. Jakoś czuł się przy nim bezpieczniej i nie rozumiał dlaczego. – Chcę…

- Czego chcesz? – Dobrze wiedział czego pragnie ten głuptas, ale nie zamierzał mu odpuścić. – Powiedz to na głos.

- Przytul mnie – szepnął zmieszany patrząc na popielatowłosego maślanymi oczami – Proszę.

- Jeszcze niedawno twierdziłeś, że moje towarzystwo odbiera ci apetyt – wyrzucił mu udając oschły ton – a teraz mam ciebie przytulić? Jesteś niestały w słowach.

- Ok – zrobił dzióbek z ust w dąsie – nie to nie!

- Nie powiedziałem, że tego nie zrobię – przygarnął go do siebie i objął silnymi ramionami – ale za tego barana należy ci się kara.

- Krzyczałem w amoku – tłumaczył się w lekkiej panice – normalnie to nie powiedziałbym tego na głos.

- Tego jestem pewien – westchnął w rezygnacji – gdybym brał pod uwagę wszystkie wyzwiska jakich używasz pod moim adresem w myślach, to karom nie byłoby końca.

- Ale – jęknął krzywiąc się na myśl, że demon siedzi mu w głowie – nikt ci nie kazał robić przeglądu moich myśli. Sam jesteś sobie winny.

- Tak wiem – sarknął mrużąc oczy – za karę masz szlaban na słodycze. Powiedzmy przez trzy dni.

- Chcesz mi urządzić piekło?! – Wytrzeszczył oczy w reakcji na wieść o szlabanie. – Drożdżówki Olgity są lekarstwem na stres, który codziennie mi fundujesz.

- Cztery – dodał jeszcze jeden dzień by złamać opór chłopaka, który nadal próbował toczyć z nim dyskusję – pięć.

- To niesprawiedliwe! – Zawył w złości próbując zmiękczyć upór demona biorąc go na litość. – Nieludzkie.

- Jestem demonem – odparł mierzwiąc mu rude włosy – tydzień. Jeśli jeszcze chcesz dyskutować, to mogę podbić rezultat naszej małej licytacji.

- Tyran – obrażony pokazał mu język i odwrócił się do niego tyłem – łaski bez.

- Chcesz jeszcze negocjować kochanie? – Nab klepnął tyłek chłopaka, który zakwiczał z bólu. – Jeśli się postarasz, to może zmniejszę wymiar kary.

- A co miałbym zrobić? – Erwin miał wielki dylemat. Demon celnie w niego uderzył wybierając tę karę. Kochał słodycze, a teraz miał być od nich odizolowany na cały tydzień. – Ok.

- Szybko się zgodziłeś – Popielatowłosy delikatnie musnął palcem usta rudzielca – Powiedzmy, że jeden dzień kary wart jest jednego pocałunku.

- To znaczy, że jeśli pocałuję cię siedem razy – kombinował rachując w myślach proste działanie – to całkowicie anuluję tę karę?

- Powiedzmy – przyznał demon głaszcząc jego piegowaty policzek – to jak?

- Dobrze wiesz, że jestem w tym kiepski – zarzucił mu podejrzliwym tonem – od początku to sobie zaplanowałeś.

- Możliwe – nie zaprzeczał przyciągając do siebie chłopca – i co z tym zrobisz?

- Nic – stęknął czując dziwne napięcie atmosfery – i tak nie mam siły przebicia w porównaniu z tobą.

Powoli zetknął się ustami z mężczyzną nieśmiało rozpoczynając pocałunek, który od razu został zdominowany. W trakcie, nieświadomie zaczął się ocierać o twardy tors demona i błądzić ciekawskimi rękami po jego umięśnionych plecach. Fale gorąca targały jego ciałem, by wreszcie pobudzić do życia będącą w stanie spoczynku męskość. Kiedy ich usta się rozłączyły, w milczeniu patrzyli na siebie cicho dysząc.

- To było niezłe – pomyślał otumaniony pocałunkiem nieco mrużąc swoje piwne oczy – chyba zaraz się roztopię.

- Pięknie – Nab przyglądał się pobudzonemu chłopakowi, który jak zahipnotyzowany wpatrywał się w jego usta. – Ciekawe ile wytrzymasz.

Przyciągnął do siebie Erwina i drapieżnie wpił się w jego lekko napuchnięte wargi. W ogóle z nim nie walczył, a jedynie całkowicie się mu poddał. Pocałunek był intensywniejszy i dłuższy. Demon z uwagą badał każdy skrawek ust chłopaka, który nieudolnie starał się go naśladować. Kiedy zabrakło im tchu, zrobili przerwę.

