Kolejny rozdział Porachunków składam w Wasze ręce ^^. Wyrobiłam się i wrzucam go zgodnie z planem, czyli w weekend - taki szczególik, że na sam koniec he he... Życzę miłej lektury ^^.
VI
Hank zanosząc nieprzytomnego Erwina do
swojej sypialni czuł nęcący zapach jego krwi. Od razu skierował się z nim do
łazienki, gdzie go rozebrał i wsadził do wanny wypełnionej ciepłą i pachnącą
wodą. Wiedział, że przez najbliższą godzinę chłopiec się nie obudzi, dlatego
niespiesznie obmył każdy skrawek jego ciała.
- Jesteś śliczny – mruknął
przejeżdżając po umięśnionej klatce piersiowej rudzielca i brzuchu – Kiedy
zobaczyłem cię wtedy pod apteką, zapragnąłem mieć cię na wyłączność.
Gdy skończył myć chłopca, wysuszył go
ręcznikiem i ubrał jedynie w prześwitującą koszulkę, która ledwie zakrywała
jego dolne partie ciała.
- Tyle garderoby na razie ci wystarczy
– oświadczył szeptem ostrożnie kładąc nastolatka na łóżku i przykrywając go
kocem. Wcześniej zaleczył rany na boku, które niechcący mu zadał podczas jego
szamotaniny. – Jak wstaniesz, dokończymy naszą rozmowę i nieco się pobawimy.
Po tych słowach opuścił pokój
pozostawiając w nim śpiącego chłopaka. Sam udał się do gabinetu brata napisać
protokół z odbytego spotkania w Sopocie.
¨¨¨
Po niespełna dwóch godzinach Erwin
otworzył szeroko oczy. Gwałtownie zerwał się do siadu i energicznie rozglądał
wokoło. Wstał z łóżka i w szoku patrzył na to, co miał na sobie.
- Co to do kurwy nędzy ma być?! – Rumieńce
wstydu wypłynęły na jego policzki, gdy desperacko starał się obciągnąć niżej
lichą koszulkę. – Za jakie grzechy mnie to spotyka?
- Powinieneś być wdzięczny, że w ogóle
dałem ci jakąkolwiek garderobę – usłyszał za sobą głos popielatowłosego, który słysząc
poruszenie na górze od razu pojawił się w swojej sypialni – Nie zakrywaj się
tak, bo już dokładnie cię sobie obejrzałem podczas kąpieli. Wiedziałeś, że masz
pieprzyka na prawym pośladku?
- Jak to obejrzałeś mnie sobie? – Erwin
w zażenowaniu wskoczył do łóżka i ukrył się pod kocem. – A o pieprzyku nie
miałem pojęcia, bo niby skąd? Sam sobie nie zaglądam w takie miejsca.
- Rozumiem – Uśmiechnął się demon
wyczytując z myśli chłopaka, że ten jest jeszcze niedoświadczony w łóżkowych
sprawach. – Całowałeś się kiedyś?
- Co to za pytanie? – Para piwnych oczu
wyjrzała spod koca z ognikami niepewności. – Tak, całowałem się.
- Tak? – Hank z rozbawieniem podszedł
do chłopaka i usiadł na skraju łóżka. W myślach chłopaka czytał, jak z otwartej
księgi. Najwyraźniej jeszcze sobie z tego nie zdawał sprawy, ale demon dobrze
wiedział, że ten kłamie. – A z kim, jeśli można to wiedzieć?
- A po co ci ta wiedza? – Erwin coraz
mocniej się denerwował. Nigdy dotąd nie całował się, jak dorośli ludzie, tylko
niewinnie, jak dzieci. Skłamał bojąc się, że zostanie za to wyśmiany. – Z
dziewczyną.
- No, co ty nie powiesz? –
Popielatowłosy zerwał z chłopca koc i uwięził go pomiędzy swoimi ramionami. –
Pokażesz, jak to robiliście?
- Nie – Nastolatek zakrył dłońmi usta w
obawie, że się czymś zdradzi i z nerwów zamknął oczy.
- Kłamczuszek z ciebie piegusku –
wyszeptał mu do ucha demon wsuwając pod koszulkę rękę – za karę troszeczkę cię
pomęczę.
