IX
Erwin od samego rana szukał po domu
Wojtka, jednak nie mógł go nigdzie znaleźć. Był zdesperowany i chciał się
kolegi poradzić w kwestii pójścia na całość. Bał się jak cholera tego co miało
nastąpić wieczorem, a jego przyjaciel miał już w tej kwestii jakieś
doświadczenie. Wparował do pustego pokoju ciemnowłosego i znalazł na szafce
film pornograficzny od Wiki. Przeczytał opis na płycie DVD, z którego wynikało,
że są tu trzy różne tematy.
- Związek hetero – czytał pod nosem
lekko się rumieniąc – i dwa związki homoseksualne.
Chwilę myślał, po czym postanowił
zaryzykować. Skoro nie ma Wojtka, to zasięgnie wiedzy z pornosa. Zajrzał do
biurka kolegi, gdzie znalazł jego laptopa.
- Raz kozie śmierć – szepnął włączając
film o tematyce gejowskiej. Z każdą kolejną klatką robił się coraz bardziej
zawstydzony i wystraszony. – O kurwa. Nie ma mowy, że ja to będę robił. Zamknął
komputer, po czym wybiegł z pokoju Wojtka. Chciał uciec frontowym wejściem,
jednak za dużo kręciło się tam ludzi. Wrócił do sypialni demona i podszedł do
okna.
- Do trzech razy sztuka – westchnął
wspinając się na parapet i skacząc. Ku swojemu przerażeniu zauważył, że na dole
stoi Nab i groźnie się mu przygląda. Niestety spadł wprost w jego ramiona. –
Nie.
- Tak – warknął mężczyzna przerzucając
sobie chłopaka przez ramię i ruszając z nim z powrotem do domu – Jesteś
naprawdę nieposłusznym chłopcem rudzielcu.
- Puść mnie! – Szarpał się waląc
pięściami w plecy demona. – Ja nie chcę! Nie będę tego robił!
- Jeśli nie przestaniesz się wiercić i
krzyczeć – oznajmił popielatowłosy ochrypłym głosem – to wówczas wezmę cię tu i
teraz nie zważając na publikę.
- Nie zrobisz tego – pisnął w strachu.
- A chcesz się założyć? – Syknął zły
szczypiąc chłopaka w tyłek.
- Nie! – Zaszlochał Erwin raptownie
nieruchomiejąc. Był wystraszony.
- Tak lepiej – pochwalił go przenosząc
ich do sypialni i brutalnie rzucając na łóżko – Rozbieraj się!
- Nie – Erwin szybko zsunął się z
posłania po przeciwnej stronie, po czym błyskawicznie wpełzł pod łóżko łapiąc
się dla bezpieczeństwa za jego nogę od strony ściany. – Nigdzie się stąd nie
ruszam.
- Zachowujesz się w tym momencie, jak
dziecko – zarzucił mu popielatowłosy rozbawiony jego strachem – Albo sam
stamtąd wyjdziesz, albo ci w tym pomogę.
- Nie ma mowy, że stąd wyjdę! – Upierał
się rudzielec jeszcze bardziej ściskając nogę łóżka – Nie dostaniesz mnie tak
łatwo!
- Bojowa kruszynka – Nab przykucnął i
sięgnął pod łóżko. Złapał jedną nogę chłopaka i zaczął za nią ciągnąć. Kiedy
mebel zaczął przesuwać się wraz z nim, złośliwy uśmieszek wypełzł na twarz mężczyzny.
– Chcesz się tak ze mną bawić? W takim razie pozwól, że nauczę cię kilku
ciekawych rzeczy.
Przybrał swoją prawdziwą formę, po czym
jednym pstryknięciem palców sprawił, że ubrania chłopaka rozmyły się w
powietrzu. Następnie sprawił, że ręce rudzielca przywarły do trzymanej nogi
mebla, który podniósł się pod sam sufit.
- Aaaaaa! – Pisnął zwisając metr nad
ziemią takim jakim go Pan Bóg stworzył. W strachu wierzgał nogami na wszystkie
strony chcąc się uwolnić, jednak jak na złość ręce nie chciały puścić nogi
łóżka. – Co jest?
- Piękny widok – zaśmiał się uwalniając
ręce chłopaka, który wpadł w jego ramiona – Przede mną nie da się ukryć
uparciuchu.
- Ja nie chcę – załkał rudzielec drżąc
na całym ciele z przerażenia – zrobię wszystko tylko nie to.