- Dwa – szepnął nieprzytomnie Erwin oblizując wargi.

- Taki chętny – pomyślał mężczyzna widząc zamglony wzrok chłopaka – Plotki jednak były prawdziwe. Czarny księżyc wyzwala skrywane pragnienia i wzmacnia pożądanie u ludzi.

- Jeszcze raz – poprosił demona zawieszając się na jego szyi – trzy.

- A może pójdziemy ciut dalej? – Zaproponował wymownie głaszcząc pośladki chłopaka. – Wpuścisz mnie?

- Tak – dał się całkowicie ponieść rozkoszy i pożądaniu – jestem twój.

- Wreszcie to powiedziałeś – zaatakował usta rudzielca jednocześnie ściągając z niego ubranie – w domu zaleczę powstałe rany.

Zaplótł nogi chłopaka wokół bioder, po czym pomału w niego wszedł. W reakcji na to jęknął mu w usta nie przerywając pocałunku. Jeśli miałby wybierać, to wolałby takiego uległego liska, choć bez przesady. Kochał żywiołowość rudzielca i nawet polubił ten jego temperamencik. Charakterek Erwina wyrwał go z nudy, którą serwowali mu pasywni upiorni kochankowie. Matka kiedyś opowiadała, że demony od razu wyczuwają tego jedynego i teraz dopiero zrozumiał jej słowa. Ten chłopak był mu przeznaczony.

¨¨¨

Wiki przez całą noc myślała nad strojem dla syna, ale nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy. Dopiero o świcie wpadł jej do głowy pewien pomysł. Tuż po tym jak przyłapała Nabuchodonozora wracającego ze śpiącym Erwinem na rękach. Musiała przyznać, że rudzielec świetnie się prezentował okryty aksamitną peleryną, która kontrastowała z jego nagą skórą. Od razu przypomniała sobie słowa Baala, które wypowiedział po zobaczeniu Wojtka w koronkowej koszulce.

- Tak, to jest to! – Wykrzyknęła biorąc się do pracy. Po około godzinie strój był gotowy. – Idealnie.

¨¨¨

Wojtek obudził się w swoim pokoju późnym rankiem. Baal wieczorem pocałował go na dobranoc oświadczając, że zobaczą się dopiero na ceremonii. Sama myśl o tym przyprawiała chłopca o mdłości. Z nerwów ledwie tknął śniadanie i wmusił w siebie herbatkę z krwawnika. Niepokoiło go też to, że nigdzie nie było Erwina.

- Twój przyjaciel miał dziś pracowitą noc – poinformowała go Wiki z wymownym spojrzeniem – Dopiero o świcie wrócił ze swoim demonem do domu.

- Panicz skosztuje chociaż troszeczkę różanej konfitury – poleciła Olga podsuwając chłopcu miseczkę z czerwoną mazią – nerwy nie nerwy, ale trzeba coś jeść.

- Dziękuję, ale naprawdę nie mam na nic ochoty – mruknął nieprzytomnie patrząc na pustą szklankę po herbacie – chociaż miałbym ochotę uciec przed kompromitacją na ceremonii.

- Miałeś wyłączyć wewnętrznego krytyka – usłyszał za sobą zadowolony głos Naba – Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Małe potknięcia są wskazane.

- Jeszcze tego mi brakuje żebym rozkraczył się gdzieś po drodze – jęknął mieszając łyżeczką konfiturę – Słyszałem, że nie dałeś spać Erwinowi tej nocy.

- Jest uparty, dlatego postanowiłem sprawdzić jakie są jego prawdziwe pragnienia – wyjaśnił demon w szerokim uśmiechu – Może niedługo to on będzie się stresował ceremonią ślubną?

- Znając Erwina, to jeszcze trochę poczekasz – westchnął ciemnowłosy wstając od stołu – na dzień dobry radziłbym mu zanieść kubełek lodów czekoladowych z wiśniami. To jego ulubione.

- Dzięki za cynk – puścił chłopcu oko z wdzięczności – Powodzenia moja przyszła bratowo.

- Czemu określacie mnie jako pannę? – Stęknął zrozpaczony. – Jestem facetem, chyba aż tak nie zniewieściałem? Jezu, może lepiej pójdę się gdzieś zaszyć i w samotności popełnię harakiri. Olga, daj mi jakiś ostry nóż.

- Głuptasie, panicz Nabuchodonozor jedynie żartuje – Olga pogładziła ciemne włosy Wojtka chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. – Jesteś chłopcem drogim sercu naszego władcy.

- Koniec tej depresji – zarządziła Wiki mierzwiąc czuprynę syna – mamusia ma dla ciebie idealny strój na ceremonię. Zobaczysz, Baalowi opadnie szczęka z doznanego szoku.

