To tak na wstępie chciałam życzyć Wam Wesołych Świąt ^^ Z tej okazji udało mi się napisać co nieco w prezencie. Miłej lektury ^^ Pozdrawiam.
XIV
Dom Foxów nie należał do największych,
ale spokojnie mieścił całą rodzinę. Kiedy znaleźli się na podwórku via a vis
frontowych drzwi, Erwin z nostalgią rozejrzał się wokoło, ciężko wzdychając.
- Wiesz Nab, to tutaj się wychowywałem
– rzucił bez namysłu omiatając rękami dom i okolicę – Wiocha, co nie?
- Nie oceniam cię i nawet nie próbuję –
odparł demon mierzwiąc mu włosy – Cieszę się, że w ogóle mogłem cię poznać.
- Taka niefortunność – sarknął
poprawiając fryzurę – Czasem się zastanawiam, gdzie twój gust?
- Mój gust jest dość wyrafinowany –
zaśmiał się w irytacji – W domu szerzej ci to wyjaśnię.
- Nie musisz – wzdrygnął się widząc
spojrzenie jego oczu – temat skończony.
- Mama! – Krzyknęła Michalina, biegnąc
w stronę ganku. – Wróciłam.
- To dobrze – ucieszyła się kobieta
przytulając córkę. – Tęskniłam skarbie.
- Odstawiłem ją zgodnie z umową –
oznajmił Erwin ze speszoną miną – Jest cała i zdrowa.
- Za tobą też tęskniłam synku –
podeszła do niego i pocałowała go w policzek – Zawsze jesteś tu mile widziany.
- Ojciec nie podziela tego zdania –
miał w oczach łzy – Jestem dla niego nikim.
- Kocha cię na swój sposób – próbowała
go pocieszyć. Zawsze krajało jej się serce, gdy widziała jego relacje z ojcem.
– Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
- Czego tu szukasz darmozjadzie! –
Usłyszeli ryk ojca, który wyłonił się zza domu z widłami w rękach. – I
przyprowadziłeś tego potwora. Wynoście się stąd!
- To twój syn! – Stanęła w obronie
rudzielca szybko zbliżając się do
rozjuszonego męża. – Zacznij go tak traktować.
- Zamilcz! – Odepchnął ją z dość dużą
siłą w konsekwencji czego upadła na ziemię. Erwin od razu podbiegł do niej
chcąc pomóc. Nie zauważył wideł i został na nie nadziany. – Jak ty?
- Wszystko w porządku mamo? – Stęknął
klękając obok kobiety. Z boku sączyła się krew, ale bezpieczeństwo macochy było
dla niego priorytetem. – Nic cię nie boli?
- Wini – w szoku i strachu patrzyła na
powiększającą się czerwoną plamę na boku pasierba. – To ciebie raczej boli.
- To nieważne! – Krzyknął ze łzami w
oczach. – Nie chcę stracić drugiej matki!
Tymi słowami do cna uderzył ojca, z
którego rąk wypadły widły. Dopiero teraz zobaczył co zrobił.
- Chodź – Nab wziął go na ręce i ze
srogością spojrzał na starszego Foxa. – Kurwa! Dopiero go poskładałem do kupy!
- Proszę pana – Michalina szybko
zjawiła się przy bracie i demonie – Pozwoli mu pan jeszcze tu przyjść, prawda?
Obiecał mi pan.
- Wybacz Misiu – uśmiechnął się smutnie
do dziewczynki – Będę musiał się nad tym zastanowić. Ty będziesz u nas mile
widziana, ale dopiero za rok.
- Nie bądź taki Nab – jęknął Erwin muskając jego czoło zakrwawioną dłonią – To, że ojciec mnie nienawidzi nie
świadczy o tym, że masz mnie odgradzać od rodziny. Mama ma zwichnięty
nadgarstek. Pomóż jej, proszę.
- Dobrze – westchnął ciężko starając
się opanować, po czym podszedł do kobiety i łapiąc jej nadgarstek szybko go
uleczył – Zrobione. Wracamy, bo słabniesz. Ten świat cię zabija.