- Zobaczysz, że nie będzie aż tak
strasznie – zapewniał kładąc go na łóżku, które wróciło już na dawne miejsce –
Boisz się, bo tego nie znasz. Będę starał się być delikatny, ale to nastąpi
dopiero wieczorem. Teraz śpij.
Nab uśpił Erwina zaklęciem, po czym starł
z jego oczu i policzków pozostałości łez. Chwilę patrzył na spokojną twarz
chłopca przejeżdżając dłonią po jego nagim torsie. Kciukiem musnął lekko
rozwarte, miękkie usta. Wieczorem posiądzie to ciałko i zatopi w nim swoje kły.
Od czasu gdy skosztował tej słodkiej krwi, chciał mieć jej właściciela przy
sobie.
- Dzisiejszej nocy całkowicie cię pożrę
– szepnął przykrywając śpiącego rudzielca – Spiję każdą twoją łzę, którą
uronisz wieczorem.
Po tych słowach opuścił pokój.
¨¨¨
Wojtek siedział w jednej z paryskich
kawiarni i w zamyśleniu wpatrywał się w filiżankę z herbatą. Baal na chwilę
zostawił go samego, bo musiał załatwić pewną sprawę w piekle. Spotkanie w
Krakowie było łatwe do przewidzenia i przebiegło z podobnym scenariuszem, jak
to w Egipcie. Westchnął tylko na samo wspomnienie starszego rodzeństwa i
rodziców.
- No nic – mruknął pod nosem łyżeczką
mieszając zawartość filiżanki – Moja rodzina w rzeczywistości nigdy nie
istniała pod względem więzi, a jedynie kształtowało ją te słowo z nazwy.
Ciekawe czy Wiki też się mnie wyprze, jak reszta?
- Wiki się ciebie nie wyprze – Usłyszał
głos siostry, która z zadziornym uśmiechem postawiła mu pod nosem pucharek
lodów pistacjowych. – Wiem, że nie lubisz słodyczy, ale kochasz lody
pistacjowe. Ta kawiarnia ma je naprawdę wyśmienite.
- Wiki? Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
– Zdziwił się na jej widok. Fakt, siedział w kawiarni, która znajdowała się
najbliżej jej mieszkania, ale myślał, że o tej porze będzie jeszcze w pracy. –
Nie jesteś w biurze?
- Właśnie wracałam do domu, kiedy
ujrzałam mojego małego braciszka w oknie tej kawiarni – wyjaśniła siadając
naprzeciw chłopca – Byłam w szoku i w pierwszej chwili myślałam, że może mam
jakieś zwidy, dlatego postanowiłam to sprawdzić.
- Aha – Wojtek niepewnie patrzył na
siostrę, która nabrała nieco lodów na łyżeczkę i bezceremonialnie wepchnęła mu
ją do ust. – Dobre.
- A nie mówiłam? – Zaśmiała się
posyłając mu szczęśliwe spojrzenie. – Matko, tak bardzo tęskniłam za tobą maleńki,
wiesz? Jesteś już pełnoletni i nieco podrosłeś. Mój mały, śliczny chłopiec stał
się już mężczyzną.
- Oj, przestań – zmieszał się
zapychając się lodami – To zawstydzające.
- Co cię sprowadza do Francji? –
Spytała nagle zmieniając temat. – Raczej wątpię, że tak bez powodu postanowiłeś
mnie odwiedzić.
- Tak, jest coś o czym chciałem cię
zawiadomić – zaczął niepewnie bawiąc się łyżeczką od herbaty – Wychodzę za mąż.
- Co?! – Wytrzeszczyła w szoku oczy na
usłyszane wyznanie. – Jak to? Z kim? Kiedy?
- Tak jakoś wyszło – zarumienił się
wyjaśniając – Ceremonia odbędzie się pojutrze.
- Kto jest tym szczęściarzem a zarazem
złodziejem mojego maleństwa? – Dopytywała rozemocjonowana kobieta. – Mój
maluszek pokutrze przestanie być kawalerem. Kto mi ciebie zabiera?
- Ja – usłyszała za sobą męski głos, a
po chwili obok Wojtka usiadł przystojny blondyn z marsową twarzą – Nazywam się
Baal i jestem przyszłym mężem twojego syna.
- Baal?! – Wojtek zachłysnął się
herbatą. – Wiki jest moją siostrą.