- Jakoś mnie to nie dziwi – patrzył na matkę podejrzliwym wzrokiem – Jeśli to coś w stylu wczorajszej kreacji, to podziękuję.

- Obiecuję, że ten strój jest w stu procentach wygodny i nigdzie ci się nie wpije – uniosła dłoń na znak przysięgi – Olśniło mnie nad ranem i myślę, że będzie idealnie do ciebie pasować.

- To mnie właśnie martwi – wymamrotał zapierając się na podłodze, gdy zaczęła ciągnąć go w stronę wyjścia z kuchni – Wolę jeszcze tutaj trochę posiedzieć.

- Przydałaby mi się mała pomoc, przy przebieraniu tego uparciucha – posłała siedzącemu przy stole demonowi błagalne spojrzenie – Sama sobie nie poradzę.

- Służę pomocą – Popielatowłosy znienacka złapał w pasie chłopaka i wziął na ręce – Czego to się nie robi dla dobra rodziny.

- Puśćcie mnie – szarpał się zirytowany nastolatek pięściami uderzając tors demona – Tylko Baal mnie może tak nosić!

- Pardon – Nab od razu zmienił pozycję chłopaka. Tym razem zarzucił go sobie na ramię, przez co zarobił kilka uderzeń w plecy – No co? Sam prosiłeś o zmianę położenia.

- Ale nie liczyłem, że potraktujesz mnie jak worek kartofli! – Warknął w odpowiedzi nadal waląc pięściami w plecy demona. – Trochę delikatności brutalu!

- Cieszy mnie, że darujemy sobie wszelkie konwenanse – zachichotał popielatowłosy stawiając purpurowego ze złości nastolatka na podłodze w pokoju Wiki – Ze złością ci do twarzy pączusiu.

- Uwzięliście się na mnie! – Krzyczał oskarżycielskim tonem. – Nawet chwili spokoju mi nie dacie!

- Czytasz w myślach, prawda? – Wiki zwróciła się do mężczyzny puszczając mu oczko. – W takim razie wiesz co robić.

- Wedle życzenia – Pstryknął palcami, a ubranie Wojtka rozpłynęło się w powietrzu. – Wiesz, ze igramy z ogniem?

- Baal nam wszystko wybaczy, gdy pozna cel – zaświergotała rzucając synowi stworzoną bladym świtem kreację – Załóż to.

- Może Baal wam wybaczy, ale ja już nie! – Pisnął zakrywając strategiczne miejsca. Kiedy złapał rzuconą przez kobietę garderobę, od razu ją założył. – Kiedyś się zemszczę!

- I co o tym sądzisz? – Spytała demona nie posiadając się z zachwytu. – Spodoba się twojemu bratu?

- Z pewnością – odparł Nab patrząc na ciemnowłosego z podziwem – A zrobisz coś podobnego mojemu liskowi?

- Pewnie – odpowiedziała nie odrywając oczu od odzianego w srebrną pelerynkę syna – Niejako byliście inspiracją do tego stroju.

- Za dwie godziny Baal zgłosi się po swoją pannę młodą – oświadczył demon wychodząc z pokoju. Tuż przed zamknięciem drzwi zwrócił się do Wojtka. – Nie masz się czym wstydzić. Naprawdę świetnie wyglądasz.

- Chyba pójdę się wykąpać – westchnął ciemnowłosy biorąc głęboki oddech – może to pozwoli mi się uspokoić.

Po tych słowach zniknął w łazience matki. Nie miał zamiaru paradować w takim stroju po domu. Wlał do wanny ciepłej wody i zaprawił ją wonnymi olejkami, po czym wygodnie ułożył się w pachnącej cieszy. Miał rację, gorąca kąpiel pomogła mu nieco ochłonąć i się wyciszyć. Przymknął oczy delektując się chwilą spokoju.

¨¨¨

Erwin leniwie przeciągnął się na łóżku ze zdziwieniem stwierdzając, że nic go nie boli. Usiadł na posłaniu i chwilę wspominał minioną noc.

- Jeny – jęknął czerwieniąc się z zażenowania – musiałem się czymś naćpać, że robiłem takie rzeczy. Zachowywałem się jak kotka w rui.

- I słodko przy tym wyglądałeś – szepnął mu do ucha demon nagle pojawiając się tuż za jego plecami – jeszcze nigdy nie byłeś taki namiętny.

- O Boże – zakrył twarz w dłoniach pragnąc zapaść się pod ziemię – nie patrz na mnie takim dzikim wzrokiem.

- Boga w to nie mieszaj lisku – pocałował go w szyję – mam coś dla ciebie.