- Daj mi się tylko pożegnać – poprosił
z maślanymi oczkami – Nie będę ich dość długo widział.
- Zgoda, ale to ostatnia rzecz, o którą
mnie dziś prosisz – podał warunek obawiając się o zdrowie chłopaka. Następnie
postawił go tuż przy macosze i Misi. – Streszczaj się.
- Yhm – kiwnął głową z wdzięcznością.
Zmierzwił włosy siostrze i przytulił matkę. – Jak będę mógł tu przebywać,
wówczas was odwiedzę. Nie martwcie się o mnie. Nab dobrze się mną zajmuje.
- Zadzwoń czasem – pogłaskała jego
blady policzek i mocno go przytuliła w matczyny sposób – Daj nam znać, że z
tobą wszystko w porządku.
- Postaram się – załkał ze wzruszenia i
bólu – ale niczego nie mogę obiecać. Pani Elżbieta czasem do nas wpada, więc
możecie się przez nią ze mą komunikować.
- Zajmę się nim – oświadczył demon
porywając go z ziemi – Powiadomię was o jego stanie, więc koniec tego
pożegnania.
Po tych słowach zniknęli rozmywając się
w powietrzu. Stary Fox ze strachem wpatrywał się w krew widniejącą na bolcach
wideł. Prawie zabił własne dziecko i dopiero to zrozumiał, że prawdziwym potworem
był właśnie on sam.
¨¨¨
Nab zjawił się z Erwinem w gabinecie
brata. Chłopak stracił przytomność i z emocji nie wiedział co ma zrobić.
- Pomóż mi bracie – spojrzał na
blondyna z desperacją w oczach – On słabnie coraz bardziej.
- Co się stało? – Baal od razu
przystąpił do działania. Ostatnim razem widział brata w takim stanie, gdy
zabito jego pierwszą żonę i dziecko. Rozpacz i bezsilność. Widocznie stan
rudzielca musiał mu to przypomnieć. – Będzie dobrze, już uleczyłem rany. Zajmę
się nim, a ty...
- Nie, to ja się nim zajmę – W
gabinecie zjawił się Wojtek. – Baal, twój brat potrzebuje cię bardziej.
- Nie wiesz co trzeba zrobić – zauważył
blondyn.
- Ale Olga wie – odpowiedział spokojnie
Wojtek zabierając przyjaciela z ramion męża – Zajmij się Nabem. Źle wygląda.
- Dobrze – zgodził się demon znikając z
bratem.
- Olga! – Zawołał niebieskooki
przenosząc się z rudzielcem do pokoju gościnnego. – Musisz mi pomóc!
Kobieta niezwłocznie się pojawiła w
pokoju. Jeden rzut okiem na Erwina powiedział jej wszystko, dlatego szybko
przystąpiła do działań. Po godzinie recytowania zawikłanych zaklęć stan
chłopaka znacznie się poprawił. Wybudził się i nawet coś zjadł. Wojtek
przekazał dobre wieści Baalowi i Nabuchodonozorowi, którzy po chwili zjawili
się przy łóżku rudzielca.
- Skąd te poważnie i smutne twarze? –
Spytał Erwin słabym głosem. – Tylko zemdlałem.
- Tak, zemdlałeś – Nab usiadł przy nim
i z czułością głaskał jego rude loki. – Nic ci nie jest. Jak się czujesz?
- Trochę śpiący, ale nic poza tym –
wyszczerzył się jak dzieciak – A ponadto Olgita dała mi kawałek ciasta
czekoladowego z wiśniami. Chyba powinienem częściej tak chorować, to wówczas
będzie mnie karmić takimi rarytasami.
- Ani mi się waż! – Ryknął demon
przytulając do siebie oniemiałego chłopaka. – Nigdy więcej tego nie rób!
- Myślę, że powinniśmy ich zostawić –
wyszeptał Wojtek znikając z Baalem i Olgą z pokoju. Nie chcieli przerywać tej
sceny.