- Nie, Wiki jest twoją biologiczną
matką – oznajmił spokojnie demon z powagą w oczach – Macie podobne aury i
identyczne oczy.
- Tak Wojtusiu – Wiki posmutniała
wyznając prawdę chłopcu. – Jestem twoją mamą, ale to nie tak, że cię
porzuciłam. Cały czas starałam się przy tobie czuwać. Wybaczysz mi kiedykolwiek
kłamstwo, w którym kazałam ci dorastać?
- Ja nie wiem co powiedzieć – Wojtek
zdębiały patrzył na kobietę siedzącą tuż przed nim. Osoba, którą zawsze brał za
starsza siostrą w rzeczywistości okazała się być jego mamą. – Czemu nic mi nie
powiedziałaś?
- Byłam szaleńczo zakochana w mężczyźnie,
którego nie akceptowali rodzice. Michał, twój ojciec, pochodził z tak zwanego
marginesu. Kochał motocykle, a ty odziedziczyłeś tę jego miłość do tych
jednośladów. – Opowiadała ciepło wspominając osobę, którą szczerze kochała. –
Michał zginął tuż po twoim urodzeniu w wypadku podczas wyścigu motocyklowego.
Rodzice nalegali bym oddała ciebie do adopcji. Uważali, że jesteś owocem
skandalu, na który mogę skazać ich reputację. W ostateczności doszło do tego,
że zabrali mi ciebie siłą twierdząc, iż zajmą się twoim wychowaniem lepiej niż
ja. – Mina jej spochmurniała. – Byłam młoda i głupia godząc się na ich
ultimatum. Kiedy wyszłam na prostą i mogłam już zapewnić ci dogodne warunki
życiowe, oni nie chcieli mi ciebie oddać. Prawnicy ojca postarali się zacierając
ślady po moim macierzyństwie. Nawet na twoim akcie urodzenia widnieje nazwisko
moich rodziców. Starałam się być przy tobie, kiedy tylko mogłam, ale i tak
ograniczali nasz kontakt ze sobą. Przegapiłam tyle ważnych dla ciebie momentów
w życiu. Wybacz mi kochanie.
- Jakoś nie czuję do ciebie złości –
szepnął Wojtek w zamyśleniu – Odkąd pamiętam, zawsze mnie wspierałaś i
pocieszałaś w razie potrzeby. Dbałaś o mnie, kiedy byłem małym brzdącem. Mam
mętlik w głowie, co powinienem myśleć i czuć.
- To zrozumiałe – Wiki delikatnie
położyła swoją rękę na dłoni syna. – Raptem dowiadujesz się dość szokującej
prawdy o sobie. Cieszę się jednak, że odnalazłeś swoją drugą połowę, ale
przyznam, że Baal to dość niespotykane imię wśród ludzi. Wiecie, że moje życie
zaczyna się właśnie od tego imienia?
- Jak to? – Zdziwił się Wojtek patrząc
na Wiki. – Co masz na myśli?
- Moi głupi rodzice podczas pobytu w
Syrii urządzili sobie romantyczny wieczór w świątyni Baala – Kobieta w
rozbawieniu wspominała swoje odkrycie o
tym fakcie. – Zostałam tam właśnie poczęta, a najzabawniejsze jest to,
że urodziłam się podczas nowiu, sześć miesięcy po tym, w pełni rozwinięta. Ty
również Wojtusiu urodziłeś się w podobnych okolicznościach. Moja ciąża trwała
jedynie sześć miesięcy.
- Ciekawych rzeczy się tutaj dowiaduję
– zaśmiał się Baal powoli rozumiejąc wyjątkowość swojego pączusia – Tak czułem,
że od razu mi się spodobasz Wiktorio.
- Baal, jesteś demonem, prawda? – Wiki
utkwiła swój zaciekawiony wzrok w blondynie. – To ciebie Wojtuś spotkał w
tamtym tartaku.
- Bystra jesteś – pochwalił ją demon –
Tak, wtedy spotkałem go po raz pierwszy. Skupiał na sobie moją uwagę przez co
postanowiłem go sobie zatrzymać. Niestety kiedy po niego wróciłem, nigdzie nie
mogłem go znaleźć.
- Rozumiem – westchnęła na chwilę
spuszczając wzrok – ten okres był ciężki dla mojego maleństwa.
- Nie nazywaj mnie tak – jęknął Wojtek
krzywiąc się na brzmienie słowa „maleństwo”. – Nie jestem już dzieckiem, wiesz?