- Co? – Spytał nieśmiało czerwony po czubki uszu.

- A to – postawił na kolanach chłopaka kubełek lodów czekoladowych z wiśniami – Podobno je lubisz.

- Skąd wiedziałeś? – Erwin ucieszył się na widok deseru. – Kocham cię!

Pocałował w policzek demona, po czym otworzył kubełek i wepchnął pełną łyżeczkę lodów sobie do ust. Z przyjemności przymrużył oczy i głośno zamruczał.

- Wojtek jednak dobrze zna mojego liska – pomyślał z rozbawieniem przyglądając się pałaszującemu lody rudzielcowi – Nawet wyznał mi miłość i to wszystko za kubełek lodów.

- Pyszne – w mgnieniu oka zjadł połowę lodów, czym zaskoczył demona – tego mi było trzeba.

-Daj spróbować – delikatnie wpił się w jego usta smakując je dogłębnie – Słodkie.

- Hej! – Zarumienił się w reakcji na pocałunek. Powoli coraz bardziej ciągnęło go do tego mężczyzny, co było w pewnym stopniu przerażające. – Odejdź ode mnie całuśny złodziejaszku.

- Eh – westchnął słysząc telepatyczne wołanie brata – Muszę cię na chwilkę zostawić samego, ale niedługo wrócę.

- Nie musisz się spieszyć – starał się brzmieć oschle, jednak niezbyt mu to wyszło – Idź sobie.


- Uparty głuptas – zaśmiał się znikając z pokoju. 

niedziela, 10 sierpnia 2014

Porachunki

Sorry za lekką zwłokę, ale ciągle braknie mi czasu. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zyska kilka komentarzy ^^ Pozdrawiam.

X

Wojtek z samego rana ruszył do kuchni. Baal zostawił go samego w nocy twierdząc, że musi przygotować dla nich odpowiednie miejsce na obrzęd krwi. Olga postawiła mu przed nosem talerz z jajecznicą i szklankę z herbatą. Chwilę dłubał widelcem w jajku, ostatecznie stwierdzając, że nie jest głodny. Denerwował się czekającym go ślubem. Może dla Baala to nic takiego, ale dla niego owszem. A jak pomyślał o nocy poślubnej, to robiło mu się strasznie niedobrze.

- A gdzie Erwin? – Spytał Olgę dopiero zauważając, że nie ma przy stole jego przyjaciela.

- Jest w pokoju – usłyszał za sobą głos Naba – Odpoczywa po nocy.

- Aha – Wojtek wstał od stołu i złapał za drożdżówkę z truskawkami. – Idę do niego.

- Jest nie w humorze – poinformował go popielatowłosy zdumiony ich solidarnością – ale to normalne.

- Jak dla kogo? – Niebieskooki pokazał mu język, po czym opuścił kuchnię. – Mam nadzieję, że jest w lepszym nastroju niż ja.

Bez pukania wszedł do pokoju Erwina i Naba. Rudzielec leżał skulony na łóżku ciężko wzdychając i postękując z bólu. Na pierwszy rzut oka było widać, że najbardziej ucierpiała jego męska duma.

- Jak się czujesz? – Spytał Wojtek siadając na skraju łóżka. – Oceń w skali od jednego do dziesięciu.

- Tysiąc – jęknął Erwin odwracając się twarzą do przyjaciela – to było straszne, a zarazem niesamowite. Ale teraz czuję, jakby tyłek miał mi zaraz odpaść.

- Rozumiem – Wojtek podał rudzielcowi drożdżówkę. Dobrze wiedział, że chłopak zajadał nerwy i stres słodyczami. – Mnie Baal nie oszczędzał. Jak obudziłem się po pierwszym razie, to dopadł mnie w łazience i tam wykorzystał jeszcze dwa razy.

- O Boziu – Pisnął Erwin siadając na łóżku. – A co jak Nab też mi tak zrobi?

- Coś mi mówi, że jednak tego nie zrobi – uspokajał go niebieskooki – W odróżnieniu od Baala, on jest bardziej opanowany. Cierpliwie zaczeka, aż wydobrzejesz.

- Skąd ta pewność? – Erwin nie wierzył w słowa kolegi. – Zrobił mi to pomimo mojego sprzeciwu.

- Wiesz, zdążyłeś go nieco poznać przez te kilka dni – zauważył Wojtek wzdychając – Ja nie miałem takiego szczęścia. Baal posiadł mnie pierwszej nocy po porwaniu i szczerze nie był delikatny. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego, choć z początku chciałem od niego uciec w najdalszy zakamarek świata. – Chwilę się zamyślił wspominając swoje wybryki. – A jutro biorę z nim ślub i cholernie się denerwuję.