- Co robisz? – Wystraszony rudzielec
spojrzał w oczy mężczyzny, jednocześnie próbując zabrać jego rękę spod ubrania.
Niestety to nie skutkowało, a sprawne palce Hanka zacisnęły się na jednym z
sutków chłopaka sprawiając, że ten zadrżał. – Przepraszam, że cię okłamałem.
Nigdy się nie całowałem. Proszę, przestań to robić.
- Nie można było tak od razu? –
Popielatowłosy delikatnie pogładził tors chłopaka by złagodzić nieco jego
reakcję na wcześniejsze działania. – To teraz nagroda.
Hank pochylił się nad Erwinem i
zaatakował jego lekko rozchylone usta. Wdarł się do ich wnętrza i delikatnie
gładził swoim jego język zachęcając do zabawy. Nastolatek nieporadnie dołączył
do niego onieśmielony zgłodniałym spojrzeniem mężczyzny. Fala gorąca przeszyła
jego ciało, a kulminujące się w dole brzucha ciepełko obudziło w nim obawy. Wystraszony
reakcją swojego ciała chłopiec odepchnął od siebie mężczyznę, zakrywając
jednocześnie pobudzonego do życia penisa. Mocno się przy tym rumienił.
- Wiesz, podoba mi się twoja twarz skąpana
w tym odcieniu czerwieni. – Zachichotał popielatowłosy rozbawiony nieśmiałością
nastolatka. – Nie ma się czego wstydzić, to normalna reakcja na pieszczoty,
które ci zafundowałem.
- Jak dla mnie, to nie jest nic
normalnego – jęknął zażenowany Erwin mocniej ściskając uda i niespokojnie poruszając
się pomiędzy ramionami mężczyzny. – Myślę, że powinienem wziąć zimny prysznic.
- Zepsułbyś tym jedynie zabawę –
zamruczał mu do ucha popielatowłosy kładąc dłoń na jego podbrzuszu i delikatnie
je masując – a widzę, że ciekawie się zapowiada.
- Nic się nie zapowiada! – Pisnął Erwin
chcąc umknąć z pułapki w jakiej się znalazł. – Nie chcę bawić się w taki
sposób.
- Nieśmiała bestyjka – zaśmiał się
demon unieruchamiając go jednym z zaklęć – teraz lepiej.
- Co zrobiłeś? – Panikował chłopak nie
mogąc poruszać swoim ciałem. – Czemu nie mogę się ruszyć?
- To takie środki zapobiegawcze –
uśmiechnął się mężczyzna pieszczotliwie głaszcząc piegowaty policzek rudzielca.
Jednocześnie zdarł z niego koszulkę i odsłonił ładnie umięśniony tors. –
Pięknie wyglądasz z tą zawstydzoną miną i taki skrępowany.
- To w ogóle nie jest zabawne – nadąsał
się chłopak nadymając policzki – Puść mnie do cholery!
- W twojej sytuacji raczej odnosiłbym
się grzeczniej maleńki – odparł Hank jednym ruchem rozsuwając nogi chłopaka na
boki – No proszę, jak ładnie się podnieciłeś.
- Zostaw mnie zboczeńcu! – Piszczał
Erwin czując, jak dłoń mężczyzny zaciska się na jego przyrodzeniu. Jeden ruch
sprawił, że niemal zobaczył gwiazdy. – O matko!
- Gdzie ty tu matkę widzisz? – Wyśmiał
go złośliwie demon widząc, że chłopak jest już blisko spełnienia. – Dobrze ci,
prawda?
- To nie fair – sapnął rudzielec drżąc
na całym ciele – Co ty ze mną robisz?
- Wiesz przecież głuptasie – westchnął
mężczyzna czując na dłoni ciepłą, lepką ciecz – Tak szybko ci poszło.
- O przepraszam, że nie potrafię nad
tym zapanować – policzki chłopaka ponownie się nadymały, jednak z tą różnicą,
że teraz do dąsów doszło mocne zawstydzenie. – Było mnie tak nie dotykać.