- Dusisz mnie – stęknął próbując
walczyć z siłą mężczyzny – Nab? Jesteś zły?
- Nie do końca – odpowiedział nadal go tuląc
– Wiesz, że byłeś na skraju śmierci? Gdyby nie Baal z Wojtkiem i Olga,
przestałbyś istnieć.
- Żartujesz – nie wierzył, ale z
drugiej strony pamiętał, że nie było z nim za dobrze – A może nie.
- Mój niemądry lisek – odetchnął z ulgą
ciesząc się, że nic mu nie jest – Nie strasz mnie tak więcej.
- Dobrze – z lekkim wahaniem objął
demona odwzajemniając uścisk – Chyba cię kocham, ale nie jestem pewien. I nie
powtórzę tego, więc nie proś.
- Urocze to wyznanie – pocałował go w
policzek – Jak wyzdrowiejesz, wrócimy do tego tematu, a teraz odpoczywaj.
Uśpił go nie dając mu odpowiedzieć. W
sumie, wiedział co chciał powiedzieć. Opatulił go kocem i czuwał nad jego snem.
¨¨¨
Wojtek wracał z pierwszego,
samodzielnego polowania. Nasycił swój głód, który powoli przestawał przyćmiewać
jego rozum. Miesiąc w zupełności mu wystarczył na przyzwyczajenie się do nowych
umiejętności i na zapanowanie nad łaknieniem świeżej krwi. Mógł już normalnie
funkcjonować bez obaw, że rzuci się na kogoś z otoczenia. Nagły zawrót głowy zmusił
go do postoju. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, ale nie panikował.
Niedawno był jeszcze zwyczajnym człowiekiem i dość często doprowadzał się do
osłabienia. Usiadł pod jednym z drzew i obserwował bawiące się w oddali
lisiątka.
- I
pomyśleć, że jestem mężem Baala już od ponad miesiąca – pomyślał wzdychając
w kolana – Dwa miesiące nie byłem w
świecie ludzi. Może powinienem odwiedzić babcię? Baal i tak niemal ciągle
przesiaduje w piekle.
Powoli wstał, po czym przeniósł się do
kawiarni babci. Kobieta ucieszyła się na widok wnuka.
- Jesteś w samą porę – odparła rzucając
mu fartuch i notes – Niebiosa mi ciebie zsyłają. Dziś mam istne oblężenie i nie
daję sobie rady.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się, zadowolony
że na coś się przyda. W przedsionku praktycznie nie miał nic lepszego do roboty
niż obijanie się w domu. Erwin też nie miał dla niego czasu, bo Nab zadbał o
każdą jego sekundę, bawiąc się z nim w podchody miłosne. – Melduję się na
posterunku.
- Jak będziesz się tak uśmiechał, to
dziewczyny zamówią więcej – zachichotała widząc jego zniewalający uśmiech. Przy
boku Baala całkowicie odżył i jaśniał. – Wie, że tu jesteś?
- A skąd – machnął ręką kierując się na
salę gości – ostatnio ciągle pracuje.
- Rozumiem – coś ją tknęło. Jakieś
niepokojące uczucie. – Dobrze się czujesz?
- Dobrze – rzucił przez ramię znikając
w tłumie. Po kwadransie wszyscy byli już obsłużeni i mogli spokojnie
porozmawiać. – Rozmawiałaś z nimi?
- Tak – odpowiedziała w zamyśleniu –
Pytają o ciebie.
- Nie chcieli mnie przecież znać –
zauważył z wyrzutem pochłaniając torcik czekoladowy, co było dziwne. Nie
przepadał za słodkościami. – Smaczne.
- Na pewno dobrze się czujesz? –
Zmierzyła go zmartwionym spojrzeniem. – Zwykle tego nie jesz.
- Może po przemianie zmieniły się moje
przyzwyczajenia – wzruszył ramionami – dziś sam polowałem.
- I jakie wrażenia? – Była ciekawa
nowego trybu życia wnuka. Tym bardziej, że pierwszy raz sam do niej przyszedł.