- Jesteś tego pewny? – Dopytywał się Erwin widząc smutek w oczach kumpla. – Nie widzę żebyś się cieszył.

- To nie dlatego – sapnął pochmurnie ciemnowłosy – Wczoraj zostałem porzucony przez rodzinę. Pozostały mi tylko babcia i Wiki, która okazała się być moją matką.

- Że co?! – Rudowłosy niemal nie spadł z łóżka na tę wieść. – Jak to Wiki jest twoją matką?

- Tak to – Wojtek wzruszył ramionami – Jest tutaj. Baal przeniósł ją tu w nocy. Sam byłem w szoku w momencie, gdy wyznała mi prawdę. Nie mam jednak do niej żalu. Zawsze starała się mnie wspierać.

- To prawda – przyznał mu rację Erwin – Ale to i tak duży szok.

- Co nie? – Westchnął na chwilę przymykając niebieskie oczy. – Wiesz, boję się, że jutro coś zrobię nie tak na ceremonii. No i jestem przerażony nocą poślubną. Baal zapowiadał, że szykuje wiele zboczonych rzeczy.

- Skończmy może ten temat, bo to nie na moje nerwy – Erwin był cały czerwony na twarzy ze wstydu. – Jestem jeszcze początkujący w tych sprawach. Zrozum.

- Kumam – Wojtek posłał koledze ciepły uśmiech. – Przywykniesz, choć nie tak od razu.

- Pomożesz mi dojść do łazienki? – Poprosił nieśmiało rudowłosy. – Ledwo mogę ustać na nogach.

- Ja cię tam zaniosę – usłyszeli za sobą głos Naba, który chwilę w ukryciu przysłuchiwał się rozmowie chłopców. Musiał przyznać, że Wojtek naprawdę był idealnym kandydatem dla jego brata. – Baal wrócił i szuka swojego przyszłego męża.

- Och – Wojtek automatycznie wstał w lekkim speszeniu. – Chyba nie czuję się na siłach, by teraz go widzieć.

- Nie bój się – Nabuchodonozor podszedł do ciemnowłosego i przykucając przed nim delikatnie pogłaskał jego rumiany policzek. – Baal wszystkim się zajmie i powie ci co masz robić. To się tylko wydaje trudne i straszne, ale w rzeczywistości nic w tym skomplikowanego. Zobaczysz.

- Mało to pocieszające – westchnął Wojtek w przygnębieniu – Może Baal powinien poszukać sobie kogoś bardziej odpowiedniego. A co jak splamię jego wizerunek? Ja się nie nadaję do niczego.

- Jedyną osobą, która może splamić mój wizerunek jestem ja – Wojtek poczuł wokół talii silne ramiona blondyna, który niespodziewanie pojawił się w pokoju swojego brata. – Coś mi mówi, że musimy odbyć poważną rozmowę.

- Co?! – Wojtek w panice próbował się uwolnić z więzienia ramion demona, ale nie miał szans z jego siłą. – Nic nie musimy. Tak tylko gadam w nerwach, to wszystko.

- Wojtuś, przeoczyłeś coś dość istotnego wymyślając na poczekaniu tę wymówkę – zachichotał Nabuchodonozor w reakcji na minę niebieskookiego – Wiemy co uroiło się w twojej głowie.

- No tak – Wojtek uderzył się w czoło otwartą dłonią. – Ten szczegół mi uciekł. Ciągle o tym zapominam. Pewnie nieźle się ubawiliście moją głupotą.

- Nic z tych rzeczy pączusiu – Baal pocałował czubek głowy ciemnowłosego – raczej się zmartwiliśmy twoim niskim poziomem pozytywnego myślenia. Osobiście wyrzucę z twojego umysłu tego niepoprawnego krytyka.

- To raczej będzie trudne – ostrzegał go Wojtek – Przez te jedenaście lat mocno się z nim zżyłem.

- To z nim zerwiesz – Baal wziął chłopaka na ręce, a następnie brutalnie go pocałował. – Teraz w twoim umyśle mam być tylko ja, wszystko inne uznam jako grzech.

- Czekajcie, jak to szło – Nab w śmiechu przypatrywał się narzeczeństwu. – Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem?

- To jakiś terror – zauważył Erwin chowając się niemal całkowicie pod kocem. Widać było jedynie głowę. – Weź ty lepiej przemyśl tę opcję z małżeństwem, bo nie będziesz miał życia z tym demonem.

- Na twoim miejscu trzymałbym język za zębami piegusie – Baal zgromił rudzielca groźnym spojrzeniem, na co ten ukrył głowę pod kocem. – Przyszła żono Naba.