- No, humorzasty piegusie, teraz już
poznałem nieco twój bojowy charakterek – Hank z zadowoleniem spoglądał na
odwracającego z niego wzrok Erwina – Myślę, że nasza przyszłość zapowiada się
dość interesująco i kusząco. Lubię takie żywiołowe stworzonka, a twoje
zachowanie jedynie podsyca i tak już ogromny apetyt na ciebie.
- Chcesz mnie zjeść?! – Erwin
wytrzeszczył w szoku oczy. – A tak na surowo, czy raczej mnie ugotujesz?
- Pożrę cię, ale w innym tego słowa
znaczeniu – zaśmiał się demon rozbawiony słowami chłopaka – i pomyśleć, że
dopiero była przystawka, a danie główne jeszcze nie ruszone. – Pocałował
zagłębienie w szyi chłopaka i liznął grdykę powoli zataczając krąg na
zarysowującym się jabłku Adama, które poruszyło się w momencie, kiedy ten
przełknął nerwowo ślinę. Powoli zjeżdżał coraz niżej, aż dotarł do sutków, a
później do pępka. Nastolatek wił się pod wpływem doświadczanych doznań cicho
pojękując. – Pierwsze danie – mruknął cicho liżąc pobudzonego już członka
chłopca, który by nie krzyknąć, zagryzł dolną wargę. – I jak?
- Przestań! – Stęknął Erwin z zamglonym
wzrokiem i przyspieszonym oddechem. Język mężczyzny wyczyniał z nim takie
rzeczy. – Ja już nie mogę.
Demon na te słowa tylko nasilił
intensywność doznań, aż w końcu chłopak doszedł w jego ustach. Rudzielec
zmęczony przymknął oczy nadal spazmatycznie oddychając.
- Na dziś zakończymy tę miłą zabawę –
Hank namiętnie pocałował usta nastolatka – Drugie danie spożyję kiedy indziej.
- A co jest tym daniem? – Erwin był już
w półśnie i nie za bardzo kojarzył znaczenie słów demona. Nawet nie zauważył,
że może już poruszać ciałem.
- Dowiesz się w swoim czasie –
popielatowłosy pogłaskał biodra pogrążającego się we śnie chłopaka. W planach
miał stopniowo przygotowywać go do nieuniknionego złączenia, choć teraz
odczuwał minusy swojej strategii. Rudzielec niebywale kusił go swoją postawą,
czego dowody można było dostrzec w jego spodniach. Westchnął ciężko nakrywając
nagie ciało nastolatka, a następnie wyskoczył przez okno z zamiarem urządzenia
sobie długiego spaceru. Miał nadzieję, że chłodne powietrze pomoże mu nieco
zmniejszyć napięcie spomiędzy nóg i trochę ochłonąć.
¨¨¨
Wojtek zmęczony wrócił do swojego
pokoju o własnych siłach. Oczywiście po drodze był asekurowany przez blondyna,
co pomimo narzekań chłopaka było pomocne, bo z powodu bombardujących go
zawrotów głowy nieraz był bliski spotkania z podłogą. Kiedy otworzył drzwi,
zobaczył czekającą na niego babcię. Kobieta siedziała na łóżku i z
niezadowoleniem patrzyła na łańcuchy i dyby w nie wbudowane.
- To jakaś awangardowa moda stylizowana
na średniowieczne lochy? – Spytała chłodno demona, który zdziwiony jej
obecnością przystanął na progu. – Współczesność mnie przeraża, a raczej pańskie
pomysły. Nie mam wątpliwości kto dekorował ten pokój.
- Babciu? – Wojtek ostrożnie wskazał na
tacę leżącą obok kobiety. – Co to jest?
- Ach, z tego zwiedzania zapomniałam po
co tu przyszłam – posłała wnukowi ciepłe spojrzenie – To kochanie jest sok z
buraka i pokrzywy.
- Burak i pokrzywa – powtórzył z
niesmakiem chłopak – Po co przyniosłaś tu to świństwo?
- To stary i dobry środek na zwalczanie
anemii – wyjaśniała spokojnie kobieta wstając z łóżka. Dobrze wiedziała, że jej
wnuk nie cierpi przyjmować leków w żadnej postaci, a pochodzenia naturalnego
tym bardziej. – Bądź grzecznym chłopczykiem i wypij soczek, który ci
przyniosłam.