– Mów.
- Cierpliwości babciu – przystopował ją
w śmiechu – To niesamowite uczucie. Jesteś wolny i ścigasz się z wiatrem.
Wszystko widzisz wyraźniej, a gdy wytężysz zmysły… To nieopisywalne. Trzeba to
poczuć.
- Niestety nie mam na to szans – wzięła
chusteczkę i starła z jego twarzy resztki kremu – Wierzę jednak, że to
niesamowite przeżycie. Ekscytujesz się jak mały chłopiec.
- Coś w tym jest – przyznał wstając
raptownie i uciekając do łazienki. To zdarzyło się mu pierwszy raz. Czyżby się
czymś zatruł? – Ale słabo.
- Wszystko w porządku? – Spytała go
babcia, gdy wrócił z toalety. – Nie wyglądasz najlepiej.
- I tak się czuję – jęknął siadając na
krześle – Nie rozumiem tego stanu.
- Gdybyś nie był chłopcem pomyślałabym,
że jesteś w ciąży – oświadczyła podając mu szklankę wody – apetyt na coś, czego
na co dzień nie jesz, a później mdłości.
- Nie strasz mnie – stęknął duszkiem
wypijając wodę – na szczęście, to niemożliwe.
- To jedynym wyjaśnieniem jest zatrucie
– stwierdziła mierzwiąc mu włosy – albo grypa żołądkowa.
- Może powinienem wrócić do domu i się
położyć – sapnął czując się jakoś słabo – To pa.
Cmoknął kobietę w policzek, po czym
zniknął. Pani Elżbieta tknięta pewnym przeczuciem podeszła do telefonu i
wykręciła numer Baala. Musiała się w czymś upewnić, a demon jako jedyny mógł
rozwiać jej wątpliwości.
¨¨¨
Erwin z duszą na ramieniu czytał list,
który dostarczył mu Nabuchodonozor. Był na kawałku pergaminu z tłoczoną
pieczęcią i wytłuszczonym jego imieniem i nazwiskiem. Kiedy łamał woskowy lak,
ciarki przebiegły mu po plecach.
Erwinie Samuelu Foxie,
Zważając
na ostatnie wydarzenia byłem skłonny przełożyć nasze spotkanie. Odbędzie się
ono jutrzejszego wieczoru w moim gabinecie. Osobiście wytłumaczę Ci zasady
hierarchii w tym świecie, jak również niektóre kwestie związane z rolą
współmałżonków, których widocznie nie rozumiesz. Przygotuj się na długą rozmowę.
Baal Belzebub III
- To jednak załapałem się na ten
dywanik – jęknął opadając na łóżko – Nie lubię długich rozmów. Jakby nie miał
męża do wieczornych pogaduszek.
Złożył list i położył go na szafce
nocnej. Wstał i chciał wyjść z pokoju, ale natknął się w przejściu na Naba,
który od razu go zawrócił.
- O co ci chodzi? – Warknął, kiedy
demon pchnął go w głąb sypialni. – Chcę małe co nieco i Olga z pewnością to ma.
- To może trochę zaczekać – uśmiechnął
się widząc nadąsaną minę rudzielca – Najpierw sprawdzimy twoją kondycję.
- Nie ma mowy – stęknął na dźwięk słowa
„kondycja” – Ostatnio ciągle mnie badasz.
- Bo martwię się o twoje ciało –
odpowiedział sadowiąc chłopaka na pobliskim krześle – Ostatnio często było
poważnie uszkadzane, przez co niemal umarłeś.
- Nie jestem aż tak słaby – obruszył
się w złości. – To tylko dwa wypadki, niefortunne wypadki. Czemu tak bardzo ci
na tym zależy.
- Jesteś dla mnie ważny i nie chcę mieć
powtórki utraty kogoś takiego – wyjaśniał mu w skupieniu oglądając cieniutkie blizny,
które pozostawiły rany po widłach – Nie ciebie.
- Nab? – Spojrzał na demona, którego
twarz chwilowo wyrażała cierpienie. – Kogo straciłeś?