- Nigdy w życiu! – Pisnął spod koca rudowłosy. – Co to, to nie!

- Pożyjemy, zobaczymy – zaśmiał się blondyn rozmywając się z Wojtkiem w powietrzu. – Miłego dnia.

Kiedy Baal z Wojtkiem zniknęli, Nab podszedł do ukrywającego się pod kocem Erwina.

- Chodź królewno, twoja karoca już czeka – poinformował go w rozbawieniu zrywając z niego koc – Chciałeś iść do łazienki.

- Nie potrzebuję twojej pomocy – bąknął rudzielec powoli zsuwając się z łóżka – sam się tam jakoś doczłapię.

- Uparciuch – sapnął w rezygnacji biorąc chłopaka na ręce i zanosząc go do łazienki – we wszystkim ci pomogę, więc przestań udawać osła.

- To prawda z tą żoną? – Spytał go Erwin dość niepewnym głosem. – Zdajesz sobie sprawę, że nie należę do łatwych osób?

- Nawet nie wiesz, jak bardzo – Nab posadził chłopaka w wannie, do której zaczął napuszczać ciepłą wodę. – Może dlatego tak bardzo mi się podobasz. Nie lubię łatwych i nudnych osób, a ty jesteś żywiołowy i nieco skomplikowany.

- Nieco skomplikowany, tak? – Powtórzył niezadowolony Erwin, po czym ochlapał wodą demona. – I co, panie wszystko wiedzący demonie?

- Żywiołowość ci wraca – Nab wysuszył się zaklęciem, po czym figlarnie spojrzał na chłopaka. Skoro chce z nim pogrywać, to zabawi się nieco jego kosztem. – Może powinienem zażądać drugiej rundy po naszej upojnej nocy? Co ty na to niegrzeczny lisku? Mam sprawić byś stał się jeszcze bardziej niegrzecznym chłopcem?

- Nie! – Zawył Erwin w momencie, gdy mężczyzna dotknął pod wodą jego krocza. – Przepraszam.

- Żartowałem – zaśmiał się popielatowłosy dając mu prztyczka w nos – jak skończysz, to daj mi znać, wówczas pomogę ci wrócić do pokoju.

Po tych słowach demon opuścił łazienkę, pozostawiając w niej zdezorientowanego chłopaka. Erwin w szoku ledwie utrzymywał się w pozycji siedzącej. Ten mężczyzna doprowadzi go kiedyś do zawału serca.

- To naprawdę nie na moje nerwy – szepnął do siebie ciężko wzdychając. Był skołowany i nie wiedział co czuje względem Naba. – To na pewno nie jest miłość.

¨¨¨

Wojtek siedział w fotelu tuż przed biurkiem Baala z mieszanymi uczuciami. Miał wrażenie jakby znalazł się na dywaniku u dyrektora tuż po jakiejś psocie. Demon nic nie mówił, a jedynie się mu przyglądał. Chłopiec dobrze wiedział, że ten lustruje jego myśli, które z każdą sekundą podwajały swoją ilość.

- Proszę, powiedz coś – Wojtek przerwał katujące go milczenie. – Ta cisza mnie przeraża.

- Wiem – Baal uśmiechnął się lekko nie spuszczając wzroku z chłopaka. – Skąd te krytyczne myśli i wątpliwości Wojtusiu?

- Sam nie wiem – Ciemnowłosy niespokojnie poruszył się w fotelu, kurczowo zaciskając na kolanach palce rąk. – Boję się, że nie jestem odpowiednim kandydatem na twojego partnera. Ty jesteś władcą piekła, a ja marnym człowiekiem.

- Eh, myślałem że wszystko już sobie wyjaśniliśmy – Baal podszedł do chłopca i kucnął naprzeciwko. – Jesteś tym jedynym, którego wybrałem już jedenaście lat temu. To, że jesteś człowiekiem, jedynie podkreśla twoją wyjątkowość.

- Nie rozumiem – niebieskie oczy z wyrazem zdziwienia patrzyły na demona – Niby w czym jestem wyjątkowy?

- Jesteś człowiekiem, który oparł się mojej klątwie – wymieniał blondyn kciukami głaszcząc pobielałe knykcie chłopca – przeżyłeś tyle czasu w przedsionku piekła, a to jest równoznaczne z tym, że nie jesteś zwyczajnym człowiekiem. Masz w sobie demoniczną krew, którą przekazała ci matka.

- A skąd demoniczna krew wzięła się u Wiki? – Wojtek nadal nie mógł zrozumieć wyjaśnień demona. Te wszystkie informacje były dla niego nowe. – Jak człowiek może mieć w sobie demoniczną krew?