- Nie ma takiej opcji – nastolatek
automatycznie się cofał, aż natrafił na opór zderzając się z twardym torsem
mężczyzny. – Zjadłem już kolację i nie ma w moim brzuchu miejsca na twój
soczek.
- Erwin zawsze pije co mu daję, a ty,
jak zwykle, się przed tym bronisz – zarzuciła mu kobieta z udawanym szlochem –
Wypij to wnusiu.
- Erwin to oszołom i dziwak w kwestiach
żywieniowych – Wojtek nadal wzbraniał się przed wypiciem mikstury babci. Miał
złe wspomnienia ze szpitala, kiedy wmuszano w niego przeróżne leki, po których
stawał się otępiały i bezsilny. Po babcinych ziółkach z reguły czuł się dobrze,
ale trauma z kliniki psychiatrycznej pozostała. – Proszę cię babciu. Wiesz, że
tego nie lubię.
- Wiem – zgodziła się z nim kobieta –
jednak to dla twojego dobra. Nic ci po tym nie będzie, jak po tamtych lekach.
Może nie będzie smakować zbyt dobrze, ale powoli będzie cię wzmacniać.
- No dobrze – Wojtek zrezygnowany
podniósł w myślach białą flagę. Ostrożnie wziął od babci szklankę z bordowym
roztworem, po czym zatykając nos, duszkiem wypił jej zawartość. – Fuj, smakuje
jeszcze gorzej niż myślałem.
- Zuch chłopiec – pochwaliła go
zadowolona kobieta zabierając z powrotem szklankę – Przed śniadaniem zaparzę ci
świeżego krwawniku. Dużo rośnie go przed domem.
- Nie rozpędzaj się tak babciu! –
Wojtek przerażony spojrzał na rozmarzoną kobietę. – Wypiłem to ohydztwo jedynie
dla świętego spokoju, dlatego nie snuj żadnych planów po tym jednym sukcesie.
- Będę ci zakłócać spokój do czasu całkowitego
wyzdrowienia – zaświergotała kobieta wychodząc z pokoju – Miłych snów wnusiu.
- Jasna cholera. – Chłopak w rezygnacji
uderzył się otwartą dłonią w czoło. – Co mnie podkusiło pić to świństwo? Teraz
będę musiał toczyć batalię z babcią i jej naturalnymi sposobami lecznictwa.
- Zaczynam coraz bardziej lubić twoją
babcię – zachichotał demon biorąc użalającego się nad sobą chłopaka na ręce i
zanosząc do łóżka – Chyba nawet stworzę z nią wspólny front przeciwko tobie.
- No, wie pan? – Wojtek zmierzył go
groźnym spojrzeniem. – To jakiś koszmar. Zboczony demon sprzymierzony z moją
babcią, która ma hopla na punkcie zielarstwa.
- Tej wojny nie wygrasz – zaśmiał się
blondyn w reakcji na niemrawą minę chłopaka – Mówiłem, przecież, że osobiście
wyleczę cię z tej anemii, a niekonwencjonalne pomysły twojej babci są dość
ciekawym rozwiązaniem.
- Tak łatwo się nie poddam – ziewnął
ciemnowłosy układając się do snu, jednak przed tym ściągnął z siebie bluzkę i
starannie złożył w kostkę. Może niezbyt mu się podobał nowy strój, ale nie
posiadał na razie nic innego w tym domu. – Dobranoc.
- A spodenki? – Usłyszał pytanie
blondyna, który posłał mu cyniczny uśmieszek.
- Co spodenki? – Wojtek w pierwszej
chwili nie skojarzył, o co chodzi mężczyźnie; nieprzytomnie patrzył na niego
zdziwiony.
- Czemu nie zdejmiesz i spodenek? –
Demon głodnym wzrokiem błądził po nagim torsie chłopca. Może nie mógł się z nim
bawić, jak zwykle, ale chciał przynajmniej sobie popatrzeć na to i owo. –
Wyskakuj z nich i ładnie złóż jak bluzeczkę.