- Wiem – sapnęła smętnie w odpowiedzi –
ubolewam nad tym faktem. Chciałabym pobyć z tobą nieco dłużej. Wiem, że to nie
nadrobi straconego czasu, ale… matko wychodzisz za mąż w tak młodym wieku i to
jeszcze za takiego adonisa.
- Nie przesadzasz? – Chłopiec w szoku
patrzył na rozczuloną kobietę. – Jestem już dorosły.
- Ja przesadzam?! – Wiki z politowaniem
spojrzała na syna. – Jeszcze do niedawna nie wiedziałeś co to seks skarbie.
Mniemam jednak, że Baal w praktyce cię uświadomił w tych sprawach.
- No więc – Wojtek cały się zarumienił
w zażenowaniu – tak troszeczkę?
- Troszeczkę to mało powiedziane –
zaśmiał się demon widząc zawstydzenie chłopca – Twój syn zostanie niejako
królową piekła.
- No proszę – ucieszyła się na tę wieść
– urodziłam przyszłą królową.
- Robicie to specjalnie – zarzucił im
Wojtek bordowy już na twarzy z zakłopotania – Specjalnie mnie zawstydzacie.
- Tak rozkosznie wyglądasz z tymi
wypiekami na policzkach – zauważyła Wiki posyłając mu ciepły uśmiech – Myślę,
że Baal także dostrzegł tę uroczą część twojego zachowania.
- To nic – mruknął mężczyzna z pożądliwym
spojrzeniem – nie widziałaś jego ekspresji twarzy, kiedy dochodzi. Mam wtedy
ochotę żywcem go pożreć.
- Naprawdę? – Wiki z podziwem patrzyła
na demona. – Mój aniołek od kołyski był ślicznym chłopczykiem, a teraz zły
władca piekieł mi go odbierze.
- Nie jestem aż taki zły – zaśmiał się
blondyn widząc zamyślone oczy kobiety – Porywam go jedynie z tego świata, ale
nie odbieram ci go na wieki. Możesz go przecież odwiedzać.
- Macie moje błogosławieństwo – odparła
spokojnie Wiki, po czym wstała i podchodząc do syna złożyła pocałunek na jego
czole, to samo uczyniła z zaskoczonym demonem. – Mam prośbę.
- Jaką? – Zapytali niemal chórem.
- Chciałabym towarzyszyć Wojtusiowi w
przygotowaniach do ślubu – oznajmiła ze zdecydowaniem w oczach – Przegapiłam
tyle ważnych chwil w jego życiu, dlatego nie mam zamiaru stracić tej
najważniejszej.
- Rozumiem – Baal wyszczerzył się
zadowolony, po czym wyciągnął z kieszeni wizytówkę. – Tu jest mój numer. Kiedy
będziesz gotowa, zadzwoń, to po ciebie przybędę.
- Naprawdę?! – W podekscytowaniu
rzuciła się mężczyźnie na szyję, czym ponownie go zaskoczyła. Ta kobieta coraz
bardziej mu się podobała w odróżnieniu od reszty członków rodziny jego
pączusia, no może pomijając babcię. – W takim razie, pędzę się pakować.
Pocałowała syna na pożegnanie, po czym
wybiegła w skowronkach z kawiarni.
- Szalona jest – sapnął Wojtek
wpychając sobie kolejną łyżeczkę lodów do ust – Nigdy bym nie pomyślał, że to
właśnie ona jest moją mamą.
- Jest interesująca – Baal w zamyśleniu
patrzył na pałaszującego lody chłopca. – Myślałem, że nie przepadasz za
słodyczami.
- Bo nie przepadam, ale to lody
pistacjowe – oznajmił, po czym nabierając sporą ilość lodów na łyżeczkę
wepchnął ją demonowi do ust – To moja słabość.
- Dobrze wiedzieć – zachichotał blondyn
w odpowiedzi na wyznanie chłopca – Naprawdę są smaczne.
- A nie mówiłem – Wojtek dokończył
pucharek lodów lekko brudząc nimi czubek nosa. – Pyszne.
- Urocze – Baal nachylił się nad
ciemnowłosym, a następnie zlizał z jego nosa pozostałości po deserze. – Kiedyś
umorusam cię całego w tych lodach i pomalutku je z ciebie zliżę.