- Kiedyś miałem żonę, która obdarzyła
mnie najpiękniejszym prezentem, jaki istnieje w tym świecie – opowiadał z dozą
ostrożności. Nie chciał by lisek poczuł się mniej ważny. – Dała mi śliczną
córeczkę. Niestety stało się to w najgorszym okresie historii mojego rodu.
Byłem pochłonięty wojną i nie zauważyłem, że moi najbliżsi są narażeni na atak
z zewnątrz. Kiedy sytuacja polityczna się uspokoiła i mogłem wreszcie wrócić do
żony i dziecka… Odebrano mi je w najgorszy z możliwych sposobów. Zginęły z ręki
kogoś, komu szczerze ufałem i kogo nigdy bym nie podejrzewał o zdradę. Zrobił
to mój przyjaciel. Ktoś, z kim dzieliłem wszystkie najlepsze i najgorsze
chwile. – Westchnął ciężko, osuwając się na kolana. Cierpiał i to dogłębnie, co
uderzyło rudzielca. – Kiedy wróciłem do domu, zobaczyłem zmasakrowane ciała
żony i dziecka. W tamtej chwili również umarłem. Gdyby nie pomoc Baala, pewnie
dołączyłbym do nich.
- Wybacz – Zeskoczył z krzesła i
przytulił zbolałego mężczyznę. – Nie powinienem cię o to pytać. Przepraszam.
- Nie przepraszaj w ten sposób – wstał
podniesiony na duchu – Może mały buziak w ramach rekompensaty?
- Tym razem zgoda – czuł się nieco
winny, dlatego postanowił spełnić zachciankę demona – ale nie licz na podobne
ustępstwa następnym razem.
Zetknął się ustami z Nabem i delikatnie
wdarł się do ich wnętrza. Ostrożnie badał zęby i podniebienie nieśmiałym
językiem. Nie potrafił tak dobrze całować jak demon, dlatego robił to dość
nieporadnie. To jednak nie przeszkadzało popielatowłosemu, który niemal
natychmiast pogłębił pocałunek. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie
dysząc.
- Nab, czy ty też masz dwa imiona, jak
Baal? – Zapytał niepewnie z zamglonym lekko wzrokiem. – I cyferkę przy nich?
- Posiadam drugie imię – potwierdził w
śmiechu – Chcesz je poznać?
- Tak – odpowiedział zdeterminowany –
Chcę cię lepiej poznać.
- W takim razie zgoda – odgarnął rudą
grzywkę z jego oczu – Nazywam się Nabuchodonozor Mammon. Nie posiadam cyfry, bo
ona oznacza jedynie następstwo władzy. Baal jest trzecim z kolei władcą piekła,
a tym samym stoi na szczycie hierarchii.
- To on jest aż tak ważny? – Nieco się
wystraszył. – To dlatego chce ze mną gadać o tej hierarchii?
- Wiesz, ostatnio trochę go uraziłeś –
tłumaczył mu Nab – Baal nieco się irytuje, gdy ktoś poniża jego osobę.
- Jest aż takim snobem? – Palnął nie
myśląc. – Mógłby mieć nieco więcej dystansu do siebie.
- Mam zadziwiająco dużo cierpliwości do
ciebie – w pokoju pojawił się Baal i groźnie zmierzył wzrokiem rudzielca –
Jutro dowiesz się jak bardzo.
- Przerwa w obradach? – Zagadnął Nab,
chcąc rozładować napięcie. – Arcydemony dokazują?
- Jak zawsze – sapnął przymykając oczy
– Szykuje się konflikt z zachodnią rubieżą. Pojawiła się Ram Izad, a to dość
niepokojący znak.
- Jeśli pojawiła się ona, to znaczy… –
Reakcja Naba była niepokojąca. Raptownie spoważniał i zacisnął pięści
paznokciami kalecząc dłonie. – Niedługo zjawi się on.