- To proste pączusiu – Baal posłał chłopcu pełne politowania spojrzenie – Wiki została poczęta w miejscu kultu demona, który wzmocnił jej krew.

- Aha – Ciemnowłosy cicho westchnął próbując poskładać sobie wszystko do kupy. – Czy to znaczy, że od chwili narodzin byłem pod twoją opieką?

- Niejako – zaśmiał się w reakcji na konkluzję chłopca – W sumie, nie wiedziałem, że istniejesz. Rzadko się zdarza, że na świat przychodzą takie dzieci. Nasze świątynie od wieków tkwią pod ziemią popadając w ruinę.

- Czyli nasze spotkanie było wynikiem przypadku – zauważył Wojtek z dość komiczną miną.

- Uznałbym to jako nieuniknione skrzyżowanie losów – odparł demon opierając się o biurko – Dzięki temu spotkaniu poznałem swoją przyszłą królową.

- Królową?! – Wojtek wzdrygnął się na dźwięk tego słowa. – Ja chyba nie nadaję się na królową. One są ładne i mają wrodzony wdzięk, a ja jestem zwyczajny i przeciętny.

- Wojtusiu, dla mnie jesteś śliczny i czarujący – oznajmił Baal biorąc chłopaka na ręce – Nawet nie wiesz ile posiadasz w sobie tego wdzięku podczas seksu. Najchętniej nie wypuszczałbym cię z ramion i non stop do siebie tulił.

- A co jeśli coś zepsuję podczas ceremonii? – Zapytał cichutko Wojtek. – I cię nie zadowolę?

- Głuptasie – demon westchnął z rezygnacją – tu nie da się niczego zepsuć, a tym bardziej mnie nie zadowolić. W sumie, nie będziesz musiał nic robić, bo ja się wszystkim zajmę.

- Wszystkim?! – Ciemnowłosy w szoku patrzył w oczy blondyna. – A co ja będę robił?

- Pozwalał mi się bawić swoim ciałem – Baal wyszczerzył się do chłopca pokazując mu swoje ostre zęby. – Już ci mówiłem, że zaplanowałem dla nas długą noc poślubną.

- Coś wspominałeś – jęknął Wojtek czując jak dłoń mężczyzny ściska jeden z jego pośladków – i coraz bardziej zaczynam się ciebie bać. Jesteś strasznie niewyżyty.

- Kochanie, jestem demonem na przymusowym celibacie – oświadczył blondyn przenosząc się z chłopakiem do sypialni z ogromnym łożem małżeńskim. – To jest pałacowa sypialnia królewska, gdzie od jutra zamieszkasz.

- W tym łóżku można się zgubić – ocenił Wojtek wytrzeszczając oczy – jest stanowczo za duże.

- Nie bój się pączusiu – szepnął mu do ucha dość pożądliwie – zawsze cię w nim znajdę i nie pozwolę się nudzić.

- Wierzę ci – sapnął chłopak cały czerwony na twarzy – może już wracajmy?

- Racja – Baal od razu przeniósł ich z powrotem do swojego gabinetu. – Idź do matki i spędź z nią trochę czasu. Przyjdę po ciebie przed kolacją.

Wojtek posłusznie opuścił gabinet demona, po czym ruszył do kuchni, gdzie zazwyczaj przesiadywała jego babcia. Podejrzewał, że również tam znajdzie i Wiki. Intuicja jednak go nie myliła.

- Wojtuś – Wiki z uśmiechem na twarzy podeszła do chłopaka i mocno go przytuliła. – Jak się czujesz? Jutro twój wielki dzień.

- Znam to spojrzenie – Wojtek z przerażeniem spojrzał w oczy matki. – Coś ty znowu wymyśliła?

- Pogadałam chwilkę z babcią i wspólnie doszłyśmy do wniosku, że trzeba cię odpowiednio ubrać – wyjaśniała dość żywiołowo, jak dla chłopca aż za bardzo – Mam coś wprost idealnego. Chodź!

Pociągnęła syna do sypialni gościnnej, gdzie nocowała. Posadziła go na łóżku, po czym nucąc coś pod nosem zaczęła grzebać w jednej z walizek.

- Oszalałaś? – Ciemnowłosy aż się zachłysnął powietrzem, gdy zobaczył preferowany przez matkę strój na noc poślubną. – Jak Baal mnie w tym zobaczy, to na bank nie wyjdę przez miesiąc z sypialni.

- Kochanie, żona powinna uszczęśliwiać męża – zaśmiała się Wiki w reakcji na minę syna – Przynajmniej to przymierz.

- To nie wchodzi w grę – zapierał się w zawstydzeniu – Przez to wszystko widać.

- I o to chodzi – puściła mu oczko – Musisz uwieść na nowo swojego demona.