- No wiesz? – Wojtek automatycznie się
zarumienił. – Mówić o takich rzeczach w miejscu publicznym. Pomyślą, że
jesteśmy jacyś niewyżyci.
- Ja jestem niewyżytym demonem –
wyszeptał mu do ucha w rozbawieniu – Nawet nie wyobrażasz sobie co planuję z
tobą zrobić w naszą noc poślubną.
- Może lepiej będzie, jak mi nie
powiesz – pisnął cicho jeszcze bardziej się czerwieniąc – Postawisz mnie przed
faktem dokonanym.
- Dobrze – zachichotał całując czoło
skołowanego nastolatka – Czas wracać.
¨¨¨
Popielatowłosy demon ostrożnie obudził
Erwina. Chłopak leniwie przeciągnął się na łóżku powoli otwierając oczy. Mina jednak
mu zrzedła na widok mężczyzny. Próbował się odsunąć, ale ten wprawnie go złapał
w pasie.
- Już chcesz uciekać? – Zaśmiał się
czując przyspieszone tętno rudzielca. – Jeszcze nie zaczęliśmy, a już chcesz
kończyć. Strach ma wielkie oczy, ale nie bój się. Będę naprawdę delikatny tej
nocy.
- Błagam cię – Erwin drżąc na całym
ciele szeptał w przerażeniu przed tym, co miało się stać – Nie rób mi tego. Ja
tego nie chcę.
- I tak już długo na ciebie czekam
malutki – wychrypiał demon unieruchamiając zaklęciem ciało chłopaka – z czasem
to polubisz.
Nab nawilżył palce jednej dłoni wonnym
olejkiem, po czym ostrożnie zagłębił jeden z nich we wnętrzu chłopaka.
Zamierzał być dla niego bardziej miły tej nocy, ale zmienił zdanie po kolejnej
próbie ucieczki. Za karę zdecydował ominąć grę wstępną i od razu wziąć się do
rzeczy.
- Nie! – Pisnął rudzielec czując w sobie
kolejny palec demona. – Nie chcę!
- Radziłbym ci się tak nie spinać, bo
będzie bardziej boleć – poradził mu mężczyzna unosząc biodra chłopaka na
dogodniejszą wysokość. Rozszerzył delikatnie pośladki, po czym zaczął powoli
wchodzić w jego wnętrze. – Spróbuj się rozluźnić i oddychaj.
- Wyjmij! – Zawył Erwin z paniką w
głosie. – To boli!
- Zaraz przestanie – uspokajał go demon
zostając chwilę w bezruchu, by chłopak mógł przyzwyczaić się do jego rozmiarów
– Zobaczysz, że będzie ci nawet przyjemnie.
- Ja tak nie chcę – zaszlochał
rudzielec – Jestem chłopakiem do cholery, a nie dziewczyną.
Ostatnie zdanie wypowiedział nieco
wyższym głosem, gdy penis demona otarł się o jego czuły punkt przy prostacie.
- Jesteś pięknym chłopcem – wychrypiał
Nab przyspieszając swoje ruchy w chłopaku – Niczego ci nie brakuje i masz
wszystko na miejscu, a co najważniejsze jesteś tylko mój.
- Nie – jęknął Erwin, gdy
popielatowłosy przejechał językiem wzdłuż jego szyi – Czemu?
Nab nie odpowiedział, a zamiast tego
wbił swoje kły w szyję chłopaka. Słodka krew zaspokoiła jego głód, a
jednocześnie zaaplikowany w jej obieg jad wprowadził Erwina w ekstazę. Po
chwili obaj doczekali się spełnienia, a rudzielec mocno dysząc łapczywie łapał powietrze.
- Byłeś cudowny lisku – komplementował
go demon głaszcząc mokry od łez policzek – Mocno się zmęczyłeś, więc odpocznij.
Erwin niemal od razu zasnął wyczerpany
stosunkiem i utratą krwi. Mężczyzna przykrył ich obu kołdrą dołączając się do
chłopaka, jednak zamiast spać, wpatrywał się w zmęczoną twarz rudzielca.
Zagłębił się w jego umysł i odgonił koszmary. Nie chciał by ten uparty lisek
miał niespokojne sny.
- Eh, kiedy się obudzisz, znowu
będziesz zachowywał się, jak uparty osioł – szepnął cicho bawiąc się
miedzianymi włosami chłopca – Na szczęście dla ciebie, słynę ze stalowej
cierpliwości.