- To jeszcze nic pewnego – uspokajał
brata. W duchu wymierzył sobie solidnego policzka, że się wygadał. – Oficjalnie
ród Matanbukus nie ma z tym nic wspólnego.
- Beliar z pewnością macza w tym swoje
brudne paluchy – wysyczał Nab z nienawistnym spojrzeniem – Wyznał mi wtedy, że
zamierza wybić wszystkich z rodu Rofokal. Zaczął od mojej rodziny nie
oszczędzając nawet dziecka.
- Znam twój ból bracie – Baal podszedł
do brata i w celu pocieszenia lekko poklepał go po ramieniu – wiedz jednak, że
nie potrzebna mi teraz twoja wendeta. Masz kogoś, kogo musisz chronić.
- Tak – ciężko westchnął, po czym
spojrzał na osłupiałego Erwina – Nie pozwolę na powtórkę tamtej tragedii.
- Wiecie – wtrącił poprawiając w
nerwach swoje rude loki – Myślę, że powinienem jednak zostawić was samych. Może
sprawdzę, co Olgita upichciła?
- Zajmij się tym łasuchem – zaśmiał się
blondyn na widok miny rudowłosego – Ja mam jeszcze coś do załatwienia.
- Odpowiednio się nim zajmę – Nab
puścił oczko znikającemu bratu, po czym zwrócił się do Erwina – Nie
skończyliśmy jeszcze oględzin twojego stanu.
- Wolę jednak ciasteczka Olgi – pokazał
mu język, a następnie wybiegł z pokoju – Popiję je kubkiem gorącego kakao.
- Psotny lisek – Zachowanie chłopaka
pozwoliło mu nieco ochłonąć. Miał się kim opiekować i nie zamierzał odpuścić. –
Tym razem nie stracę rodziny i będę gotowy na twój ruch Beliarze.
¨¨¨
Baal zdziwiony telefonem pani Elżbiety
od razu zjawił się w jej kawiarni. Miał akurat chwilę przerwy w obradach.
- Co jest takie pilne? – Spytał
wystraszając kobietę.
- Prawie na zawał tu padłam – zarzuciła
mu w nerwach – Był u mnie Wojtuś.
- Był tu?! – Zdumiony patrzył na
zaniepokojoną babcię męża. – Miał konkretny powód?
- Nie, wpadł tu bez powodu –
odpowiedziała cicho, po czym spojrzała na demona zmartwionym wzrokiem – Powiedz
mi Baalu, czy Wojtuś może zajść w ciążę?
- Oczywiście, że może – nie do końca
rozumiał czemu pyta go o tak oczywiste rzeczy, po czym dotarło do niego, że u
ludzi to niemożliwe – to znaczy teraz po przemianie jest w stanie tego dokonać.
- No to chyba doczekam się prawnuka – w
szoku usiadła w swoim fotelu – dziś zachowywał się jak kobieta w ciąży. Zjadł
najsłodsze ciasto w ofercie, a później dopadły go mdłości. Istnieje też
prawdopodobieństwo, że to tylko zatrucie, ale on był taki blady i opadnięty z
sił.
- Sprawdzę to – Baal również doznał
szoku. Czyżby przegapił pierwsze oznaki? W sumie, ostatnio widywał męża jedynie
podczas snu. Usiadł na krześle. – Jeżeli będę ojcem, to stanie się cud. U nas
nie często rodzą się dzieci.
- Trzymaj – podała mu szklankę whisky –
To chyba pomoże ci pozbyć się szoku.
- Dziękuję – duszkiem wypił alkohol, po
czym wziął głęboki wdech – Idę dokończyć obrady, a później sprawdzę stan
Wojtka. Dziś z pewnością wrócę wcześniej.
¨¨¨
Wojtek pojawił się w pokoju i od razu
rzucił się na łóżko. Tak bardzo chciało mu się spać. Pierwszy raz czuł się taki
bezsiły i ociężały. Tylko dotknął twarzą poduszki, a zasnął. Obudziło go
delikatne muskanie w policzek. Otworzył oczy i zobaczył Baala. Siedział przy
nim i bacznie go obserwował.