- Nie z takim ciałem – jęknął wskazując na siebie – zrozum, nie jestem gotów na tak krzykliwe stroje.

- Czas byś się przemógł – zachęcała go podsuwając pod nos koronkową koszulkę i stringi – uwierz mi, że będziesz wyglądał bosko.

- Jakoś w to wątpię – stęknął biorąc do ręki ubranie – Tylko przymierzę, więc nie rób sobie nadziei.

Pomaszerował do łazienki z miną straceńca. Po jakimś kwadransie wychylił się cały w rumieńcach przez szparę w drzwiach.

- Czemu w twojej łazience nie ma żadnych luster? – Spytał z wyrzutem w głosie. – Nie ma tu nikogo więcej?

- Nie – odparła otwierają garderobę i pokazując mu ogromne lustro w drzwiach – chodź się zobaczyć, śmiało.

Wojtek niepewnie opuścił łazienkę, kierując się do garderoby. Kiedy zobaczył swoje  odbicie w lustrze, aż zaparło mu dech w piersi.

- Wyglądam, jak jakaś kurtyzana – mruknął dość żałośnie – Kto w ogóle wymyślił stringi? Tyłek od nich boli i tyle. A poza tym ta koronka nic nie zakrywa.

- Myślę, że Baalowi ten strój przypadłby do gustu – stwierdziła Wiki wpatrując się w swoje dzieło – Masz do tego dopasowany szlafroczek z jedwabiu.

- Kto w ogóle powiedział, że jutro to założę? – Wojtek powoli wycofywał się do łazienki, jednak w połowie drogi natrafił na przeszkodę. Kiedy odwrócił się, by sprawdzić co nią jest, aż zamarł. – O kurczę.

- Wpadłem na chwilę, bo chciałem o coś spytać – zaczął Baal nie mogąc spuścić wzroku z ciemnowłosego – widzę, że warto było się tu pofatygować.

- A kysz podglądaczu! – Wiki rzuciła w blondyna poduszką. – Nie wolno oglądać panny młodej w stroju ślubnym. Zmykaj stąd Baal!

- Jeśli Wojtuś założy jutro te wdzianko, to będę niemal w niebie – wychrypiał demon z drapieżnym wzrokiem – już nie mogę się doczekać.

- Powtarzam – warknął ciemnowłosy w złości – nie założę tego! Ani jutro, ani nigdy więcej! I jaka panna młoda? Jestem przecież mężczyzną!

- Czemu? – Baal nie krył rozczarowania. – Tak pięknie i smakowicie w tym wyglądasz.

- Po pierwsze, to jest niewygodne, po drugie, prawie nic nie zakrywa – wyliczał zirytowany nastolatek – a po trzecie, wyglądam w tym, jak kokietka.

- Zmienimy  strój – poinformowała ich Wiki – założysz go dopiero jutro, tuż przed ceremonią. Tak unikniemy kolejnego podglądania.

- A nie mogę ubrać normalnego stroju, jak garnitur? – Zasugerował chłopiec z nadzieją w oczach. – Na śluby z reguły zakłada się garnitur.

- Z reguły na ceremonię nie powinieneś mieć na sobie żadnego stroju – oznajmił blondyn w śmiechu – Zastanów się nad tym, dobrze?

- Ok. – Wojtek westchnął w rezygnacji. – Przemyślę to.

- To dobrze – Baal przyciągnął do siebie chłopaka i mocno zacisnął dłonie na jego pośladkach, które ładnie prezentowały się w kusych stringach. – Osobiście uważam, że apetycznie wyglądasz w tym stroju, choć z drugiej strony, bez niczego jesteś jeszcze bardziej kuszący.

- Aha – w panice głośno przełknął ślinę – dobrze wiedzieć.

- Już ci mówiłem, co masz zrobić z wewnętrznym krytykiem – posłał mu groźne spojrzenie – Masz myśleć jedynie o mnie, rozumiesz?

- Yhm – stęknął w odpowiedzi z ledwością wytrzymując wzrok demona – mam myśleć o tobie.

- Nie uważasz Baal, że to trochę egoistyczna prośba? – Wiki chciała wstawić się za synem. – Wojtuś powinien też myśleć o sobie.

- Nie zabraniam mu tego – demon posłał kobiecie łagodny uśmiech – chodzi mi tylko o to, by przestał się krytykować.

- Rozumiem – przyznała mu rację wymownym spojrzeniem – jeśli tak to się ma.

- Do wieczora – Baal pożegnał się z ciemnowłosym delikatnym pocałunkiem – Mam nadzieję, że jutro mnie zaskoczysz.


Po tych słowach zniknął nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.