- Nie ma mowy! – Wojtek krzyknął w
reakcji na polecenie mężczyzny. – Nie będę udawał księżyca w pełni i świecił
gołym tyłkiem przed panem. Co to, to nie!
- A wiesz, że chętnie bym sobie
popatrzył na tę twoją pełnię? – Zaśmiał się blondyn widząc rumieńce wstydu na
twarzy chłopaka. – Teraz to mam nów, a nie pełnię, dlatego zrób mi tę
przyjemność pączek.
- A w życiu! – Pisnął chłopak kryjąc
się pod kołdrą. Po chwili jednak nieśmiało położył złożone spodenki na koszulce
zezując na przyglądającego mu się mężczyznę. – Zrobiłem, jak pan chciał, więc
czy mogę iść już spać?
- Chodź do mnie – zawołał go demon
wskazując swoje kolana – Ululam cię do snu.
- Nie trzeba – Nastolatek kurczowo
trzymając brzegi kołdry spoglądał na blondyna – tutaj mi dobrze.
- Uparciuszek – westchnął mężczyzna z
dziwnym błyskiem w oczach, a następnie posyłając mu złośliwy uśmieszek odkrył
go od strony nóg – Jak widzisz, to trzymanie brzegów kołdry w niczym nie
pomaga.
- Aaaa! – Krzyknął zaskoczony chłopiec
automatycznie podkulając pod siebie nogi – Zboczeniec!
- Masz zamiar spać na siedząco w takiej
pozycji? – Demon nachylił się nad ciemnowłosym i niespodziewanie połaskotał go
w czułe miejsca przy szyi, na co ten zaśmiał się w kolana, a następnie
puszczając ścisk nóg opadł na poduszkę spuszczając gardę. – Mam cię!
Mężczyzna położył dłoń na brzuchu
chłopaka przygwożdżając go do posłania. Ten ani drgnął. Podświadomość
podpowiadała mu, że lepiej tak zostać, tym bardziej, po spotkaniu wygłodniałego
spojrzenia blondyna.
- Będziesz już grzeczny? – Zapytał
demon wpatrując się w błękitne oczy nastolatka. – Czy może mam dobrać się do
twojego tyłeczka.
- Yhm – Wojtek kiwnął posłusznie głową
lekko drżąc w obawie o swoje tyły. Wolał nie ryzykować. – Będę grzeczny.
- W takim razie rób to, o co cię
poproszę – polecił mężczyzna zabierając rękę. Chwilę patrzył na struchlałego
chłopaka, po czym wykrzywiając usta w lichy uśmieszek usiadł na stojącym przy
łóżku krześle. – Stań na łóżku przodem do mnie. Ręce załóż za głowę.
Wojtek powoli wykonał polecenie nie
śmiejąc przy tym spojrzeć na blondyna. W duchu modlił się by ten pokaz szybko
się skończył. Czuł się upokorzony, a jednocześnie był zmęczony.
- A teraz odwróć się tyłem, klęknij i
nieco wypnij w moją stronę dupcię – demon nie wzruszony stojącymi w oczach
chłopaka łzami dyktował kolejne komendy. – Właśnie tak. Do kogo należysz?
- Do pana – załkał w odpowiedzi
pokonany nastolatek. Chciałby teraz umrzeć, ale wiedział, że to w niczym mu nie
pomoże. Po śmierci i tak trafiłby w ręce demona.
Nagle poczuł, jak oplatają go silne
ramiona mężczyzny i że coś twardego ociera się o jego pośladki. W pierwszej
reakcji chciał się wyrwać, jednak uchwyt blondyna mu to uniemożliwił.
- Nie bój się – ciepły oddech musnął
jego ucho, gdy demon szeptał do niego spokojnie – Nie wejdę w ciebie, ale za to
złącz nogi i tak przez chwilę pozostań.
Wojtek wykonał polecenie, po czym
wzdrygnął się czując między udami erekcję mężczyzny. Serce zaczęło mu bić
mocniej, kiedy nabrzmiały organ ocierał się o jego krocze. W pewnym momencie
demon przyspieszył ruchy łapiąc za biodra chłopaka i do siebie dociskając. Tego
już było za wiele. Członek ciemnowłosego także chciał się dołączyć do zabawy
podnosząc ochoczo główkę i dając boleśnie o sobie znać.