- Wróciłeś dziś wcześniej – zauważył
ziewając – Tyle, że troszeczkę źle się czuję.
- Rozmawiałem z twoją babcią –
poinformował go bawiąc się jego ciemnymi włosami – Chyba powinienem cię w czymś
uświadomić. Dla mnie to oczywiste, ale zapomniałem, że ty nie pochodzisz z tego
świata.
- Baal, zaczynam się bać – zwrócił na
niego swoje niebieskie oczy – o czym mi nie powiedziałeś?
- Zanim ci powiem wpuść kilka kropli
krwi do tego eliksiru – polecił wskazując fiolkę bezbarwnego płynu na szafce
nocnej – To nas w czymś upewni.
- Ok. – Niepewnie wykonał polecenie
męża. Płyn zasyczał, a następnie przybrał barwę trawy. – Co to znaczy?
- Twoja babcia jednak się nie myliła –
przytulił Wojtka ciesząc się jak dziecko – Będziemy rodzicami.
- Jak to możliwe? – Patrzył na blondyna
wystraszonym wzrokiem. – Obaj jesteśmy mężczyznami.
- To prawda, ale u demonów tak się
zdarza – poinformował go łagodnie – Jesteś tym typem, który może dawać
potomstwo.
- Zaraz, zaraz – wzdrygnął się na te
słowa – Jakim znowu typem?
- Demony dzielą się na trzy typy –
wyjaśniał mu demon – Ja należę do typu samców alfa, ty jesteś typem Wenus.
- A ten trzeci? – Dociekał chłopak.
- Trzeci typ to żeńskie demony. –
Odpowiedział w śmiechu. – Jesteś Wenus, czyli możesz rodzić mi dzieci.
- Niby jak? – zbladł ze strachu – to
niemożliwe anatomicznie.
- Możliwe – uspokajał go głaszcząc
delikatnie miękkie włosy – A jak uprawiamy seks?
- To znaczy, że dziecko wyjdzie… –
mamrotał spanikowany – Nie da rady.
- Twoje ciało się dostosuje – pocałował
jego drżące usta – Za trzy miesiące sam zobaczysz.
- Trzy miesiące? – Był w szoku. – Tak
szybko?
- Tak, u demonów ciąża trwa trzy
miesiące – potwierdził spokojnie – Za trzy miesiące urodzi się nasz syn.
- Skąd wiesz, że to będzie chłopiec? –
Patrzył na męża tymi wielkimi, błękitnymi oczami. – Na jakiej podstawie to
odgadłeś.
- Kolor eliksiru wszystko mi powiedział
– tłumaczył mu w śmiechu – gdyby był jaśniejszy, wówczas znaczyłoby to, że
urodzi się dziewczynka.
- A skąd wiedziałbyś, że nie jestem w
ciąży? – zapytał ciekawy.
- Eliksir w ogóle nie zmieniłby barwy –
oznajmił sadowiąc sobie chłopaka na kolanach. – Kochanie, wiesz jak rzadko
zdarza się by demony miały dziecko?
- Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą –
Jestem w tyle z wiedzą o tym świecie. Erwin podobnie.
- Raz na kilkadziesiąt ludzkich lat –
oznajmił poważnie – a ja doczekam się dziedzica, już miesiąc po ślubie z tobą.
Taka mała historyjka na zakończenie :P
Kocham te opowiadanie i mpregi! :) Męskie ciąże mają różne opinie, ale mnie osobiście kręcą :D
OdpowiedzUsuńWesołych świąt i pozdrawiam!
Dziękuję i wzajemnie ^^
UsuńZgadzam się z poprzedniczką męskie ciąże są kul od razu mi lepiej że istnieje w Twoim świecie równouprawnienie :-) czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńTu też cisza
OdpowiedzUsuńTak, tak wiem mam opóźnienia ^^; Postaram się coś tu wrzucić za niedługo. Mam napisane cztery strony, ale chcę zrobić dłuższy wpis, więc trochę cierpliwości.
Usuń