- Widzę, że ci się podoba – zaśmiał się
mężczyzna łapiąc męskość chłopaka i masując go posuwistymi ruchami – Daj mi
posłuchać swojego głosu pączusiu.
Wojtek jakby na komendę jęknął
przeciągle w odpowiedzi na pieszczoty mężczyzny. Odchylił się lekko do tyłu i
instynktownie poruszał lędźwiami dostosowując do narzuconego rytmu demona.
Spełnienie przyszło dość szybko, a po chwili poczuł, że i blondyn się doczekał
tego momentu. Ciepła, lepka ciecz spływała po wewnętrznej stronie jego ud, a on
półprzytomny starał się uspokoić oddech. Cały czas podtrzymywany był przez
silne ramiona demona.
- Prześpisz się dziś w moim pokoju –
szepnął mu do ucha mężczyzna czule całując w rumiany policzek – ale przed tym,
musimy cię umyć.
- Ale ja nie mam na to siły – ziewnął
Wojtek ledwie utrzymując się w pionie – Tak bardzo chce mi się spać.
- W takim razie śpij – mruknął demon
łagodnie biorąc chłopca na ręce – ja się wszystkim zajmę.
Ciemnowłosy zamknął oczy od razu
zasypiając ze zmęczenia i osłabienia. Blondyn umył go szybko, a następnie
przenosząc się do własnej sypialni, ostrożnie położył chłopca na łóżku i
szczelnie opatulił kocem.
- Dobrych snów Wojtusiu – delikatnie
musnął swoimi usta śpiącego nastolatka – Odpocznij, bo w pełni na to
zasłużyłeś.
¨¨¨
Bladym świtem Erwin zerwał się z
koszmaru. Chwilę siedział w bezruchu wystraszony nieznaną mu scenerią, jednak
dość szybko przypomniał sobie gdzie się znajduje. Rumieńce wstydu wypłynęły na
jego policzki na samo wspomnienie wydarzeń z nocy. Skulił się w kłębek i otulił
szczelniej kocem czując przeszywający chłód. W pokoju było strasznie zimno.
- Oto przyczyna – mruknął do siebie na
widok szeroko otwartego okna – Jak tak dalej pójdzie, to będę chory.
Obwinięty kocem podszedł do okna i je
zamknął z utęsknieniem patrząc w dal. Zadrżał z zimna i postanowił wziąć ciepłą
kąpiel. Po chwili siedział w wannie z gorącą wodą gorączkowo analizując swoją
sytuację. Nie znajdując zadowalającego go rozwiązania z westchnieniem opuścił
łazienkę. Ku jego zdziwieniu na zasłanym łóżku leżało czyste ubranie. Podszedł
do niego i z zaciekawieniem obejrzał swój strój. Były to bawełniane szorty i
zwykły podkoszulek.
- No cóż – sapnął naciągając na siebie
otrzymaną garderobę – lepsze to niż nic.
Zaburczało mu w brzuchu, co
przypomniało mu, że od wczorajszego obiadu w domu nic jeszcze nie jadł. Złapał
za klamkę drzwi wyjściowych, która ku jego uciesze ustąpiła i opuścił pokój w
poszukiwaniu kuchni. Dość szybko ją znalazł kierując się nosem, bo węch miał
niezwykle wyczulony.
- Halo? – Zawołał wychylając się przez
szparę w drzwiach kuchni lustrując jej wnętrze. – Jest tu kto?
- A co to za dziecko mi się tu kręci? –
Usłyszał kobiecy głos za sobą, po czym został wepchnięty do kuchni i siłą
posadzony przy stole. – Pewnie jesteś głodny?
- Tak proszę pani – odparł nieśmiało
Erwin lekko zawstydzony – Nazywam się Erwin i nie jestem już dzieckiem.
- Ach, jesteś gościem panicza Naba –
starszawa kobieta obdarzyła chłopaka ciepłym uśmiechem – Nazywaj mnie Olga.
Lubisz drożdżówki z różaną konfiturą?
- Pewnie – buzia rudzielca się
rozjaśniła – kocham słodkie rzeczy!
- W takim razie pałaszuj! – Zaśmiała
się kobieta stawiając mu pod nosem talerzyk z bułeczkami i szklankę herbaty
malinowej. – A wiesz może co lubi ten drugi chłopiec?
- Wojtek? – Erwin podniósł wzrok znad
talerza – On nie przepada za zbyt słodkimi rzeczami, ale te bułeczki z
pewnością mu posmakują, bo marmolada jest lekko kwaśnawa.
- Cieszy mnie, że ci smakuje –
uśmiechnęła się kobieta – Panicz Nab niedługo do ciebie przyjdzie.
- Kto to Nab? – Zdziwił się Erwin
wpychając sobie do buzi kolejną drożdżówkę – Mnie przyniósł tu niejaki Hank.
- No tak, jesteś człowiekiem –
westchnęła kobieta z politowaniem patrząc na chłopca, który umazał się dżemem –
Hank, to pseudonim panicza Nabuchodonozora, starszego brata naszego władcy.
- Nabuchodo… co? – Erwin wybuchł
śmiechem łamiąc sobie język na imieniu demona – Pokręcone imię.
- Tak? – Usłyszał za sobą głos
właściciela imienia – Coraz bardziej sobie grabisz malutki. Nie licz na taryfę
ulgową tego wieczoru.
- Co?! – Rudzielec w szoku zakrztusił
się herbatą, kiedy demon zlizał z jego twarzy pozostałości konfitury z
drożdżówki – Nic przecież nie zrobiłem!
- Paniczu, to przecież ludzkie dziecko
i nie zna naszych praw – westchnęła kobieta rozbawiona miną chłopaka –
Pozwoliłam sobie wyjawić panicza imię temu chłopcu, bo nie zostało mi to
zabronione, jak w przypadku władcy.
- Nie jestem na ciebie zły Olgo –
uśmiechnął się do niej demon – Po prostu przyszedłem w dobrym momencie, żeby
zobaczyć jego reakcję. Masz rację w kwestii jego niewiedzy, ale powoli go
oświecę.
- Nie! – Usłyszeli krzyk Wojtka, który
zdyszany wpadł do kuchni. – Schował się za Erwinem ignorując stojącego przy nim
mężczyznę. – Ukryjcie mnie przed tą fanatyczką zdrowia, bo jej dobre chęci mnie
zgubią.
- Wojtusiu! – Po chwili do kuchni
wbiegła pani Elżbieta ze szklanką jakiegoś naparu w ręku i z szarą bluzą pod
pachą. Erwin od razu rozpoznał prezent, który dla żartu dał na urodziny
koledze. – Wypij ziółka i załóż na siebie coś cieplejszego. Jesteś bardzo
chorowity ostatnimi czasy, a ten cienki podkoszulek i spodenki w ogóle cię nie
grzeją.
- Ty nic nie rozumiesz! – Jęknął
załamany uporem babci ciemnowłosy – Ta bluza to zło wcielone! Nie wiesz czym
grozi jej założenie!
- Ej, Wojtek – Zaśmiał się Erwin
rozbawiony całą sytuacją – Twoja babcia tak ładnie cię prosi. Załóż tę bluzę.
- Ty się w ogóle nie odzywaj kretynie,
bo dobrze wiesz co to za bluza! – Wycedził przez zęby wściekły Wojtek. – Że też
musiała wyciągnąć akurat tę bluzę pakując moje ciuchy w pośpiechu.
- Pan go przytrzyma – pani Elżbieta zwróciła
się do Hanka wykorzystując chwilę nieuwagi wnuka – ten urwis zaraz będzie
pociągał nosem z przeziębienia.
Mężczyzna zręcznie złapał ciemnowłosego
i nawet pomógł nałożyć mu bluzę. Chłopak naburmuszony usiadł przy stole nerwowo
bębniąc palcami o jego blat.
- Zadowoleni? – Bąknął z obrażoną miną
– Chcecie chyba, żeby ten zboczeniec mnie wykończył.
- Znając mojego brata – Hank wybuchł
śmiechem na widok nadrukowanego na bluzie ciasteczka i napisu „Schrup mnie” pod
nim. – Uzna to za zaproszenie.
- Zaproszenie do czego? – Do kuchni
wparował blondyn zwabiony głośnymi śmiechami. Omiótł wszystkich czujnym
wzrokiem natrafiając na zasłaniającego się tacą niebieskookiego nastolatka.
- Ani mi się waż – chłopak wysyczał do
Erwina, który w śmiechu wyrwał mu tacę z rąk odsłaniając tym samym napis na
bluzie – Cholera! Ja cię kiedyś zamorduję kretynie!
- Schrup mnie – przeczytał na głos
blondyn złośliwie się uśmiechając – No pączek, takie deklaracje z rana?
- Żadna deklaracja do cholery! – Wojtek
ściągnął z siebie bluzę i jak oparzony rzucił nią w rudzielca – Mam dość!
Ciemnowłosy chciał wyjść z kuchni,
jednak zatrzymały go silne ramiona blondyna i z powrotem pociągnęły do stołu.
- A moje ciasteczko już coś jadło? –
Zapytał szarpiącego się chłopaka. – Widzę nieruszone ziółka od babci.
- Nic nie jadł paniczu – poinformowała
go Olga lekko się skłaniając.
- Nie ma pan nic lepszego do roboty? –
Wojtek zmierzył mężczyznę badawczym wzrokiem, a widząc, że ten nie ustąpi,
wypił napar od babci. – Mogę już iść?
- Zadbanie o twoje posiłki jest teraz
priorytetem – oświadczył demon wpychając mu do buzi kawałek drożdżówki – Jeśli
nie wydobrzejesz, nie będę mógł cię porządnie schrupać moje ty ciasteczko.
- Co? – Wojtek zakrztusił się
powietrzem, kiedy mężczyzna pogładził jego dół pleców. – To wszystko przez ten
twój nietrafiony prezent kretynie! – Wskazał z wyrzutem na rumieniącego się
Erwina, po czym uwalniając się z pułapki ramion demona uciekł z kuchni ze łzami
w oczach.
- Yyy – Erwin wystraszony spojrzał na
osłupiałą panią Elżbietę przypominając sobie o innych prezentach jakie dał
koledze – Jeśli pakując go pani natrafiła na taką czerwoną koszulkę, to lepiej
będzie od razu ją spalić.
- Hm, były jeszcze takie dresowe szorty
z kluczykiem – zastanawiała się na głos kobieta – czerwona koszulka i granatowa
bluza. Wszystko głęboko schowane w jego szafie.
- A co to za czerwona koszulka? –
Zaciekawił się Hank widząc zawstydzenie rudzielca – Coś ty mu nadawał?
- Nieważne – Erwin wspominając
wściekłość kolegi wolał nie poruszać tematu śmiesznych prezentów od niego i
starszej siostry Wojtka. – Moje prezenty i tak są niewinne w porównaniu do tych
od jego siostry.
- Tych sznureczków w ogóle nie brałam –
szepnęła chłopakowi do ucha kobieta – Nawet nie wiem co ona myślała mu to
przysyłając.
- A czego się pani spodziewała po
dziewczynie pracującej w branży porno? Odkąd pamiętam to zawsze chciała
zdeprawować swojego niewinnego braciszka. – Mruknął zażenowany Erwin czując na
sobie zaciekawione spojrzenia dwóch demonów – Zresztą nieważne. Bezpieczniej będzie
skończyć ten temat.
- Ciekawych rzeczy się dowiaduję o moim
pączku – zachichotał blondyn ruszając w stronę drzwi – Muszę przejrzeć jego
garderobę, bo z tego co słyszę niezłe kwiatki można tam znaleźć.
- Na mnie też już pora – westchnęła
pani Elżbieta nagle coś sobie przypominając – powinnam przenieść ubrania
Wojtusia do jego pokoju.
- Pomogę pani – zaoferował się Erwin
zeskakując z krzesła – Od razu wywalimy te rzeczy, które dałem mu dla żartu i
prezenty od Wiki.
- Zgoda – kobieta machnęła ręką wychodząc
z kuchni, a rudzielec spiesznie podążył za nią.